Wiatyk, rzeź, prowokacja

JEST: wtorek 13 VII 2010
BYŁA: niedziela 13 VII 1410Wiatyk

“W niedzielę 13 lipca, w dzień św. Małgorzaty, król polski Władysław” wysłuchał “uroczystej Mszy Świętej odprawionej w jego obozie we wsi Wysoka w pobliżu Działdowa”. I właśnie “tego dnia król polski Władysław i całe prawie wojsko polskie przyjęło Najświętszy Wiatyk, czyli Sakrament Ciała i Krwi Chrystusowej, w przekonaniu że lada dzień zetrze się z wrogiem, co też się i stało”.

Pamiętać trzeba, że w owym czasie chrześcijanie nie przywykli do częstego przyjmowania Ciała i Krwi Pańskiej. Sam Jagiełło przystępował do tego Sakramentu tylko w najważniejsze święta kościelne, przy czym po śmierci swej żony, św. Jadwigi, czynił to zaledwie dwa razy do roku.

Dzień św. Małgorzaty, jednej ze szczególnie czczonych Czterech Świętych Dziewic (obok śś. Barbary, Doroty i Katarzyny), należał wprawdzie do ważniejszych świąt katolickich. Jednak polscy rycerze nie przyjmowali Najświętszego Sakramentu przez wzgląd na to święto. Przyjmowali ją jako “wiatyk”, czyli swego rodzaju “wyposażenie na drogę”, w domyśle: drogę na drugi świat, w przewidywaniu uczestnictwa w śmiertelnym starciu.

Odprawa posła

Po wysłuchaniu Mszy Świętej król wezwał na “tajną naradę wysłańca panów węgierskich, Frycza” i wypomniawszy przed nim wszystkie przyjazne gesty, jakie dane mu było wcześniej wymieniać z jego panem, królem Zygmuntem – a jak pamiętamy, właśnie poprzedniego dnia Frycz przywiózł mu od Zygmunta wypowiedzenie wojny – rzekł: “Niech zatem Bóg wyda wyrok rozjemczy między nami a nim, czy za nasze dobrodziejstwa odmierza słuszną miarką i niech wynagrodzi każdego z nas według jego zasług…”

Ciągnienie wojska

Po odprawieniu Frycza król “zwija obóz pod Działdowem, nakazawszy wozom i taborowi jechać dwie godziny wcześniej i kieruje się pod miasto, które po niemiecku nazywa się Gilgenburg [po polsku dawniej: Dąbrowno, dziś: Dąbrówno], a którego mury i baszty obmywały fale oblewającego go naokoło jeziora. Rozbija obóz pół mili od Dąbrowna”.

Dąbrowno a Grunwald

Owo Dąbrowno leżało na przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami, blokując przejście ku północy – a właśnie na północ od Dąbrówna leży Grunwald:

“Gród zabezpieczony był nie tylko wysokimi grubymi murami, mającymi nadto naokoło wieże i baszty, ale także położeniem. Po większej bowiem części oblewa go jezioro, a ponieważ jest odcięty biegnącymi wokół wałów głębokimi fosami z wodą, ma tylko nader wąski skrawek ziemi, przez który można się dostać do niego.”

Niewielkie w sumie miasto obfitowało samo z siebie “we wszelkiego rodzaju zasoby i bogactwa zgromadzone w czasie długiego pokoju”, teraz zaś zawarło w sobie jeszcze mnóstwo bogatych uciekinierów i wszelki dobytek, który okoliczna ludność chciała uchronić przed nadciągającą nawałą: “Jest […] rzeczą niewiarygodną i trudno wprost wyrazić, w jakie bogactwa opływało miasto i ile miało żywności”.

Oczywiście trudno też sobie wyobrazić, aby król podchodząc pod Dąbrowno, domyślał się, że decydująca rozprawa nastąpi dokładnie za dwa dni pod Grunwaldem. Ale z drugiej strony musiał dość dobrze wiedzieć, jak może wyglądać przyszła marszruta jego armii, skoro instruowali go “Trojan z Krasnego Stawu i Jan Grinwald wójt z Parczowa”, którzy “pochodząc z Prus znali tam dobrze wszystkie miejscowości, ścieżki i drogi”. Mógł więc sądzić, że właśnie na północ od Dąbrowna – a zatem w okolicy wsi Grunwald – nastąpi decydująca bitwa.

Mógł zatem albo zdobywać Dąbrowno, po to, aby przejść przez nie przesmykiem na północ ku Grunwaldowi, albo też zostawić Dąbrowno za sobą i udać się nieco dalej na wschód, aby obejść zarówno samo miasto jak i pozostałe wodne przeszkody, a potem dopiero skierować się ku północy.

Szturm

Tak czy inaczej szturm do miasta jednak przypuszczono. Długosz pisze, iż miało to nastąpić wskutek przypadku:

“Kiedy pod wieczór upał zelżał, wielu żołnierzy z obozu króla rusza w stronę miasta Dąbrowna celem zobaczenia miasta i jego położenia. Ale ponieważ wojska, które przybyły, by bronić miasta z obawy przed zaatakowaniem ich samych i grodu, wyszły im naprzeciw, dochodzi natychmiast do ostrej walki. Rozgorzała ona do tego stopnia, że rycerze polscy pobiwszy wrogów i zmusiwszy ich do ucieczki do miasta, zbici w wielką masę, bez rozkazu króla rzucili się na miasto, by je zdobywać…”

W tym momencie “w obozie króla wybucha wielki rwetes” i – jak przekazuje Długosz – “król Władysław usłyszawszy go, każe heroldowi ogłosić zakaz zdobywania miasta w obawie, że żołnierze jego zostaną przy tym rozbici i staną się bezużyteczni do przyszłej walki”. Jednak Polacy “nic sobie nie robiąc z zakazu króla” ruszyli “ogromną gromadą […]do zdobywania miasta”.

Autor napisanej zaraz po bitwie “Kroniki konfliktu” twierdzi wszakże przeciwnie – że Dąbrowno zostało zaatakowane właśnie z królewskiego rozkazu. Do przyczyny tego rozdwojenia zdań zaraz powrócę. Tymczasem:

“…mieszkańcy miasta nie lenią się do stawiania oporu, lecz pociskami z dział i głazami odpędzają podchodzących pod mur. Lecz rycerze w wielkiej masie wskakują do jeziora, osłabiają mury grodu i usiłują je podkopać. Inni przystawiwszy drabiny wchodzą na nie i w okamgnieniu zdobywają ludne, pełne mężczyzn i kobiet miasto…”

Los Dąbrowna

Długosz z niejaką rezygnacją stwierdza, że w momencie pierwszej utarczki pod murami los miasta “był już przesądzony.” Tak; i to nie tylko “przesądzony”, ale i straszny. Wszak “jeszcze nie wywieziono wszystkich łupów, a już miasto podpalono”, a “wielu ludzi, którzy schronili się w kościele, ginie w wielkim pożarze”. Wzięto do niewoli “wiele […] tysięcy jeńców, mężczyzn i kobiet”, których “uprowadzono do obozu króla”, aby ich “ofiarować” Jagielle. Ale poza tym “nie było względu na wiek ani żadnej litości” – te słowa świadczą, że mordowano pewno i dzieci… zatem “wielu dotknął srogi miecz i nikt nie uniknął rzezi lub niewoli z wyjątkiem kilku, którzy na czółnach i łodziach wymknęli się nad jezioro”.

Skąd takie okrucieństwo, już nie tatarskie ale polskie? Długosz podpowiada, że “Polacy dopuszczali się tego nie tyle prawem wojennym, ile z nienawiści do Krzyżaków i bólu z powodu spustoszenia przez wrogów ziemi dobrzyńskiej”. Łatwe tłumaczenie – i przykre, bo w tym momencie Polacy okazują się niewiele lepsi od Krzyżaków, których krwawe wyczyny wielokroć już opisywano…

Z zimna krwią?

Powracam jednak do ewentualnej przyczyny zaatakowania Dabrowna. Dlaczego wedle Długosza szturm nastąpił spontanicznie, wbrew królowi, zaś źródło z epoki powiada inaczej? Może nasz dziejopis dysponował jakimiś źródłami, jakąś ustną relacją bezpośredniego świadka? A może “Kronika konfliktu”, spisana za życia Jagiełły, tuszowała niesubordynacje armii wobec króla (nieposłuszeństwo wojska było wszak pewnym wstydem dla wodza), zaś Długosz wolał ratować honor króla i armii przedstawiając zbrodnie popełnione na ludności cywilnej jako działanie “w afekcie”, któremu nawet król nie był w stanie się przeciwstawić?

Cóż. Można sobie jednak wyobrazić, że król podjął decyzję o okrutnym potraktowaniu miasta z premedytacją, z zimną krwią. I w takim wypadku nie tyle chodziłoby mu o utorowanie drogi na północ – dogorywające zgliszcza miasta nie stanowiły wszak dobrego traktu dla armii, która, jak się sądzi, pomaszerowała pod Grunwald “naokoło”. Natomiast Jagiełło mógł mieć w zamiarze sprowokowanie Ulryka do natychmiastowego starcia. Kto wie, może bał się, że Krzyżacy, czując pismo nosem, zrezygnują ze spotkania z silniejszym przeciwnikiem i zamkną się w zamkach? Wtedy Grunwald by nie nastąpił. Natomiast palenie miast i wyrzynanie ludności cywilnej stanowiły swego rodzaju prowokację, wyzwanie. Skoro bowiem wieść o krwawych wyczynach Polaków i Litwinów rozeszła się –

“…zawziętość [za]panowała w sercach komturów i […] Krzyżaków, którzy się oburzali, że spotkał ich taki los, iż oni, którzy niegdyś zdobyli ziemię pomorską, kujawską i dobrzyńską, zagarnęli ich zamki i poddali je sobie, spalili również ponad połowę Królestwa Polskiego, wskutek zmiany losów wojny, będą oglądali spustoszenie Prus”.

Jeśli spalenie Dąbrowna było rzeczywiście militarną “prowokacją”, to prowokacja ta zadziałała nieomylnie. Bo kiedy tylko –

“…mistrz pruski Ulryk usłyszał od zwiadowców, że król polski zdobył i spalił Dąbrowno i postanowił prowadzić swoje wojsko w kierunku Malborka, gwałtownie wzburzony uznał, że nie należy nadal odkładać walki. Postanowił zatem stoczyć ją jak najszybciej niemal ze wszystkimi swoimi siłami i ruszył możliwie najspieszniej celem uderzenia na króla.”

Król był chyba poinformowany o tych ruchach wojsk krzyżackich. Jeśli nawet nie śledził ich dokładnie z dnia na dzień, to się ich spodziewał i odgadywał z całkiem niezłą precyzją. Toteż następny dzień ogłosił dniem postoju, aby dać swemu rycerstwu wytchnienie potrzebne przez walną bitwą, która – jak się pewno domyślał – nastąpić miała za dwie doby.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

– – – – – – – – – – – – –

ZOBACZ: fragmenty nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, mp3 pod adresem:

http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81

>> PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? DOŁĄCZ DO POSPOLITEGO RUSZENIA… <<

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply