Siła perswazji czyni Imperium

JEST: piątek 2 VII 2010, BYŁA: środa 2 VII 1410Święto

Władcy Polski i Litwy oraz ich wojsko stali w nadwiślańskim obozie pod Czerwińskiem aż trzy dni, czekając, aż wszyscy koroniarze się przeprawią. Na prawym brzegu rzeki znajduje się tu bardzo szacowny, dwunastowiecznej proweniencji klasztor, wówczas siedziba kanoników regularnych. Długosz pisze:

“A w ciągu tych trzech dni, które król Władysław i książę Aleksander spędzili nad rzeką Wisłą, obydwaj ze swoimi panami i rycerstwem obchodzili święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, które przypadło na środę, w klasztorze w Czerwińsku.”

Kazanie

Długosz dalej:

“Zaś biskup Jakub po uroczystej mszy świętej, jako pasterz tej diecezji, miał do całego wojska, które w bardzo wielkiej liczbie zgromadziło się w świątyni, kazanie po polsku. Rozprawiając bardzo wiele na temat wojny sprawiedliwej i niesprawiedliwej – jako że był to człowiek niezwykle wykształcony, mający dar wymowy – wieloma jasnymi dowodami wykazał, że wojna podjęta przez króla z Krzyżakami jest jak najbardziej słuszna. Dziwnym darem przekonywania zapalił serca wszystkich słuchających rycerzy do obrony Królestwa i ojczyzny i do podjęcia mężnie walki z wrogiem.”

Kto?

Kazanie głosił biskup płocki Jakub z Korzkwi Kurdwanowski, doktor dekretów. To znaczy wybitnie obznajmiony z tajnikami prawa kanonicznego absolwent wyższych studiów; mało było takich. Z drugiej strony – wykształcenie miał w pewnym sensie typowe. W tamtych czasach najlepiej wykształceni duchowni byli często właśnie znawcami kościelnego prawa. I zdaje się, że właśnie to wykształcenie pozwoliło biskupowi na skomponowanie kazania o wojnie sprawiedliwej i niesprawiedliwej.

Po co?

Czy jednak kazanie biskupa Jakuba – zapyta czytelnik – nie było przez przypadek gadaniem rzeczy oczywistych, potwierdzeniem faktów znanych powszechnie, mieleniem słów, czczą retoryką? Przecież wiadomo było i jest wiadomo, że Krzyżaka bić należy i basta. Po co nam do tego jeszcze jakaś specjalna filozofia?

Otóż jednak nie. Wszak jeszcze ćwierć wieku wcześniej synonimem wroga był dla Polaka raczej Litwin niż Krzyżak. I to synonimem wroga niezwykle groźnego. Pamiętano o tym zwłaszcza w miejscu wygłoszenia kazania – czyli na Mazowszu, które wielekroć padało ofiarą krwawych, pogańskich najazdów litewskich. Natomiast granica z państwem krzyżackim była raczej spokojna. Krzyżacy przez pół wieku od zawarcia pokoju kaliskiego byli raczej przyjaciółmi Królestwa, a polscy rycerze zasilali krzyżackie rejzy, mające podbić i nawrócić pogańską Litwę. Naturalnie, stosunek Polski do Litwy i Litwy do Polski oraz Polski do Krzyżaków i z wzajemnością zmienił się po roku 1385, od unii w Krewie. Ćwierć wieku (1385-1410) to dość, aby zapomnieć o krwawych waśniach z Litwą. Ale w tym samym czasie nie nastąpiły też jakieś specjalne krwawe, miejscowe starcia z Krzyżakami, nie licząc starć z udziałem niektórych rycerzy polskich wspomagających Litwinów pod Wilnem, czy na Żmudzi.

Jeśli konflikt z Krzyżakami wówczas narastał, to raczej na drodze dyplomatycznej. Narastał w oczach polskiej opinii publicznej, a nie w “krwawych faktach”. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że strona polska w stosunkach z Zakonem stawiała niekiedy sprawy na ostrzu noża specjalnie – żeby podsycić antykrzyżackie nastroje. Na papierze i w gębie, a nie na ubitej ziemi. Dużo było w tym dbałości o interes Litwy – naszego głównego sojusznika, który rzeczywiście prowadził z Krzyżakami walkę na śmierć i życie. U nas trzeba było przypominać o ziemiach zagarniętych Królestwu przez Krzyżaków jeszcze za Łokietka.

Przyczyny wojny sprawiedliwej

Tak więc w wymiarze bezpośrednim to działania strony polskiej na rzecz Litwy, a nie wrogi stosunek Zakonu do Polski doprowadziły do tego, że Krzyżacy Polsce wojnę wypowiedzieli. Stało się tak, a nie na odwrót w zasadzie właśnie na skutek zabiegów polskiej dyplomacji. Bo Jagiełło CHCIAŁ, żeby wypowiedziano nam wojnę – a nie żeby on tę wojnę w końcu wypowiedział. W takiej sytuacji można się było bowiem określić jako strona napadnięta. I Jagiełło stale się na to powoływał, stale o tym mówił. “Ty wiesz, Panie, żem ciągnął na zgodę”… “I wojna ta za mym żalem, | Świadczę Tobą, Bogiem samem” – za Długoszem i za “Kroniką konfliktu” powiada król w “Pieśni o bitwie pod Grunwaldem”. Nie mógł inaczej. Wojna sprawiedliwa nie powinna być wojną, którą się samemu wypowiada – lecz wojną, do której się jest zmuszonym. Tu, trzeba przyznać, Krzyżacy się całkowicie podłożyli. Zadufali sobie za bardzo. Pycha, pycha, pycha!… Główna z najgłówniejszych przywar, która ściąga wszystkie inne…

Sprawiedliwość względna jest

A przecież wiadomo było jednak, że pierwsze słowa o wojnie polsko-krzyżackiej padły z ust polskich. Podczas wizyty arcybiskupa Kurowskiego w Malborku w roku 1409 miał on rzec, że jeśli wielki mistrz najedzie Litwę, to Jagiełło najedzie Prusy. W odpowiedzi Ulryk zapowiedział bezpośredni atak na Polskę. Kilka lat później, gdy Kurowskiemu już się zmarło, Jagiełło twierdził, że arcybiskup przekroczył swoje uprawnienia… ale nikt już nie mógł tego sprawdzić.

Powie ktoś – no dobrze, przecież Litwa była w unii z Polską, więc wielki mistrz powinien to wszystko wiedzieć bez słów Kurowskiego: winien spodziewać się, że atak na Litwę to atak na Polskę. Sęk w tym, że Krzyżacy wadzili się z Litwą w zasadzie “o swoje” i byli , jak sie to mówi, “w prawie”. Upominali się o Żmudź, która wedle prawa międzynarodowego została im przekazana lege artis przez Witolda! Stało się to wówczas, gdy Witold potrzebował pomocy Zakonu przeciwko Jagielle. Tak, tak, Witold sam oddał tę prowincję Krzyżakom w zamian za pomoc i potwierdził ową transakcję odpowiednimi dokumentami! Ale potem pogodził się z Jagiełłą, czyli odwrócił sojusze – no i postanowił Żmudź Krzyżakom odebrać. A kto daje i odbiera…

Przyczyny zaciętości

Tak więc u progu lata 1409 roku daleko jeszcze było do pełnej zaciętości w stosunkach polsko-krzyżackich – były za to liczne dyplomatyczne przepychanki. Dopiero po wypowiedzeniu wojny, w roku 1409, Krzyżacy zarobili sobie na polską nienawiść. Tak, tak, na NIENAWIŚĆ i ZACIĘTOŚĆ. Przez swoja pychę naprawdę zrobili wszystko, aby na te uczucia polskiej strony zapracować. Mianowicie podbijając w krótkim czasie Ziemię Dobrzyńską, postępowali okrutnie i nie po rycersku. Poddających się mordowali, palili, ścinali et caetera. I Polakom okazywali ogólną wzgardę. A to wywołało dopiero polską wściekłość i wzburzenie. Pamiętajmy wszakże, iż owo nierycerskie postępowanie “krzyżowych” rycerzy miało miejsce już po rozpoczęciu aktualnej wojny. Dopiero wówczas. Nie stało więc u genezy konfliktu.

A zatem biskup Jakub Kurdwanowski miał nad czym rozmyślać i co omawiać, i do czego przekonywać. Bo mimo, że to Krzyżacy byli agresorem, nie wszystko w tej wojnie okazuje się oczywiste. Siła jego perswazji pozwoliła nam walić w Krzyżaków jak w bęben, bez litości i opamiętania. Stąd wzięło się wkrótce nowe, Jagiellońskie mocarstwo na politycznej mapie Europy.

– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

– – – – – – – – – – – – –

ZOBACZ: fragmenty nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, mp3 pod adresem:

http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81

PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ?

DOŁĄCZ DO: POSPOLITEGO RUSZENIA KRESÓW

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply