Początek wspólnego marszu

JEST: sobota 3 VII 2010, BYŁ: czwartek 3 VII 1410

a descriptio gentium
czyli nierówność nacji


Koniec przeprawy

Długosz: “Potem, kiedy już całe wojsko królewskie przeszło po moście przez rzekę Wisłę, na rozkaz króla most ten natychmiast rozebrano i odwieziono do Płocka celem przechowania na powrót króla i wojska.”

Wiemy, że przy próbie powtórnego użycia tego mostu pojawiły się problemy. A zatem do właściwego zastosowania tak niezwykłej konstrukcji potrzeba było nie tylko umiejętności, ale również troszki szczęścia czy też braku pecha.

Początek wspólnego marszu

Długosz: “we czwartek nazajutrz po Nawiedzeniu Najświętszej Marii Panny król polski Władysław z wojskami własnymi i wielkiego księcia Aleksandra ruszył znad Wisły i od klasztoru w Czerwińsku, a podążając w kierunku ziemi wrogów, urządził postój pod wsią Sochów”.

Dzisiaj wspomniana wieś nazywa się Żukowo. Ruszono, przypomnijmy, w kierunku, którego Krzyżacy się nie spodziewali: ku trzewiom Prus, a nie ku terenom przez Krzyżaków zagarniętym.

Reakcja Krzyżaków

Cytowałem już wcześniej toruńską rozmowę wielkiego mistrza z Polakiem, Dobiesławem Skoraczowskim. On to był posłem panów węgierskich do Jagiełły, a przebywając w królewskim obozie widział pontonowy most i oglądał przeprawę wojsk. Przypomnę tę relację raz jeszcze, tym razem koncentrując się na problemie samego mostu. U Długosza czytamy bowiem iście filmowy zapis dialogu na ten temat pomiędzy bohaterami dramatu:

W tych dniach przybył do króla Władysława wysłannik panów węgierskich Mikołaja Gary i Ścibora ze Ściborzyc, Dobiesław Skoraczowski. […] Kiedy zaś wspomniany Dobiesław wrócił do panów węgierskich do Torunia […] mistrz pruski Ulryk zaczął się z wielką skrupulatnością dowiadywać […]: “opowiedz nam, proszę, o moście, który, jak powiadają, król polski zbudował w powietrzu”. Dobiesław: “Widziałem – powiada – most zbudowany w przemyślny sposób ze statków, umieszczony nie w powietrzu – bo ono służy tylko ptakom do latania – lecz na rzece Wiśle. Na moich oczach przeprawiło się nim przez Wisłę suchą stopą całe wojsko królewskie, także wielkie działa i nie zauważono, by drgnął pod ciężarem”. Ulryk zaśmiawszy się wzgardliwie, bo uznał opowiadanie Dobiesława za bzdurę, zwracając się do panów węgierskich powiada: “Płoche – rzekł – te słowa, które ten człowiek odważył się powiedzieć i wyglądają na wierutne kłamstwo. Przybyli bowiem nasi najwierniejsi zwiadowcy donosząc, że król polski Władysław kręci się nad rzeką Wisłą, objeżdża ją i usiłuje się przez nią przeprawić, ale nie może.”

Pozostaje przypomnieć, że prawdziwość wątpienia mistrza, wypowiedzianego w obliczu posłów króla Zygmunta Luksemburczyka, pozostaje pod znakiem zapytania. Parę lat wcześniej właśnie w kręgu dynastii Luksemburgów powstał traktat o prowadzeniu wojny, w którym czytamy opis i widzimy rysunek takiego mostu, jakiego użył Jagiełło, o jakim mówił Dobiesław i w którego zaistnienie wątpił Ulryk. Wysnuwano stąd w literaturze naukowej wniosek, że Ulryk rzeczonego traktatu nie znał. Ale odnotowane przez Długosza słowa wielkiego mistrza świadczą nie tyle o ignorancji, co przede wszystkim o irytacji mistrza i o przekonaniu o nieudaczności a zatem nieskuteczności tzw. polnische wirtschaft.

Descriptio gentium

Tłem tej omyłki okazują się stereotypowe sądy jednych narodów o drugich. W literaturze znano nawet taki poetycki i niepoetycki gatunek – decsriptio gentium, który zawierał krótkie a dosadne charakterystyki poszczególnych nacji. I zdaje się, że Ulryk podczas sławetnej rozmowy z węgierskimi posłami wykorzystał zapas tych stereotypów, żeby sobie ulżyć i bluzgnąć na Polaka w węgierskiej służbie, przymawiając mu wprost: “mówisz jako Polak i wynosisz ponad słuszną miarę sprawy twego pana”.

Polacy w dziedzinie szerzenia stereotypów nie pozostawali dłużni, i to ani wobec Niemców, ani wobec Litwinów. Na przykład Długosz, pisząc o królu Jagielle, wielokrotnie wspominał o jego pochodzeniu z “barbarzyńskiego kraju”, co czynił z wyraźnym, lekko protekcjonalnym poczuciem wyższości. Z pogardliwymi wypowiedziami Ulryka o Litwinach współbrzmią informacje podawane przez Długosza o “bojaźni” Witolda, którego “lęk przed wrogami wstrzymywał… przed posunięciem się poza Narew” bez polskich posiłków. No a potem, to przecież Litwini mieli podczas bitwy pierzchnąć i pozostawić Polaków samych wobec całej krzyżackiej armii. Czy opisujący to Długosz mówił prawdę? Chyba tak, ale zdaje się, że ją też troszeczkę podkolorował…

Z drugiej strony wywyższanie się Niemców nie tylko ponad Litwinów, ale i ponad Polaków bardzo wkurzało tych ostatnich. Toteż przy niewątpliwym uznaniu dla cywilizacji obszaru języka niemieckiego, przedstawiciele tego języka traktowani byli przez nas z równie protekcjonalną niechęcią, jak Litwini. Nie dziwi przeto wierszyk “eksplicitowy”, jakim pewien polski kopista zamknął przepisywaną przez siebie księgę: “Toć tak jest koniec,| Iż kurwi syn Niemiec”.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –
W załączeniu: “Pogwarka słowiańskogermańska”, czyli stereotypiasta piosenka JK z nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, fragmenty innych utworów na mp3 pod adresem:
http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81
– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ?

DOŁĄCZ DO: POSPOLITEGO RUSZENIA KRESÓW

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply