JEST: poniedziałek 5 VII 2010
BYŁA: sobota 5 VII 1410

Długosz

“W sobotę piątego lipca król Władysław rozbija obóz pod wsią Jeżewem. Tam też przybyli do niego panowie węgierscy Mikołaj Gara i Ścibor zer Ściborzyc, którzy zachęcali jego i wielkiego księcia Litwy Aleksandra do pokoju i zgody jak też do podania jego [tzn. warunków pokoju – przyp. JK] warunków. Przybył też z nimi Jerzy Gersdorf, by wybadać siły i stan wojsk króla i księcia Aleksandra.”

Zamiary posłów

Tym razem nie poseł posłów węgierskich, ale sami posłowie przybyli do obozu Jagiełły. Ich zamiary posłów były niby – na pokaz – pozytywne. Teoretycznie zachęcali do chrześcijańskiej zgody i pojednania, jako arbitrzy. W istocie nie byli bezstronni, a raczej działali w imieniu niebezstronnego monarchy, o czym jeszcze się przekonamy.

W gruncie rzeczy

Tak naprawdę jednak i oni, i Jagiełło działali wedle zasady “Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, czyli wedle reguł dyplomacji. Co ciekawe – w dziejach polskich przysłów dość wcześnie przypisano autorstwo tego porzekadła właśnie Władysławowi Jagielle. W “Rocznikach” Stanisława Sarnickiego (wiek XVI) czytamy, że król ten, przybywszy do poznańskiego sanktuarium Bożego Ciała, oglądał misterium Wniebowstąpienia Pańskiego. W kluczowym momencie przedstawienia, kiedy “wizerunek Zmartwychwstałego w górę sznurami według starego zwyczaju święcenia tegoż święta wciągano”, Jagiełło “zapytał, czyjże to wizerunek. Odpowiedzieli, że Boga. Wówczas on rzecze: dajcie mu świecę”. A kiedy “diabeł w postaci smoka był zrzucany z wyżyn”, zadał po raz drugi podobne pytanie: “Cóż to przedstawia? Po czym rzekł:… dajcie mu dwie świece”. Potem “zapytany dlaczego tak, mówią iż odpowiedział w polskim języku: służ Bogu a diabła nie gniewaj”.

W istocie

Otóż Jagiełło, mając tak piękną przewagę nad Wielkim Mistrzem, przewagę zarówno militarną jak propagandową, bez wątpienia nie zamierzał rezygnować z nadarzającej się okazji zmiażdżenia przeciwnika. Ale nie zrywał rozmów, które niby miały doprowadzić do pokoju. Wiedział, że druga strona nie przyjmie jego warunków, a nie chciał uchodzić za okrutnego agresora.

Otóż dokładnie tak samo zachowywali się posłowie – którymi byli po części Polacy w służbie obcego monarchy, sojusznika Krzyżaków Zygmunta (to jest: Ścibor ze Ściborzyc, Dobiesław Skoraczowski i inni im podobni). Niby proponowali pokój, ale wiedzieli dobrze, że mają doprowadzić do wojny. Działając w tym teoretycznie na szkodę swojego “przyrodzonego pana” i na szkodę Królestwa Polskiego, starali się jednak szkodzić umiarkowanie, a wedle możliwości nawet wspierać króla Władysława i rodaków, w każdym zaś razie sprawiać takie wrażenie… i w rezultacie ciągnąć dla siebie korzyści podwójne, od wszystkich monarchów biorących udział w konflikcie.

Wszyscy byli z tego zadowoleni. Do czasu – nawet Krzyżacy.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

– – – – – – – – – – – – –

ZOBACZ: fragmenty nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, mp3 pod adresem:

http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply