Dostojny popas

JEST: wtorek 29 VI 2010
BYŁA: niedziela 29 VI 1410

Długosz

Długosz pisze, że król Jagiełło, wędrując ze swoją armią, “w niedzielę w uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła doszedł do wsi biskupa poznańskiego Kozłów, położonej nad rzeką Bzurą”.

Święci Piotr i Paweł.

Tych świętych patronów dnia, jako najważniejszych założycieli całego Kościoła – rzecz jasna po Synu Bożym i Jego Matce – dość często obierano na patronów diecezji nowych, zwłaszcza powstających na surowym korzeniu, w pogańskiej ziemi. Tak właśnie stało się z diecezją poznańską – być może (pewności, wbrew pozorom, nie ma!) najstarszą spośród diecezji polskich. To szczególny zbieg okoliczności, że ten właśnie dzień patronów poznańskiej katedry przyszło Jagielle spędzać w ważnej rezydencji poznańskich biskupów, w mazowieckiej części ich biskupstwa (przypomnijmy: należała do niego duża partia Mazowsza, wraz z Warszawą i Czerskiem).

Kozłów, specyfikacja

Tak więc Jagiełło z pewnością spędził ten dzień wygodnie. Kozłów – zwany Kozłowem Biskupim – został podarowany biskupowi poznańskiemu Boguchwałowi II przez księcia Ziemowita w połowie XIII stulecia. Znajdował się tu luksusowy dwór, często odwiedzany przez hierarchów i bez wątpienia często modernizowany. W tutejszym zaś kościele odbywały się niejednokrotnie ważne diecezjalne uroczystości. Na przykład w roku 1253 wyświęcono w kozłowskim kościele biskupa poznańskiego Piotra i misyjnego biskupa Litwy, dominikanina Wita. Co prawda późnogotycką, murowaną z cegieł świątynię – zachowaną do dziś – wzniesiono tu dopiero w kilka dziesiątków lat po Wielkiej Wojnie. Wcześniejsza była albo drewniana, albo też – kto wie, może kamienna, romańska?

Posłowie słabszej strony

Ciekawe, że to właśnie w Kozłowie, w miejscu niegdysiejszego wyświęcenia apostoła Litwy, Jagiełło przyjął poselstwo swego stryjecznego brata, wielkiego księcia Litwy Witolda. Brat prosił o pomoc. Jego poseł –

“…donosił, że książę Aleksander [Witold] nadszedł z wojskami własnymi i Tatarów nad rzekę Narew i prosił króla, by przysłał na jego spotkanie jako eskortę kilka chorągwi wojsk polskich. Lęk przed wrogami wstrzymywał go bowiem przed posunięciem się poza Narew. Król polski Władysław posłał mu natychmiast dwanaście chorągwi rycerzy polskich…”

Czy armia Witolda rzeczywiście aż tak musiała się obawiać Krzyżaków? Czy to nie nadmierna złośliwość Długosza? Jak wiemy, Litwini niejednokrotnie potrafili dać Krzyżakom łupnia. Ale byli faktycznie słabiej uzbrojeni, jak na starcie wprost, w polu, w otwartej bitwie. Wiemy też, że mistrz Ulryk doskonale zdawał sobie sprawę z marszu Witoldowych wojsk ku granicom swego państwa, nad Narew… Mógł więc swoją wiedzę wykorzystać. Ale o tym jutro.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

– – – – – – – – – – – – –

ZOBACZ: fragmenty nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, mp3 pod adresem:

http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81

PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ?

DOŁĄCZ DO:POSPOLITEGO RUSZENIA KRESÓW

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply