Ach zła Ewa

Powracam do Jana Żabczyca.

Przypominam: autor panegiryków, nieznany skądinąd, czyli nieznany z życiorysu, w roku 1630 wydał w Krakowie “Symfonije anielskie”, zbiór, który otwiera dzieje polskiej barokowej kolędy (ba: kolędy narodowej, rzec by można), nieco podobnie, jak “Ballady i romanse” otwierają epokę polskiego romantyzmu.

Zbiór jest ze wszech miar dojrzały. Autor starał się dlań o poziom, rozmaitość i reklamę. Opowieść o Bożym Narodzeniu zrymował więc uczenie i sprawnie, rozkładając na wiele głosów niezwykłego chóru. Chóru, powiadam, bo tytuł “Symfonije” oznajmował z góry muzyczność wszystkich tekstów – które zostały “mieszkańcom ziemskim od muzyki niebieskiej, wdzięcznym okrzykiem na Dzień Narodzenia Pańskiego zaśpiewane”.

Że anioły śpiewają Panu Bogu, wiemy to z Biblii i konkretnie z Ewangelii, tam to przecież “wojsko niebieskie” objawia się samym pasterzom i uwielbia Boga śpiewem “Gloria, gloria in excelsis Deo”. Dlatego anioły od dawien dawna wyobrażano w chórach i na chórach kościołów klasztornych, parafialnych i katedralnych; a często widać je też, muzykujące, na obrazach Bożego Narodzenia, zresztą nieraz obok pastuchów, dmących ochotnie w dudy i we wszystko co można. Tak więc tytuł “Symfonije” pasuje ze wszech miar, zaś autor coraz to nam w tekście przypomina, że i na ziemi weselić się trzeba, skoro “teraz w niebie tańcują z ochoty”.

Literacka muzyka “Symfonij” miała być i jest różnorodna, dostosowana do kolejnych przemów i wykrzyknięć tak zwanych uczenie lirycznych podmiotów i przedmiotów czy jak ich tam określić. “Symfonija pierwsza” leci wolno, czterowersowymi, prostymi zwrotkami i trzynastozgłoskowcem; poważna, klasyczna, antyczna, górnolotna:

Łaska nieba górnego dziwną rzecz sprawiła

U ludzi; Panna czysta Syna porodziła,

Którego żaden rozum ogarnąć nie może.

Aftowane gwiazdami opuściwszy łoże,

Spuszcza się na padolne Bóg wieczny niskości…

Każda następna “Symfonija” jest inna. Druga podszeptuje dowcipnie: “Ach, zła Ewa nabroiła!” i opowiada dzieje grzechu pierworodnego, startego przez Tę, która “robakowi chytremu” “głowę podeptała”; czwarta mówi o pasterzach, jak “się uwijają i na multaneczkach grają”; dziewiąta wykrzykuje w ich imieniu “ej nom, ej!”, dwunasta udziela głosu samej Najświętszej Pannie, przemawiającej do Jej Oblubieńca:

Trudna rada, Józefie kochany,

Wieczny dekret w niebie zapisany,

Żebyś w swej starości

Strzegł mojej czystości.

Którą władasz od Pana mojego.

Już czas następuje,

Serce prorokuje,

Mam porodzić Synaczka Bożego..

W trzydziestej “skarżył Józef na Anioła”; w dwudziestej trzeciej “Wstawszy pasterz barzo rano / Wyszedł z budki, wlazł na siano, / Boć go czczyca zejmowała”. W trzydziestej trzeciej, niby bardzo starożytniczo-humanistycznej, czujemy już pra-rytm księdza Baki:

Powiedziały

Napisały

Gdzieś Sybile,

Że te chwile

Nadejść miały,

Gdy z swej chwały

Bóg zstępuje,

A przyjmuje

Ciało na się

W pewnym czasie.

Nie brak retorycznych pytań, “czemu Herod dziateczki morduje?” i sielankowych opowieści o tym, jak to “Przyskoczę ja do złej szopy z cicha, / Alić Dziécię małe się uśmicha”. Nie brak dialogu autora z królami, ani z Panem Jezusem leżącym w pieluszkach. “Symfonija trzydziesta wtóra” jest za to makaroniczna, żakowska, przeznaczona do chodzenia “po kolędzie”, czyli po prostu “po prośbie”, a konto tego, żeby i pieniążki, i zbawienie w nowym roku przyszły:

Po kolędzie omnes ad vos pójdziemy,

Jeśli gratis, dobrze się mieć będziemy…

Proście Boga, donet nobis fortunam

Cum salute, pożądamy hanc unam.

Jak widać, niemal każda z tych “Symfonij” ma odmienny dukt zwrotki, raduje rozmaitością wersów, każda jest żywiołowa i “charakterna” w swoim rodzaju. I zdaje się bardzo oryginalna. I dopiero gdy w dwudziestej ósmej autor woła:

Abo pięknie zagrajcie,

Abo mi skrypce dajcie…

– czytelnik zaczyna coś podejrzewać. Czyż tekst ten nie jest nam skądś znajomy? A i owszem, ja sam znam podobnie zaczynającą się ludową piosenkę z repertuaru Joanny Słowińskiej – ale to przecież nie kolęda. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Żabczyc wziął się bowiem na pomysł i każdą (każdą!) z “Symfonij” zrymował pod melodię i schemat stroficzny jakiejś popularnej piosneczki, przyśpiewki, ballady. Wcale tego zresztą nie ukrywał, przeciwnie. Tłumacząc,

…iż dla krótkości czasu i defektu pewnego w typografijej nie włożono noty każdej symfonijej należącej, przeto niż wygotowano będzie śpiewanie przystojne, podkładam noty tańców zwyczajnych w Polszcze.

I następnie Żabczyc podaje pierwsze słowa każdego z owych “tańców”: “Hojże, nabroiła”, “Pomaluśku Józefie”, “Jechał chłop do miasta”, “A ten kurek z kokoszą”, “A będziesz mię bijał”, “Czemu chłopu ferezyją wzięto” etc. itd. Cały ten komentarz Żabczyca to oczywiście tylko wybieg. Jasnym jest, że autor celowo związał swoje wiersze ze znanymi piosenkami, skoro zapożyczył z nich i pierwsze słowa kolęd, i szereg zwrotów, a niekiedy nawet konstrukcję całego trawestowanego utworu. Poza talentem Żabczyca także i ów proceder, zwany kontrafakturą (wcale nie wyjątkowy w epoce, przeciwnie) zaowocował popularnością “Symfonij”, które każdy mógł sobie łatwo zaśpiewać.

Pewnie, że o tej popularności nie świadczą żadne siedemnastowieczne źródła. Prędzej dowodzą jej echa “Symfonij” w późniejszych pieśniach ludowych (choć i same “Symfonije”, jak widzimy, były echem pieni popularnych), a już najbardziej fakt, że niektóre “Symfonije” śpiewamy do dziś dnia. Nie wszystkie oczywiście stały się sławne. Wystarczy jednak powiedzieć, że to Żabczyc właśnie napisał “Symfoniję trzydziestą pierwszą”, która zaczyna się słowami “Przybieżeli do Betlejem pasterze”, aby poczuć szacunek dla medialnej kariery autora. Co prawda obecna melodia tej kolędy nie jest siedemnastowieczna, bo w tekście “Symfonij” brak refrenu, zaznaczono za to powtórkę ostatnich słów każdego wersu – a więc wtedy śpiewano ją inaczej (na melodię piosenki: “Otóż tobie, pani matko” – nieznanej dzisiaj). Za “Symfoniją trzydziestą pierwszą” idą mniej znane, ale jednak wciąż obecne: “Na onej górze”, “A wczora z wieczora”, “Z raju, pięknego miasta”, “Ej nom, ej” i wspomniana na początku “Ach, zła Ewa nabroiła”. Ta ostatnia – w połączeniu z lekko polonezowawą melodią (czy pierwotną, tego nie sposób już stwierdzić, bo nuty do niej spisano dopiero w XIX wieku) – jest dla mnie swego rodzaju wczesnobarokowym przodkiem kolędy Karpińskiego “Bóg się rodzi”, ma w sobie królewską dostojność i dałaby się nawet zatańczyć. Polecam do odśpiewania na dzisiaj. Nagranie załączam, a chwyty podaję poniżej:

d g A

Ach, zła Ewa nabroiła,

d g A

Kłopotu nas nabawiła,

g-zm d A

Z wężem sama rozmawiała

g-zm d A

I jabłuszka skosztowała,

F g A7 d

Nabroiła.

Jacek Kowalski

—————————————————–

W załączeniu : kolęda “Ach, zła Ewa nabroiła” – czyli “Symfonija wtóra” z “Symfonij anielskich” Żabczyca, z płyty JK i Monogramisty JK, w aranżacji Anity Bittner: “Hey, hey, hey. Kolędy staropolskie”. Płyta była załączona do jednego z numerów “Christianitas”, obecnie niedostępna, bo przygotowujemy nowe, poszerzone nagranie. Tekst tejże znajdzie czytelnik w śpiewniku 33 kolęd staropolskich znanych i nieznanych (10 stroniczek, czyli 5 kartek A4 do obustronnego wydrukowania) na mojej stronie www.jacekkowalski.pl, na podstronie głównej: “witaj”, po stronie prawej, w dziale “śpiewniki”.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply