Kijów

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 4, pod red. F. Sulimirskiego, B. Chlebowskiego, W. Walewskiego, Warszawa1883, s. 61-94.

Kijów, Kiew,Kyiw,gród prastary, mocno historyczny i arcysłowiański; niegdyś Derewian horodlatopiśców ruskich; gniazdo i siedziba dnieprowych Polanów, później stolica Ruryko­wiczów i wielkiego księstwa kijowskiego, serce dawnej normandzkiej południowej Rusi i jej duchowe religijne ognisko; następnie za rządów Litwy i Polski gród stołeczny wdztwa kijowa.; obecnie zaś gubernii i powiatu kijowa, główne i naczelne miasto, siedlisko wyższych władz rządowych i administracyjnych; gród od same­go „Boga strzeżony” (bohochranimyj), gród „złotogłowy”, ozdobny starożytną sławą i rozwalinami, leży na prawym brzegu rz. Dniepru, malowniczo po wzgórzach i parowach rozsypa­ny. Równolegle z wybrzeżem biegnie sze­reg wzgórz, spadających stromo ku Dnieprowi, z których wzrok obejmuje pyszną panoramę dalekich widoków. Toć „z Kijowa daleko wi­dać” stare mówiło przysłowie. Kijów leży pod 509 26’10” północnej geogr. szerokości, i pod 48° 16’33” wschodn. długości. Odległym jest po drodze żelaznej: od Petersburga 1542, od Moskwy 944 od Warszawy 819. od Kuraka 442, od Bałty 437, od Odessy 633; po szose: od Żytomierza 126, od Czernihowa 127 wiorst. Wznosi się (wyżyna pieczarska) nad poziom rzeki na 43 6 sążni, nad poziom morza na 84 sążni. Za czasów Rusi kijows. herb miasta wy­obrażał Michała archanioła, dzierżącego w pra­wej ręce miecz, mający podobieństwo do berdysza, używanego przez Waregów. Trwał ten herb za czasów litews. i polsk., ale w nieco od­miennej postaci; przedstawiał tegoż archanioła, ale w czerwonem pola. z gloryą nad głową, trzymającego w ręku prawym miecz goły, na dół końcem spuszczony, w lewym zaś pochwę, której koniec miecza dotykał. W dokumentach nazywano go „Vir armatua”. W takim go kształcie widzimy na talarze litews. z czasów Zygmunta I (ob. Czackiego; O praw. litew., na tablicy monet). Za czasów rossyjskich tenże sam herb, ale już innego znacznie kształtu. Wyobraża on archanioła Michała, z głową od­krytą i ze złotą nad nim aureolą, w srebrnej długiej spadającej do ziemi szacie, ze skrzydła­mi w dół opuszczonemi, trzymającego w ręce prawej miecz pozłocisty, na trzy części rozdar­ty, jakby w trzy języki płomienne, do góry podniesiony; w lewej tarczę dla zasłony. Herb gub. kijowskiej i pow. tenże sam, tylko archa­nioł ma głowę w hełm strojną. Cudzoziemscy rocznikarze i ziemiopisarze nadawali K. rozma­ite miana, które są widocznie przekręceniem formy Kijów; i tak Konst. Porfirogenita, nazy­wa go Kijowa, Kiewa, dodając, że nazywał się

[s. 62]

inaczej Sambatas, Samvatas; inni zaś nazywali go Kitava, Kujaw (Eginhardus vraginensis); Kiew, Kaw (Edrisi); Koniaba (Nasserdin); Cujewa, Kitawa (Ditmar); Chios (Otto Trasigenes); nareszcie Chuc i Chunigrad (Ad. Bretn. i Helmold). Toż miasto po tursku i tataraku nazy­wało się Mankirmen. Brun domyśla się, że Majeria w watykańskich bullach z 1314 i 1840 r. to tatarska nazwa K.: Mankirmen. W latopisach zaś ruskich gród ten niekiedy nosi nazwę: Kiew-drewlan. Niemniej też rozmaite wnioski i dociekania były co do pierwotnego założenia naddnieprowego grodu. I tak Helmold utrzy­mywał, że K. czyli Chunigard, po skandynaw­ska Kaengardhr, to jakoby dawna hunnów sto­lica. Reinega i Baer byli tego mniemania, że K. to nazwa fenicko-arabska, i że to miasto “było założone przez gotów. Niedawno zaś je­den z uczonych szwedzkich przypuszczał, że nazwisko Kijów pochodzi od dwóch wyrazów czudzkieh: kiur, znaczącego kamień, i joki, znaczącego rzekę, razem ma to oznaczać ka­mienistą rzekę, i stąd znowu wniosek, że te wyrazy stosują się do Dniepru, który ma ska­liste brzegi (progi) a więc i do Kijowa, który jest nad tąi rzeką położony (?). Moroszkin zaś twierdził, że K. czyli Drewlan-hrad latopisów ruskich a urbs ligneageografów Raweńskiego i Bawarskiego to jedno i to samo co starożytny Gelonus, osada grecka, położona śród leśnego kraju Herodotowskich Budynów. Wszystkie te atoli dociekania i wnioski uczonych o pierwotnem założeniu K. są bezpodstawne i bez wartości, jako na domysłach oparte. K. zanu­rzył początki swoje w dalekiej nocy wieków, które przeszły i pokryły je milczeniem. Jakże je dziś wyśledzić? Niewdzięczna to praca, trud daremny. Dopiero zaczynając od Nestora, tego starego domowego naszego kronikarza, rzęsistsze cokolwiek historyczne światło zaczyna pa­dać i oświetlać dzieje naddnieprowego grodu. Według Nestora K. był to gród prastary, sło­wiański i polański. Nie mówi on jednak o cza­sie, w którym K. założony został; daje atoli do zrozumienia, że w czasach apostolskich je­szcze nie istniał. Prawi on, że kiedy św. An­drzej apostoł obchodził kraje słowiańskie, sta­nął ten mąż święty i na górach, na których dopiero potem K. miał się osiedlić. Błogosła­wił on te góry; krzyż na nich postawił i rzekł do znajdujących się przy nim uczniów: „Czy widzicie te góry? Oto na nie spłynie łaska Boża; na nich stanie wielkie miasto i mnogie powznoszą się cerkwie”. Nestor ciągnie dalej, że św. Andrzej stąd się udał do nowogrodzkich słowian, potem do Waragów, następnie zaszedł do Rzymu i nareszcie do Synopy wrócił. O za­łożeniu zaś K. tenże Nestor wyraża się jak na­stępuje: „Polanie mieszkali zosobna, każdy ród na swojem miejscu, i ze swemi semjami, któremi rządzili. Było trzech braci: jednemu na imię Kij, drugiemu Szczek, a trzeciemu Chorew; siostra ich Łybed’ nazywała się. Kij sie­dział na górze, gdzie dziś wąwóz Boryczew, a Szczek na górze, co dziś się Szczekawicą zowie, a Chorew na trzeciej górze, która od niego wzięła nazwę Chorewicy. I wybudowali gród w imię najstarszego brata, który nazwali Kijowem”. Czy zaś ów Kij był panującym, sam o tem dobrze nie wie Nestor, bo podług je­dnych podań Kij był prostym przewoźnikiem na Dnieprze, podług innych był on znakomi­tym wodzem, ojcem czeladnym, narodowym polańskim księciem. Ci zaś Polanie, nad któremi panował Kij, byli to przybysze znad Wi­sły, którzy tu na poddnieprzu osiedli. Według Szafarzyka wyszli oni prawdopodobnie z Ku­jaw polskich. Ludność ta, przychodząc do nowych siedlisk, ze starej ojczyzny rada przy­nosiła z sobą i ulubieńsze swe nazwy miejsco­we. Co aby łatwiej wydać się mogło, poró­wnajmy równobrzmiące miejscowości, jak Ki­jów, Kijowiec, Kijewice i t. p. W tych też imionach miejscowych, według Siafarzyka i innych naszych dziejopisarzy, widoczne do­trwały ślady wspólności tych dwóch szczepów, to jest polskiego nad Wisłą i polańskiego nad Dnieprem. Owoż góra, na której miał się Kij osiedlić, stała się wkrótce gniazdem i kolebką pierwotnego Kijowa. Włość ta stołeczna po­lan była opasana dokoła wałami, która i pó­źniej, kiedy się Kijów rozrósł, nosiła nazwę „Starego horodyszcza.” Są świadectwa, iż mia­sto to już wonczas słynęło z rozległego handlu, który prowadziło z Grecyą i innymi krajami wschoda. Goście czyli kupcy mahometańscy często gęsto nawiedzali Kijów. Grecy też nie­mniej, oraz kupcy niemieccy, przybywali tu z towarami Lewantu, mając swobodny przechód na rzekach spławnych od jeziora New­skiego, aż do Pontu i Grecyi. Po śmierci Kija, Szczeka i Chorewa, jak i siostry Łybedi, władza książęca została w ich rodzinie. Uczony Jan Potocki przypuszcza, że Boks Jornandesa, który w IV wieku był panownikiem u Autów, i który, będąc pokonany przez Winitara księcia Ostrogotów, wraz z synami poniósł śmierć przez powieszenie, mógł być jednym z następców Kija. Ale Polanie kijowscy około 790-800 już płacili daninę Kozarom, ludowi przybyłemu z głębin Azyi, który założył był groźne państwo od Wołgi do Dniepru. Imię te­go ludu uwieczniło się w jednem uroczysku późniejszego Kijowa, znajdującem się u stóp Starokijowskiej góry. Ale oto dwóch z wite­ziów waregskich Ruryka, wybrawszy się na wyprawę zbrojną do Carogrodu, podpłynęli pod Kijów, i uderzeni widokiem sadyby ponę­tnej, nad wielką rzeką położonej, pytali miesz­kańców: „Czyj to gródek”. Ci zaś odpowiedzieli,

[s. 63]

że niegdyś był to gród Kija, ich księcia, ale obecnie opłacają daninę Kozarom. Askold i Dir zatrzymali się w Kijowie, osiedlili w nim swo­ich Waregów, i, jak mówi kronikarz „naczasta kniażyty polikoju zemleja”. Wkrótce (około 866) ciż książęta puścili się na zbrojną wycie­czkę morską do Carogrodu, ale burza łodzie waragorusów starła i pogruchotała. Agkold i Dir, biorąc tę porażkę, spowodowaną przez nawałność na morzu, za słuszną karę zagniewa­nych niebios, za powrotem do Kijowa wysłali posłów do Carogrodu z prośbą o udzielenie im łaski chrztu iw. Prośba ich została przyjętą, i w ślad za tem zostali ochrzceni przez duchownika umyślnie w tym celu z Carogrodu do Ki­jowa przysłanego. I tak w K. już pierwsze chrześciaństwa promyki roznieconymi zostały. Było to około 860 r. K. wzrastał w ludność, tembardziej że z powodu prześladowań Ruryka wielu nowogrodzian zbiegło było do Kijowa. Ale niebawem druga z kolei inwazya Warego-rusów na kraj polański miała nastąpić. Oleg, po śmierci Ruryka, panującego nad Ładogą i Ilmenem i zmarłego w Nowogrodzie 879 r. zo­stawiwszy syna jego małoletniego Igora opie­kunem, zajął podstępnie K., uśmierciwszy Askolda i Dira. Miejsce, gdzie był pochowany Askold, dziś jeszcze nosi nazwę Askoldowej mogiły; zwłoki zaś Dira pogrzebane zostały na Starym Kijowie, obok dzisiejszego pomnika Iryny. Oleg, przeniósłszy stolicę z Nowogrodu, nazwał K. matką grodów ruskich (se bude ma­ty grodom ruskim). Odtąd też kraj polański przezywa się od Rossów, co go najechali: Ru­sią. Oleg, usadowiwszy się w Kijowie, podbijał posady słowian, a mianowicie Siewierzan, Radymiczów, Drewlan, Uliczów i Tywerców. Wszystkie te zdobyte ziemie nazywał on ru­skiemu Ale pod niebytność tegoż Olega w K. Ugrowie rozłożyli się ze swoimi taborami i na­miotami na jednem ze wzgórzy kijowskich. Nie napastowali jednak Kijowa; zwinąwszy namioty, poszli dalej. Miejsce ich obozowania, jeszcze za czasów Nestora ukazywano i nazy­wano „uroczyskiem uhorskiem”. Oleg następ­nie przedsiębierze walną wyprawę na Carogród. Pierwszy to raz spotkały się pod jednemi zna­mionami i pod jednemi rozkazami, rozdzielone wpierw, a teraz przez Olega podbite narodki słowiańskie, jako to: Drewlanie, Siewierzanie, Wiatyczanie, Polanie, Chorwaci, Dulęby, Tywercy, nie licząc już niesłowiańskich Warego-rusów, Czudów i Meran. Wyprawa się powiodła. Oleg spalił przedmieście carogrodzkie, z miesz­kańców wziął okup. R. 912 Oleg umiera; po­chowany w mogile na górze Szczekawicy. Poczem Igor zostaje księciem K. Pieczyngowie po raz pierwszy rozbijają namioty swoje na ziemi kijowskiej. R. 941 następuje wyprawa Igora na Carogród, ale tą razą niepomyślna. Rusini ponieśli porażkę. Igor, wróciwszy a nie­fortunnej wyprawy poszedł za morze do Ware­gów wabić ich do Grecyi, chciał bowiem zno­wu podjąć nową wyprawę na nią. Nie liczył widać już na słowian podbitych, bo ci, znosząc ucisk ze strony jego, odmówili zaciągu. Oprócz Waregów, powołał przeto do pomocy i Pieczyngów. Wyprawa się powiodła. Carogród zło­żył okup. Ze złotem i pawołokami Igor wrócił do K. Następnie zawarty został traktat mię­dzy nim i cesarzem (r. 945). Igor w obecności posłów greckich na wzgórzu, gdzie stał posąg Peruaa, zobowiązał się uroczyście przyjaźni z cesarzem przestrzegać, a chrześcianie waregscy przysięgali w cerkwi św. Eliasza. Cerkiew ta. była to pierwsza chrześciańska świątynia w Kijowie. Ale Igor, wróciwszy szczęśliwie z wyprawy na Carogród, postanowił zemścić się na Drewlanach za to, że mu oni na wojnę od­mówili zaciągu. Wyprawił się tedy do ziemi Drewlan, i wybrawszy daninę znaczną, wracał już do Kijowa, ale w drodze namyślił się i rzekł do drużyny: „Idźcie z daniną do doma, ja jeszcze pobroję.” Drewlanie, usłyszawszy, że Igor nie wraca ale szuka nowego pośród nich obłowu, rzekli do swego narodowego księcia Mała: „Kiedy się wilk wnęci w owce, to całe stado rozproszy, jeśli go nie zabiją; tak i Igor wyniszczy nas wszystkich, jeśli go nie zabije­my”. Drewlanie więc uderzyli na Igora i za­mordowali go wraz z jego drużyną. Stało się to w 995. Następcą Igora był jego syn Swiatosław, ale że był małoletnim, rządziła K. ma­tka jego a wdowa po ojcu Igorze Ołga. Ta za zabicie Igora postanowiła zemścić się na Drewlanach. Oczekiwała tylko dogodnej chwili. Niedługo Drewlanie sami ją nastręczyli. Wy­prawili oni 12 swatów do Kijowa, z propozycyą aby ich książę Mał ożenił się z księżną wdową Olgą. Mówili oni do Olgi: „Twój mąż był przez nas zamordowany, bo jako wilk chwytał i grabił; ale nasi książęta są dobrzy, bo widzisz jak wytoczyli ziemię drewlańską; zostań więc żoną naszego księcia Mała”. Chy­tra Olga przyjęła niby łaskawie propozycyą lecz nazajutrz kazała ich swoim otrokom pochwytać i wszystkich 12-stu posłów powrzu­cać w dół głęboki i ziemią zasypać. Ale nie na tem koniec. Po raz wtóry Drewlanie dali się chytrej księżnie uwieść. Olga wysłała posłów, że się już zgadza na małżeństwo, ale chce, aby wpierw Drewlanie znowu posłów swych do Kijowa przygłali, i to co najdostojniejszych i co najwybrańszych mężów ze swojej ziemi. Dre­wlanie wysłali tedy posłów, ale Olga, zapro­siwszy ich do łaźni, kazała ją podpalić, tak że wszyscy zginęli śród płomieni. W ślad za tem księżna wdowa wysłała od siebie posłów do Drewlan z oświadczeniem, że jedzie już do ich ziemi, gdyż chce wyjść za ich ksiecia, ale żąda,

[s. 64]

aby w Korostenie przygotowali dużo pitnego miodu, albowiem nie wprzód zawrze małżeństwo, aż dopóki nie odprawi „tryzny” dla pier­wszego męża. Jakoż przybyła do Korostenu, a gdy Drewlanie zapytali dla czego razem z nią nie przybyli wyprawieni do K. ich posłowie, tłumaczyła się, że oni jeszcze w drodze, wraz z jej drużyną, pozostali. Przystąpiła też nieba­wem do odprawienia tryzny mężowi. Po tryznie, wszystkich sproszono na gody: wszczęła się tedy suta uczta i lej rozlej. Biesiadnicy po­pili się. Wtedy mściwa Olga dała umówiony znak rzezi; drużyna jej dobyła mieczy i w mgnieniu oka pięć tysięcy Drewlan padło tru­pem dokoła mogiły Igora. Księżna wróciła do K. Nie skończyła się atoli na tem kolej krwa­wych powetowań. Olga znowu urządza wy­prawę na Drewlan (946). Tym razem był z nią na wyprawie i syn jej, młodzieńczy Swiatosław, Rusini, pobiwszy Drewlan w pola, stają pod ścianami Korostenu. Oblężenie ciągnęło się długo, ale w końcu, przez podstęp, Olga opano­wała gród. Nałożywszy dań na Drewlan, wró­ciła zwycięzko do Kijowa. Opowiada dalej kronikarz, że Olga puściła się wodą do Carogrodu, i tam na własne żądanie przyjęła chrzest św. d. 9 września 955 r. Na chrzcie wzięła imię Heleny. Olga odtąd została gorącą miło­śnicą Chrystusa, ale nie mogła nawrócić na no­wą wiarę, ani własnego syna Światosława ani ludu swego, który trwał upornie w pogaństwie. Jest ślad, że Olga wysłała była poselstwo na­wet do cesarza rzymskiego Ottona II. uprasza­jąc, aby przysłał którego z biskupów, któryby ludowi ruskiemu drogę wiekuistej wskazał prawdy. Jakoż w skutek tej prośby zjechał był do K. katolicki biskup Adalbert, który zaledwie żyw wyrwał się z ręku pogańskich kijowian (Rerum Germ. Script. T. I, p. 314; Karamzin T. I, str. 161). Olga też wzniosła w K. cerkiew św. Zofii, którą przyozdobiła obrazami darowanemi jej przez patryarchę ca­rogrodzkiego (ob. Kiewlanin na r. 1840 art. Maksymowicza Obozr. star. Kiewa str. 21). Cerkiew ta stała w zachodniej stronie ówcze­snego Kijowa, nieopodal od miejsca, gdzie dziś stoi cerkiew św. Andrzeja. Teremów zaś, w których mieszkała Olga, było dwa: jeden stał koło Trechswiatitielskiej cerkwi, drugi był za miastem (wnie hrada). stał on poniżej Andrejewskiej cerkwi. W tym ostatnim, na dziedzińcu. był wyryty ów dół głęboki, w któ­rym mściwa Olga kazała żywcem pogrzebać dziewosłębnych posłów drewlańskich. Swiatosław, nieodrodny potomek Waregów, był pe­łen rycerskiego ducha, paladyn ruski; wodził też drużyny swojo z wyprawy na wyprawę. Zgnębił Kozarów, podbił Bułgarów. Ale kiedy przebywał w Pereasławcu bułgarskim, Pieczyngowie stanęlipod bramami Kijowa (r. 968). Olga się tu tylko znajdowała z trojgiem dzieci Swiatosława; krucho już było z oblężonymi kijowianami, ale się znalazł jeden odważny młodzieniec, który się przekradłszy przez obóz Pieczyngów, dał znać wojewodzie Pretyczowi o nędznym i rozpaczliwym stania oblężonych. Pretycz, chociaż niewiele miał Wojska, równo z dniem podpłynął na łodziach na odsiecz za­grożonemu miastu. Pojawienie się nagłe wojsk Pretycza pod K. zatrwożyło Pieczyngów, któ­rzy je wziąwszy za przednią straż wojsk Swiatosława, wnet zwinęli oblężenie i uszli w ste­py. Ale Swiatosław dziwnie upodobał sobie Bulgaryą, ów raj wszystkich łupieżczych lu­dów; chciał tam mieć nawet swoję stolicę, a nie w Kijowie. Jakoż oddawszy synowi Jaropełkowi Kijów, Olegowi ziemię drewlańską, Włodzimierzowi Nowogród, sam wyruszył znów do Bulgaryi, którą ponownie zajął, ale potem w wojnie z Grekami Pereasławiec i Bul­garyą utracił, i wracając do K. już, w boju z Pieczyngami poległ. Jakże K. ówczesny wy­glądał? Umieszczony na górze, nazywał się „gorą” (hora), u której stóp strumień Poczajna płynął. Obwód tego starożytnego kijowskie­go Akropolu, opasanego dokoła wałami, tylko część starokijowskiej góry t. j. dzisiejszą t. zw. dzielnicę S. Andrzeja właściwie zajmował, i wy­nosił wzdłuż od południa ku północy co najmniej 238, wszerz od północo-wschodu ku południo-zachodowi 148 sążni. Po za obrębem zaś jego rozciągały się sady i ogrody, które dopiero za Włodzimierza W. weszły w skład rozszerzającego się K., i z któremi razem mia­sto to przestrzeń w przybliżeniu około dwóch wiorst zajmowało. Od północy zaś wznosiła się góra „Zdychalnica”; od wschodu pierwotny terem książęcy i „Boryczew zwoz”, który spu­szczał się w dół ku Dnieprowi. Od zachodu zaś ciągnął się jar, na którym stał most, a od południa czerniał las zwany „Perewesiszczem”, to jest miejscem, gdzie rozwieszano siecie, w które ptaki łowiono. (I biasze około hrada les i bor welik). Padół zaś jeszcze wtenczas nie istniał. Tylko z pomiędzy drzew ukradkiem wyglądały kopuły skromnej cerkiewki św. Eliasza (Ilii), pobudowanej nad brzegiem, Poczajny, obok uroczyska Kozarów, a dalej na „Obołonju” stała świątyńka bożka Wołosa (kapiszczę Wołosowo). Jaropełk, zasiadłszy na tronie książęcym, poszedł na brata Olega, do ziemi Drewlan, i wydał mu bitwę u Owrucza, podczas której Oleg, cofając się, utonął w rze­czce Nory ni. Roku 979 przybyli do Jaropełka posłowie rzymscy od papieża (Nestor według tekstu Nikona; Nestor przekł. Kotkowskiego, nota 266) Roku zaś 980 Włodzimierz książę Nowogrodu podstąpił pod K., z którego Jaro­pełka przepędził, a sam siadł na tronie jego, Książę ten, poganin jeszcze, postawił w K, kil­ka

[s. 65]

posągów pogańskich, między któremi od­znaczał się posąg Peruna ze srebrną głową i złotymi wąsami. Stał on na stokach zjazdu bo­ryczewskiego. Ale Włodzimierz, zaślubiwszy Annę siostrę cesarzów greckich, Bazylego i Kon­stanty pa, przyjął chrzest św. w Chersonie, w cer­kwi Bogarodzicy. Wróciwszy do Kijowa dał rozkaz, aby zburzono ołtarze pogańskie i posą­gi. Posąg Peruna zwleczono też z góry, na której stał, i w Dnieprze utopiono. Następnie cały Ind kijowski, niemniej z rozkazu księcia w rzece Peczajnie roku 988 ochrzconym został. Jakoż Włodzimierz, niebawem po wywróceniu bałwanów, zajął się budową świątyń Pańskich. Najpierw dźwignął on cerkiew św. Bazylego, właśnie na tem samem miejscu, gdzie przedtem oddawano cześć bożyszczu Perunowi; następnie zbudował okazałą świątynię pod wezwaniem Bogarodzicy, którą wznieśli i przyozdobili spro­wadzeni z Grecyi budowniczowie i artyści. Relikwie św. Klemensa papieża, które Włodzi­mierz przywiózł był z sobą z Chersonu, były ofiarowane przezeń do tejże cerkwi, przy któ­rej Anastazyusz z Chersonu biskupem został. Nadto książę ten ustanowił dziesięcinę – ze wszystkich swoich grodów i włości, którą co­rocznie ob owiązał się składać Anastazyuszowi,. na utrzymanie tejże cerkwi Bogarodzicy, i od składanej dziesięciny odtąd „dziesięcinną” na­zwanej. Kijów zawdzięczał Włodzimierzowi naukę pisma i czytania, z powodu zaprowa­dzenia przy cerkwiach szkółek elementarnych. Włodzimierz miał dwa ieremy: jeden t. zw. Kameńterem, to jest dworzec zmurowany za czasów Olgi, a drugi za miastem na Berestowie. Miewał on u siebie w gościnie wielu do­stojnych gości z różnych odleglejszych krajów; między innymi uświetniała dwór jego obecność Olofa czyli Olausa Triqwesona, który potem został królem norweskim, i tegoż matki, kró­lowej Astridy. Sygurd, ich krewny, był je­dnym z bojarów Włodzimierza. Gościł tu niemniej Kuczug, książę połowiecki, który, zosta­wszy chrześcianinem, zasłużył na przyjaźń Włodzimierza, metropolity i bojarów. Poselstwa po poselstwach z postronnych krajów, raz wraz nawiedzały też dwór Włodzimierza. W r. 991 zjechało do Kijowa poselstwo z Rzy­mu, 992 z Polski i Czech. Posłom z Polski i Czech Włodzimierz wyprawił ucztę. Około 1008 r. książę kijowski poswatał swego syna Swiatopełka z księżniczką polską, córką Bole­sława W. Bolesław zaś odprowadzenie córki swej do K. poruczył Rejbernowi, biskup, koło­brzeskiemu, który, odtąd tu przybywając, wy­korzeniał pogaństwo i zasiew wiary Chrystusa w tych stronach uprawiał. Ale posądzony przez Włodzimierza, że namówił Swiatopełka ao buntu, przypłacił to posądzenie więzieniem, w którem kilka lat przejęczał nim umarł. Nie­co przedtem lub równocześnie, na dwór kijow­ski zawitał był inny niemiecki misyonarz-apostół. Był to św. Bruno, biskup merseburski; ten był wysłany od papieża do K. dla nawra­cania pogan, i on też nietylko u Włodzimierza znalazł przytułek i opiekę. Włodzimierz za­trzymał go w swej stolicy cały miesiąc, a po­tem sam osobiście odprowadził do granic ziemi ruskiej, stykających, się z krajem dziczy po­gańskiej. Bruno udał się do Pieczyngów, gdzie przepędził całe pięć miesięcy, i gdzie ochrzcił 30 pogan; nadto zawarł przymierze z Pieczyngami, bardzo korzystne i dogodne dla księcia kijowskiego i nareszcie powrócił do K. Tu św. Bruno poświęcił na biskupstwo jednego ze swoich towarzyszy, którego potem Włodzi­mierz wysłał wraz z synem swoim w posel­stwie do ziemi Pieczyngów. Poczem mąż świę­ty stolicę Rusi opuścił i udał się do krajów podbaltyckich (ob. list pisany św. Brunona Bonifacego do cesarza Henryka w Ruskiej Biesiedzie na rok 1856, zeszyt I, i w Bibl. Warsz. na rok 1856 zeszyt sierpniowy). Ale Włodzi­mierz d. 15 lipca 1015 r. umiera w Berestowie, podzieliwszy jeszcze za życia pomiędzy synów swoich państwo swoje i każdemu z nieh osobną wyznaczywszy dzielnicę, z których kijowska pierwsze śród innych trzymać miała miejsce. Tymczasem zaledwie umarł on, jak syn Swiatopełk, po zabiciu Borysa i Hleba, osiada na tronie kijowskim; tegoż atoli roku (1016) Jarosław Nowogrodzki poraża go pod Lubeczem, i w Kijów swoję zajmuje kolej. Oko­liczność ta, iż książę kijowski, jako najstarszy władzca, miał posiadać rodzaj przodkowania i pierwszeństwa, i pod imieniem wielkiego księcia zostawać na czele, była właśnie powo­dem, że K. odtąd się miał stać kością niezgody, nietylko w zatargu obecnym, ale, jak to zoba­czymy, i pomiędzy najpóźniejszymi potomkami włodzimierzowego plemienia. Swiatopełk po swej porażce schronił się do Polski do teścia swojego Bolesława, który też na powrót wprowadził go do K. Gdy Bolesław Chrobry wjeżdżał do K, w Złotą bramę, zwyczajem rycerskim, na znak wzięcia uroczystego w po­siadłość, ciął swym mieczem, jakoby jaką bijka (quodam boiice)i nadszczerbiwszy go, zostawił na nim znak zwycięzkiego swojego zdobycia (ob. Ditmara VIII, 16; Marcina Galla 1, 7; Szajnochy, Bolesław Chrobry i Świeżawskiego „Epo­peja”). Ale zwycięzca nie zastał jus w K. Ja­rosława, który, na samą wieść o zbliżaniu się hufców polskich, umknął samoczwart do No­wogrodu. Swiatopełk posiadł tron. Ale w tym czasie R. doznał srogiej klęski. Wybuchł pożar i. wypaliło się 400 domów. Było to w 1017 r. Kijów odtąd po za pierwszy swój obręb rozszerzać się zaczął. Rządy jednak Swiato­pełka niedługo trwały; Jarosław, pobiwszy

[s. 66]

Swiatopełka nad. rz. Ałtą, ponownie zajął K. Soku 1036 Pieczyngi stanęli pod K.; Jarosław wystąpił za miasto i stoczył z nimi bitwę, najezdcy prysnęli. Był to dzież pamiętny, bo na dłu­go ustały napaści Pieczyngów. Na pamiątkę te­go też zwycięztwa książę kijowski wzniósł oka­załą cerkiew św. Zofii. Cerkiew ta, jak to wi­dzieliśmy, chociaż na innem miejscu ale pod temże wezwaniem, już dawniej istniała, ale po­żar wydarzony w 1017 r. zniszczył ją był (Karamzin t. II nota 11). Stanęła wówczas tu i cerkiew św. Iryny i monaster. Jarosław, po zbudowaniu świątyń, zajął się też rozszerze­niem i ubezpieczeniem grodu; opasał go murem t. j. do dawnych wałów przyczynił nowe wa­ły i mury, przy których odnowił t. z. „Złotą bramę”, zniszczoną przez Bolesława (W „Sy­nopsisie” czytamy: Dweri złatyja rozzorennyja ot Bolesława, (Jarosław) obnowi i napra­wi). Dwór Jarosława zarówno błyszczał i roz­sławił się po świecie, jak i ongi dwór ojca jego Włodzimierza. Koił się też on niemniej oka­załym tłumem gości; św. Olof, niegdyś bawią­cy na dworze Włodzimierza a teraz wyzuty z tronu, z synem swoim Magnusem; Edwin Edward synowie Kanuta, także wygnańcy; Andrzej król węgierski i brat jego Lewenta Symon Warag, na przemian bawili tu w gości nie. Ale co przede wszystkiem uświetniało ówczesny dwór Jarosława, to pobyt w nim czterech pięknych księżniczek t. j. trzech có­rek i jednej siostry jego. Toć od różnych monarchów raz po raz posłowie swadziebni odwie­dzali Kijów. Pierwsza z nich, Dobrogniewa czyli Marya „ukochana i cnotliwa”, wyszła za króla polskiego Kazimierza Odnowiciela; druga Anna za Henryka króla francuzkiego; trzecia Anastazya za Andrzeja I, króla węgierskiego; czwarta nareszcie Elżbieta za Haralda; króla norweskiego. Za dni Jarosławowych K. rozrósł się znakomicie i rozkwitł. Padół, co do­tąd lasem porastał, zaczął się zasiedlać. Szczekawica na całej swej przestrzeni pokryła się domami. Miasto to, ludne teraz, kwitnące, ko­sztowało owoców najwyższej pomyślności. Handel, zwłaszcza wschodni, był bardzo oży­wiony i rozległy. Adam Bremeński pisał też o K., że to jest „najkosztowniejszy klejnot wschodu, równający się samemu berłu carogrodzkiemu.” A że to miasto było otoczone do koła pustyniami i dziczą, cale więc życie ówczesnej Rusi, jak krew do serca, zbiegało się do niego, a częste stosunki Waragów z Grecyą zaszczepiły w niem wcześnie kulturę, podów czas tylko w Grecyi w całym jaśniejącą blasku, Ditmar powiada, że gdy Bolesław przybył do Kijowa, liczono w tem mieście więcej 400 świątyń (?), ośm targowisk czyli rynków, ludności niezmierne mnóstwo i niewysłowione skarby. Wiadomość ta .wszakże o ówczesnym Kijowie, podana przez niemieckiego dziejopisa, widocznie grzeszyć się zdaje przesadą, bo mia­sto to w chwili, gdy doń wjeżdżał Bolesław zaraz po śmierci Włodzimierza “W., nie mogło tak okazale wyglądać, gdyż wtedy, jak to wi­dzieliśmy, nie rozbudowało się ono było i nierozrosło jeszcze; stało się to dopiero za dni Ja­rosława. Jarosław umarł d. 19 lutego 1054 r. w Wyszogrodzie, zwłoki jego pochowane w cer­kwi św. Zofii, w marmurowym grobowcu. Książę ten jeszcze za życia synom swoim porozdawał dzielnice; Kijów przeznaczył Izasłowowi jako najstarszemu z nich. Rozdając atoli wydziały te każdemu z synów swoich, tak jak to uczynił już był ojciec jego Włodzimierz, nie przewidział on aż nadto, że przez to samo podkopie jedność państwa, i otworzy w następstwie pomiędzy bliższem i dalszem jego potomstwem peryod walk najzgubniejszych, peryod owej wiel­kiej waśni ruskiej, już o następstwo natron z za­sady primogenitury, już nareszcie o sam Kijów, któremu inne dzielnice miały odtąd zazdrościć pierwszeństwa. Przy Izasławie r. 1054 przy­byli do K. legaci papiezcy, a mianowicie biskup Silva Candida, Piotr arcybiskup Amalii i Fryderyk diakon i kanclerz. Schronili się oni tu, uciekając przed Cellaryuszem, na którego w Carogrodzie klątwę stolicy Piotrowej ogłosili (ob. Mansi Collect. Consilior. max. t. XIX p. 677 i następne). Roku zaś 1068 Izasław, ksią­żę kijowski, uczynił wyprawę na Połowców, ale pobity nad rz. Ałtą, umknął sromotnie do Kijowa, Kijowianie, zawstydzeni tą ucieczką, zwołują wiec, na którym domagają się u księ­cia, aby im kazał wydać broń, bo chcą iść na Połowców i obmyć krwią hańbę, jaką się okryli, uciekłszy z pola bitwy. Izasław nie tylko nie wydał broni, ale się na tłum rozsrożył. Tymczasem bunt się rozbujał, i rokosza­nie rzucają się na dom Kośniacza, dowódzcy wojsk książęcych; ale ten ukrył się wcześnie przed ich zemstą, a więc tłumy, wypowiedzia­wszy wręcz posłuszeństwo, odbijają więzienie, w którym siedział Wszesław połocki z dwoma synami, z kajdan ich uwalniają i Wszesława obwołują swoim księciem. Izasław schronił się do Polski i tam u Bolesława II, przezwane­go Śmiałym, prosił o wsparcie i pomoc pko Wszesławowi i Kijowianom. Król polski przyrzekł pomoc; jakoż na czele zbrojnych sił wyprawił się na Ruś. Gdy polskie zastępy zbliżyły się pod K., Wszesław umknął do Połocka. Ale nim weszli do K. Bolesław z Izasławem, ten ostatni naprzód syna swego Mścisława doń wyprawił, który, czy z własnego po­pędu, czy z rozkazu ojca, skoro wjechał do Ki­jowa, wnet przystąpił do ukarania winnych; jakoż na tych 70 ludzi, którzy Wszesława oswobodzili byli z więzienia, wydał wyrok śmierci, innym óczy wyłupić kazał. I dopiero

[s. 67]

po odbytych kaźniach Bolesław z Izasławem wjechali do naddnieprowego grodu; Izasław zas po zaintronizowaniu się powtórnem, pamiętając, że owo fatalne zaburzenie, co go tronu pozbawiło, miało miejsce na placu targo­wym, przeniósł owo targowisko z Padołu w górną część miasta, gdzie blizkość dworu książęcego nie nastręczała już łatwości zbiego­wisku ludowemu. Ale niedługo on panował; Swiatosław czernihowski i Wszewołod pereasławski, niespodzianie wpadłszy do K., zmusili go znowu uciekać z całym dworem do Polski. Jeszcze przy Jar osławię. Synu Włodzimierza, pe­wien pobożny mnich Antoni z Afońskiej góry, przybywszy i znalazłszy na jednej z ustron­nych gór kijowskich (gdzie dziś Ławra) piecza­rę, którą był przedtem wyrył inny mnich Hilarion, w tej też pieczarze jako święty pustel­nik około 1051 r. zamieszkał. Ale wkrótce świętość życia tego zakonnika stała się głośną pomiędzy ludźmi i .wielu też innych zwoleników pustelniczego życia zaczęło się garnąć do niego i jego pieczary; którą oni też, zamiesz­kawszy, jeszcze głębiej wysklepili, i która dziś nosi nazwę dalszych pieczar. Bł. Antoni, zo­stawiwszy atoli bracię swa zakonną w tej pie­czarze, sam już dla siebie w innem znów miej­scu, nową własnoręcznie we wnętrzu ziemi wykopał pieczarę. Ta pieczara dziś jest znaną pod nazwiskiem bliższych pieczar. Ale Izasław, posądzając bł. Antoniego, że jakoby sprzyja Wszesławowi połockiemu, kazał go pochwycić i wywieść do Czernichowa; jednakże święty mąż znowu wkrótce wrócił do K. Tymczasem liczba zakonników zdniem każdym się zwięk­szała, a pieczara była już za ciasną dla nich; więc przy pieczarze wybudowali oni niewiel­ką cerkiewkę Wniebowzięcia Panny Maryi. Izasław wszakże oddał im całą w pobliżu górę, na której nową większą wznieśli cerkiew i monaster. Ale Swiatosław, pochwyciwszy tron z rąk brata Izasława, może dla uspokojenia własnego sumienia, w 1073, sam, własnemi rę­kami, zaczął kopać fundament pod nową cerkiew Wniebowzięcia Maryi Panny. Świątynię tę budowali artyści przez Swiatosława z Grecyi sprowadzeni, która dopiero w 1089 była ukoń­czona, piękna, ozdobna i, jak mówi Giriel „nebesi podobna.” Pierwszym ihumenem pieczarskiego monasteru był Wacław, po nim Teodozy, który do swego monasteru „ustawę studyjską” wprowadził. Swiatosław umarł w K., i do tronu kijowskiego nowi wystąpili preten­denci na scenę. Byli to książęta czernihowscy, synowie Swiatosława, który wraz ze stryjem swoim Wszewołodem pereasławskim dobijali się o wielkie księztwo kijowskie. Bo­lesław Śmiały, wyruszywszy atoli na Ruś, zbił Wszewołoda i ponownie intronizował Izasława w K., ale dni Izasława były policzone: w bit­wie pod Czernihowem, z Borysem i Olegiem książętami połockiemi, poległ on walecznie (r. 1078). Nie syn Izasława, ale brat rodzony jego Wszewołod, z prawa starszeństwa osiadł na Wielk. Księst. Kijów. Roku 1086 książę ten zbudował cerkiew i monaster św. Andrze­ja, i dla siebie na Wydubiczach ,,Krasny dwór” wystawił. Roku zaś 1092 nawiedziła Kijów straszna klęska morowej zarazy. Od d. 14 li­stopada do 1 lutego wymarło 7,000 ludzi. W 1093 r. Wszewołod Jarosławowicz umarł; na tron wielkoksiążęcy wstąpił według zasady starszeństwa ks. turowski Swiatopełk Michał Izasławicz d. 24 kwietnia 1093 r. Żeby się zachować w dobrem porozumieniu i sąsiedztwie z Połowcami, których najazdy były ustawicz­ną klęską i niebezpieczeństwem dla Rusi, książę ten pojął był za żonę córkę kniazia połowieckie­go Tuhorhana, ale nadaremnie; groźba połowiec­kich najazdów wisiała zawsze nad Rusią; tem bardziej, żc zawzięty wróg Kijowa, Oleg Swiatosławowicz czernihowski, zwany ztąd przez Ruś kijowską, nie Swiatosławowiczem ale Grorysławowiczem, wciąż dzikich Połowców pod­żegał i nasyłał na K. Jakoż w 1096 r. Swia­topełk kijowski i Włodzimierz (Monomach) wezwali Olega na naradę względem uchwale­nia wspólnej obrony i zabezpieczenia się nadal od napaści Połowców; ale Oleg, jako właśnie twórca i kierownik tych napadów, nie stawił się na wezwanie. Tymczasem w tymże roku wpada na Ruś Boniak, kniaź połowiecki, i do­tarłszy do K., pali dwór książęcy na Berestowie. Niedość na tem, tenże Boniak z drugim nawrotem znowu uderza na K., pali jego przed­mieścia (Obołonje i dwór książęcy na Wydubi­czach), ze „Złotej bramy” zdziera blachę zło­tą, a cerkiew Bogarodzicy Pieczarskiej pali też i rabuje. W tymże czasie w K. wzruszający się odegrał dramat. Dawid Igorowicz, książę wołyńsko włodzimierski, zniechęcony na Wasilka ks. trembowelskiego, przybył do K., aby przeciwko niemu podburzyć Swiatopełka, mówiąc, że jakoby Wasilko miał godzić na życie wielkiego księcia. Zdarzyło się tak, że wła­śnie i Wasilko jednocześnie przybył do K. Swiatopełk wraz z Dawidem zapraszają go te­dy w gościnę; jakoż Wasilko, nie podejrzywając zdrady, udaje się do nich; ale zaledwie wszedł do komnaty, gdy siepacze porywają go, kaleczą, krwawią izakuwają w kajdany. Swia­topełk atoli był już zmiękł i chciał Wasilka wypuścić na wolę; ale mściwy Dawid kazał go wieźć do Włodzimierza, gdzie mu w drodze oczy wydarto. Roku 1108 Swiatopełk w K. cerkiew św. Michała zbudował i przyozdobił (i ukrasi diwno). Cerkiew ta, od złoconych kopuł, zaczęła się nazywać „Złotowierchnia.” W r. 1111 pożar nawiedził miasto, Padół zgo­rzał. 1113 umarł Swiatopełk. Na jego miejsce

[s. 68]

kijowianie powołali Włodzimierza Monomacha, ale ten nie przyjął ofiarowanego mu. tronu, z powodu jakoby, że nie chciał wywra­ca ó zasady następowania na tron wielkoksią­żęcy według starszeństwa. Tymczasem lud ki­jowski się wzburzył, rzucił się na dom wojewo­dy Putiaty i na żydów, których zeszły w. książę, kosztem ludu, faworyzował. Spokojni atoli mieszkańce, zatrwożeni nierządem i swa­wolą, powtórnie wezwali Monomacha, aby przy­był zająć tron. Jakoż za przybyciem Monomacha rozruch wnet się uciszył. Stosunki też między mieszkańcami a żydami książę ten ure­gulował. Nowe atoli nieszczęście dopełniło żałosnego losu mieszkańców K. R. 1129 d. 23 li­pca wybuchł tu straszliwy pożar, który, .trwa­jąc przez dwa dni, obrócił w perzynę większą część miasta; zgorzało ze 80 cerkwi, wiele monasterów, domów i cała żydowska ulica. K. więc, przenosząc klęskę po klęsce, z dnia na dzień upadał. Na domiar złego przyszły te czasy, kiedy handel wschodni, którego dotąd K. był głównym placem, potworzył dla siebie nowe gościńce, zaczął powoli opuszczać to miar sto; przytem najazdy Połowców wyrządziły wielkie zmniejszenie i zatamowanie w handlu, ustawiczna z nimi wojna zrywała wszelkie handlowe komunikacye, a więc dotychczasowe źródło bogactw, źródło pomyślności miejskiej, zaczęło wysychać, zmniejszyły się zasoby i środki, zyski ciągnięte z handlu obszernego za­częły chybiać, pieniądz stał się rzadki, złoto nawet wyszło z obiegu, i kijowianie naturalnie przestali brodzić w dostatkach, a wielu z nich nawet pogrążyło się w nędzę i ubóstwo. Stąd też i lichwa żydowska, jako już zubożonym, dotkliwiej teraz dawała się uczuwać. Pierwszym był Włodzimierz Monomach, co. zbudo­wał most w Wyszogrodzie pod K. Wielki ksią­żę ten d. 19 maja 1125 r. zakończył życie, ale przez oddanie najstarszemu synowi Mścisławowi Kijowa, sam, co niby obstawał za utrzymaniem zasady starszeństwa, złamał jej porządek. Mścisław umarł w 1132 r. d. 15 kwietnia. Kijowianie’ powołali na tron brata jego Jaropełka, Siedmioletnie panowanie tego księcia było bardzo niespokojne, bo Olegowi- cze (książęta czernihowscy) powstali przeciw­ko niemu, i odtąd też właściwie’ zaczęła się owa waśń pomiędzy starszą linią Olegowiczów a młodszą Monomachowiczów, owe krwawe rozterki, walka nareszcie zgubna, zacięta, do tego stopnia, że od tego czasu wyraz ,,Olegowicz” jednoznaczny był dla K. z wyrazem „wróg”. Olegowicze z zastępami Czernihowców zbli­żyli się do K., chcieli go obledz, ale Jaropełk odparł ich i nawzajem obiegł Czernihów; w końcu atoli zgodził się na pokój. Umarł ten książę w Turowie 1139 r. i na jego miejscu za­siadł tron kijowski Wiaczesław pereasłąwski (Monomachowicz); ale gdy Wszewołod Olegowicz czernihowski obiegł K. i zapalił przed­mieście kopyrowskie, Wiaczesław umknął do Turowa, a Wszewołod wjechał do K. i ogłosił się księciem. Szczep Olega, starszy, zatryum­fował. Przy Wszewołodzie w r. 1145 K. zno­wu doznał klęski pożaru. Połowa Padołu sta­ła się pastwą płomieni. Za rządów tego księ­cia stanęła nowozałożona cerkiew św. Jerzego. Wszewołod umarł w lipcu 1146 r., ale przed śmiercią ogłosił swoim następcą Igora Olegowicza, i ludowi kijowskiemu polecił mu wyko­nać wierności przysięgę. Igor Olegowicz, przybywszy do K., wymagał przysięgi; lud wy­konać jej nie chciał, i zebrawszy się na „turową bożnicę” i uczyniwszy „wiec”, wezwał Igo­ra, aby przybył; ale Igor sam nie przybył, tyl­ko wysłał swojego brata Swiatosława na ów „wiec”, na którym lud oświadczył Swiatosławowi, iż niewprzódy wykona przysięgę, aż go nie zapewni w swojem i brata imieniu, iż ściśle będą wypełniali sprawiedliwość i wybawią go od zdzierstw urzędników książęcych. Swiatosław, a potem Igor, przyrzekli kijowianom, iż położą koniec zdzierstwom. Ale lud nie uspo­koił się i rzucił się na rabunek domu niena­wistnego sobie Ratszy, spanoszonego wielmoży. Swiatosław zaledwie zdołał uspokoić rozruch. Igor atoli jak przyrzekał nie zapobiegł bezpra­wiom, i kijowianie znowu, zebrawszy „wiec”, wszyscy jednogłośnie oświadczyli się za Izasławem Mścisławiczem, wnukiem Monomacha. Izasław pośpieszył z drużyną i Borendejami do Kijowa. Igor ze Swiatosławem chciał mu czoło stawić, ale przed mogiłą Olega z bratem umknął z placu, wojsko jego toż samo, tak że drużyna Izasława na karkach cofających się wpadła do K. Igor, pojmany, został wtrącony do więzienia. Tak się skończyło panowanie nienawistnego Olegowicza w Kijowie. Nastę­pnie Izasław wjechał i zajął tron. Przy Izasławie i z jego rozkazu w 1147 r. zebrał się w K. sobór, na którym obrano na metropolitę K. Klemensa, Rusina rodem ze Smoleńska. Ale walka zacięcie się tocząca pomiędzy Czernihowem a Kijowem nie ustawała. Jeżeli nie otwar­ta wojna, to zdrady i podstępy były na porząd­ku dziennym. Olegowicze wezwali Izasława kijowskiego, aby przybył im na pomoc prze­ciwko Swiatosławowi i Jerzemu Suzdalskiemu; i gdy ten do nich się wybrał, okazało się, że użyć chcieli podstępu i zwabiwszy do siebie, mieli zamiar zgładzić go ze świata. Izasław, zawczasu ostrzeżony o tem, zatrzymał się w drodze, a tymczasem wyprawił posłów do K., aby przeciwko zdradzieckim Olegowiczom ki­jowianie pośpieszali na wyprawę; ci zaś przed udaniem się na wyprawę do Czernihowa, wprzódy zamordowali okrutnie nienawistnego sobie Igora (Olegowicza), który, jak wiemy,

[s. 69]

znajdował się w K. w więzieniu. Wyprawa udała się świetnie, Izasław pobił książąt Czernihowskich. Ale wspólne niebezpieczeństwo zbliżyło do siebie nareszcie, chociaż na krótką chwilę, K. z Czernihowem, bo kiedy książęta czernichowscy z kijowskimi toczyli żwawe spory rodzinne pomiędzy sobą, oddaleńszy Suzdal, korzystając z ich niezgod, zaczął im grozić i niepokoić ich granice. Monomachowicze z Olegowiczami przeto pogodziwszy się nareszcie, postanowili odtąd w przyszłości działać wspól­nie przeciw Jerzemu Suzdalskiemu, który im zagrażał. Nastąpiła więc wyprawa sprzymie­rzonych książąt na Suzdal; wojska ich przebie­gły cały kraj aż do Wołgi, aż do Uglicza i Małogi, wszędzie paląc i rabując. Izasław wrócił do K., dokąd siedm tysięcy niewolnika przy­prowadził. Ale Jerzy Suzdalski wystąpił prze­ciw Izasławowi. Swiatosław Olegowicz, nieprze­jednany wróg Izasława, przeszedł pod chorą­giew Jerzego, ale Dawidowicze uchylili się od koalicyi z Suzdalem. Bitwa pod Pereasławiem była nieszczęśliwą dla kijowian. Izasław umknął do K,, a ztąd do Włodzimierza Wo­łyńskiego. Jerzy Suzdalski opanował więc K., i już jako wielki książę kijowski, z ramienia swego, dzielnice książętom port)zdawał. Izasław, wyzuty z Kijowa, siedział w Łucku; Je­rzy obiegł go tam (r. 1149) i zmusił, iż mu on ustąpił K. dla Wiaczesława, który, jako starszy brat Jerzego, miał prawo do panowania, sam zaś Izasław wziął na swój wydział Wło­dzimierz Wołyński i daniny nowogródzkie. Nadto Jerzy i Izasław mieli sobie oddać wszel­kie wojenne zdobycze. Książę Suzdalski nie dotrzymał atoli warunków pokoju i nie od­dał zdobyczy wojennej, na której oddanie Iza­sław oczekując nadaremnie, nagle pewnego dnia zajechał Łuck, Peresopnicę i następnie za­jął K. (r. 1150). Izasław wszakże niezadługo potem, znów przegrawszy bitwę z Jerzym Suzdalskim i Włodymirkiem Halickim, musiał po­raź-drugi K. opuście, ale wezwawszy na pomoc Polaków i Węgrów i wpadłszy niespodzianie pod K., Jerzego wygnał i napowrót osiadł w K. Po zajęciu stolicy kijowskiej, Izasław dla Polaków i Węgrów wyprawił wielką ucztę. Dzień ten uświetniły i rycerskie turnieje. By­ła to solenność- mało kiedy dla kijowian wi­dziana, tłum ludu. zapełnił dziedziniec dworu Izasława, gdzie z podziwieniem patrzał na igrzyska konne jeźdźców węgierskich. Po­częta Izasław przybrał za towarzysza rządów swoich stryja Wiaczesława. Wkrótce atoli Jerzy Suzdalski znów obiegł K., ale był odpar­ty i w ślad zatem zupełną poniósł porażkę nad rz. Rut, w blizkości mogił Perepiata i Perepiatychy. Izasław umarł d. 13 lipca 1154r. W tymże roku Rościsław Michał Mścisławicz osiadł tron kijowski; ale ten wkrótce, przegraw­szy bitwę z Izasławem Dawidowiczem, umknął do Smoleńska. K. więc chwilowo został bez władzcy. Zajął go atoli niebawem Izasław Dawidowicz. A te Jerzy Suzdalski, który jeszcze za Izasława Mścisławicza kilkakrotnie dobijał się o K., przyciągnął pod ten gród i zajął go bez boju, bo Izasław Dawidowicz w skutek rokowań ustąpił mu go. Przy Jerzym powstał ucisk; urzędnicy suzdalscy dopuszczali się nadużyć, trapili lud zdzierstwami. Znienawi­dzonymi też wkrótce zostali tak sam Jerzy jak i Suzdalczycy, i gdy w 1157 r. Jerzy żyć przestał, śmierć jego wzbudziła powszechną ra­dość; K. zaczął wolniej oddychać, ale chęć ze­msty nie miała granic. Kijowianie zebrali się na „wiec”; po naradzie wspólnej uderzyli na dworzec i wiejski za Dnieprem dom książęcy, który Jerzy nazywał „rajem”, i zrabowali go ze szczętem; na Suzdalczykach zaś za ucisk,.za przemoc, za gwałcenie ich żon i dzieci, teraz krwawy wzięli odwet, wymordowali ich. Kijowianie nie chcieli nawet, aby zwłoki Jerzego spoczywały w jednym grobie z popiołami Monomacha, i pochowali je za miastem, w monasterze Spasa (Zbawiciela) w Berestowie. Iza­sław Dawidowicz (Czernihowski), wyzuwszy się własnowolnie z tronu, powtórnie zajął K., ale książę ten nie umiał zażywać szczęścia; za­darł z innemi dzielnicami i padł ofiarą koa­licyi Haliczan i wołyńskich książąt, którzy opanowawszy K., Rościsława na tron powo­łali (r. 1159). Ale zrzucony z tronu Izasław Dawidowicz rąk wszakże nie opuszczał i zwró­cił się do tradycyjnych sprzymierzeńców swo­jego rodu, Połowców. Jakoż z posiłkami Po­łowców przeprawił się przez Dniepr powyżej K., i rozłożył się na błoniu „łozach” naprze­ciwko Dorohożyczy. Padół kijowski był wte­dy ogrodzony częstokołem (stołpjem) od góry do Dniepru, i tu przed tem ogrodzeniem rozpoczęła się bitwa. Połowcy w wielu miejscach rozwalili ostrokół, i wpadłszy w ulice Padołu, zapalili domy. Między wielu innymi spłonął wtedy dom Radisława i popa Lichacza. Dym się tarzał po ulicach. Kijowianie, śród pło­mieni i dymu, ścigani przez Połowców, w prze­strachu schronili się na górę, pod obronę mu­rów. Wtedy Rościsław, widząc że dłużej K. niedodzierży, usłuchał rady drużyny i do wa­rownego Białogrodu się oddalił, gdzie się zamknął, oczekując nadejścia posiłków. Izasław zwycięzki pozostał w K., i niebawem wyru­szył pko Białogrodowi. Ale tym razem los mu nie dopisał; oblężenie spełzło na niczem, sam zaś, dowiedziawszy się, że odsiecz oczekiwana przez Rościsława nadchodzi ku Białogrodowi, wymknął się z obozu, i w ucieczce zginął z rę­ki nieprzyjacielskiego wodza Wojbora. Rości­sław wrócił tedy do Kijowa, ale wkrótce roku 1167 umarł. Kijowianie i Czarne Kłobuki, Torki i

[s. 70]

Berendeje, którzy też znakomitą już wtedy część ludności Kijowa składali, dopełniając wo­li ostatniej zmarłego księcia, wezwali na tron Mścisława wołyńskiego. Był on synem Izasła­wa Mścisławicza, który, panując w Kijowie z czernihowskimi książętami, o tron i prawa swoje walczył. Tymczasem północni książęta spiknęli się na Mścisława. Koalicyą tę wywo­łał Andrzej Suzdalski, któremu chodziło głów­nie o obalenie pierwszeństwa Kijowa, na ko­rzyść Suzdalu. Bo teraz książętom innych dziel­nic nie szło już o to, aby, jak dotąd, ten lub ów książę z pomiędzy nich, zepchnąwszy innego księcia, osiadał w Kijowie i z tytułu kijowskie­go pierwszeństwa rozkazywał i rej wodził nad innymi, ale szło im jedynie o to, aby nareszcie to pierwszeństwo stolicy kijowskiej bądź co bądź obalić, wielkość i znaczenie historyczne starego grodu przy ćmić, a natomiast swoją wła­sną stolicę, swój gród wynieść ponad inne gro­dy i dzielnice, ile, że wtedy inne się już grupo. Widy centra, które chciały żyć oddzielnie i na własną rękę. Jakoż jedenastu sprzymierzonych książąt poprowadziło swe zastępy na Kijów. Wodzem tej wyprawy był z ramienia Andrzeja Suzdalskiego syn jego Mścisław. Mścisław zaś kijowski, tak nagle zaskoczony, zaledwie miał czas wezwać na pomoc Torków i Berendejów. Suzdalczycy mieli o wiele przemożniejszą siłę, lecz kijowianie bronili się walecznie; sam książę kierował obroną; na trzeci wszelako dzień sprzymierzeni książęta szturmem zdobyli mia­sto; „czego przedtem nie było” powiada kroni karz. Nieszczęśliwe to miasto, zostawione na pastwę wyuzdanych Suzdalców, doznało jak najsmutniejszego losu. Zwycięzcy, jakby na­śladując dzicz pogańską, poczynali niegodnie pastwili się nad mieszkańcami, rabowali domy, świątynie nawet i monastery nie były przez nich szanowane. Cerkiew św. Zofii i Dziesięcinna padły ofiarą łupieztwa; barbarzyńcy ci darli obrazy, znieważali ołtarze, niszczyli księ­gi, zabierali naczynia i odzież cerkiewną, same nawet dzwony. I tak z ręki Suzdalczyków Ki­jów przyjął cios stanowczy. Strącony na drugi plan, gród ten coraz głębiej upadał i śród krwawych zajść, konał. I choć Andrzej Suzdalski został panem najwyższym w Kijowie, ale się już nie chciał zniżyć do niego i oddał go brata Hlebowi, który mu hołdownictwo i gotowość we wszelkiej potrzebie przyrzekł. A więc Hleb był już nie księciem kijowskim, ale namiestnikiem Andrzeja w Kijowie. Budowa Jarosława Mądrego runęła ze szczętem. Tymczasem Mści­sław Izasławowicz, wyrugowany z Kijowa, nie przestał się on dobijać; jakoż na czele drużyn grodzieńskiej i turowskiej, wraz z Włodzimierzem Dorohobuskim podstąpił pod Ki­jów. Hleb uciekł. Mścisław wszedł więc bez przeszkody do Kijowa, gdzie go lud przyjął z radością; ale Berendeje z tajoną niechęcią go powitali. Niebawem Hleb z Połowcami nadcią­ga pod Kijów, Mścisław ucieka a Hleb powtór­nie osiada w Kijowie; i chcąc zatrzeć wszelkie pamiątki po Mścisławie, zameczek jego Michajłowo pod Kijowem znosi ze szczętem. Z Hlebem znowu się wróciło panowanie Suzdalu w Kijowie, ale gród ten tak podupadł, że w zna­czeniu przewyższał go Czernihów, Nowogród lub Halicz. Hleb atoli wkrótce umarł (1171 r.) a kijowianie powołali na księcia Włodzimierza Mścisławowicza. Andrzej Suzdalski nie mógł temu przeszkodzić, bo był zajęty wojną z No­wogrodem, któremu gotował los Kijowa: chciał go również poniżyć i obalić. Jednakże nie po­dobało mu się, że tak dzielnicą kijowską bez jego zezwolenia rozporządzono; kazał więc z Kijowa ustąpić Włodzimierzowi. Ale los mu w tem dopomógł, bo Włodzimierz umarł rychło. Andrzej oddał przeto Kijów Romanowi Andrzejowiczowi, jednemu z Rościsławowiczów. Ro­man był tylko chwilowo potrzebny w Kijowie; Andrzej wkrótce znalazł pozór do zaczepki. Udając, że Hleb zginął w Kijowie od trucizny i że tajemnym jego zabójcą był niejaki Chotowicz, kazał Romanowi wydać go sobie wraz z innymi uczestnikami zbrodni. Ale Roman, wi­dząc niewinność ludzi tych, nie posłał ich na Suzdal. Andrzej, rozgniewany, usunął Romana Kijowa. Tymczasem Rościsławowicze (Da­wid, Ruryk i Mścisław) ubiegli nocą Kijów, i jeden z nich, Ruryk, został obwołany księciem. Był to kniaź niedołężny, i właściwie nie on, ale bracia jego rządzili. Oburzyło Andrzeja to wdarcie się na tron Rościsławowiczów; a więc kazał im przez posła iść precz z Kijowa. Mści­sław zatrząsł się od gniewu, i kazawszy ostrzydz głowę i brodę suzdalskiemu Andrzeja posłowi, rzekł mu: „Idź teraz do twojego księ­cia, powtórz mu słowa moje, że księcia An­drzeja szanowaliśmy dotąd jak ojca, lecz gdy on ośmielił się poczynać z nami, jak ze swymi poddanymi i ludźmi pospolitymi, zapomniawszy o naszej książęcej dostojności, zatem nie lęka­my się gróźb, niech je Andrzej wypełni, idzie­my na Sąd Boski.” Andrzej, zachmurzony gniewem, jak mówi kronikarz, zaczął się gotować do wojny i za całą odpowiedź Mścisławowi, 50 tysięcy wojska pchnął do Kijowa. Nad woj­skiem tem był syn jego, Jerzy. Rościsławowi­cze, nie stawiwszy oporu, pouciekali. Jerzy więc z Suzdalcami wszedł do grodu, ale gdy następnie zaczął oblegać Mścisława w Wyszo­grodzie, przejście Jarosława Izasławicza na stronę Rościsławowiczów zmusiło Suzdalczy­ków do ucieczki, Jarosław łucki przeto zajął Kijów. Tymczasem ks. Swiatosław czernihowski niespodzianie wpadł do Kijowa i wypędził Jarosława. Niedługo atoli ten nowy wdzierca tu gościł, 12 dni tylko spędził; zrabowawszy

[s. 71]

dwór książęcy, wyniósł się do Czernikowa. Ja­rosław wrócił, ale, posądzając kijowian, że ci się tajemnie porozumieli ze Swiatosławem, ogromne na nich nałożył podatki, na ihumenów, popów, czerńców i czernice, na katolików (łatinu) i „gości” (kupców zagranicznych). Kijów upadły, przerzucany z rąk do rąk, chociaż stra­cił był swoje dawniejsze stanowisko i znacze­nie polityczne, jednakże, jak dla Rusi ówczes­nej nie przestawał być zawsze przybytkiem świętości narodowych, tak. zarazem dla kupców cudzoziemskich punktem był niemniej handlo­wym i dość ożywionym jeszcze. I choć z po­wodu wojen ustawicznych handel tu był od dawna narażony na wiele przeszkód i niebezpie­czeństw: pomimo to jednak odwiedzali go i go­ścili w nim kupcy greccy, wenecyańscy, nie­mieccy, ormiańscy i żydowscy, a miasto nie­mieckie Ratyzbona miało ta swoje faktorye. Kupcy z tego miasta przybywali do K. dla za­kupu futer, które tu z pierwszej nabywali ręki. Tymczasem w 1174 r. na Suzdalu zgładzo­ny został z tego świata podstępnie Andrzej Bogolubski. Opróżnione księstwo suzdalskie zajął syn jego, Michał II. Jarosław Izasławowicz zaś, książę słaby, nieudolny zaląkłszy się Romana, który rościł pretensye do Kijowa, ustąpił mu go własno wolnie, ale nie Roman, tylko Swiatosław czernihowski, syn Igora bo­hatera pieśni ruskiej, zajął stolicę kijowską (1176 r.). Niedługo potem wpada tu Ruryk, wprzód książę smoleński, i opanowuje K. Kżę ten na prawie krwi był najbliższym tego księ­stwa dziedzicem. Tymczasem najazdy Połowców się wzmagały. Ruryk przeto pogodził się ze Swiatosławem, oddał mu Kijów, ale wy­mógł, że odtąd oba będą zasłaniali Ruś od Połowców; jakoż Hleb, syn Swiatosława, siedział w Kaniowie, na straży od pogan. Nad rz. Orelą Swiatosław kijowski i inni sprzymierzeni z nim książęta zbili na głowę Połowców. Swia­tosław pierwszy dźwignął się z zależności od Suzdala, a ks. Ruryk uznał go za głowę ksią­żąt, Książę kijowski umarł 1194 r. Przy nim to Wszewołod Czermny, syn jego, ożenił się z Maryą, córką króla polskiego, Kazimierza Spra­wiedliwego. Wesele się odbyło podobno w r. 1178 czy 11791 Pobożna ta księżna, postrzygłszy się na mniszkę, zbudowała kaplicę przy cerkwi Św. Cyryla, gdzie też po śmierci po­chowaną została. Niedawno, w tejże cerkwi ś. Cyryla, odkryto starożytne bardzo freski, po­chodzące jakoby z czasów założenia jej, a w sklepie trumnę, w kształcie prostej drewnianej kłody, może popioły właśnie pobożnej polskiej księżniczki obejmujące. Domyślać się należy, iż Ruryk jedynie prawem dożywocia ustąpił był K. Swiatosławowi; jakoż gdy ten umarł, sam to księstwo zajął; a Wszewołod Suzdalski, któ­ry coraz więcej stawał się panem położenia, przysłał swoich bojarów, aby go z tytułem wielkiego księcia na tron wprowadzili. Wy­glądało to prawie na ironią. Już wtedy owa godność wielkoksiążęca w Kijowie zasadzała się więcej na nazwaniu niż na rzeczy; Kijów, dawny swój blask i potęgę utracił, i jego książę miał tylko pozorną władzę i znaczenie. Jednak­że w. książę Ruryk zdawał się brać swój ty­tuł na seryo, i wezwawszy Dawida smoleń­skiego, zaczął wydzielać dzielnice książętom, a robił to z pewną przesadą i pompą demonstra­cyjną. 2Sa uroczystość tę zebrany lud obaj ksią­żęta bawili ucztami, w których brali udział Berendeje, Torki, mnisi nawet. R. 1180 wy­buchł pożar w K., i zgorzała w części cerkiew św. Zofii. Roku zaś 1186 tak miastu, jak i ca­łej okolicy, dało się uczuć silne trzęsienie zie­mi; domy, cerkwie chwiały się, a mieszkańcy, nieprzywykli do tego, drżeli i padali na twarz ze strachu. Tymczasem Roman halicki wpadł do K., Ruryka przepędził, a Kijów oddał In- gwarowi łuckiemu, bratu stryjecznemu a wnu­kowi Izasława Mścisławowicza, w. ks. ki­jów. Ruryk i Olegowicze atoli nie dali za wygranę: zebrawszy Połowców, szturmem wzięli Kijów (d. 4 stycznia 1201 r.). Kronikarz mó­wi, że takiej klęski, jaką Połowcy wyrządzili Kijowowi, od chrztu swego nie pamiętała zie­mia ruska. Barbarzyńcy z mieczem i głownią przebiegali ulice, i nie tylko opanowawszy Pa­dół, spalili go i zniszczyli, ale i „górę” t. j. stare miasto zburzyli i metropolitalną cerkiew św. Zofii, oraz Dziesięcinną i wszystkie mona­stery zrabowali, obrazy poobdzierali, pobrali krzyże, naczynia święte, odzież starożytną (porty) w. książąt kijów. Włodzimierza i Jaro­sława, które na ich pamiątkę były w cerkwiach zawieszone. Sceny 1169 r. znów się powtórzy­ły dla K.; ztą tylko różnicą, że to miasto, zdo­byte wtedy przez Suzdalczyków, chociaż było zrabowane, ale przynajmniej mieszkańcy byli zostawieni przy życiu i wolności. Przeciwnie teraz Połowcy zabijali starców i niedołężnych; młodych zaś i zdrowych ludzi chwytali, krę­powali i nie oszczędzali ani starszyzny, ani ko­biet, ani kapłanów. Niewolników tłumami pę­dzili w stepy. Sami tylko „goście” t. j. kup­cy zagraniczni bronili się w cerkwiach muro­wanych, i tak walecznie, że Połowcy zmuszeni byli wejść z nimi w układy, i przestawszy na pewnej tylko części towarów, więcej nic im złego nie wyrządzili. To dowodzi jak wtedy cudzoziemska kolonia w Kijowie była silną li­czebnie; ile, że w małej garstce obrona byłaby niepodobną. Ruryk zaś i Olegowicze, nie czu­jąc się na siłach utrzymania orężem K., poprzestawszy na zbrodni, wyszli z miasta. W K. stały czarne zgliszcza. Miasto to, zalane ogniem i krwią mieszkańców, chociaż się napeł­niło potem ludnością, ale wyraźnie było odtąd

[s. 72]

skazano na powolne dogorywanie i coraz dotkliwsze cierpienia i klęski. Roman halicki ofiarował teściowi Rurykowi pokój; posadził go w K.; ale sam właściwie z Halicza panował nad Kijowem a Ruryk tylko bawił się w księstwo. Roman, bojąc się aby Kijowa nie pochwycił Wszewołod Suzdalski, albo linia czernihowska, wolał naturalnie ze swojej własnej poręki mieć na Kijowie Ruryka, któryby mu hołdował. Ale wkrótce tenże sam Roman wygnał z Kijowa Ruryka i do klasztoru wtrącił; na jego miejscu zasiadł Rościsław Rurykowicz. Roman halic­ki w 1205 r. zginął pod Zawichostem, a Ruryk wywlókł się z klasztoru i osiadł znowu na księstwie kijowskiem. Ale niedługo trwało je­go panowanie, zepchnął go z tronu Wszewołod Swiatosławowicz, z przydomkiem Czerńmy. Wszewołod wszakże, zobaczywszy pod Kijo­wem chorągwie Ruryka i Mścisława smoleń­skiego, opuścił gród; a więc Ruryk wszedł do miasta; ale Wszewołod z Połowcami znowu go przepędził, tak, że Ruryk, po raz czwarty wy­zuty z księstwa, udał się do Owrucza i wkrót­ce umarł. Wszewołod linią Monomacha usunął zupełnie zRusi; jakoż synów Ruryka i krew­nych jego z księstw powypędzał, jako nie idą­cych od Olega. Odżyła w nim dawna niena­wiść rodowa Olegowiczów ku Monomachowiczom. Wygnańcy udali się pod protekcyą Mścisława Chrobrego, który był znany z tego, że był mścicielem krzywd. Jakoż, poruszywszy wszystkich książąt, wystąpił przeciwko Wszewołodowi Czermnemu. Ten też umknął z K. Mścisław oddał K. Ingwarowi Jarosławowiczowi, ale ten w 1225 r. dobrowolnie ustąpił tego grodu Mścisławowi Romanowiczowi. Ki­jów teraz był właściwie jakby chwilową gos­podą swych władców. Byle garść zbrojnego ludu zbliżyła się do jego bram, a te zaraz na rozcież się otwierały, i nowy władca wjeżdżał. Kijowianie obojętnie już patrzyli na tę tak czę­stą zmianę panujących. Kijów też przez te cza­sy pozorną tylko i chwilową cieszył się nieza­wisłością; w rzeczy samej zależał od Halicza lub Suzdala. Tymczasem miały już być wkrót­ce dni tak Kijowa jak i Rusi policzone. Mon­gołowie, wynurzywszy się z głębin środkowej Azyi, podbiwszy między Jaikiem i Wołgą Ala­nów, Jassów i Połówcow, wpadli na Ruś. W ślad za tem nad rz. Kałką d. 31 maja 1224 r. zachodzi pamiętny krwi rozlew. Ruscy książę­ta zostali przez Mongołów pobici. Klęska by­ła ogromna: padło aż sześciu książąt, 70 woje­wodów, a samych kijowian poległo do 10 ty­sięcy. Mścisław Romanowicz, książę kijowski, dostał się w pęta Mongołów i okrutnie zamor­dowany. Ale tym razem Mongołowie, zapę­dziwszy się tylko do Nowogrodu Siewierskiego i Czernihowa, zawrócili w stepy ku Woł­dze i Donowi. Zagłada Kijowa wszakże była tylko odroczoną. Po Mścisławie objął księztwo kijów. Włodzimierz Rurykowicz, Przy tyra księciu stał się fakt pamiętny, albowiem do K. przybył z Krakowa św. mąż Jacek Odrowąż, dominikanin, z trzema towarzyszami Gody nem, Floryanem i Benedyktem. Książę kijowski dał plac na „błoniu”, gdzie św Jacek kościół i kla­sztor dla swego zgromadzenia zbudował. Przy tem pewna pobożna matrona, licznych posia­dłości właścicielka, dostatki swoje i majętność temuż zgromadzeniu zapisała. Kijów, z powo­du że był zamieszkany przez t. z w. „gości” czyli kupców cudzoziemskich, liczył wielu katolików. Wkrótce atoli św. Jacek opuścił Ki­jów, a po nim i dominikanie, żeby znowu tu, jak zobaczymy, powrócić. Tymczasem książęta ru­scy, zamiast iść z sobą ręka w rękę, aby przeciwstawić opór grożącemu napadowi Mongołów, jeszcze się więcej waśnili. Oto powstaje nowa domowa zamieszka pomiędzy Włodzimierzem kijowskim a Michałem czernihowskim. Ten ostatni pochodził ze szczepu Olegowiczów; był to syn Wszewołoda, tego, który chciał wypę­dzić z Rusi wszystkich książąt nieidących ze szczepu Olega. Jakoż w 1233 r. Michał zamie­rzał już wpaść do Kijowa, ale Daniel halicki wsparł zbrojnie Włodzimierza, i Michał musiał odstąpić. Jednakże książę ten nie zasypiał sprawy i, znowu wojnę wypowiedziawszy, pod Torczeskiem pobił na głowę Włodzim. i Daniela; pierwszy z nich dostał się do niewoli, drugi uciekł do Halicza. Izasław i Połowcy pomogli przeważnie Michałowi do zwycięztwa i Michał z Izasławem wjechali do K., a za sobą wpro­wadzili chciwych rabunku Połowców. Barba­rzyńcy ci poobdzierali też z ozdób cerkwie, monastery i nałożyli znaczny okup na miesz­kańców. Michał atoli nie zatrzymał przy sobie upadłego K., odstąpił go sojusznikowi swemu Izasławowi Mścisławowiczowi smoleńskiemu. Tymczasem Włodzimierz Rurykowicz, wyku­piwszy się z niewoli u Połowców, skupia wnet łotrzykujących Torków kijowskich, i wypo­wiada wojnę Michałowi, który już wtedy, wypędziwszy Daniela, siedział na Haliczu. Gdy się to dzieje, Jarosław pereasławski, zdobyw­szy Nowogród, najniespodzianiej zjawia się na Podnieprzu i jednym śmiałym napadem, przed oczyma prawie Włodzimierza, zajmuje K. Izasław kijowski, naturalnie, umknął. Ale niedługo Jarosław w K. się osiedział; wypędził go stąd Michał halicki, który się odtąd zrobił przodkującym panem, tak w K., jak w Haliczu. Aliści cały ród Monomachowiczów przeciwny, aby się Olegowicze na K. utwierdzili, zawistnem okiem spoglądał na to zainstalowanie się Michała i toczył z nimi ciągłą wojnę. Tymczasem Mongołowie pod wodzą Batuchana, wnuka Czengishanowego, runęli na Suzdal; , zawładnęli ziemiami: Razańską, Muromską, Suzdalską,

[s. 73]

Rostowską i całym Zaleskim krajem. Następnie i Czerników i Pereasław nie do­trzymały czoła najeźdźcom. W końcu przyszła kolej i na Wielkoksiążęcą stolicę. Mongo­łowie, pod rozkazami Mengu-hana, także wnuka Czengishanowego, podstąpili pod gród naddnieprowy. Było to w 1240 r. Rozłożywszy się na lewym brzegu Dniepru, u Trubczy, Mengu wysłał posłów do Michała, aby mu czołem uderzył, czyli złożył pokłon hołdu i wydał miasto, obiecując za to opiekę i bezpieczeństwo władania. Michał dał posłom jego następującą odpowiedź: „Powiedzcie swojemu wodzowi, że Baty pogania a ja chrześcianin; wiara jego jest nienawistną mojej wierze, i dla tego nie chcę bić czołem i wstępować w sojusz z wrogiem mojej wiary, ani też chować z nim przyjaźń.” Mengu po raz wtóry wysłał swych posłów do Michała, aby przybył do jego obozu. Kijowianie, za całą odpowiedź, wymordowali posłów. Były to wszakże pierwsze wywiady Mongołów; Mengu nie zaczepiał tą razą K. i zawrócił ku głównym pułkom Batego, który przebywał wtedy na Suzdalu i północnej Rusi. Wielki strach padł na książąt ruskich; wielu z nich, na odgłos zbliżenia się Mongołów, po­uciekało ze swoich grodów. I Michał kijowski również umknął do Węgier, aby do stawienia czoła najazdowi Belę nakłonić. Wkrótce atoli, gdy ciżksiążęta ujrzeli, że napad wymierzony przez Mongołów na K. nie doszedł, ochłonęli s przestrachu, i po staremu znów się zaczęli swarzyć i spychać wzajemnie. Jakoż K. za­władnął Rościsław Mścisławowicz, syn księcia smoleńskiego, ale niedługo potem przybył Da­niel halicki, wypędził Roscisława i sam zajął K. Powódź jednak Mongołów, raz wezbrawszy, nie cofnęła się do swego. kory ta, ale z większą jeszcze siłą, z większym pędem, wy­lała się na Ruś. Daniel, przewidując to, wcze­śnie też wyniósł się z K. Jednakże, opuszczając K., poruczył strażnictwo i obronę tego grodu człowiekowi dzielnej ręki i serca, posiadające­mu już niepoślednią sławę wojenną i wziętość powszechną. Tym mężem był bojar Dymitr, Niebawem groźne zastępy nieprzeliczonego wojska Batuchana obsaczyły K. Kronikarz mówi, że w chwili najścia tych barbarzyńców, nie można było słyszeć, co kto jeden do dru­giego mówi, „za skrzypem wozów jego (nie­przyjaciela), za rykiem wołów jego i wielbłą­dów jego, za rżeniem koni jego.” Oblężenie się zaczęło od natarcia do bramy polskiej (lackiej), bramy niefortunnej dla K., bo już w 1151 r., w czasie szturmu Suzdalców, bój tu był najkrwawszy, walka najzaciętsza. Dymitr pod­niecał kijowian do walki i obrony. Ale nakoniec brama była wzięta, Mongołowie wpadli do miasta, i tu z kijowianami starli się pierś o pierś. Nie był to już bój, ale rzeź najstra­szliwsza. Kijowianie, wyrugowani z pierwsze­go obwarowania, cofnęli się do cerkwi Dziesięcinnej, i tam, wśród nocy, zabezpieczywszy się „tynem” (częstokołem), w tej dorywczej, zaimprowizowanej twierdzy, nanowo nieprzy­jaciela oczekiwali. Ludność też bezbronna po za ów „tyn” schroniła się również. Ale” nie­przyjaciel wkrótce obalił tę zaporę: i teraz już środek miasta stał się teatrem boju: krew po­płynęła potokiem, i barbarzyńcy, stąpając po trupach swoich i kijowian jak po moście, do­szli do cerkwi pieczarakiej. Dymitr zaś, prze­możną oskoczony siłą, wpadł w ręce dzikich nieprzyjaciół, I tak K. stał się łupem tryum­fującej dziczy d. 6 grudnia 1240 r. w dzień św. Mikołaja. Zniszczenie było zupełne. Cze­go ręka ludzka nie zniszczyła, to ogień spalił. Mieszkańcy co do nogi wytępieni. Cerkiew dziesięcinna, św. Zofii, pierwsza ze szczętem, druga do połowy, zostały zburzone; niemniej też i inne cerkwie i monastery temuż uległy losowi, jak cerkiew św. Jerzego, św. Iryny, Spasa na Berestowie, św. Michała i Mikołaja Pustynnego. Mongołowie, odbiwszy bramę taranami do cerkwi pieczarskiej, wpadli do niej, z kopuły zdarli krzyż złoty i całą świą­tynię zburzyli po okna. Nie uszedł przed ich zapalczywością i stojący w ustroniu, na t. zw. „Moniu”, skromny dominikański kościołek Najświęt. Panny, do którego powrócili byli nie­dawno przedtem, wprzódy wygnani, dominika­nie, razem ze św. Jackiem. Sw. mąż odprawiał właśnie mszę św. przy wielkim ołtarzu, gdy Mongołowie .mieli już wpaść do rozwartego kościołka; ale św. Jacek, według legendy, cu­downym sposobem z rąk barbarzyńców, wraz z zakonną bracią, uszedł. Brama „złota” zaś, o którą miecz „Chrobrych” i „Śmiałych” ude­rzał, tak wyniosła, „że najszparciej wypuszczo­na strzała dosięgnąć jej nie mogła”, legła też w ruinie. „K. zniknął z powierzchni ziemi, jak mówi Karamzin, a z całej wielkości jego, tylko imię pozostało”. W dziejach świata niewiele przykładów takiego zniszczenia. Jak pobojo­wisko opuszczone, K. został już nie miastem odtąd, ale „uroczyskiem”. Baty wszakże na zwaliskach zburzonego grodu niedługo odpoczywał; dowiedziawszy się, iż książęta połu­dniowej Rusi schronili się przed napadem do Węgier, poniósł mord i zniszczenie w prowincyą włodzimierską i halicką, zostawiwszy w K. (według Nikonowskiej kroniki) swojego namiestnika (baskaka). Ale jakkolwiek kijo­wianie byli prawie wytępieni, ci z nich jednak, co dopadli lasów lub innych kryjówek, w których wytropić się nie dali, ocaleli od mordu i rzezi. Niedobitki te wszakże przez długi czas lękały się na „kijowskiem uroczysku” osiadać; powodowani tym przesądnym strachem, który dziś pomiędzy gminem istnieje, że bies puste

[s. 74]

miejsca osiada i wydziwia w nich. „Łyse gó­ry” kijowskie były uważane jako zbiegowisko wiedźm i biesów, i jeszcze w XVII w. pokazy­wano w K. górę, „gdzie się wiedźmy zlaty­wały”. Do tego atoli spustoszonego grodu, w zwaliskach którego dziki zwierz się błąkał, przybył Michał Czernihowski; podążył on tu z Polski przez Włodzimierz wołyński, Pińsk, następnie do K. się dostał Dnieprem, i osiadł na jednej z wysp tejże rzeki niedostępnej. Nie­bawem rozpierzchli i rozłączeni ludzie wyj­rzeli z lasów; i na ruderach zniszczonego gro­du powstało siedlisko ludzkie- maluczka osa­da. Michał był popularnym, miłym ludowi. Niańczył on Kijów-niemowlę; odgrzewał go do życia. Mieszkańcy, dla własnej obrony, wznie­śli na „górze” drewnianą warowienkę, a Padół ogrodzili częstokołem. Tymczasem urzędnicy Batego zjechali do nowej osady, aby ludność spisać, w celu nałożenia daniny pogłównej; mieszkańcy, przerażeni tem, wnet się rozbiegli, i, jak mówi kronikarz, gdzie kto mógł ukrywał się, po pieczarach, lasach, górach; rzadki kto został. Jednocześnie i ks. Michał był zawe­zwany do ordy; pojechał on, ale gdy nie chciał, jako chrześcianin, kłaniać się ani ogniowi, ani bożyszczom pogańskim, poniósł śmierć męczeń­ską. Jednakże już w sześć lat po zburzeniu “K. ludność jego wzrosła sporo; bo kiedy w 1246 r. przejeżdżał tędy Piano Carpini, poseł pa­pieski do hana tatarskiego, naradzał się on z „tysiącznikami” miasta o podróży swojej dalszej. Jakoż w skutek tej narady zostawił on swoje konie, a „tysiącznik” dał mu podwody. Gdy wrócił do K. w 1247 r., całe miasto witało go jako z martwych po wróconego. Na­stępnie siedzi tu już baskak tatarski, a obok niego kniaź Fedor. Ale w 1333 r. kniaź lit. Gedymin, zbiwszy na głowę Tatarów i Kijowian nad rz. Irpieniem, bierze w moc swoję. K. Kniaź Stanisław uciekł do Kazania (rę­kopis kijowsko-pieczarski, ob. Kaz. Stad.: Sy­nowie Gedymina II, st. 26). Jednakże fakt ten zajęcia K. nie jest dotąd krytycznie ustalony. Różnią się kronikarze nawet co do daty wy­padku; jeden naznacza mu rok 1304 (Hustyńska), inny 1320-1321 (Bychowiec, Stryjkow­ski), inny jeszcze 1333 r. (rękopis kijowsko- pieczarski u Stadnickiego). Bądź co bądź je­dnak, gdyby nawet okupacya przez Litwę K. nastąpiła była za Gedymina, to w każdym ra­zie niedługo trwała; stanowczym jest faktem, że w czasie gdy tenże w. książę lit. rozporzą­dzał państwem swem pomiędzy synów (co mo­gło być przed 1340 r.) K. widać nie zaliczał się do jego posiadłości, bo w akcie rozporzą­dzanym żadnej o nim nie uczynił wzmianki. Zresztą Mongołowie podówczas jeszcze byli silni, i cały Wołyń i Kijowszczyznę oplatali oni zbyt ciasną obręczą tak, że wnet po śmierci jego, synowie: Jawnuta, Kiejstut i Lubart w 1340 r. uczynili przymierze z Kazimierzem W., mocą którego obowiązali się wzajem wspie­rać i pomagać, w razie najazdu Mongołów. Rok 1352 był pamiętny dla K. grasującą zarazą, znaną w Europie pod nazwiskiem „czarnej śmierci”. Nieszczęsne i drobne zawiązki zalu­dnienia nowotnego K. zapłaoiły jej sowity haracz. Ale nareszcie nadszedł 1363 r.; Ol­gierd w. książę lit. zadał cios stanowczy chy­lącej się do upadku potędze tatarskiej: pod „Sinemi wodami” zbił Tatarów na głowę, trzy or­dy ich rozgromił i aż do Krymu za nimi pędził. K. naturalnie został odtąd przez Litwę zajęty, jako też zarówno i cała Kijowszcz., jakby prawem pierwszego zajmującego, jej się też dostała w udziale, bo owe pustki bezimienne, dział pusty (sors desertus) po Tatarach, do nikogo już właściwie nie należały; był to Spadek bezdziedziczny, res nullius.Włodzimierz, syn Olgierda, zostaje panem K. i w 1386 r., już za rządów Władysława Jagiełły, składa homagium królowi i królestwu polskiemu (Daniłowicz, Skarbiec I, st. 263). Przy Włodzimierzu K. wzrósł, zaludnił się. Handel wschodni znów go począł ożywiać. Stanął tu zamek na górze zwany „litewskim” (dziś góra Kisielówka). Padół zaczął się też zabudowywać. W tej też części miasta, na t. zw. „Żytnim targu”, u spo­du góry zamkowej, wzniósł się dominikański klasztorek. Włodzimierz dominikanów przy­wilejem lokacyjnym, przy instalacyi ich, zapo­mogi. Metropolita Cypryan, który dotąd, jak jego poprzednicy, w Moskwie przebywał, teraz zjechał do K. i pierwszy on cerkiew św. Zofii z gruzów podniósł (1390). R. 1376 znowu się wkradła do K. morowa zaraza i zaszczepiła śmierć między jego mieszkańcami. R. 1392 Witold w. książę lit., pogniewany na Włodzi­mierza o to, że się ten uchylił od hołdu, wy­prawił się pko niemu; ale Włodzimierz sam się wyzuł z K., wziąwszy w zamian Kopyl. Poczem Witold Skirgielle K. „jako byli rzekli sobie”, to jest według umowy, puścił. Skirgiełło atoli rządził krótko: umarł otruty 1395 r.; pochowany w pieczarze św. Teodozego. Po śmierci Skirgiełły Witold znosi lenność K. i w zarząd ją oddaje Iwanowi Algimuntowiczowi, księciu holszańskiemu; ten zaś wkrótce zmieniony został na namiestnikostwie przez Iwana Borysowicza, syna, jak się zdaje, Bory­sa Aleksandrowicza Twerskiego, który z Wi­toldem w przyjaznych zostawał stosunkach. Tymczasem K. dzień za dniem wzrastał. Wi­told zamek t. zw. „litewski’1, stojący na górze, kazał odnowić, powiększyć i do obronniejszego przyprowadzić stanu. R. 1398 przybył do K. Tochtamysz, car Złotej Ordy, wygnaniec, szu­kający pomocy u Witolda. Przybył on tu z całym dworem, carycami, z dwoma synami,

[s. 75]

dobytkiem, razem w kilka tysięcy ludzi. Nie­długo jednak gości on w K., wyrusza na Litwę do Witolda, który, przyrzekłszy mu pomoc, zbiera wojska, i na czele ich spiesznym pochodem podąża do K., a .stąd pod Azow i za Don, gdzie zawołskim i nohajskim hordom zadaje klęskę i jedne całą ordę z pod Azowa zabiera do niewoli. Alę była to tylko wyprawa wywiadowa; następuje druga, bardziej jeszcze sta­nowcza. Miejscem ogólnego zbiorowiska wy­znaczono K. Przemnogie zastępy Witolda, po­czet zbrojny krzyżaków pod dowództwem komtura Markwarda Salzbach, 400 kopijników polskich, siła hufców książąt lit. a także ocho­tników co niemiara: wszystko to pośród K. rozłożyło się obozem. Wrzawa, ruch wojen­nego życia ożywiał miasto. Witold był dobrej myśli, i idąc za zwyczajem krzyżaków, którzy to robili przed wyprawami na Litwę, kazał zastawić na zamku „stół honorowy”, na któ­rym podejmował najznakomitszych przyby­szów rycerskich. Ale wiadomy nieszczęśliwy los tej wyprawy. Witold nad Worsklą d. 12 sierpnia 1399 r. został pobity doszczętnie przez Tatarów. Zwycięzki Timur-Kutłuk wszedł do K., ścisnął go oblężeniem, lecz, nie mogąc zam­ku dobyć, wziął tylko okup z miasta. Iwan Borysowicz poległ nad Worsklą; kto go zastą­pił nie wiemy. Domyślać się tylko można, że mógł, go zastąpić Olelko Włodymirowicz; ile że czytamy wzmiankę w kronikach, że w 1408 r. tenże książę dowodził pułkami ki­jowskimi. Po bitwie pod Grunwaldem, w 1412 r. Jagiełło zrestaurował biskupstwo kijowskie, które w 1321 r. było założone. Katedry atoli katolickiej nie było w K., i biskupi pzemięszkiwali u dominikanów. Pierwszym ducho­wnym ojcem i pasterzem katolickim na tym wschodnim krańcu był Michał I, dominikanin. K. rozwijał się sporo i powiększał znacznie. Napływ cudzoziemszczyzny kupieckiej był wielki, i z Kaffy, składowego miasta handlu wschodniego, przez Tawań, kupieckie karawa­ny dostawały się do K. Handel ten, pod opie­ką Witolda, zakwitł. B,. 1411 K. powitał kró­lewskiego gościa. Władysław Jagiełło przez Wilno, Jurbork, Połock, Witebsk i Smoleńsk zjechał tu, a także i Witold z małżonką swoją Anną. W. książę lit. podejmował okazale kró­la polskiego. Z przybyłych tu jednocześnie byli: Aleksander książę twerski i, Dżelal-ed-din, który był przysłany od ordy z prośbą o pomoc. Jagiełło z K. udał się na dalszy objazd kraju: był w Czerkasach, Zwinigrodzie, Sokolcu, Kamieńcu, skąd na Gliniany powrócił do Lwowa. Edyga, usunąwszy się ze Złotej Ordy, z ułusów czarnomorskich utworzył ordę krymską, i Krym odtąd stać się miał niespo­kojnym sąsiadem Litwy i Polski. Jakoż Edy­ga wkrótce, podnszczony przez krzyżaków, wpadł pod Kijów. Zalękłe miasto otworzyło mu bramy. Tatarzy nie przepuścili bogatym cerkwiom i sławnej pieczarami świątyni, złupili ją i kilka tysięcy ludu miejskiego zabrali do niewoli. Jednak zamek kijowski nie. był zdobyty, labo Tatarzy silnie nań nacierali. Polacy i Litwini dzielnie go bronili. Cofnęli się też Tatarowie spiesznie, po dopełnieniu zniszczenia, ale straty były ogromne: K. przez długie lata niestarte najazdu tego nosił ślady. Boku 1422 Witold, objeżdżając .swoje kraje, ze Smoleńska wodą przypłynął do Kijowa. W tymże roku starostą kijowskim był Michał Iwanowicz (tak jest podpisany na akcie po­koju zawartego między Jagiełłą, Witoldem a zakonem krzyżackim. Ob. Danił., Skarb. 1, st. 80). W tymże jednak roku namiestnikiem K. był już Andrzej Iwanowicz książę Drucki, którego córkę Sońkę król Jagiełło był poślubił. Nazywano ją pospolicie: księżną kijowską. Kiedy też Swidrygiełło zabrał K., wojewodą kijowskim był jego zagorzały stronnik Jursza, ale wojewoda wtenczas nie znaczył sprawcy, lecz dowódzcę wojsk. Z K. też Swidrygiełło z tymże Jurszem wyprawił się był na, Litwę pko Zygmuntowi, ale pobity nad rz. Świętą, przez Michała Zygmuntowicza, umknął na Wo­łoszczyznę. Zygmunt zajął K. i ludem go swo­im osadził. Jednakże Zygmunt zostawał tego miejsca panem niedługo; rzecz prawdopodobna, że K. odzyskał wojew. kijowski Jursza, i gdy następnie Zygmunt znów utracone miasto chciał ubiedz, Jursza pod bramami miasta po­bił go doszczętnie. Zygmunt, ranny strzałą, zaledwie życie uniósł. Jursza uratował K. dla Swidrygiełły; jakoż w r. 1437, gdy tenże przy­był do Krakowa, dla złożenia hołdu z ziemi wołyńskiej i kijowskiej, pospołu z nim ślubo­wali i strażnicy jego zamków (między innymi i Jursza z Kijowa), że ze swym księciem wier­ni będą królowi i koronie polskiej, a po zejściu jego, innego nie chcą znać swym panem tylko króla polskiego. W 1438 Zygmunt w. książę lit. usunął znowu Swidrygiełłę z K. Zygmunt nie był lubianym od kijowian; jakoż nawet zabójcą jego był kijowianin Skobiejko. W1440 r. Izydor, jako kardynał i legat papieski w po­dróży swojej do Moskwy, staje w K.; następnie w 1441 znowu tu gości, przepowiadając unią. W tymże czasie Michał, syn Zygmunta, zajął K. i ludem go swoim osadził, ale Kazimierz Ja­giellończyk, który po Zygmuncie na w. księstwo nastąpił, wysłał Gasztolda, który to mia­sto na rzecz jego odebrał. Następnie r. 1443 z ramienia w. księcia lit. siadł na K. Olelko Włodymirowicz. I tą koleją znowu wakująca lenność kijowska odzyskała swój dawny byt. Przy Olelku K. się podniósł i handlem ożywił. Kupcy zewsząd się garnęli, i komora celna od wschodu została tu założoną. Opatrzył Olelko

[s. 76]

metropolitę kijów, w dobra i wyjął ludzi metropolitalnych w K. z pod władzy i sądu książęcego. Sam Olelko przemieszkiwał w zame­czku po drugiej stronie Dniepru nad Czartoryją, npko zamku hospodarskiego, a miejsce, na którem stał ów zamek, długo nosiło nazwę Olelkowskiego horodyszcza. E. 1455 Olelko umarł „dzielny i na wszystko sprawny pan”, jak mó­wi Stryjkowski. Pochowano go w pieczarach, gdzie i ojciec jego spoczął. Król Kazimierz od­dał K. synowi jego, Szymonowi, a książę Szy­mon mieszkał w ojcowskim zameczku za Dnie­prem. Wzrostowi i pomnożeniu K. dopomagał. W swojem przyboczu trzymał wielu boja­rów, był ich chlebodawcą, rozdawał im dobra. Pierwszy kładł granicę pomiędzy ziemią kijow­ską a Tatarszczyzną! Pobożny, w 1470 r. od­nowił Ławrę Pieczarską. Umarł w 1471 r. p ochowany w Ławrze. Na nagrobku jego był napis „dziedziczny pan ziemi kijowskiej, i re­staurator Ławry Pieczarskiej’:. Po jego śmierci atoli, król Kazimierz, widząc że K., mając wła­snych dziedzicznych panów, mógł się z czasem oderwać, obrócił go w województwo, ziemstwo, czyli, jak Bielski mówi, w „powiat”, i oddał go w zarząd (r. 1471) Marcinowi Gasztoldowi. Odtąd rezydują na K. nie książęta na prawie krwi, ale już wojewodowie z ramienia królew­skiego. (Między 1471 a połową XVII w. wo­jewództwo to składało się z trzech powiatow: kijowskiego, owruckiego i żytomierskiego; mię­dzy 1686-1772 miało 1500 mil kw. rozległo­ści .i było 1772 r. jednem z 11 województw stanowiących Małopolskę). Póki żył Hadżigirej, han perekopski, w przyjaznych stosunkach z Kazimierzem, K. oddychał swobodnie, ale po śmierci tegoż hana, za jego następców, rozpo­czął się szereg krymskich napadów. Kolej ich rozpoczyna syn Hadżigireja Ajdar, który w r. 1473 wpadł do K. i spalił go. R. 1474 przy­bywa tu Kontarini, poseł wenecki, jadący do Persyi. Gościł go na. zamku wojewoda Gasztold. Cudzoziemiec ten powiada w swojej relacyi. że do K. zjeżdża się wielu kupców z futra­mi z głębi Rossyi: zebrani w karawanę jadą do Kaffy, ale Tatarzy rozbijają ich często. Kijowianie zaś, mówi on, zwyczajnie do godziny trzeciej zatrudnieni są sprawami swemi; potem idą do karczmy, piją i hulają. Gasztold wraz z Wojciechem Ńarbuttem, bisk. kijów., zapro­wadzili w K. naukowe zakłady, w których genueńczycy, po wzięciu przez Turków w 1445 Kaffy, schroniwszy się do K., zajęli się ucze­niem języka łacińskiego, greckiego i innych przedmiotów. Biskup kaffejski Symeon, jeszcze przed samem oblężeniem Kaffy, zbiegł był do K., żeby błagać o posiłki. Ugoszczony przez Marcina Gasztolda, biskup był właśnie u stołu na obiedzie, gdy przybył goniec z wiadomością o upadku miasta. Przejęty do żywego tą klę­ską, biskup, rażony apopleksyą, zmarł na miej­scu. W tymże czasie oprócz Genueńczyków i Ormianie zaczęli się osiedlać. Kazimierz po­zwolił im kościół ich wyznania na Padole, bli­sko „Kopyrowego końca”, zbudować. W tej też dzielnicy mieli oni swoją faktoryą handlową. Po Gasztoldzie został rządcą K. Iwan Chodkie­wicz. Za rządów Chodkiewicza zamek kijow­ski naprawiono. Ale w 1482 r. Mendligirej, han Perekopu, zerwawszy sojusz z Polską, wpadł pod K. Ihumenowie i zakonnicy mczka pieczarskiego, wszystkie skarby i naczynia cerkiewne, jako w miejsce bezpieczniejsze, po­znosili do zamku. Mendligirej przez zdradę dobył zamku, miasto spalił, mieszkańców wy­ciął, samego wojewodę Chodkiewicza, z żoną, synem i córką, wziął do niewoli. Spaliwszy i zrabowawszy cerkiew św. Zofii i pieczarską, naczynia złote (dyskos i potir), wzięte w nich, posłał w darze sprzymierzeńcowi swemu, Iwa­nowi Bazylewiczowi, w. księcia moskiewskie­mu. K., krwią zbryzgany, zwątlony pożogą, staje się odtąd mieściną ubogą i bez życia. Na miejsce Iwana Chodkiewicza, który był w nie­woli, król Kazimierz przysłał Bohdana Andrzejowicza, wojewodę trockiego, który tu na czele licznych zbrojnych zastępów ściągnął, dla po­gróżki i obrony od Tatarów. Było tego wojska do 40,000. Tenże Bohdan Andrzejowicz, z rozkazu królewskiego, jął naprawiać i odbudowy­wać zniszczony zamek. Pracowało około zam­ku więcej niż 20.000 toporów „poddnieprskich i zadźwińskich”; jednak „pan Bohdan, jak się wyraża dokument, K. nie zarobił, i na mierze jego nie postawił, tak, jako miało być.” Spędzano lud do robót około zamku z dalekich i zamiejscowych włości, bo ludność, tak w K.. jak i w kijowskich okolicach, była albo wytę­pioną przez ostatni najazd tatarski, albo wybra­ną. Stąd czasy te w dokumentach noszą na­zwę „wyniatja”, to jest wybrania ludu. Roku 1484 zaś zasiadł na wojew. kijowskiem Jerzy Puciatycz. Przy nim pomyślano znów o dal­szej odbudowie zamku, i tego co za Bohdana rozpoczęto, teraz „dokończono. Dozorcą tych robót był Bohdan Szepielewicz, który „Kijów wyżej podniósł- i dobrze zarobił, i na mierze jego postawił”. Po Jerzym Puciatyczu mianowany wojewodą Mat wij Kmita, ale ten tego urzędu nie zasiadł ze śmiercią króla Kazimierza, która nastąpiła w Grodnie 1492 r. Za Aleksan­dra w. księcia lic. zostaje wojewodą kijowskim Dymitr Puciatycz. Mieszczanie kijowscy pod­legali władzy zamkowej i przysądowi zamku kijów.; rządzeni byli przez namiestnika i horodniczego, oraz na równi z innymi mieszkańca­mi miasta, ponosili wszystkie miejskie ciężary; składali podatki dla Tatarów, dawali “konie pod gońców hospodarskich i obcych, nareszcie sprawiali się według t. zw.” „obyczaju”; atoli

[s. 77]

król Aleksander obdarzył ich po raz pierwszy swobodami municypalnemi, alé prawo które im nadał, magdeburskiem zwane, nie było wszakże zupełnam, i dopiero następca jego Zygmnnt I, prawo to im potwierdził i nadał w pełniejszem i rozciąglejszem znaczeniu, to jest „w tym spo­sobie jak msto Wilno to samo prawo magde­burskie posiada i używa”. Otrzymali oni wój­ta, burmistrza, rajców i ławników. K., jako zostający „in vigilia primae reipublicae”, otrzy­mał też herb na pieczęci miejskiej, wyobraża­jący rękę zbrojną z łukiem czyli kaszą. R. 1502 Szachachmet, car Złotej Ordy, rozbity przez Mendligireja, cara Perekopu, schronił się do Kijowa. Dymitr Puciatycz przyjął nieszczęśli­wego zbiega i „wiele dni czcił i dary wielkie dawał”. R. 1506 umiera Dymitr Puciatycz, wda kijów.; na jego miejscu zostaje Dymitr Lwowicz Hliński. Gdy jednak brat jego Michał zaczął zdradzać, Zygmunt I od niego zamek kijowski odebrał i oddał go Jerzemu Montowtowiczowi; ale ten niedługo tu siedział, odzna­czywszy się tem, że monasterowi Mikołaja Pu­stynnego dużo świadczył. Miejsce jego zajął Jerzy Aleksandrowicz kniaź Holszański (1508). Wojewoda ten dozierał robót około zamku kijows., do których wszystkie włości były znów spędzone. Przy Holszańskim też przybyli do K. 2 kwietnia 1512 r. zakładnicy od cara Perekopu Mendligireja, t. j.: wnuk onego Dżał-Ałdyn i kniaź Dewlet Bachtyja. Towarzyszą­cy tymże zakładnikom wielcy posłowie perekopscy byli: Augustyn de Garibaldi, Wincenty de Zugulfii, Jan Baptysta de San Nicolao. Woje­woda kijow. przyjął ich z wielką czcią i poda­runkami obdarzył. Zakładnicy ci mieli stano­wić rękojmię bezpieczeństwa od Perekopu. R. 1513 został wojewodą K. Zenowicz. Zy­gmunt I wiele dał przywilejów dla mieszczan, ale i o cerkwiach i monasterach nie zapominał. Manastér pieczarski swobodami obdarzył. Wo­jewodowie mieli zwyczaj „wjeżdżać” do monasteru. po kilka razy na rok; koszt podejmo­wania ich czerńcy wielki ponosili. Zygmunt I od tego ich uwolnił. Cerkiew też pieczarka odnowioną została. W Pieczarach chowali się ks. Olelkowicze, ks. Słuccy, Hoscy, Połubieńscy etc. Ale król Zygmunt I był szczególnym dobrodziejem monasteru Michajłowskiego, któ­ry od czasu „wybrania” (wyniatja) stał w ru­inie; w 1523 r. odnowiony został. Zenowicz nie więcej jak lat kilka siedział w K.; w 1520 r. zastąpił go Jerzy Mikołajowicz Radziwiłł. Pomyślano znów o wzmocnieniu środków od­pornych; jakoż około tego czasu ponownie za­częto zamek kijowski oprawiać. Horodniczy Michał Chalecki i Niemira pilnowali robót. Około 1524 r. zostaje Wojewodą kijów. Andrzej Niemirowicz Sżczytt (miał on. za sobą rodzoną siostrę bohatera ukrainnego, Ostafiego Daszkowicza). R. zaś 1527 K. ujrzał pośród swoich ulic zastępy paniąt litew. i ruskich. Byli to ks. Konstanty Iwanowicz Ostrogski, jeniec pod Widroszą, zwyciężca pod Orszą, sławny hetman; Jerzy ks. Słucki, potomek Olelkowiczów niedawnych panów K, młodziutki a już wsławiony dzielnością w bojach; Gasztold wda wileński; Jerzy Radziwiłł, stagrodzień., przed­tem wda kijów.; kniaź Fedor Sanguszkowicz; kniaziowie Iwan i Aleksander Wiszniowieccy; kniaź Aleks. Czartoryski; kniaź Dubrowicki; kniaź Połubieński; nareszcie OstafiDaszkiewicz, starosta na Kaniowie i Czerkasach, bohater kozacki. Szli oni wszyscy na wyprawę pko Ta­tarom, którzy, prowadzeni przez Sedelgireja, splądrowawszy Litwę, lubelskie i bełzkie, te­raz po pod K. wracali w swoje stepy. Ale kniaziowie wołyńscy, z F. wypadłszy, prze­cięli im drogę pod Olszanicą i na głowę pora­zili. Odbitych jeńców liczono 40.000. K. i kraj cały przyklasnął zwycięzcom. Roku 1529 Zy­gmunt I osobną „hramotą” wyjął kniaziów i panów kijows. z pod władzy wdy kijowa.: wy­zwolił ludzi ich, którzy w K. mieszkali, tak z pod władzy wojewody, jak i mieszczan kijów. W 1533 r. umiera ks. Konstanty Iwanowicz Ostrogski, sędziwy bohater Rusi. Nagrobek jego dziś jeszcze znajduje się w Ławrze Pieczarskiej i wyobraża rycerza w leżącej postaci. Kalnofojski taki mu napis grobowi napisał: „Konst. Iwanowicz Ostrogski, Wda Trocki, Hetman W. Ks. Lit., po wielu zwycięztwach, od śmierci poległszy, tu schowany, roku Pań­skiego 1533, mając lat 70, otrzymał 63 zwycięztw; krwawo farbowane Roś, Niepr, Olszan­kę przydawszy; przytocz zamków wiele, monasterów wiele, cerkwi św. wiele, które w Xięstwie Ostrogskiem zmurował, drugą Getsemani, dom Przeczystej Panny Pieczerskiej hojnie nadał, i w nim zmarszy, położył; dla ułomnych szpitale, dla dzieci szkoły, dla ludzi rycerskich w Akademii Marsowej z pałaszami zostawił kopje; i mile napisz: Scypionowi Ruskiemu, Konstantemu” Iwanowiczowi Wielk. Xięstwo Lit.” (ob. Teraturgima etc. Kijów w druk, Kijowo-Pieczarskiej roku 1638). Po Andrzeju Niemirowiczu Szczycie wjechał na wdztwo ki­jows. Albrycht kniaź Proński, ale ten krótko sprawował swój urząd; w 1541 r. rezydował tu już Andrzej Michajłowicz kniaź Koszyrski; tego zamienił niebawem Janusz kniaź Dubrowicki-Holszański, a tego w 1544 r. Krzysztof Kmitycz Czarnobylski; ale nareszcie od 1544 aż do 1555 r. Fiedor czyli Fryderyk Hlebowicz kniaź Proński zostawał wojewodą. I w tych latach jeszcze nie przestawano myśleć o uczy­nieniu K. coraz obronniejszym; i oto w 1537 r. następnie w 1541 znów naprawiano zamek ki­jowski. Wszelako, wyludniony kraj nie mógł zawsze podołać sam robotom około zamku; tak

[s. 78]

że już poszło w obyczaj wszelki lud roboczy aż z dalekich stron Litwy sprowadzać. Drzewo, nawet potrzebne, z tej też Litwy musiano Dnieprem spławiać. Ale widocznie owo opra­wianie zamku kijów., dla ludzi z Litwy, sta­wało się ciężarem, i wywołało nawet we wło­ści swisłockiej nieposłuszeństwo. Swisłoczan, zamiast 60, przyszło tylko 35; nic przywieźli z sobą ani drzewa, ani dranic i przyszli bez koni; nadto dzierżawca swisłocki nie przybył z nimi, nie przysłał żadnego urzędnika lub przystawa. Ci ludzie zrobili tylko 15 horodzień i uciekli; zostało 23 niepoprawionych i niepokrytych, Król Zygmunt uwiadomiony o tern, napisał list ostry do dzierżawcy świsłockiego, kniazia Ze- sławskiego, d. 10 stycznia 1542 r., że niedbały jest, że do K. sam nie pojechał i nawet przysta­wa z ludźmi nie posłał. Król groził, że powi­nien włość swoją „zmódz nielitościwem karaniem;” ale zlitował się i skarał ją na opłatę 60 kóp gr., odtoporu po groszu. W 1537 r. dozorował robót około zamku Iwan Dubiski; w r. 1741 Iwan Słuszka, ssta kijów. Oto jak za­mek kijowski w 1595 r. wyglądał. W pośrod­ku zamku stał dom, w którym wojewoda lub jego namiestnik rezydował; składał się on wte­dy z dwóch świetlic, dwóch komór i sieni. Na wieży wybijał pokolejno zegar 24 godzin. Da­lej śpichlerz, szopa, klecie spiżarne, kuchnia, łaźnia, studnia. Obok tych budynków stało trzy ruskich cerkwi i jedna kaplica katolicka. Wież dokoła zamku było 15. Domów cerkiew­nych było dwa: jeden monastern Pieczarskiego, drugi Pustynnego. Nieopodal tychże stał dom Iwana Hornostaja, dom Rotmistrzowi za ni­mi tłoczących się 10 domków dziesiętniczych, Horodzień wszystkich było 133. Bram do zam­ku dwie: pierwsza wojewodzińska, druga rot mistrzowska, pod kluczem namiestnika i rot­mistrza; furtka zaś do miasta pod kluczem ho rodniczego, zamknięta zawsze, tak w dzień, jak w nocy. Pierwszej bramy pilnowali dwaj stróżowie, których najmowali mieszczanie; drugiej strzegli drabi. Przed bramą drabską most zwo­dzony na łańcuchach. U dołu, pod zamkiem, stajnia, browar i młyn na rzeczce Kudrawce, Zygmunt I osobnym przywilejem naznaczył, aby mieszczanie kijowscy wybierali z pomiędzy siebie na urzędników magistrackich 12 człon­ków, z których jedni doglądali porządku i go­spodarstwa miejskiego, drudzy składali sąd. W pierwszej juryzdykcyi zasiadał wójt (doży­wotni) i rajcowie, w drugiej burmistrz i ławni­cy. Mieszczanie kijowscy na równi ze szlachtą posiadać mogli dobra ziemskie i mieli swoje pieczętne znaki, podobne do herbów szlachty ruskiej. W zbiorach Konst. Swidzińskiego wi­dzieliśmy kilkanaście pieczęci mieszczan kijo­wskich; z tych herb Jacka Bałyki przedstawia Habdanka z odmianą; Wasyla Bychawskiego niby herb Chalecki z odmianą; Samuiły Andrzejewicza (1599) to Bełty, tym kształtem jak go używali Pozarzyccy(dom szlachecki ru­ski); herb Petra Bohdanowicza Chmielą (1598) przedstawia figurę herbów Rozmiaru i Brzózki; herb Wilhelma Dachnetowicza (1598) podob­ny zaś do herbu Nowosiel; herb Jakulicza (1598) do herbu Trzech Grotów. Oto poczet wójtów kijów., ułożony podług szeregu lat: 15… Wasyli Czerewczej; 1543 Maksym,1569 Szymon Mieleszkowicz; 1570 Kiryłł Mefedowicz; 1584 Semen Konaszkowicz; 1597 Jacko Bałyka; 1608 Aleks. Bałyka; 1612 -1616 Fedor Chodyka; 1620 Denis Martianowicz; 1620 Fedor Tadryna; 1620 Artem Konaszkowicz; 1620 Se­men Meleszkowicz; 1621 Fedor Chodyka (po raz drugi); 1627 Fedor Skoryna; 1629 Iwan Jewszejewicz; 1631 Jacko Bałyka subdelegat wójtowski; 1633 Samuel Mehedowicz subdelegat; 1637 Józef Chodyka; 1611, + 1644 Samu­el Mehedowicz; 1644 – 1649 Andrzej Chodyka; 1653 – 1657 Bohdan Somkowicz; 1665 Michał Sachnowicz; 1670 Fedor Zdan; 1677 Iwan Fedorowicz Tadryna; 1691 Iwan Domidowicz Byszkowicz (Bykowicz, Bykow­ski, Byków); 1695 Wasil Zimenko subdelegat; 1699 Włostkowski; 1700 – 1722 Daniło Potocki; 1735 – 1743 Paweł Wojnicz; 1763 major Syczewski; 1781 koleg. sowietnik Piwowarow; 1799 Rybalski; 1800 Mi­chał Hryhorenko (z rzemiosła miednik); 1834 Hryhory Iwanowicz Kisielewski (ostatni). Ale wróćmy do przerwanego wątku. Po Fry­deryku Prońskim w 1555 r. został wojewodą kijów. Hrehory Aleksandrowicz Chodkiewicz; ale roku 1561 zastąpił go książę Konstanty Wasili Ostrogski. Książę Ostrogski wszakże przesiadywał więcej w swoim Ostrogu na Wo­łyniu, aniżeli w K.; skąd Zygmunt August w liście do Mikołaja Radziwiłła (w 1561 r.) uskarżał się, że Ostrogski nie siedzi w K., ale wciąż się przejeżdża „za któremi przejażdżka­mi jego, czego Boże uchowaj, nakoniec żeby­śmy i K. nie stracili.” Istotnie, Ostrogski, pod pretekstem niezdrowia, siedział wciąż w Ostrogu, i albo woale nie przyjeżdżał do K., albo przyjeżdżał tu jak „po ogień.” Roku 1569 w skutek unii lubelskiej K., wraz z wo­jewództwem, został wcielony do korony pol­skiej i zaliczony do prowincyj małopolskich. Unią tę podpisali Konstanty ks. Ostrogski, wojew. kijów., i Aleksander Czartoryski, wojew. wołyński, na czele panów lit. i ruskich. Odtąd zaprowadzono w K. sądy ziemskie i grodzkie, i te mieściły się na zamku. Naj­wyższą instancyą w sprawach duchownych i ziemiańskich był trybunał lubelski; w sprawach muszczańskich sądy królewskie. Urzę­dy wojewódzkie i kasztelańskie zostały senatorskiemi dożywotniemi; urzędy grodzkie i ziem­skie

[s. 79]

potworzyły się. Odtąd biskup kijów, ła­ciński zasiadał w senacie z rzędu 11; wojewoda drugi z rzędu; kasztelan 10 z rzędu. Sejm ten lubelski zrównał wojewodę kijów., w pra­wach rzplitej, bez względu na wyznanie. K. stal się też urzędowem miejscem dorocznych zjazdów czyli sejmików, które się odbywały w najbliższy poniedziałek przed ś. Szymonem i Judą. Miasto, podczas tych zjazdów, tętniło życiem wielkiem i rozgwarnem. Szlachta nie­mniej tłumnie zjeżdżała się tu i na roczki są­dowe, ziemskie i grodzkie. Roku 1564 miasto K., statutem w Bielsku, zostało uznane za celniejsze miasto. Król Zygmunt August tutej­szych mieszczan hojnie obdarzał swobodami; o czem świadczą przywileje króla tegoż dla nich, z lat 1545-1555-1558-1570 i 71. Mieszczanie wzbijali się w zamożność. Już W 1543 r. na Padole, mieszczan hospodarskich, którzy pod prawem miejskiem siedzieli, było domów 159; zamkowych mieszczan domów 144; mieszczan biskupich domów 12; mieszczan monasterskich domów 9; mieszczan ziemiań­skich domów 29; oprócz tego domów żołnier­skich było 41; popowskich 7; szpitalów 3 (ra­zem 395). Jednakże, co do zabudowań i ulic, nieporządek był wielki. Jakoż lustratorowie W 1570 r. przedstawiali, że Padół, od góry aż do samej rzeki, ostrokołem, dosyć niepokaźnym, otoczony; że od rzeki żadnego opatrzenia nie­ma; że nareszcie miasto jak najnieporządniej się osadza, gdyż ani rynku porządnego niemasz „jedno prosto siedzi się jako w lesie; każdemu wolno się budować, jako chce; czemu jest po­trzeba zabieżyć, aby inakszym porządkiem miasto było budowane.” Cerkwie też z ruin dawnych się wznosiły; Zygmunt August w li­czne nadania je wzbogacał (ob. przywileje je­go z lat 1564-1568-1570). Handel tu kwitnął. Było tu pełno handlowych ludzi – karawany kupieckie szły tędy z Turek, Rosyi i z ordy. Michalon litwin, zwiedzający w tych czasach K., dziwił się bogactwu sklepów ki­jowskich. Mówi on, że pod ubogiemi strze­chami ówczesnego K. świeciły kosztowności, jakie gdzieindziej chyba w pańskich spotykano pałacach; jedwabie były tam częstsze, niżeli len w Wilnie, a pieprz, niżeli sól w Polsce. Oto jeszcze jedno wspomnienie historyczne z tych czasów, odnoszące się do dziejów Kijowa. Roku 1571 ulice K. zapełniły się tłumami ry­cerstwa: hetman Jerzy Jazłowiecki przyprowadził tu bowiem ogromne wojsko, jakiego, mó­wi Paprocki, żaden hetman nie wywiódł nigdy tak licznego i tak daleko, jak ten. Szedł on przeciąć drogę Dewletowi, który, po spaleniu i zrabowaniu Moskwy, objuczony ogromnemi łupami, wracał do Krymu. Na zamku kijów, nie było wówczas wojew. Konst. Ostrogskiego, ale gościł Jazłowieckiego zastępca wojew. i sprawca województwa kijów, książę Włady­sław Zbaraski. Dawniej wojewodowie kijow­scy rezydowali stale na zamku, ale od czasu Konst. Ostrogskiego, który, jak wiemy, zbyt rzadko zaglądał do K. a wyręczał się zastęp­cą, weszło też w zwyczaj, że i następujący po nim wojewodowie toż samo czynili i zdawali trudy urzędu swojego na tzw. przed unią lu­belską sprawców i namiestników, po unii podwojewodzich. Odtąd substytuci owi woje Wo­dzińscy nie podrzędną jak dawniej, ale główną niemal na zamkach odgrywali rolę. Stąd czę­stokroć i ich znaczenie, i wpływ niemały na stosunki miejscowe. Byli oni instalowani i kredensowa tli przez samychże wojewodów, prezydowali w sądach grodzkich, sądzili za wojewodę sprawy etc. Oto ich kolej, przed i po unii: 1479 r. Andrzej Aleksandrowicz;….. Sieniuszko Kruniewicz; 1501 Wojciech Narbuttowicz; 1525 Semen kniaź Podbereski; 1539 Wołodymir Jurjewicz kniaź Dabrowicki-Holszański; 1540 Iwan Wołkowicz; 1559 Michał Andrzajewicz Zbarazki; 1568 Wasyl Raj; 1570 Michał Myszka Warkowski; 1572 Władysław kniaź Zbarazki; 1575 Ostafi Iwanowicz kniaź Rużyński; 1582 Hryhory Macewicz; 1585 Ma­teusz ze Zbaraża Woroniecki; 1591-1594 Tymofej Hołowiński; 1595 Jan Aksak; 1601 Wa­cław Wigura; 1603 Maksym Myszka Polanowski; 1605 Wacław Wielhorski; 1612 Mi­chał Myszka Chołoniewski; 1620 Mikołaj Makarowicz Iwaszeńcewicz; 1621 Teodor Je­lec; 1623 zastępował Teodora Jelca podnamiestnik Aleksander Sołtan; 1632 Aleksander Kraśnicki; 1637 Jan Młotkowski; 1640 Piotr Brudnowski; 1641 Teodor Mościcki; 1644 Jan Witwiński; 1644 Wojciech Jędrejowski; 1647 Aleks. Lenkiewicz Ipohorski; 1651 Ostafi Wyhowski. Na zamku kijowskim z dawnych lat t. zw. rota kozacka się utrzymywała. Jeszcze Jerzy Jazłowiecki, hetman polny, miał sobie przez konstytucyą zleconem, aby na zamku tym dwieście kozaków trzymał. Rotą tą do­wodzili rotmistrze i setnicy. Najpierwszym rotmistrzem był Semen Kmita; w 1524 był Piotr Psucki; następnie Lasko, a w 1580 r. Kacper Służyński. Obowiązkiem roty było: pełnić, służbę wałową i policyą w mieście czy­nić, przestrzegając, aby się mieszkańcy wzaje­mnie nie napadali. W późniejszych atoli cza­sach, rota ta nie kozacką ale żołnierską się nazywała, ile, że była złożoną z żołnierzy, czyli t. zw. pospolicie „drabów.” Byli to po większej części Indzie zamiejscowi, pełniący ciągłą służbę w obronie zamku, lecz niezdatni do wojny. Roku zaś 1576 d. 16 lutego odbył się tu sejmik przedsejmowy, na którym obrano posłów na koronacyą Stefana Batorego (Bez­królewia ksiąg ośmioro czyli dzieje Polski przez Orzelskiego, t. III str. 87). Był to

[s. 80]

jednakże ostatni sejmik, jaki się odbył w K.; odtąd sejmiki odbywały się w Żytomierza. Ostrogski, rezydując stale w swoim Ostrogu, bywał nader rzadkim gościem w K.; stąd mo­że dla tego przeniósł sejmiki do Żytomierza, jako do bliższego miejsca od swojej zwyczaj­nej rezydencyi. Czytamy też kilka jego przy­wilejów dla m. K.: owoż wszystkie są dato­wane, bądź z Ostroga, bądź z Krupy; dwa tyl­ko z K. w 1581 i 5. Gorliwy wschodniej wiary wyznawca, ale obojętnie patrzał na obracającą się prawie w ruinę cerkiew kate­dralną ś w. Zofii; i dopiero W 1576 r. namie­stnik tejże cerkwi, niejaki Bohusz Hulkiewicz Hlebowski, pobożny Rusin, cerkiew tę „pokrył, pobił, i dobrze w tem, jako wierny sługa i przyjaciel, sprzyjaźliwie usłużył.” Stefan Ba­tory okazał się hojnym dla mieszczan; wydał im kilka przywilejów w latach 1576 – 7 i 1581. W r. 1585 był namiestnikiem kijów. Mateusz kniaź ze Zbaraża Woroniecki. Czło­wiek to był dumny, zuchwały, zapalczywy; gromił mieszczan, uciskał bojarów metropoliczych, tak, że sam wojew. musiał jego hamo­wać zapędy. W 1585 r. przysłali niżowi koza­cy do K., pod strażą 11 kozaków, oskarżonych o zabójstwo posła królewskiego Głębockiego; nie przyjął ich namiestnik na zamku, ale do ra­tusza wsadził i rajców siąkał, którzy tychże kozaków przyjąć nie chcieli, tłomacząc się, że odpowiedzialni być za nich nie mogą i więzie­nia mocnego nie mają; czem sprowadził rajców kniaź do protestacyi publicznej. Zamek, przez niedbałość namiestników, a najbardziej samego księcia wojewody, znajdował się w jak najgor­szym stanie. Lustracya z 1570 r. powiada, że miał on 7 baszt; horodzień 177, wszystkie dre­wniane, oblepione gliną; ale po większej części gmachy w nim gniłe i opadłe. Wprawdzie go­ściniec hord najezdniczych podówczas daleko się był od Kijowa odsunął i Tatarzy już mu nie grozili; ale natomiast co innego znowu mu gro­ziło: niebezpieczeństwo od kozaków. Jakoż kozacy niżowi, korzystając ze stanu opuszcze­nia i bezbronności, w jakiej ten zamek zosta­wał, wpadli po kilkakroć doń, zrabowali go, pozabierawszy gwałtem działa co lepsze, pro­chy i wszystką strzelbę. Stare miasto z daw­nych wieków stało puste i niezasiedlone. R. 1586 z rozkazu księcia wojewody, namiestnik jego Mateusz kniaź Woroniecki, ogłosiwszy wprzód „wolę czyli słobodę” na rynku na Pa­dole, w czasie targu, wymierzył grunt pomię­dzy wałami i około cerkwi św. Zofii; wkopał „wolę” czyli słup, w kształcie krzyża, na którego ramionach 24 kołków wbitych oznaczało 24 lat „woli” i następnie obwołać kazał: żeby się ludzie wszelakiego stanu, wiary chrześciańskiej, na onem miejsca, z dawna pustem, budo­wali według wolności innych miast j. kr. mo­ści wszelakich. Taki był początek dzisiejszej dzielnicy staro-kijowskiej. Pomimo jednak cią­gle wzrastającego niebezpieczeństwa od koza­ków, którzy mogli lada chwilę pochwycić za­mek kijowski, książę wojewoda, pan wielkich dostatków, mający z dóbr własnych, jak i z łaski rzpltej, przeszło dziesięć milionów złotych intraty rocznej, skąpił na jego naprawę, i miał czoło nawet w 1591 r. zanosić w imieniu »wo­jem na sejmie protestacyą, że wojewoda kijo­wski z własnych środków nie może i nie obo­wiązany zamku naprawiać, ale rzpltá. Tym­czasem zajścia kniaziów z kozakami nie usta­wały. Aleksander ks. Wiszniowiecki, starosta zarazem kaniowski i czerkaski, był jakąś krzy­wdę kozakom zaporozkim wyrządził. Kozacy od siebie wysłali posłów do kijowskiego urzę­du zamtowego, aby ten zlecił woźnemu zjechać na grunt, dla obejrzenia, jak chciał przepis prawa, krzywdy i gwałtu, jakiego wyż rzeczo­ny starosta względem nich był się dopuściły Ale urząd zamkowy, zamiast domaganiu się uczynić zadość, jednego z tych posłów kazał na śmierć umorzyć; a drugiego, skatowawszy i ograbiwszy, zaledwie żywego wypuścił. Skoro wieść o tem odbiła się na Zaporożu, wnet 4000 kozaków na czajkach podpłynęło pod Kijów. W mieście tem właśnie odbywały się wtedy roczki sądowe, i ziemian przybyłych była moc. Strach padł wielki, tak na urząd, jak na szlachtę i mieszczan. Uproszono więc biskupa łacińskiego, Józefa Wereszczyńskiego, i Kiryka kniazia Rużyńskiego, aby wyru­szyli do kozaków, stojących przed miastem, i postarali się napad z ich strony namową odwrócić. Rola to była wdzięczna, szczegól­niej dla pierwszego z nich, który miał naj­lepsze zachowanie u kozaków, gdyż, wobec zajść ich z kniaziami, zawsze oświadczał się za nimi i uwzględniał ich interesa. Ale zaledwie ci rozjemcy na uroczysku Łybedi o północy stanęli, kozacy, zaalarmowani przez czaty swo­je i myśląc że to straż kijowska przybyła, go­towali się już na nich uderzyć. Biskup, dorozumiawszy się niebezpieczeństwa, kazał znaj­dującym się w orszaku swym muzykantom zagrać w szałamaji ów psalm Dawidów: ,,Cantabo Domine in vita mea”, aby przez to „szałamajne hasło” jak się sam wyraził, kozacy go poznali. Istotnie ta szałamajna melodya wy­bawiła jego i Rużyńskiego od śmierci, i naza­jutrz z kozakami się spotkawszy, oba misyą im swoją od urzędu i miasta, przedłożyli. Na­mawiali ich też głównie na to, aby zaniechali .zamiaru napaści na miasto całym zastępem; lecz, jeżeli chcą traktować, ażeby się w szczu­plejszym do niego raczej pojawili orszaku. Kozacy zrazu nie zgadzali się, bo mówili, że gdy wejdą do miasta nie całym zastępem, toć by było z nami, co i z naszymi posłami”. Ale

[s. 81]

nareszcie, po dość długiem traktowaniu, nastą­piła zobopólna ugoda, mocą której kozacy zobowiązali się na piśmie, iż do miasta nie wejdą, ale że urząd zamkowy i miejski, za zamardowanie jednego posła a za katowanie drugiego, zapłaci im, jednanym sposobem, dwanaście set złotych liczby polskiej. Co się też i stało. Wereszczyński, wszakże załatwiwszy całą tę sprawę i uratowawszy pokoj miasta, pisał do hetmana Żółkiewskiego, że „za głupie postępki swoje, godnaby i słuszna rzecz była, aby te szkody, które odnieśli mieszczanie kijowscy przez ko­zaków, urząd to im zamkowy nagrodził, a to też dla tego, aby napotem mędrszymi byli, bo się tego trzeba obawiać, ażeby K. pustkami nie został”. Tymczasem nieporozumienia ko­zaków z kniaziami z dnia na dzień zaostrzały się i rosły, i w końcu, od zwaśnienia i natężo­nych stosunków, przyszło do otwartej między nimi wojny. Nalewajko i Łoboda podnieśli jawnie bunt, i K. wpadł w moc kozaków. Saszko i Sawuła zajęli go. Hetman Żółkiewski wystąpił pko zbuntowanym, ile że bunt, ów nie tylko godził w kniazić w, .ale zarazem i w rzplitę. Pod Białocerkwią Żółkiewski zbił Nalewajkę, który wraz z Saszkiem i Sawułą, przybyłym mu w pomoc z K., umknął za Dniepr. W ślad za tem hetman Żółkiewski wszedł do K.; wojsko zaś swoje o pół mili od miasta (sic) przed monasterem pieczarskim roz­łożył. Ponieważ kozacy wszelkie poniszczyli byli przeprawy na rzece, Żółkiewskiemu, go­tującemu się przejść za Dniepr, mieszczanie sami ofiarowali się dostarczyć łodzi. Kozacy wszakże, po drugiej stronie rzeki, na tak zw. „brzegu tatarskim”, npko miasta stojący, wi­dząc krzątających się około tego mieszczan, pogrozili im zemstą, to jest że zamek spalą i miasto zrabują. Wszelako ciż sami kozacy wysłali posłów do Żółkiewskiego z przełoże­niem zgody. Hetman propozycyą ich odrzucił. A więc niebawem flotylla kozacka, złożona ze stu łodzi, podpłynęła pod K. Dowodził nią Kac­per Podwysocki. Żółkiewski kazał z dział ude­rzyć; kula armatnia przedziurawiła łódź Podwysockiego tak, że ledwie sam nie utonął. Flotylla cofnęła się. Nazajutrz kozacy znów zaproponowali zgodę, ale hetman położył wa­runek, żeby mu Nalewajkę, jako herszta, tu­dzież armatę i chorągwie wydali. Kozacy je­dnak chcieli tylko zyskać na czasie. Żółkiew­ski przeto używa fortelu: oto rozpuszcza po­głoskę, iż wysłał Potockiego do Trypola, aby się przeprawił przez Dniepr i ubiegł Pereasław, gdzie, jak go zawiadomiono, kozacy mieli zo­stawić swoje żony, dzieci i zaprzęgi. Dla le­pszego ukrycia podstępu, w istocie wyprawia on ku Trypolowi mnóstwo podwód i czółen, niby dla urządzenia przeprawy. Wybieg udał się wybornie, kozacy, oszukani, wysłali łodzią samego Nalewajkę, dla traktowania z hetma­nem. Rozmówił się z nim Jerzy Struś, starosta bracławski, ale do ugody nie przyszło, i wróci wszy z niczem do swoich, Nalewajko, wraz z Łobodą i Sawułą, do Pereasławia Dneprem na łodziach popłynął. Tymczasem Żółkiewski u K. przez Dniepr swobodnie się przeprawia, pod Lubnami znosi kozaków i Nalewajkę bie­rze w niewolę. Było to w 1596 r. Tegoż je­szcze roku w październiku, w Brześciu na so­borze ogłoszoną została unia religijna. W sku­tek tejże unii Zygmunt III metrop. Rahozie dał przywilej na posiadanie ławry pieczarskiej; tudzież rozkazał złożyć Tura z tejże archimandryi. Pomimo to jednak, posłanego króle­wskiego Stefana Łożkę, marszałka mozyrskiego i dworzanina J. K. M., dla wprowadzenia metrop. Rahozy na archimandryą pieczarską, czerńcy nie dopuścili i archimandryi nie chcieli mu przyznać. Unici przeto posiedli tylko cer­kiew św. Zofii. K. wszakże, puszczony w za­niedbanie pod względem obrony, po kilkakroć przez kozaków, jak to widzieliśmy, najeżdżany i łupiony, niedołężnie sam się rządzący, wido­cznie podupadał i cierpiał. Mamy też ślad, że w owym czasie Jan Aksak, podwojewodzi kijow., miał polecenie od księcia wojewody, czynnie kolonizacyą nowego K. popierać (ob. list Konstant. Ostrogskiego do Jana Aksaka w r. 1595, w zbiorze Konst. Swidzińskiego). Pomimo to jednak osiedlenie szło oporem. R. 1602 przybył do ławry pieczarskiej tajemni­czy gość. Był to Dymitr Samozwaniec, który jakoby uciekał przed zemstą Godunowa. W sza­cie mniszej przesiaduje on tu jakiś czas i na­reszcie się ulatnia. Po kilkoletnim atoli poby­cie na Zaporożu i w Polsce, powraca znowu w 1604 r. w sierpniu do K., ale już na czele licznego zbrojnego zastępu. Chętnie powitany przez mieszczan, staje gospodą u mieszczanina Mitkiewicza. Mieszczanie z niemałym też ko­sztem swoim, dla wojsk jego, koło Wyszogro­du, przez Dniepr przeprawę ułatwiają, podczas której tenże Dymitr, wdzięczny za gościnność, d. 23 października podpisuje hramotę, dozwa­lającą mieszczanom K. jeździć z towarami po całej Rossyi, nie płacąc „tamgi” i myta. W na­stępnym 1605 r. Dymitr Rostrycha już siedział na tronie carskim. Tymczasem zamek kijowski, i tak zniszczały i walący się, „nie wart zamku nazwiska”, w tymże 1605 r. od uderzenia pio­runu spłonął. Roku zaś 1608 dnia 13 lutego w Ostrogu umiera ks. Konst. Wasyl Ostrogski, wojew kijów. Na jego miejscu Andrzej Sa­pieha wojewodą zostaje. Ale Sapieha wojewoduje krótko, bo już w 1610 r. zasiada wdztwo kijowskie Stanisław Żółkiewski. Biskup Józef Wereszczyński już nie żył (+ 1599), ale, jakby w myśl jego osady „nowego Kijowa”, Zygmunt III w r. 1615, górę Szczekawicę, własność

[s. 82]

„biskupią, mieszczanom darowuje, która odtąd za­budowywać się zaczyna (ob. Sposób osady nowego Kijowa etc. przez ks. Józefa Wereszczyńskiego bisk. kijów, r. 1595). Niemniej też zaludnia się i owa słoboda, założona około św. Zofii przez Woronieckiego, a teraz już sofijską nazywana. Stąd górne miasto, dzień po dniu, powiększa się i wzrasta. Padół czyli dolne msto także się zabudowuje. Zygmunt III dopomaga mu, swobód przyczynia, „prawami ozdabia”. W r. 1614 na Padole staje katedra rzymsko­katolicka, a w 1615 r. Halszka z Hulewiczów Łóżkowa, marszałkowa mozyrska, przy cerkwi bohojawleńskiej funduje szkoły. R. zaś 1616 za przywilejem Zygmunta III, mieszczanie z fundamentu, jeszcze za najazdu Mendligireja zniszczoną, soborną uspeńską cerkiew odbu­dowują. Przy ławrze pieczarskiej w 1618 r. po raz pierwszy nastaje drukarnia, która, oprócz kirylicy, miała typy głagolickie, gre­ckie i łacińskie. Wyszło z niej wiele ksiąg polskich. Ale tegoż roku (1618) na jednem z przedmieść kijów. (Zwierzyńcu) d. 15 lutego mordercza odegrała się scena. Kozacy na dom poddanego monasteru wydubyckiego, w któ­rym nocował ksiądz Antoni Hrekowicz, unita, napadli nocą, i skrępowawszy temuż księdzu nogi i ręce, sami na saniach wywieźli go na Dniepr i w przerębli utopili (Stebelski), W początkach 1619 r. Żółkiewski wojewoda kijo­wski dostaje pieczęć wielką koronną, a na jego miejscu na wdztwie zasiada młody, bo ledwie 25-letni Tomasz Zamojski, i w ostatnich dniach października tegoż jeszcze roku swój uroczy­sty wjazd do K. odprawia. Przybywał on wprost z komisyi z kozakami nad Rastawicą, która szczęśliwie się zakończyła, i na mocy której kozacy niżowi pieniędzy mieli pobierać gotówką 40,000, i co rok tę sumę w K. na św. Ilię ruskiego skarb kor. miał im wypłacać. Gdy na czele swego ludu wojewoda zbliżył się do miasta, obywatele szlachta, ozdobnie i gromadnie, daleko w pole powitać go wyje­chali. Za nimi wysypały się poczty zaporozkiego wojska oraz mieszczan, i wprowadziły wojewodę, wprzódy do katedry a potem na zamek. Tam wojewoda, spisawszy akt (że do­trzyma ów zamek królowi), powrócił prędko na dół, do ratusza, gdzie miał swoję gospodę. Po czem wszystkich urzędników ziemskich i szlachtę, tudzież pułkowników i rycerstwo, tak z kwarcianego jak zaporozkiego wojska, do swego stołu zaprosił, i „humanissime” tra­ktował. Cały dzień huk armat rozlagał się po mieście; strzelano aż do późnej nocy z dział zamkowych, miejskich i zaporozkich. Naza­jutrz wojewoda zajął się sprawami urzędu, i na zamek jeździł codzień do sądów, póki spraw stawało w regestrze. Na tychże rocz­kach, Niemierzyca, wywołańca, o najazdy do­mów szlacheckich i zabójstwa prawem prze­konanego, na śmierć osądził, którego w dzień Zaduszny ścięto z rana. Nareszcie odprawiwszy roczki grodzkie i sprawy miejskie zapuszczone urządziwszy, mieszkając jeszcze ze trzy tygo­dnie, zabawiał żołnierzy turniejami i gonie­niem kopią. Kto z nich w turnieju zaś dziel­niejszym się okazał, w nagrodę brał premium, przyznane mu przez samego wojewodę, a skła­dające się z broni ozdobnie oprawnej, z rzędów na konie i bławatów. Po skończonych igrzy­skach, które ciekawością przejmowały mie­szkańców, wojewoda z rycerstwem i dworem opuścił miasto i do Zamościa odjechał. Zamoj­ski zastał też tu, jak z tego potem, sam, zda­wał sprawę królowi, jak największy we wszystkich stosunkach bezrząd, nieposłuszeń­stwo, rozgardyasz i swawolę; kto co chciał, to robił. Posłuszeństwa dla wojewody żadnego. Budynki zamkowe po spaleniu się stały w zgli­szczach, nieodbudowane, a na zamku nie było owych rot żołnierskich, które dawniej trzyma­ły miasto w ryzie i porządku. Mówił też kró­lowi Zamojski: „Póki na Kijowach, Kaniowach i Czerkasach i t. p. piechoty znaczne chowano, póty Ukraina w pokoju, swawola w munsztuku; skoro go jedno zdjęto z gęby, oto wszyscy widzimy, na co się wyuzdała”. R. 1620 zje­żdża do K., w powrocie z Moskwy, patryarcha jerozolimski Teofan, i w czasie swojego pobytu wyświęca na metropolitę kijows. Joba Bore­ckiego i kilku innych biskupów tegoż wyzna­nia (ob. szczegóły o pobycie Teofana w K. w dziele: „Verificatia niewinności” etc. Lipsk, drugie wydanie). Osiwiały wódz kozaków, „rycerz sławny” Piotr Konaszewicz, na wy­prawach pko Rossyi i pod Chocimem wielkie rzplitej oddawszy przysługi, tu w K. r. 1622 życie zakończył, „z wielkim płaczem zaporo­zkiego wojska i wszystkich ludzi prawosła­wnych” (Hrabianka st. 27). Pochowany w bra­ckim monasterze, którego był dobrodziejem. Metrop. Job Borecki zaś r, 1628 zgromadził synod w ławrze, na którym surowo oceniono Apologią Smotryckiego i wyklęto go, a Smotrycki, niegdyś gorliwy dyzunita, potem na unią przeszły, musiał się swoich wypierać przekonań. (Exetesis albo expostulatia. Dermań, 1629). Nareszcie w 1629 r. w tymże K. drugi z rzędu zebrał się synod, na który metr. Borecki pozwolenie u króla wyrobił. Celem synodu tego było wyszukanie środków stosownych, dla uspokojenia ludzi greckiej wiary, którzy garną się do unii, codziennemi odstępstwami (Akty k ist. Z. R. tom IV). Tym­czasem K. zapełnia się kościołami; i tak w 1620 r. fundowani tu przez biskupa Radoszewskiego jezuici; w 1628 r. wprowadzeni bernardyni; w 1624 franciszkanie. Kiedy w 1630 r. hetm. Koniecpolski, idąc przeciw zbuntowanym kozakom,

[s. 83]

w K. przeprawił się przez Dniepr, i bił się z nimi pod Pereasławiem, wtedy niektóre pułki polskie i niemieckie, pod wodzą Butlera i Żółtowskiego, komendanta twierdzy kudackiej, ściągnęły się w odwodzie do K. Otaborzywszy się około „Złotych wrót”, tamże spo­kojnie noclegowały. Tymczasem ktoś alarm fałszywy rozpuszcza, że jakoby kozak Szulha wpadł do monasteru pieczarskiego, i w nim się zamknął. Pułki więc pośpieszają wnet w tę stronę, ale gdy Szulha, przebywający istotnie wtenczas nie w monasterze, ale na jednej z wysp dnieprowych, ujrzał na górze pieczarskiej rozwijające się chorągwie polskie, pioru­nem też sam dopiero wpada do monasteru, zaj­muje szańce i z dział zaczyna prażyć. Zawią­zuje się ze stron obu żwawa utarczka i trwa do wieczora. Kozacy w nocy jednak uciekli. (Kalnofojski). R. 1630 otrzymuje wdztwo kijowskie Stefan Chmielecki, ale w tymże roku umiera, i na jego miejscu zostaje wojewodą Janusz Tyszkiewicz W r. 1633 metrop. Piotr Mohiła, na czele licznego zbrojnego zastępu, z mieszczan, wołochów i kozaków złożonego, przemocą z rąk unitów cerkiew św. Zofii od­biera, a także i słobodę i mczko Sofijskie za­garnia. (Ob. Kiew. eparch. wiedom. 1873. N. 13, zesz. I, st. 364). Metropolita ten zakrzątnął się też nader gorliwie około podźwignienia z rnin zniszczałych od dawnych wieków cer­kwi kijów.: cerkiew św. Zofii odnowił i przy­ozdobił; odbudował walącą się cerkiew Dziesięcinną, tudzież monaster wydubycki i Spasa na Berestowie. Szkołę zaś bracką na nowo erygował, wyniósłszy ją, “za przywilejem kró­la Władysława IV, na stopień kolegium, i dał początek dzisiejszemu brackiemu monasterowi. Na pamiątkę licznych jego dobrodziejstw, szko­ła ta, długo będąc jedyną w tych krajach szafarką oświaty, nazywana: Kijowsko-Mohilańską akademią. Zrazu jednak kolegium to, u du­chowieństwa, u mieszczan i kozaków, najgorszej używało sławy, a to stąd, że brzmiało łaciną; a więc w 1634 r. tłumnie zebrani kozacy uczy­nili tumult, i, wpadłszy tłumnie przed kole­gium, groźnie się dopominali, aby w niem uczyć łaciny zaprzestano; i postrachy, i po­gróżki, tak Mogile, jak i ojcom zgromadzenia czynili. Kossow, naoczny świadek tego roz­ruchu, sam podówczas znajdujący się w kole­gium, pisze też w swojej „Exegesis”, że wszy­scy pod ten czas ojcowie braccy przygotowy­wali się spowiedzią na śmierć, „bo lada chwila oczekiwaliśmy, aż nas wydadzą jesiotrom w Dnieprze, lub jednego zgładzą ogniem, dru­giego mieczem”. (Ob. Exegesis, to jest zdanie sprawy o szkołach kijowskich i Winnickich, w której uczą zakonnicy religii greckiej, druk. w Ławrze Pieczarskiej Roku Pańskiego 1635). R, 1637 w grudniu Mikołaj Potocki hetman pol. kor., rozbiwszy i ująwszy wichrzącego

kozaka Kizima, z wojskiem i armatą przybywa do K. Miasto przyjmuje go „jako się godziło”; metrop. Mohiła odwiedza go, a szkoły brackie, „nowo erygowane”, piękną oracyą witają. Nazajutrz hetman, Kizima z synem kazał wbić na pal, a trzeciemu Kaszowi ściąć głowę. Na­stąpił w 1638 r. bunt Ostranicy: kozacy do K. wpadają i armaty zabierają. Z nieostrożno­ści czy też ich ręką wzniecony pożar większą część miasta w perzynę obrócił. Podczas gdy tu tak kozacy wojowali, biskup kijowski Ale­ksander Sokołowski właśnie z Mohilewa do K. Dnieprem przybywał. Tysiąc kozaków uzbrojonych, opowiada widz naoczny, stało, aby go schwytać; ale skoro zbliżający się sta­tek biskupa ujrzeli, odstąpili, nie kusząc się a jego osobę. (Ob. dziełko: Jana Damascena za­konu św. Dominika: Na obraz Dominika św. z Surianu. Druk. (podobno) w Chwastowie, 1638). R. zaś 1638 hetman Mik. Potocki po raz wtóry staje w Kijowie. Wracał on wtedy ze zwycięstwa pod Starcem, gdzie wymógł na kozakach pomiędzy innemi punktami, że arma­ty, zabrane u kij o wian, powrócą; tymczasem już tu w K. dowiaduje się, iż kozacy, wbrew przysiędze, działa oddać wzbraniają się, a więc wezwał pułkowników ich do K., którzy gdy przybyli, d. 9 września t. r. stanęła z obu stron, co do wszystkich umówionych wpierw punktów, ostateczna ugoda. Mieszczanie, jak od Zygmunta III tak i od jego następcy Wła­dysława IV, doznawali opieki. Jakoż ten osta­tni w 1633 r. rozległem zatwierdzeniem uwol­nienia od cła ich obdarza; w tymże 1633 r. od oddawania wojewodzie rachunków z szpi­kowania karczem uwalnia, i od spławu nowo podwyższonego w w. ks. litew. libertuje; nad­to konstytucyą naznacza wojska zaporozkiemu płacę pobierać nie w K., jak było dotąd, lecz w Kaniowie; w 1637 r. daje glejt na ich prośbę, w którym wyraża, iż bierze w opiekę ich i urząd miejski przeciw wojewodzie (Tyszkiewiczowi), urzędowi i sługom jego, do wyjścia 6 miesięcy, od daty glejtu rachując; mocą którego listu wolno jest mieszczanom kijowskim, tek w koronie, jak w innych pań­stwach, „krom wszelakich osób bo jaźni mie­szkać, kupić i handle swe odbywać”; w 1638 r. potwierdza im targ w sobotę; a w 1638 po­gorzelców (po pożarze podczas buntu Ostraninicy) uwalnia od podatków do lat 7, a także w 1641 libertuje ich od stanowisk wszelakich i stacyj żołnierskich i kozackich; nareszcie w 1645 r. wydaje przywilej, żeby przybysze osiadający podciągnięci byli pod prawo miej­skie, albowiem życzeniem jest jego, aby było „w najlipszym poriadku misto nasze Kyjew”. Beauplanowi, zwiedzającemu Kijów w kilka lat po pogorzeli, wydarzonej w 1638 r., Padół

[s. 84]

czyli dolne miasto przedstawiło się dość licho i nikczemnie. Ale przed pożarom taż dzielnica miasta, nieco pokaźniej wyglądała. Okopy i wysokie częstokoły, z bramami i basztami drewnianemi, w okrąg ją opasywały. Ulic było dużo, ale nieregularnych, z których trzy było głównych, zapełnionych dworami szlacheckimi i mieszczan bogatszych, pośród wieńca sadów i ogrodów. Z dworów szlacheckich odznaczały się: Adama Kisiela; ks. Rużyńskich, później Chodkiewiczowej, wojewodz. wileńskiej; Proskurów obok cerkwi Dobroho Mykoły; Woro­niczów, Szpraskich, Trypolskioh, Demontów, Olizarów, Sulimowskiego, Stefana Aksaka, Tyszów Bykowskich, Piotra Mohiły archimandryty; z mieszczańskich: Martianowiczów, Chodyków Krynickich, Tadrynów, Mitkiewiczów, Kuczyńskich, Bychawsldch, dwór t. zw. „typografski”, należący do drukarza Tymofeja Aleksandrowicza etc. Mamy przed sobą kilkanaście z owego czasu przedażnych na domy aktów, z których widzimy, że takowe z zabu­dowaniem, ogrodem i drzewem sadowem, były przedawane, po większej części, za cenę co najwięcej 30 kóp groszy lit. Ale obok dworów okazalszych stały i skromne chałupy, niskie, o jednej izbie, oświetlone łuczywem, porozrzuca­ne w nieładzie, jakie widział Beauplan. Żydów tu nie było od 1619 r., to jest odkąd Zygmunt III, za prośbą i wstawieniem się Piotra Konaszewicza, osobnem postanowieniem zabronił im mieszkać w K., handlować i domy nabywać. Ormianie zaś mieli tu swoją osobną ulicę. Byli to po większej części bogaci kupcy, którzy prowadzili obszerny handel z zagranicą. Na każdej ulicy prawie, na każdym zaułku stało aż po kilka karczem. Wszystkich 58 liczono. Dochodu z nich rocznego mieszczanie kilkana­ście tysięcy pobierali, z których zamkowi tyl­ko 2000 dawali. Pospólstwo w nich też go­rzałką lub miodem „trójnikiem”, mało nie na każdy dzień, jak mówi Wereszczyński, upijało się, swoją biedę ciesząc. Podług lustracyi z 1622 r. w temże mieście domów wszystkich osia­dłych różnych juryzdykcyj rachowano 1750, a ludności 5 do 6000. Po nad dachami owych zaś zaciśniętych dworów, domostw, chałup, le­pianek, ogrodów i sadów wystrzelały w górę tu i owdzie wieże i kopuły cerkwi i kościołów. Cerkwi było 10. Z tych, okazalszą nad inne budową wyszczególniał się sobór uspeński i bracki monastér i szkoły. Obok cerkwi bra­ckiej wznosił się ratusz miejski, w którym ma­gdeburskie odbywały się sądy. Kościoły zaś katolickie były: katedra zmurowana w 1620 r.; kościół dominikański na Żytnim targu, nieda­wno przez Stefana Aksaka dźwignięty z muru; dalej bernardyni fundowani w 1623 r. przez Krzysztofa Sulimowskiego; a nareszcie, między bernardynami a rzeką, jezuici, nowo wprowa­dzeni przez Janusza Tyszkiewicza, wojewodę kijows. Zamek zaś królewski stał na odrębnej górze, później Kisielówką zwanej, pomiędzy górnem miastem a Padołem. Po zgorzeniu, dłu­gi czas pustką świecił smutnie, ale nareszcie w 1622 r., jak to widzimy z lustracyi, napra­wiono go cokolwiek i w obronę zaopatrzono; luboć zawsze „budowanie dla namiestnika było ladajakie.” Górne zaś miasto, czyli nowy K., pobudowany w objęciu nieobeszłych wałów, na starożytnym akropolu kijowskim, około cerkwi św. Zofii, dziesięcinnej i Michała Złatowierzchego, był jeszcze wtedy nowo założoną osadą, której część jedna do króla Jmości, dru­ga do metropolity i archimandryty należała. Część ta druga, nazywająca się miasteczkiem Sofijskiem, za czasów Wereszczyńskiego nie więcej jak kilkadziesiąt podymia zagrodników liczyła. Ku stronie zaś Ławry i Pieczar ciągnął się las stuletnich brzostów i lip. Z po za tych drzew dopiero wyglądały kopuły ławry pieczarskiej, i całe miasteczko t. zw. Monąsterskie (dzisiejszy Peczersk). Obok cerkwi Bogaro­dzicy stały dwie dzwonnice, i na jednej z nich dzwon ogromnych rozmiarów, „Bałyka”, rozno­sił dźwięk po drzemiącej puszczy rozciągającej się dokoła. Monaster był otoczony w okrąg murem i bramami, przez które z jednej strony wychodziło się na miasteczko, z drugiej do pie­czar. Miasteczko to było zamieszkane przez poddanych monasterskich, ale mieszkali tu i ludzie „na wolności ziemskiej siedzący”, jak mówi dokument, to jest szlachta, która dla na­bożeństwa, na starość, budowała dworki i osia­dała. Stał tu też dom gościnny dla pielgrzy­mów. W pobliżu zaś uroczyska „Askoldowej mogiły” wznosiła się cerkiew i monaster pu­stynny mikołajowski. Ale powracamy do dal­szych Kijowa wspomnień. Soku 1640 me­tropolita Piotr Mohiła złożył sobór, na który liczne dyzunickie zjechało się duchowieństwo. Sobór odbywał się w cerkwi św. Zofii. Samuel Szczycik był wybrany marszałkiem soboru; pisarzami byli: Józef Kononowicz i Innocenty Giziel. Na nim też czytano katechizm, ułożo­ny przez Isaja Kozłowskiego, ihumena kijów, michajł. monasteru, i rozbierano rozmaite py­tania w przedmiocie obrzędów i zwyczajów cerkiewnych; w końcu zgodzono się, aby uchwały tego soboru przedstawić na rozpatrzenie patryarsze konstantynopolitańskiemu (ob. Sobór kijowski, przez Piotra Mohiłę złożony i od­prawiony w 1640 r., z ruskiego przetłumaczył Sakowicz). Sobór trwał od 8 do 18 września. Jak tylko jezuici wprowadzeni zostali, w 1645, misyą z Krakowa wyprawioną tu została, zło­żonaz dwóch ojców zgromadzenia: Stanisława Smiałkowicza i Mikołaja Cichowiusza. Dobrze przyjęci od bernardynów kijowskich, spowiedzi W ich kościołach słuchali podczas postu wiel­kiego,

[s. 85]

do której wielu uczęszczało. Gdy zaś kaznodzieja bernardyński zachorował pod ko­niec postu, kazania w ich kościele rozpoczął Cichowiusz, mianowicie o pochodzeniu Ducha Św., a niektórzy mieli osobne narady z Cichoviuszem. Dowiedziawszy się o tem, rektor kole­gium mohilańskiego, Innocenty Giziel, oświadczył chęć zaprowadzenia dysputy z Cichoviuszem w tymże przedmiocie, t. j. o pochodzeniu Ducha św. Dzień na nią naznaczony został w so­boto po oktawie Bożego Ciała d. 8 czerwca (1646 r.), na który stawił się znów do kole­gium brackiego Cichowiusz, i dysputa rozpo­częła się wobec i przez samego rektora Giziela, i trwała trzy dni i dłużej. Publiczność tłum­nie asystowała dyspucie. Mieszczanie, przy­wilejami i swobodami rozpanoszeni, coraz to dalej się rozprzestrzeniali i toczyli spory, już z namiestnikiem, już z monasterami o grunta i posiadłości, a nie rzadko też i wichrzyli, i do buntów, jak to widzieliśmy, się porywali. Stąd Władysław IV, potwierdzając wybór na wójtowstwo Andrzeja Chodyki, w przywileju wy­raził się, że go na tym dożywotnim urzędzie zatwierdza, z tem „żeby sedycyom i szkodli­wym zamieszkom zapobiegał”. Roku zaś 1647 odbył się akt, który K. napełnił przez czas ja­kiś wrzawą i ruchem. Szlachta dyzunicka zjechała się dla wyboru nowego archimandryty pieczarskiego. Pomiędzy nią figurowali: Adam Kisiel, Maks. Brzozowski, Szymon Wi­gura, Daniel Jerzy Woronicz i wielu innych; znajdował się pośród niej i Joachim Jerlicz, znany autor „Latopisca czyli kroniczki.” Ro­ku 1647 d. 1 stycznia umarł w nocy w wi­gilią Nowego Roku metr. Piotr Mohiła. Zwło­ki jego w monasterze pieczarskim zostały po­grzebane. Na pogrzebie obrano elektem na metropolię kijów. Sylwestra Kossowa. Atoli dojrzała już wojna Chmielnickiego i zagrzmiała na szerokiej przestrzeni. Było to w 1648 r. Pułk kozacki kijowski przyłączył się do ban­tu. Następował rozgrom po rozgromię po korsuńskim pilawiecki. Kijów cały brzmiał wie­ściami o Chmielnickiego przewagach. Po pilawieckiej klęsce, gdzie się cały obóz polski w ręce dostał kozaków, łupy ogromne t. j. srebro, futra, szaty kosztowne, klejnoty: wszystko do­stało się do Kijowa. Jeden mieszczanin kupił u kozaka wór sreber „co chłop mógł zanieść,” za sto talarów. Dużo szlachty błahoczestywej przed kozakami szukało też w monasterach ki­jowskich schronienia. I Joachim Jerlicz zna­lazł był w monasterze pieczarskim przytułek i ukrycie, gdzie, jak sam pisze, „do zmiłowania Bożego” przesiedział. Tegoż roku 1648 d. 27 grudnia, od Zamościa przybył do Kijowa nare­szcie hetm. Bohdan Chmielnicki. Wjeżdżał on z taką pompą, mówi ówczesny historyk, z jaką zwycięzcy wjeżdżają. Siedział on na bogato strojnym rumaku, w tych szatach i postaci, w jakiej bywał na wojnie; obok niego jechali puł­kownicy kozaccy, w srebrze i złocie, „ukazu­jąc pospólstwu, że to wszystko z wojny, jako łup, wynieśli.” Przed hetmanem, też, jako tro­fea zwycięzkie, niesiono buńczuki i rynsztunki wojenne, tudzież armaty, zdobyte w bitwach, prowadzono. Pospólstwo z okrzykiem go wi­tało. Wyjechał na powitanie jego patryarcha Paisji, który tu gościł wtenczas, a takie me­tropolita, duchowieństwo, czerńcy. Witało go też kolegium brackie przemowami. Dźwięk rozkołysanych dzwonów jęczał w powietrzu; z zamku i miasta bito z dział na tryumf. Skoro stanął gospodą, duchowieństwo gościło go. Archimandryta dał obiad. Nazajutrz patryarcha Paisji udzielił mu błogosławieństwa i dał ślub z Czaplińską, lubo nieobecną. Przybyli też wtedy do Kijowa posłowie z Moskwy, Sied­miogrodu, od sułtana, z Multan, z Wołoszczy­zny. Z czasu pobytu tego w K. Chmielnickie­go doszedł nas jego uniwersał do poddanych wsi Podhorzec, należących do żeńskiego mona­steru pieczarskiego, w którym nakazuje tymże poddanym, aby „pańszczyznę i roboty mona­styrowi temuż robili, i do kozactwa nie brali, się”. Tymczasem wyjazd Chmielnickiego stał się hasłem do mordów, okrucieństw i rabunku. Neczaj (Niczytaj u Bantysz -Kamieńskiego), gło­sząc, że ma upoważnienie od Chmielnickiego, wyciął szlachtę, która się tu była schroniła. Adam Kisiel zaś, w miesiącu marcu wracając od Chmielnickiego z Pereasławia i wiedząc o wrogiem usposobieniu mieszczan dla siebie i szlachty, musiał minąć K. Niedobitki ze szla­chty i żydzi, dowiedziawszy się o tem, chcieli go dogonić w pobliskiej Biłhorodzce, gdzie nocował, by dalej pod skrzydłem jego na Wołyń i do Polski się dostać; ale zaledwie wyjechali z miasta, kozacy przejęli ich na gościńcu i po­mordowali. Po mordach tych przez kilka mie­sięcy było cicho, ale w maju, kilka pułków ko­zackich, pod dowództwem Pohilenki (wprzódy mieszczanina balwierza), znowu wpadło do K. Dużo szlachty, w czasie ostatnich ekscesów ocalałych, których mieszczanie i duchowni prze­chowali byli, teraz wymordowano; albowiem kozacy pod gardłem zakazali, aby żaden mie­szczanin, w domu swoim, nikogo nie przecho­wywał. Przybytki katolickie zostały też zdo­byczą kozaków, a księża przez nichże wymor­dowani z wyszukanemi mękami. Wszystkiej szlachty zginęło do 300; „zaledwie który z nich, mówi Jerlicz, do monasteru jakiego uciekłszy, śmierci tej tyrańskiej od bezbożnych uszedł.” Pułk kijowski liczył 1795 ludzi. Pułkownikiem był najpierw Pieszko, potem Michał Kry­sa i Antoni Zdanowicz. Ale w K. stała tylko jedna rota, złożona ze 186 ludzi, której sotnikiem był Hryhory Paszczenko; inne sotnie rozkwaterowane były po miasteczkach i wioskach; i tak stała sotnia jedna na Peczersku psotnikiem jej był Opanas Przedrzymirski); inne jeszcze stały w Wasylkowie, Biłhorodce, Chodosówce, Trypolu, Obuchowie, Prewarce, Hostomlu, Bro­warach, Motowidłówce, Makarowie, Jasnohorodzce, Wyszewicach i Owruczn. R. 1649 umiera Janusz Tyszkiewicz, wojew. kijowski, a na jego miejscu zostaje wojewodą Adam Kisiel. Następuje traktat Zborowski, i wojew. Kisiel od rzpltej zostaje wysłany do K., raz, aby od­prawił swój wjazd na wdztwo; po wtóre, aby się z Chmielnickim, co do wprowadzenia w wy­konanie ugody Zborowskiej, w charakterze ko­misarza rozmówił i porozumiał. Kisiel wsze­lako nie kwapił się z wyjazdem, ale nareszcie, ośmielony przez samego Chmielnickiego, wy­rusza z licznem gronem szlachty w podróż i d. 9 listopada (1649) staje w K. i uroczysty swój wjazd odprawia. Zamieszkał jednak na zam­ku, „w pustkach”. Poczem dnia 7 grudnia i Chmielnicki przyjeżdża i wnet też rozkazuje, aby juryzdykcya kozacka ustąpiła z miasta, w miejscu której, aby królewska była wprowa­dzoną, i pod władzę wojew. magistrat się pod­dał; krom tego, o zabicie szlachcica Hołuba inkwizycyą uczynić każe i na śmierć morderców jego osądza (ob. Pamiętniki z rkpsm. wydane przez Wójcickiego t. II, str. 122). Pomimo to jednak położenie Kisiela było ciężkie, bez na­dziei prawie; bo gdy w przedmiocie traktatu Zborowskiego chciał się z Chmielnickim bliżej porozumieć, dostrzegł wnet, że to traktat za­wodny, który będzie rozerwany przy pierw­szej lepszej sposobności, bo Chmielnicki wciąż wytaczał pretensye, trudności nasuwał. Kiedy metrop. Kossów, będąc użyty przez Kisiela do rozmówienia się też z Chmielnickim, powiedział temuż, że szlachta wygnańcy, „tejże wiary błahoczestywej, co Waszeć, Panie Hetmanie i ja, w urąganiu i łzach pędzą życie, i, wbrew traktatowi, nie dopuszczani są do dóbr włas­nych”; Chmielnicki odrzekł mu na to: „że in­teres ten tak jest ciężki, że się równa z grubym i wysokim dębem, który nim wzrósł, wie­ku trzeba było czekać” (tamże II, str. 122). Gdy zaś przyszło do kwestyi „komputu,” wy­rażonego w traktacie, to jest o nieprzyjmowanie do regestra więcej nad 40000 kozaków, hetman ze starszyzną zgadzał się rzekomo na ten punkt, ale gdy to doszło do czerni, nastąpiła wrzawa, tak dalece, że kozacy grozić zaczęli samemu Chmielnickiemu, mówiąc, że jeżeli on na ten punkt przystanie, to oni postarają się takiego wyszukać, który wierniej i z lepszem staraniem kozaków imię zaszczycać będzie. Chmielnicki, ujrzawszy, że sam niejako stoi na podmytym brzegu, że jest na łasce buntu, chcąc umitygować kozaków, wręcz oświadczył Kisielowi, że z komputu nic nie będzie. Kisiel więc wy­jechał z Kijowa, nic nie sprawiwszy. Powró­cił on tu po raz wtóry (d. 13 marca 1850 r.) i spotkał się znowu z Chmielnickim. Wojewoda, bez spotkań i przywitań, wjechawszy na zamek otoczony 300 ludźmi, siedział w nim trzy dni, jak w zamknięciu; aż dopiero na czwarty dzień zagrzmiał nagle dziedziniec zamkowy od szczę­ku broni i podków końskich. Był to Chmielni­cki, który przyjeżdżał do Kisiela, w towarzy­stwie swoich, pułkowników i w asystencyi dwóch tysięcy kozaków i tatarów dwustu. Kozacy i tatarzy, z bronią w ręku, otoczyli mieszkanie wojewody. Wyglądało to rączej na najazd, niż na proste odwiedziny. Kisiel wyszedł na ich spotkanie i, po przywitaniu z hetmanem, uczynił sprawozdanie z sejmu i z postanowień onego, względem domagań się ko­zaków; a potem, w imieniu króla, upominał się aby chcieli swawoli zaniechać i wrócić do po­słuszeństwa, Chmielnicki i kozacy wzięli tę rzecz do namysłu, i, po upływie trzech dni, znowu tłumnie na zamek wjechali. Hetman kozacki, na czele drużyny kozackiej, dał woje­wodzie najuroczystsze zaręczenie, że on i koza­cy posłuszni będą woli królewskiej, i że na przyszłość buntów nie będą podnosili. Kisiel jednakże nie wierzył w te piękne słowa Chmiel­nickiego, którego znał nieszczerość; jakoż Chmielnicki, pomimo że Kisiel i metrop. Kos­sów zatrzymywali go w Kijowie, nagle wyjechał do Chehryna, bo tam już czekał nań poseł tu­recki, który w imieniu sułtana przywoził mu podarki, i nakłaniał, aby się Turcyi poddał. Po wyjeździe Chmielnickiego, Kisiel jeszcze pozostał w Kijowie do m. września. Głód był wielki w kraju. Z Ukrainy, Wołynia i Podo­la, resztki chłopstwa, których głód i tatarzy nie wybrali lub nie dobili, wlokły się teraz, przez Kijów, za Dniepr. W K, od wschodu do zachodu słońca, mówi kronikarz, ubóstwa tego nie mogli się obegnać ludzie od domów swoich; po ulicach też ich wiele umierało, puchło i w różne choroby wpadało, od liścia i ziela różne­go na pokarm zbieranego. Tymczasem pakta Zborowskie nie przyszły do skutku, i znowu za­niosło się na wojnę. R. 1651 d. 30 czerwca pod Beresteczkiem wojska rzeczypltej pobiły Chmielnickiego i kozaków. Hetman w. koron­ny poszedł w ślad za cofającymi się kozakami na Ukrainę. Od Litwy zaś podążył też Janusz ks. Radziwiłł wprost ku Kijowowi. Anton Zda­nowicz i Horkusza w temże mieście zamknęli się. D. 5 sierpnia Radziwiłł już był pod Kijo­wem i począł się do szturmu gotować, ale tejże jeszcze nocy kozacy umknęli z miasta, które nazajutrz wysłało posłów swoich do Radziwił­ła z poddaniem się na łaskę i niełaskę. Metrop. Kossów, archimandryta Tryzna, całe ducho­wieństwo i magistrat spotkali księcia, w polu, prosząco oszczędzenie miasta od rabunku.

[s. 87]

Przyrzekł to im hetman, i dla tego nie wprowadzał wojska do miasta, lecz rozłożył je obozem w staroświeckich wałach, około św. Zofii. Stanął też sam hetman gospodą w domu metropolity u św. Zofii. Duchowieństwu i magistratowi ka­zał przysiądz na wierność królowi i rzpltej. Zwiedzał też książę, mówi Jerlicz, i monaster pieczarski, i opatrzył go, wraz z miasteczkiem, scisłą strażą. Ale dnia 17 sierpnia na Pa­dole nagle wybuchł pożar. Strawił on do­mów więcej niż 2000. Zgorzał między innymi kościół oo. bernardynów, w którym od silnego ognia aż się dzwony poroztrzaskiwały; zgorzały szkoły, cerkwie: ormiańska, Trójcy Przenajświętszej i św. Wasila. Samych domów szlacheckich spłonęło około 800. Ratusz, kra­my, towary, piwowarnie, ważnice zbożowe stały się pastwą rozhukanego żywiołu. Pod wieczór taki zadął wicher, że z góry patrzącemu „piekło albo Sodoma i Gomora widziały się”. Kościół atoli dominikański ocalony zo­stał; ogień, który już w kopule tlał, zagasił je den żołdak. Ocalał i kościół katedralny. Jer­licz mówi, że swawolnicy miejscowi wzniecili pożar dla łupieztwa. Tymczasem Anton-Zda­nowicz pułkownik kijów, nie zasypiał zręczno­ści, aby K. z rąk litewskich pochwycić; ale wszelkie jego pokuszenia się o to, czujność Ra­dziwiłła udaremniła. Nareszcie Janusz Radziwiłł wyruszył z K., aby się połączyć w okolicy Wasylkowa z hełm. w. kor. Mikołajem Potockim. Wyruszając atoli z K., osadził go i opatrzył pięciu tysiącami wojska. Połączone wojska litewskie z koronnemi podstąpiły pod Białącerkiew, gdzie d. 28 września Bohdan Chmielnicki podpisał z hetmanami ugodę t. zw. białocerkiewską, która o tyle była uciążliwą dla niego, o ile przedtem był uciążliwy dla rzpltej traktat niedoszły zborowski. Litwini stali w K. do późnej jesieni, potem zajęły go wojska kor, i w m. grudniu przebywał w nim już wojewoda Kisiel. Przybył pospołu z nim tłum szlachty, pod jego garnącej się opiekę, a których kozacy byli z ojczystych dóbr wyzuli. Szlachta czernihowska garnęła się też do K. i gościła przez całą zimę. Król Jan Kazimierz, w skutek ugody białocerkiewskiej, okrywa mieszczan kijów, ogólną amnestyą; przytem na prośbę posłów województw kijów., wołyńs. i czernih. r. 1652 d. 20 marca, osobnym przy­wilejem libertuje od wszelakich podatków, cełł, myt (oprócz cełł pogranicznych), od stanowisk, przechodów żołnierskich,dawania pod wód eto. do lat czterech, a to mając wzgląd, że ciż miesz­czanie „pierwej przez inkursyą tatarską i kozackie zniszczenie, potem przez ogień, gdzie le­dwo nie wszystkie miasto to pożarem poszło, do ostatniego ubóstwa przyszli.” Mocą amnestyi zostały im także powrócono wszystkie dobra leżące i ruchome, w czasie buntów kozackich od nich prawem kaduka na skarb za­brane. Uwolnieni też zostali od wypłaty czo­powego, którego przez łat 4 nie płacili, do roku 1654. Istotnie K. był bardzo zniszczony. Wi­dzimy to ze słów uchwały, jaką pomiędzy sobą uczynili mieszczanie, na pobudowanie, w miej­scu popalonych, nowych kramów na miejskim rynku. Mówią oni w tym akcie, „że z powodu wojny kozackiej i pożaru z chudob swoich zu­pełnie zostali ogołoceni”. Uchwała zaś mie­szczan na owo pobudowanie nowych kramów na rynku dość jest ciekawą, albowiem zastrze­gli oni w niej pomiędzy sobą, iż odtąd nikomu z nich, chociażby zmuszonemu potrzebą, nie bę­dzie wolno kramnicy swojej przedać człowie­kowi innej juryzdykcyi, ale tylko takowemu, jak on sam, mieszczaninowi kijowskiemu. Tym­czasem pokój nie był trwały; Chmielnicki wkrótce go potargał; nastąpiła rzeź batowska. Kisiel z K. wyjechał, a za nim szlachta. Nie spodziewał się zapewne, że już na zawsze sto­licę swoją opuszcza, gdyż w następnym roku (1653) umarł. Nareszcie w 1654 r. d. 1 sty­cznia w Pereasławiu Chmielnicki poddał się Aleksemu Michajłowiczowi. Z Pereasławia bo­jarowie zjechali do K., aby wysłuchać przysię­gi od jego mieszkańców. Metropolita Kossow tylko wzbraniał się ją wykonać. Ale w końcu zmiękł i d. 19 stycznia wykonał ją wraz z me­tropolią i szlachtą (ob. Bantysz-Kamieńskie­go). Posłowie Aleksego na drugi dzień odje­chali z K. Mieszczanie wysłali od siebie do Aleksego w poselstwie Bohdana Samkowskiego i innych, z prośbą o potwierdzenie im wszy­stkich dawniejszych przywilejów i swobód, da­nych im przez królów polskich. Jakoż tegoż jeszcze roku (1655) Aleksy Michajłowicz po­twierdził im te przywileje i swobody, oraz i prawo magdeburskie. Ale niebawem pomię­dzy mieszczanami a wojewodą Aleksego i „ratnikami” wszczęły się nieporozumienia. Mie­szczanie, strzegąc wstępu do Padołu, dla „ratników” wyznaczać nie chcieli wyłącznego i stałego siedliska, tak, że ci, nie w domach, ale na deszczu, chłodzie i mrozie musieli w szałasach przebywać. Wojewoda z tem się odniósł do Chmielnickiego, który długo zwle­kał, zanim się zgodził, aby ratnicy, niewadząc w niczem mieszczanom na Padole, w innej odrębnej części miasta osiedlili się. Jakoż wyznaczono ratnikom na stałą i wy­łączną siedzibę pewne place na nowem mieście (czyli dzisiejszym starym Kijowie), gdzie się też oni osiedlili w następstwie i zabudowali, tak, że odtąd ta część miasta, „słobody Car­skiej” czyli „horodu moskiewskiego,” zaczęła nosić nazwisko. Tymczasem Bohdan Chmiel­nicki umarł w 1657, w sierpniu, w Czehrynie. Jan Wyhowski zostaje hetmanem, i wkrótce potem, jawnie przeszedłszy na stronę Polski,

[s. 88]

­zawiera z rzplita, w Hadziaczu ugodę (d. 18 paźdkiern. 1658), w skutek której województ. kijów, jest mu konferowane. Następnie Lenie Wyhowski, zbiwszy za Dnieprem Poszkarenka, podstępuje pod Kijów. W mieście z czterotysięczną załogą przebywał wojew. Buturlin, Romadanowski i Szeremetiew z 15 tysiącami strzelców. Bój krwawy rozpoczął się przed miastem i trwał do nocy, ale Romadanowski czyni wycieczkę w nocy i napadłszy w śpiączki na obóz Wyhowskiego, odejmuje działa gromi go. Wyhowski tedy, nie dopiąwszy za­machu na K., musiał ze stratą odstąpić. Ro­madanowski zaś, spaliwszy K. i nabrawszy więźniów, czerńców i mieszczan, zapewne przychylnych Wyhowskiemu, odpłynął Dnie­prem, na „komiegach”, ku Putywlowi. (Jerlicz t. II str. 10; Bantysz Kamienskij t. II str. 34). W pożarze zgorzały wtedy: monaster Bohojawleński, szkoła Bracka i wiele domów Roku zaś 1660 znowu pożar zniszczył t. zw. „horod moskiewski” ożyli „słobodę carską,” w której zgorzała cerkiew Trechswiatitelska, Roku 1665 tatarzy po kilkakrotnie wpadali pod X., palili „słobodę carską” i zabierali lud. Nareszcie w skutek traktatu w 1667 r. zawar­tego, K. z okręgiem został odstąpiony przez rzplitę Rossy i, na rok jeden; potem w 1686 r. traktatem Grzymułtowskiego na zawsze. Pierwszym wojew. kijów, był Fedor Kurakin (ob. spis wojewodów kijów, w Zakrewskaho; Opis. Kiewa t. II str. 894). Roku 1688 hetm. Iwan Mazepa odbył swój pierwszy wjazd do K. Uczniowie szkoły brackiej panegirykami i aklamacyami go witali. Hetman ten świad­czył wiele tutejszym cerkwiom i monasterom Przyjaciel nauk, odbudował na nowo cerkiew bracką i szkoły, i bogato je uposażył; odnowi” też cerkiew i monaster św. Mikołaja Pustynnego, a także kościół podominikański na cer­kiew Petropawłowską przeistoczył. Ale z po­bożną hojnością łączył on i świeckie względy; jakoż w 1707 r. wydał rozkaz, aby mieszczą nie nie szpecili miasta nieporządnymi budyń kami, i z parkanami domów na ulicę nie wy stępowali; a przytem żeby miasto brukowało ulice (w owym czasie zamiast bruków kamiennych był zwyczaj kłaść pomost drewnia­ny). Padół otoczył wałami. Za jego też cza sów powstał w tej dzielnicy miasta nowy gmach magistratu. Był on zbudowany w stylu rococo. Nad frontonem stał posąg Temidy z mieczem w jednem, z szalą sprawiedliwości w drugiem ręku. Na wieżycy magistratu, w południe, trąbiło czterech trębaczy, a wieczorem muzyka odgrywała capstrzyk. Na wierzchu zaś wieżycy był wielki zegar, przy którym umieszczoną była statua, św. Michała z bronzu, z kopią w ręku, wymierzoną w pa szczę smoka, wijącego się u stóp Archanioła. Przy biciu zegaru, kopia uderzała stalowom ostrzem w paszczę smoka i krzesała iskry, Roku 1708 Piotr W. przyjeżdża do K. i gości w nim półtora miesiąca. Pobytowi jego zawdzięcza K. założenie twierdzy na Peczersku. Hetm. Mazepa tu dłużej dla robót fortecznych został. W 1709, po bitwie zwycięskiej pod Półtawą, Piotr W. znowu zjeżdża do K. Gród złotogłowy” cały dzień trząsł się od nieu­stannego rozgłosu dzwonów i armatnich wystrzałów. W cerkwi św. Zofii, Prokopowicz, prefekt akademii brackiej, mową panegiryczną zwycięzcę powitał. (Mowa napisana była w trzech językach: łacińskim, polsko-ruskim i polskim. Polski panegiryk tak się zaczynał: Przy nas zwycięztwo, o Boże, Jużeś wejrzał na płacz i na krzyk żałośny. Padł hardy nie­przyjaciel, a odstępca sprośny, Przyjął już co zasłużył, a w tym pokój drogi ku nam powra­ca Ty, sławo krzykliwa, Ogłoś, niech na świat cały wieść idzie szczęśliwa i t. d.). Te­goż roku 1709 zaraza morowa grasowała w K.; panowała tu wielka śmiertelność aż do styczn. 1711 r. Roku 1718 druga nastąpiła klęska – pożar, który zniszczył większą część Padołu. Wtedy zgorzała i cerkiew ławrska. Tegoż roku hetm. Skoropacki opasał wałem Padół, Łybed i horod moskiewski. Do robót użyte było wojsko kozaokie. Roku 1731 zaczęto budować dzwonnicę ławrską, a ukończono ją w 1748 r., mającą wysokości z krzyżem u szczytu 46 sążni. Roku 1744 d, 24 sierpn. przybył do K. książę Holsztyński, a nazajutrz cesarzowa Elżbieta przyjechała (o wjeździe cesarzowej Elżbiety do K, ob. szczegóły w Kuryerze polskim z 1744 r. i w Nowych Atenach Chmielowskiego). Podczas swojej bytnościw K. cesarzowa Elżbieta własnoręcznie założyła kamień węgielny na cerkiew św. Andrzeja, a także cesarską rezydencyę zbudować kazała, tudzież ogród założyć, który dziś nosi nazwę carskiego. Plan budowy cerkwi św. Andrze­ja i prowadzenie fabryki powierzono budo­wniczemu Rostrellemu. W 1769 r. zaprowa­dzono Kijów, namiestnictwo, w skład którego weszła Małorossya (składało się z 11 powia­tów: Kijów, Oster, Kozielec, Pereasławl, Piriatyńsk, Lubna, Mirhorod, Chorolsk, Hołtwiany, Horodyszcze i Zołotonosz. Istniało do 1789). Roku 1770 znowu w K. morowe po­wietrze się srożyło. W 1782 r. pułk kozacki kijów, został zwinięty. Istniał on od r. 1576, to jest od czasów Batorego. Od czasów Boh­dana Chmielnickiego poczet pułkowników K. następny: 1647-48 Pieszko… Michał Kry­sa; 1650 Antoni Adamowicz Zdan czyli Zda­nowicz; …. Wasil Butrymów; 1660 Wasili Dworecki; 1667 Korowka; 1669 Jaków Dmytrowicz Śołonina; 1678 Paweł Iwanowicz Chmielnicki;….. Konstanty Dmytrowicz Sołonina;

[s. 89]

….Konst. Makijowski;…. Hryhory Krawczenko Wolski; Antoni Tański;…. Wasili

Kapnist;…. Sowhim Baragan;…. Aleksander Besborodko. Roku 1787 cesarzowa Katarzyna II, w podróży do Krymu, przepędziła w K. 84 dni, t. j. od 29 stycznia do 22 kwie­tnia (ob. szczegóły w Taurische Reise der Kai­serin von Basslaad Katherina II, przekł, z angiels., Koblentz 1799; Dnewnik Andreja Poletika w Żamala oteczestw. 1843, marzec str. 1-85; Kiewsk. Pamiatnaja Kniga 1858 str. 83; Opisanie Kiewa N. Zakrewskaho). Roku 1797 oderwano Kijów od Małorossyi i wynie­siono go na stopień stołecznego miasta gubernii kijów., nowoutworzonej z dawnych polskich województw, częścią, z kijowskiego, czę­ścią z bracławskiego. Tegoż roku w skutek ukazu d. 27 wrześ. „kontrakty” z Bubna zo­stały przeniesione do K. (co rok od 15 styczn. do 1 lut.), na których, podług praw polskich, kupna i przedaże dóbr dziedzicznych się odby­wały; a więc odtąd K. zaczął wzrastać nad­zwyczajnie i zabudowywać się. ile, że tu mi­lionowe kapitały w ruch weszły, i handel się ożywił. Jak był nagłym wzrost K., można sądzić z tego, że w 1798 r. jeszcze liczono w nim 19 tysięcy mieszkańców, a w 1800 r. liczba ich powiększyła, się do 30 tysięcy. Zabudował się też Peczersk, a także wyższe mia­sto, dziś starem miastem nazywane; od Padołu oddzieliła się Płoska dzielnica, z przyłącze­niem do niej przedmieść: Kuryniówki, Prywarki i Syrca, a i Kreszczatyk zaczął się za­budowywać. W 1803 r. zbudowano tu pierw­szy teatr (gdzie dziś hotel Europejski). Na Peczersku zaś stał od r. 1799 kościół dre­wniany katolicki dominikański. W 1808 po­wstało pierwsze gimnazyum, które w 1811 zostało umieszczonem w kiowskim dworcu; należało do okręgu naukowego wileńskiego, nosiło nazwę szkoły głównej narodowej ki­jowskiej. Przy otwarciu tegoż gimnazyum r. 1812 d. 30 stycznia miał mowę Tadeusz Czacki. W 1811 r. wybuchł na Padole pożar, który w popiół większą część tej dzielnicy obrócił. Wtenczas spłonął piękny gmach ma­gistratu. Powierzchowność atoli miasta na tem wygrała, bo odtąd Padół zaczął się po­rządniej zabudowywać. Chociaż żydzi od r. 1660 nie byli w K. cierpiani; jednakże powoli wcisnęli się tu, i na Padole w 1815 r. mieli swoją murowaną bóżnicę. Roku 1815 cesarz Aleksander I, podczas swojego pobytu w K., wyznaczył plac na pobudowanie kościoła katolickiego, który ze składek szczodrze udziela­nych rozpoczęty, długo jednak na dokończenie czekał, aż w 1842 r. dopiero był dokończony, za staraniem i wspaniałą ofiarnością Sowie­ckiego, Modzelewskiego i braci Poniatowskich. Jestto dziś istniejący kościół katolicki. Kronika dalsza K. z tych lat jest następna: Roku 1824 Annenkow zaczął odbudowywać staro­żytną cerkiew Dziesięcinną, która dopiero w 1841 r. została ukończoną. W 1830 r. for­tece Pieczarską rozprzestrzeniono i uzupełniono. W 1831 r. pierwszy raz pojawia się tu cho­lera. Roku 1831 skasowany został klasztor dominikanów. Pierwszym przeorem klasztoru tego był ks. Silicz, następnym ks. Aurelin Hu­licki; ostatnim ks. Hołownia. W r. 1832 starożytnik Łochwicki odkrywa ziemią zasute szczęty „Złotej Bramy.” Czasy Lewaszowa gubernatora pamiętne dla K.; niknęły corocz­nie liche domki, a wznosiły się pokaźniejsze; miasto przyozdabiało się i wzrastało: powstały Lipki, dworcowy kwartał i nowy Kijów (no­wo je strojenje). Ukazem 1833 r. d. 9 listop. przeniesione zostało liceum z Krzemieńca i przemianowane na uniwersytet św. Włodzi­mierza. Uniwersytet pomieszczono w domu Karta na Peczersku. Następnie otwarte zo­stało drugie gimnazyum, pensyonat szlache­cki i instytut panien szlacheckich, Zakłady te naukowe przyczyniły się niemało do uświe­tnienia miasta (w nniw. byli niegdyś profeso­rami: Hreczyna. Zienowicz, Ponberg. Andrzejowski, Besser, Daniłowicz, Jakubowicz, Mi­ckiewicz, Mikulicz, Hołowiński, Korzeniow­ski). W r. 1838 uniwersytet został zamknię­ty na rok jeden. Roku zaś 1833 zostało zniesione prawo magdeburskie, a zarazem i milicya miejska, t. zw. „Złota chorągiew” (ob. w Kiewskoj Starin.: Skorb Kiewlan o potierie prawa magdeburgskoho, wiersz spółczesny). Odtąd mieszczanie pozbawieni swoich dawnych praw, które broniły wstępu i osiadania na Padole zamiejscowym ludziom, powoli przez tychże zostali wyparci do przedmieść i naju­boższych części miasta. Gmachy rządowe za­częły się wznosić jeden po drugim. Z budyn­ków godnych uwagi: w 1842 r. powstał gmach uniwersytetu na Nowem mieście, w 1844 r. gmach instytutu szlacheckich panien. Przybył też ku ozdobie miasta, na stokach gó­ry Starokijowskiej, okazały pomnik św. Włodzimierza, z bronzu i granitu, a na Dnieprze most stały, łańcuchowy. Budował go inżenier francuz Vignolles. W 1852 wzniesiono gmach korpusu kadetów, na starym Kijowie gmach sądownictw zaczęto budować, a także teatr nowy, który w 1856 r. ukończony został. W 1855 r. stanął murowany kościół luterski. Nnreszcie w 1865 r. otwartą została droga że­lazna do Odessy. K. staje się od tego czasu ogniskiem rozległego życia, i jak dawniej tylko gmachami ozdobnemi, rządowemi przeważnie, się zapełniał, tak teraz powiększać się w nim zaczęła liczba wytwornych domów prywa­tnych, magazynów, sklepów, banków, hotelów etc. Za pomnożeniem budowli przybyły

[s. 90]

i nowe ulice. Roku 1880 otwartą została w gmachu sądowym d. 22 czerwca izba sądowa (Sudiebnaja Pałata) i sąd okręgowy (Okrużnyj sud). Rozległość Z., z przedmieściami, wcielonemi do jego obwodu d. 30 styczn. 1879 r., zajmuje obecnie około 44 wiorst kw., czyli 4599 dziesięcin; długość, w kierunku od północo-zachodu ku połud., wschodowi (od willi Kingrust do ujścia Łybedi) wynosi 16 wiorst; Szerokość od 3 i pół do 4 wiorst; obwód po­wierzchni całej liczy około 48 wiorst. Lu­dność miasta z przedmieściami, według jedno­dniowego spisu z 1874 r., wynosiła ogółem 127251 mieszkańców obojej płci. Obecnie taż ludność razem z wojskiem do 165,000 głów, w przybliżeniu, dochodzi R. 1876 dochód miasta wynosił 670017 rs., rozchód 628672 rs.; r. 1874 dochód 484528 rs. Pod wzglę­dem policyjnym miasto rozdzielone jest na następujące dzielnice: Dworcową, Peczerską, Starokijowską, Łybedską, Padolską, Płoską, Kureniowską, Łukianowską, Bajkową górę, Demijówkę i Saperną Słobódkę, Sołomenkę i Protasow jar, Szulawkę. Sadyb wszystkich w ogóle 5205, domów około 20 tysięcy; z tych drewniane wynoszą 64,68%) na poły drewnia­ne i na poły murowane 14,75%; murowane 12%, lepianki 8,57%. Ulic i zaułków 228; z tych niebrukowane stanowią 57%, brukowa­ne 33%, chodniki 9%, skwery i kanały około 2%. Bulwarów 3, ogrodów publicznych 3, skwerów 6, placów 16, monasterów 7, cerkwi prawosławnych 64, kościół katolicki 1 (pod wezw. św. Aleksandra z muru wzniesiony od 1817 do 1840. Parafia kat. dekanatu t. n. dusz 4745. Siemienow podaje pod r. 1862 liczbę katolików w Kijowie na 8604. Kaplic 3; w r. 1863 było kaplic 4, t. j. 4-ta przy uniwer­sytecie. Dekanat kijowski dyecezyi łucko-żytomirskiej obejmuje w po w. kijowskim i wasylkowskim 9 parafij, t. j. K., Białą Cerkiew, Motowidłówkę, Rzyszczów, Wasylów, Maka­rów, Rokitne, Byszów i Pasto w. Wiernych liczy 14,897); luterski 1; kaplica roskolnicza 1; żydowskich bóżnic 3; kaplic wotywnych i pomników 7; uczonych towarzystw 8; dobro­czynnych 11; cywilnych biur (kancelaryj) 52; wojenno okręgowych i pułkowych zarządów (sztabów) 23; batalionowych i innych kance­laryj 32. Uniwersytet 1; duchowna akademia 1; panieński instytut 1; wyższa żeńska szkoła 1; gimnazyów męzkich 3, gimn. żeńsk. 4; woj­skowe gimnazynm 1; realna szkoła 1; junkier­ska szkoła 1; kolegium 1; szkół muzyoznych 2; męzkie progimnazyum 1; duchowne seminaryum 1; duchowna żeńska szkoła 1; szkoła rze­mieślnicza; wojskowa felczerska szkoła 1; szko­ła rysunku 1; szkół niższych 16; pism peryodycznych 8; bibliotek 8; księgarń 5; drukarń 15; banków 9; biur notaryalnych 9; biur informacyjnych i transportowych 9; towarzystw asekuracyjnych 12; towarzystwo wodooiągów i gazowego oświetlenia 1; teatrów 3; hotelów 25; zakładów przemysłowych (w tej liczbie i cegielń) 89 (2227 robotn., 5672107 rs. prod.); rękodzielń 11; wojsk, lazaret 1: szpitalów 9; łaźni 5; domów przytułku dla ubogich 2; przy­tułek dla dzieci sierót 1; tanich obiadów 1; to­warzystw Sióstr miłosierdzia 1; staoyą poczto­wą i o 8 w. od niej centralny dworzec dróg żelaznych: brzeskiej i kurskiej. Powierzchnia K., we wnętrzu swem, mnóstwo przedhisto­rycznych przechowuje zabytków. W okolicy monast. kiryłowskiego pełno jest przejść pod. ziemnych, skrytych, sklepistych, o tajemnych czeluściach, ręką ludzką wykopanych pieczar. W jednej z nich, na Zahorowszczyźnie, w jarze Bałaszowa, kamienny sierp znaleziono. W in­nej natrafiono na resztki kuchenne, kamyk formy konicznej, jakby do kłucia i miażdże­nia kości, kółko kamienne kształtu główki od szpilki, i na ułomek końcowy krzemienistego narzędzia. Prof. Rogowicz wnosi, że sklepiste wydrążenia, te, sądząc z zawartości ich, mogły być mieszkaniem pierwotnego człowie­ka, z peryodu kamiennej kultury, wcześniej­szej od palafitów. Oprócz tego, w tychże pie­czarach miały być wykopane dwie głowy ludzkie, z czerwonego łupku, i z takiegoż ka­mienia jakby wyobrażenie ręki ludzkiej, ale te przedmioty przez niepowołanego archeologa zostały zatracone. Niedaleko ulicy Kiryłowskiej wyryto 12 szkieletów ludzkich, bez czerepów; czerepy zaś te były pogrzebane w osobnem miejscu, w kurhanie. W sadybie zaś Marra na całkowite cmentarzysko pogań­skie natrafiono. Znaleziono w niem zgliszcze ciałopalne, mnóstwo popiołów, kości niedopalonych i skorup potłuczonych naczyń glinia­nych. Inne przedmioty znalezione tu były, jako to: paciorki, zausznice srebrne (jedna z nich ze złotego drutu), srebrne kuficzne mo­nety, dziurkami opatrzone, dla zawieszenia na szyi. Obok tego pogańskiego cmentarza zna­leziono też starodawne pobojowisko tatarskie, gdzie odgrzebano wielką ilość czerepów tatar­skich i słowiańskich, pomieszanych razem; w jednej z mogił tegoż pobojowiska wyryto trzy kościotrupy ludzkie, obok nich siodło ze strzemionami, czerep jeźdźca, rozbity kiścieniem czy też głazem okrągłym (Rogowicz). Opisują K. następujące dzieła: Jul. Bartosze­wicz: Szkic dziejów K. w Albumie Malown. Belier i Raczyńskiego, Waraz. 1861-62; Nowogoredcewa: Geogr. opisan. gor. Kiewa- Kiew 1784. Berlińskiego: Kratk. opis. Kiewa-St. Petersb. 1820; Ewg. Bołchowitinowa: Opis Kiew. Sofijskoho Sobora – Kiew 1825 i Opis Kiewo-Pieczer. Ławry-Kiew 1831. Nik. Zakrewskiego: Oczerki istor. gorod. Kiewa-Rewel

[s. 91]

1838. Bułhakowa: Opisania kiew. aka­demii, St. Petersb, 1843; Żurawskiego: Obotrenje Kiewa etc., Kiew 1847; Maksymowicza: Pałomnik Kiew. 1845; Bielińskiego: Kratk. opis. desiatinnoj cerkwi Połtawa 1849; Murawiewa: Kiew i eho świątynią-Kiew 1864; Sementowskiego: Kiew i eho świątynią-Kiew 1864; tegoż: Galereja kiew. widów 1857; Nik. Zakrewskiego: Letopis i opis gorod. Kiewa- Moskwa 1856; tegoż: Opisanije Kiewa-Mo­skwa 1868; Sbornik materjałow dla istor. topograf Kiewa i eho okrestn. – Kiew 1874. A. Rogowicza: Ob otnositelnoj drewnosti peszczer bliz Kirył. monast. w. Kijewlaninie N. 114 rok 1876; tegoż: Istor. zapiska o botaniczeskom sadie Uniwersyteta św. Władymira (w osobnej odbitce). Prócz tego: Memoire extrait du journal d’un voyage fut au prin temps de 1787, dans la partie mepdionale de la Russie, par Boulogne et Barth; Johann Wil­helm Mollers Doctor der Arzneikunde Hofrath des vestorbenen Königs von Pohlen, und Mitglied der natürforschenden Gesellschaft in Westphalen, Reise von Tolhynienund Cher­soń in Russland im Jahre 1787-Hamburg 1802; Voyages de l’Inde en Angleterre par la Perse, la Russie et la Prusse, feit en 1817 par le lieutenantcolonel Johnson, trad. de l’angl. Paris 1817, deux vol. Jana Herbiniusza: Re­ligiosa Kijovienses cryptae sive Kijovia sub­terránea, Jena 1675 (Russiea, H. 572). Se­mentowskiego: Kiew, eho świątynią, 6 uzupełn. wydanie – Kijów 1881. Kiew i eho okrestnossi. Adres-Kalendar na 1881 sostawił N. Taranowskij. Pantiuchow: Statist, i sani­tarii; oczerki Kiewa, 1875. Czernyszew: Putiewoditiel po Kiewie, 1875; Kiew i eho predmiestija po perepisi 2 marta 1874, K. 1875.

Gubernia kijowska.Rozległość 44.806 wiorst kwadr. Ludność 2,144,276 (w tem 78,109 katol. a r. 1879 było 277,497 izr.). Stanowiła własność rzplitej do końca zeszłego wieku, kiedy kraj ten wcielono do Rossyi, a woje­wództwo kijowskie na gubernią zamieniono. Z powodu długiego zostawania pod rządem polskim, gubernia kijowska i dziś jeszcze, u lu­du pogranicznych gub. połtawskiej i chersońskiej, „polską” sie nazywa (J. Funduklej. Opis statystyczny gubernii kijowskiej. Kijów 1852 r., 1.1, karta 2). Dzisiejsza gub. kijów., utwo­rzona r. 1797 z ziem i miast oderwanych od Polski, liczyła 12 powiatów i 532,793 głów płacących podatki. Ostateczne zaś uorganizowanie (t. j. wcielenie miasta Berdyczowa) na­stąpiło r. 1846. Gubernia dzieli się na 12 po­wiatów, mianowicie: kijowski, wasylkowski, radomyski, skwirski, berdyczowski, lipowiecki, taraszczański, kaniowski, czerkaski, czehryński, zwinogródzki i humański. Graniczy na północ z mińską gub., na wschód (rz. Dnieprem), z guber. czerni ho wską i połtawską, na południe z chersońską guber., na zachód z wołyńską i podolską gub. Kijów, gub, tworzy nieforemną figurę podługowatą, której największa długość w kierunku biegu rzeki Dniepru wynosi 57 mil, największa zaś szero­kość na południowym jej krańcu 33 m. Pod względem zaś położenia geograficznego, za­wiera się ona między 51° 29′ i 48° 28′ szer., 46° 4′ i 50°30′ długości wschodniej. Pod wzglę­dem topogr., północna część gubernii stanowi dalszy ciąg obszernego bagnistego Polesia, idą­cego od Mozyrza i Rzeczycy w guber. mińskiej i obejmującego w kraju tutejszym 2/3 pow. radomyskiego i 1/3 powiatu kijowskiego. Cała ta powierzchnia, około 700 mil kw., jest pokryta lasami, bagniskami i nizinami. Część środkowa przedstawia wyniosłe płaszczyzny, poprzecinane miejscami przez parowy i doły, tudzież przez pasma gór i pagórków z lasami pomieszanych; w południowej nareszcie części napotykają się obszerne stepy urodzajne. Wy­niosłości, w różnych kierunkach kraj przeci­nające, podzielone być mogą na wewnętrzne i nadbrzeżne; te ostatnie idą wzdłuż Dniepru na całej jego długości w guber. kijowskiej. Wewnętrzne zaś stanowią odnogi pasma Karpat, wchodzących tu z pogranicznych Wołynia i Podola. Odnogi te, widocznie skierowane na południo-wschód, przechodzą Berdyczów. Machnówkę, Lipowiec, Piatyhary, Zwinigródkę i Złotopol do gub. chersońskiej, której cały pas północny, przyległy do gub. kijowskiej, spoczy­wa na granitowej podstawie tejże formacyi. Najwynioślejsze miejsce znajduje się w pow. berdyczowskim, między samem m. Berdyczo­wem i m. Mach nówką, w okolicach basejnu rzeczki Hnyłopiaty, wynosząc blisko 160 sążni nad poziom morza; wówczas, gdy średnia wy­sokość gubernii nie przewyższa 35 sąż. nad poziom morza. Wyniosłość ta rozgranicza za­razem basejny Bohu i Dniepru, dając początek mnóstwu rzeczek spadających, jak do jednej, tak do drugiej rzeki. Do Dniepru wpadają Prypeć, Teterew, Łosionka, Irpień, Stuhna, Roś, Olszanka, Taśmina; do Bohu: Sob, Sieniucha, Desna mała. Do każdej z tych rzek wpadają inne, jak np. do Prypeci: Usza, do Teterowa: Irsza, Zdwiż; do Irpeni: Upawa; do Rosi: Kamionka, Rastawica i t. d., tak, że liczba wszystkich rzek i rzeczek wpadających do Dniepru i Bohu, a także do ich dopływów, wynosi 552. W ogóle wierzchowiny wszyst­kich tych rzeczek są bagniste, wszystkie ich zakręty zwrócone ku północy, mają z lewej strony brzeg znacznie wzniesiony, przy kie­runku zaś południowym prawy brzeg wyższy od lewego. Na wiosnę wylewy tych rzek w miejscach niższych zrządzają znaczne szko­dy.

[s. 92]

Jezior wielkich niema, mniejszych zaś dosyć w pow. radomyskim i kijowskim; stawy, a grobel młyńskich utworzone, prawie przy każdej wsi znajdują się; wprawdzie od nieda­wna wody w gubernii znacznie uszczuplały, a to, jak można wnosić, z powodu wycięcia la­sów; z tegoż powodu i klimat znacznie się zmie­sił, częstsze i dłuższe zaczęły panować latem posuchy, chociaż zawsze klimat gubernii mo­żna w ogóle nazwać umiarkowanym. Średnia temperatura skali Reaumura wynosi: wiosną +8°, w lecie +17°, w jesieni +5°, w zi­mie -6°. Zwykle mrozy zaczynają się w końcu listopada i trwają z przerwami do końca marca. Jesień w ogólności jest zimniejszą od wiosny, chociaż i w marcu trafiają się często zimna większe od listopadowych. W zimie mrozy zwykle nie przenoszą -18°-20°. Naj­dłuższy dzień w Kijowie, leżącym pod. 50°27′ szerokości północnej i 48°13′ długości wscho­dniej; trwa godzin 16 minut 11 i sekund 30. Pod względem geologicznym kijowską guber­nią podzielić można na dwie części. Jak pierwszą, tak drugą tworzą ziemie napływowe, z tą różnicą, że pierwsza, zajmująca większą część gubernii, wspiera się na rozmaitych formacyj granitach z ich podrzędnemi gatunkami; druga zaś, do prawego brzegu Dniepru przy­tykająca, przedstawia szereg różnych rodza­jów osadowych: glin, piasków i piaskowców. Naturalne płody gub. kijowskiej, zasługujące na wzmiankę, są następujące: różne gatunki glin: ceglana, biała (z której wyrabiają się ogniotrwałe cegły), garncarska i fajansowa, wapno, margiel, piaskowiec (granit, łupek, gabro podług Zejsznera), ruda żelazna, torf (po­wiat radomyski i w okolicy Białejcerkwi), li­gnit (Jerki w zwinogródzkim pow.), bursztyn kopalny (Debińce koło Bohusławia) a nawet, podług niedawnych poszukiwań, kamienny wę­giel (m. Steblów w kaniowskim pow.). Z ro­ślin zbożowych rosną: pszenica ozima i jara, żyto/owies, jęczmień, tatarka, len i konopie, groch i proso. Z ogrodowych roślin, opróoz tych, które uprawiają w północnych i środko­wych guberniach, dobrze “rosną i dojrzewają, szczególnie w południowych powiatach: melo­ny, kawony, bakłażany (solanum sycopersicum), kukurudza, kapusta włoska, mak, chmiel, pory, selery, kartofle i jedna z najważniejszych produkcyj kraju, buraki cukrowe. Z drzew owocowych i krzaków najbardziej upowszech­nione są gruszkowe, wiśniowe, trześniowe i śliwkowe (morele i brzoskwinie); jabłonie, ja­ko mniej właściwe miejscowości, rzadko obradzają; z jagód zwyczajne są maliny, porzeczki białe, czerwone i czarne i agrest. Prócz tego są tu uprawiane z korzyścią: tytuń, orzech włoski, winograd, któren jednakże, z powodu niedojrzewania odpowiedniego, bywa najczęściej kwaśnym; drzewa morwowe także się udają, lecz próby z jedwabnictwem nie powio­dły się. Wiele drzew owocowych rośnie w dzikim stanie, szczególniej grusza, wiśnia, ma­liny, porzeczki i t. d. Lasy, tak znaczne nie­gdyś w kijowszczyźnie, w wielu miejscowo­ściach zupełnie prawie zostały wycięte do fabryk cukru; znaczniejsze pozostały w pow. radomyskim i w okolicach Dniepru; składają się one przeważnie w północnej części z sosny, na południu zaś dąb, jesion, lipa, grab, brzoza, topola, klon, osika, wierzba, leszczyna i inne. Zwierzęta w stanie dzikim znajdujemy nastę­pujące: wilk, lis, borsuk, kot dziki, sarny, dzi­ki, zające, wiewiórki; lecz wszystkie te zwie­rzęta, z powodu polowania na nie w czasie wzbronionym, są w nader małej ilości; nie­dźwiedź poleski, mniejszy od litewskiego, już i w radomyskich lasach rzadko się zdarza. Z ptaków znajdują się tu: sępy, orły (kilka gatunków), głuszce, cietrzewie, pardwy, ku­ropatwy, przepiórki, dropie, mewy, kaczki i gęsi dzikie, czaple, bociany, żurawie i t. p. Z ryb poławiają się: sądak, jazgarz, okoń, mię­tus, karp, lin, leszcz, turan, ramienica, szczu­pak, a w Dnieprze sum i jesiotr. Ludność skła­da się głównie z Rusinów i Polaków, a także Niemców, Serbów, Czechów kolonistów, Ży­dów, Cyganów. Oprócz 12 miast powiato­wych, gubernia posiada jeszcze 103 miaste­czek, zktórych 19 należy do rządu, 80 do osób prywatnych i 4 we wspólnem posiadaniu rządu i obywateli; 1817 r. posiadała: miast 12, miasteczek 101, siół 1106, wsi 839, futorów 67; razem 2125. Rolnictwo stanowi główne zajęcie mieszkańców. Grunt we wszystkich powiatach środkowych albo stępo wy oh, na łokieć blisko składa się z ziomi czarnej, tłustej i kleistej. Piaski otwarte ukazują się w po­łudniowej części zwinogródzktego pow. i w części wschodniej pow. czehryńskiego; ciągną się na 7 mil do” granicy chersońskiej gubernii. W pow. kijowskim część północna, piaszczysta i bagnista a także i w pow. taraszczańskim trafiają się miejscami piaski. Lecz w ogólno­ści, przy namnażaniu się fabryk cukrowych, ą z niemi i plantacyi buraków, gleba kijowszczyzny, tak niegdyś żyzna, potrzebuje obe­cnie w wielu miejscach nawozów. Jak w sa­mej uprawie roli, narzędziach rolniczych, tak też i w całym trybie gospodarstwa, prawie wszystkie większe majątki wprowadziły ule­pszenia. Z pomocniczych narzędzi upowszech­niły się już siewniki, kosiarki, żniwiarki, młocarnie parowe a świeżo wprowadzają się pługi parowe. Jako najwięcej postępowe i celujące gospodarstwa w gubernii można wy­mienić Burzankę hr. Potockiego, Białocerkiew i Stawiszcze hr. Branickiego i gospodarstwo hr. Bobryńskiego, Z roślin zbożowych sieją

[s. 93]

głównie pszenicę, prócz po w. radomyskiego, ki­jowskiego i części pow. czehryńskiego (gdzie się nie tidaje), której wywożą blisko 600,000 czetwerti. Także wielkie obszary ziemi za­jęte są pod plantacye buraków cukrowych (powiaty zwinogródzki, taraszczański, kanio­wski, lipowiecki i wasylkowski, czerkaski i czehryński). W pow. kaniowskim w okolicach osady Sachnówki plantują tytuń. Liczba rol­ników w gubernii wynosi około 1,200,000. Zboże transportują do Odessy, Mińska, Mohilewa, Rygi i leśnych powiatów Wołynia. Według statystyki 1846 r. na 100 czetwierti wysiewu przypada w całej gubernii 31 3/5 ży­ta, 16 1/4 pszenicy, 22 owsa, 13 jęczmienia, 11 hreczki, 4 1/5 prosa, 1 3/4 grochu. Prawie to samo w r. 1794. Ilość bydła rogatego w gub. wynosi około 600 tys. sztuk, owiec w 1846 r. 547,073. Cukrowni 65 w r. 1866. R. 1865 ludn. 2051114, t. j. męż. 1025032 a kobiet 1025762 (w miastach 227,308, po wsiach 1,823,806). Gorzelnictwo stanowi także jednę z główniejszych gałęzi przemysłu miejsco­wego. Cukrownictwo, jak produkcya mączki cukrowej, tak też i rafinady, szczególnie w ostatnich czasach się rozwinęło; w gubernii li­czy się 73 piaskowni (produkujących mączkę) i 7 rafineryj. W 1877 r. wyrobione było cu­kru na sumę 32,977,000 rs., przerobiono bu­raków 4.000 000 berkowców (1 l-pudowych), dając zajęcie prawdziwej armii robotników, bo więcej niż 32,000. Cukier tutejszy nie tylko wywożą do Rossyi środkowej, lecz także i za­granicę, mianowicie do Turcyi i Azyi Mniej­szej. Gospodarstwo leśne, mianowicie pędze­nie dziegciu, smoły i sprzedaż płodów leśnych zajmuje mieszkańców polesia, skąd rok rocznie spławiają do portów Czarnego morza około 35,000 belek i 40,000 sążni drzewa opałowe­go. R. 1880 było w całej guber. 560 fabryk, zajmujących 36,021 robotników i 76,956,617 rs. produkcyi dających. Hodowla bydła rogatego, koni i owiec przynosi mieszkańcom znaczne korzyści. Owoce rodzą tu dość obfi cie (handel suchemi konfiturami w Kijowie); z większych ogrodów znane są Branickich ko­ło Białej-Cerkwi i Zofijówka w Humaniu, wła­sność rządowa. Dawniej wielu włościan trudniło się czumaczką (transport wołmi), dziś, ze zwiększeniem środków komunikacyjnych, t. j. ulepszeniem dróg, przeprowadzeniem kolei przemysł ten upada. Obecnie jeżdżą jeszcze włościanie do Krymu po sól i nad brzegi Donu po ryby, głównie używane przez nich w czasie postu. Z rękodzielni na wzmiankę zasługują fabryki sukna w m. Chabnem, pow. radomyskim i w mieście Tahańczy, powiecie kanio­wskim, fabryka konopnych wyrobów we wsi Fediokówce pow. zwinogródzkim, fabryka likie­rów we wsi Chiżnej pow. humańskim (nie

operuje), fajansu i porcelany w Międzygórach o 2 mile od Kijowa; zakłady mechaniczna w Kijowie, w Horodyszczach (pow. zwinogródz­ki) Białej Cerkwi (pow. wasylkowski) i wie­le cukrowni. Sławne niegdyś kontrakty ki­jowskie, jako też jarmarki w Berdyczowie i Białej-Cerkwi, obecnie znacznie podupadły. Oprócz wzmiankowanych wyżej kolei żela­znych, są w gubernii drogi pocztowe, ktoremi połączono wszystkie miasta powiatowe; szosa prowadząca z Kijowa na Wołyń, droga wodna Dnieprem do Czarnego i Bałtyckiego morza i inne; główna linia kolei idzie od Kijowa, w m. Chwastowie odpada od niej gałąź prowadząca przez wa8ylkowski, taraszczański, kaniowski, zwinogródzki, czerkaski i czehryński powiaty do kremieńczuckiej linii; we wsi zaś Koziatynie główna linia dzieli się na południową, prowadzącą Podolem do Odessy, i zachodnią przez Berdyczów na Wołyń. Pod względem administracyi gubernia kijowska wchodzi w skład kijowskiego okręgu, rządzonego przez jenerał-gubernatora, mieszkającego w Kijowie, gdzie też mieszka i metropolita południowej Rossyi; katolicy zaś należą do żytomierskiej dyecyzyi, t. j. sześciu dekanatów (kijowski, radomyski, berdyczowski, skwirski, humański, zwinigródzki) dyecezyi łucko-żytomierskiej. W roku 1877 we wszystkich zakładach nau­kowych gub, kijowskiej było 61,788 uczących się (płci męskiej 49,248 i żeńsk. 12,540). (Liczba ta obecnie powiększyła się o 300 z górą, z powodu otwarcia wyższych żeńskich kursów). Z tej ogólnej sumy na Kijów wypada 9,831 uczących się (7,118 męż. i 2,713 kob.) na miasta powiatowe 3,642 (2,577 męż. I 1 065 kob.) i na powiaty 48,315 (39,553 m. i 8,762 kob.). W uniwersytecie 806 słucha­czy, w duchownej akad. 164, w kolegium Pa­wła Gałagana 2 180 i w realnej, szkole 232 uczn. W duchownych żeńskich zakładach 2,038 ucz.; w duch. seminaryara i w 2 dach. szkołach 981 uczniów. W wojennych zakładach, t. j. w wojennem gijnnazyum, w jun­kierskiej szkole i w 2 felczerskich-1,512 uczn. Geometr. taksao. szkoła 19 uczn., w instytucie akuszerek 200 uczen. W rzemieślniczej szkole 132 uczn. Za obrębem miasta w gubernii jest jedna realna szkoła w Białej-Cerkwi z 548 uczn. i seminaryum nauczycielskie 100 uczn.; szkoła rolniczo-ogrodnicza w Humaniu z 242 uczn. i 3 duch. szkoły z 480 uczn. Z niższych naukowych zakładów w Kijowie znajduje się 28 parafialnych (prichodskich) szkół z 1.457 uczniami i uczennicami. Szkoła ewangielicka 110 ucz. W miastach powiatowych i mia­steczkach znajduje się 11 szkół o 2 klasach z 1,820 płci męzkiej i żeńskiej. O jednej kla­sie (prichodskich) szkół 11 z 418 ucz. Cerkiewno-parafialnych szkół 10 i uczn. 361;

[s. 94]

żydowskich kaziennych 12 z 890 uczn. Wiej­skich szkół o 2 klasach 6 1195 uczn., o jednej klasie 80 z 3,682 uczn.; cerkiewno-paraf, szkół 1320 z 35,113 uczn. i uczeń. Ilość wkładów rządowych na elementarne szkoły w każdej z 3 połudn.-zachodn. gub. równa się w średnim rachunku 69,847 rs. Okrąg nauk. kijowski ma 10 gimn.; 3 w K., Żytomierz, Kam.-Podolski, Sipmirów, Połtawa, Lubna, Czernihów, Hieżyn, Howogród Siewierski; progim. 7; żeń­skich. 6 gimn. i 13 progimnazyów. Na 5,882 uczniów w gimn. i progimn. było 632 żydów w r. 1878; w szkołach realnych na 1,615 uczniów 213. R. 1876 okrąg naukowy miał 2,573 szkół począt., koszt utrzymania 431,347 rs.; z tego rząd 212,931 rs.; miasta 52.648 rs.; wsie 70,508 rs.; ziemstwa 5,031 rs. Okrąg wojenny kij. obejmuje 3 gub.: kijowską, wołyńską i podolską, razem 144,854 w. kw. Mar­szałkami szlachty gub. kijowskiej byli: hr. Gustaw Olizar, Tymoteusz Kozłowski senator; hr. Adam Rzewuski; hr. Józef Potocki; hr, Piotr Potocki; później Aleksander Hor wat, Czyt. Wojejków „Kijewskaja gub.” Petersb 1867. Porównaj art. Ukraina.

KI. Przed.

Powiat kijowski,r. 1797 utworzony, dzieli się na: 5 okręgów polic.: Hostoml, Makarów, Obuchów, Rzyszczów, Demijówka. Rozl. 4,96i w. kw. Według statystyki zasiewu 1846 r. na 100 czetwierti wypada w powiecie 43 żyta, 6 pszenicy, 23 owsa, 21 hreczki, 4 jęczmienia, 1,9 prosa, 1,1 grochu. Cukrowni 1866 p. K posiadał trzy. R. 1865 ludn. 158,392, t. j męż. 76,929, kob. 81,463 (w tem było 1879 r. 23,650 izr.), R. 1847 posiadał 1 miasto, 13 miasteczek, 90 siół, 113 wsi, 19 futorów, ra­zem 236. R. 1880 fabryk 70 z 2,596 robot. 7,981,094 rs. prod. Marszałkowie powiatu: Jan Buttowicz, Onufry Hołowiński, Walenty Rościszewski, Franc. Charlęski, Maur. Poniatowski. Kijowska Brzeskadr. żel. ma 607 wiorst dł. (22 godzin). .Główne stacye: Brześć. Kowel, Zdołbunowo, Berdyczów, Koziatyn, IV stów, Kijów. Prócz tego od r. 1870 dwie ga­łęzie: I Koziatyn-Zmierzynka (do Odessy) 104 w.; II Zdołbnnowo-Radziwiłłów (do Lwowa 86 wiorst Kijowsko-Kurskadr. żel., ma 441 w. (18 godz.); główne stacye: Kijów, Nieżyn. Konotop, Kurak.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply