Terror rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej

Groźnego zastąpił nadzwyczaj pobożny Fiodor Iwanowicz. O jednej z urządzonych przez niego egzekucji informuje angielski wysłannik Flecher: „mąż i żona, byli przetrzymywani w więzieniu 28 lat, do czasu, aż zamienili się w zupełnych potworów, biorąc pod uwagę ich włosy, paznokcie, kolor skóry i inne cechy wyglądu zewnętrznego, a na koniec spalono ich w Moskwie, w maleńkim domku, który umyślnie w tym celu podpalono”. Ich wina pozostała tajemnicą, prawdopodobnie zostali ukarani za odmienność poglądów, chociaż duchowni i zakonnicy przekonywali lud, że byli to źli i przeklęci heretycy. Włoch Petr Pietrej, który przebywał na Rusi na początku wieku siedemnastego, podaje że świętokradców wbijano na pal, a potem palono ich trupy.

Wstęp

Niniejszy szkic jest przygotowanym na 2000-lecie chrześcijaństwa krótkim streszczeniem terrorystycznych działań, prowadzonych przez rosyjski Kościół „prawosławny” od momentu jego założenia do 1917 roku. Jego aktualność jest podyktowana pewną jednostronnością oceny historii Cerkwi rosyjskiej. Można spotkać opinie, że Kościół prawosławny różnił się od katolickiego szczególną tolerancją, nie prowadził dokonywanej przemocą chrystianizacji pokonanych narodów, nie uczestniczył w „polowaniu na czarownice” itd. W rzeczywistości żadna państwowa religia bądź ideologia nie może istnieć bez przemocy i zastraszania, prawosławie wyjątkiem od tej reguły nie jest. Jednocześnie terror RKP (Rosyjskiego Kościoła „Prawosławnego”) swoimi rozmiarami rzeczywiście nie mógł się równać z analogicznymi działaniami Kościoła zachodniego. Z przytoczonych faktów czytelnik sam może wyciągnąć wnioski jakie były tego przyczyny. Autor proponuje własną koncepcję

Cerkiewny terror w średniowieczu

Unikalność pojawienia się chrześcijaństwa na Rusi polegała między innymi na tym, że książę Włodzimierz okazał się pierwszym władcą poważnie traktującym przykazania nowej wiary, a mówiąc konkretniej zniósł karę śmierci. Jak mówi „Powieść lat minionych” wkrótce przybiegli do niego zdenerwowani greccy duchowni pytając: „Dlaczego nie karzesz śmiercią rozbójników?” – „Boję się grzechu”- odpowiedział książę, – „Jak mówi Pan <Nie zabijaj> <Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone> i tak dalej” .Nie zbici tym z tropu zakonnicy zacytowali fragment Listu św. Pawła do Rzymian „A chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę. Bowiem jest ona sługa Boga tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz zło, bój się, bo nie na darmo nosi miecz, gdyż jest sługą Boga, który karci w gniewie tego, co czyni źle”. „Tak więc po to jesteś zesłany przez Boga, żeby odróżniać dobrych od złych”. Włodzimierz westchnął z ulgą i nakazał przywrócić karę śmierci. Naturalnie duchowni martwili się nie tylko o interesy księcia, ale też swoje – pierwsze powstanie przeciwko narzuceniu chrześcijaństwa wybuchło już w 989 w Nowogrodzie – a jak nawracać barbarzyńskich pogan bez kary śmierci?

Charakterystyczne są dwie historie o niepokornych czarodziejach. Jeden z nich prorokujący w Kijowie „którejś mocy przepadł bez wieści”, podobno porwany przez diabła (NKWD na taki pomysł nie wpadło). Drugi czarodziej pojawił się w Nowogrodzie, gdzie bluźnił wierze chrześcijańskiej i obiecał dokonywać cuda. Władza nowogrodzkiego biskupa zachwiała się i kiedy przywdziawszy świąteczne szaty, wziął on w ręce krzyż i wezwał mieszkańców Nowogrodu, aby podzielili się na tych, którzy wierzą czarodziejowi i tych którzy wierzą w Boga „książę Gleb wziął swoją drużynę i stanął przy biskupie, a wszyscy inni poszli do czarodzieja”. Sytuacja została rozwiązana niewielkim rozlewem krwi. Książę, schowawszy pod płaszczem topór, podszedł do mędrca i nawiązał z nim rozmowę: „Czy wiesz, co stanie się dziś z tobą? „Dokonam wielkich cudów” – odpowiedział, niczego nie podejrzewając, mędrzec. Książę wyciągnął ukryty topór i jednym uderzeniem okrył hańbą poganina. Naturalnie w latopisie brak jakiegokolwiek sądu nad tak bardzo teologicznym argumentem jakim było podstępne zabójstwo. „I padł on martwy, a ludzie rozeszli się. Tak umarł on ciałem, a duszę oddał diabłu” – z zadowoleniem podsumowuje chrześcijański mnich.

Na prawosławną Ruś nie rozprzestrzeniło się zachodnie „Polowanie na czarownice”. Tym niemniej czarownice u nas palono. Już w „Powieści lat minionych”(1071) można natknąć się na słowa godne

„Młota na czarownice”: „Najwięcej zaś przez niewiasty biesowskie czary bywają, na początku bowiem bies niewiastę skusił, ta zaś męża, tak też i w naszym pokoleniu niewiasty wiele czarują czarodziejstwem, i trucizną, i innymi biesowskimi sidłami”. Dla porównania, oto początek „Młota na wiedźmy” (1487): „To młot bezecnic. To herezja nie bezecników a bezecnic, dlatego tak to zostało nazwane. Jeśli nie niewieście zepsucie, świat byłby wolny od wielu niebezpieczeństw”. W 1204 roku, w Suzdalu, zostały spalone niejakie „złe baby”, które jakoby spowodowały w księstwie nieurodzaj. W 1227 czterech wróżbitów spalono w Nowogrodzie. W 1411 roku (prawie sto lat przed początkiem „polowania” w Europie) dwanaście „wieszczych niewiast” zesłało dżumę na Psków, za co również trafiły na stos.

Tym samym Rosja jest w pewnym sensie ojczyzną „Polowania na czarownice”. Na tym represje się jednak nie skończyły. W 1575 roku w Nowogrodzie na stosie straciło życie piętnaście „czarownic”. W 1591 w Astrachaniu pochodzący z Krymu czarownicy rzucili urok na „emigranta politycznego”- carewicza krymskiego Murat-Gieraja. Car Fiodor Iwanowicz skazał czarowników-szpiegów na karę śmierci (przed śmiercią poddano ich najrozmaitszym torturom, żeby wyjaśnić, według czyjego rozkazu „popsuli” carewicza, ale żadnych zeznań nie udało się otrzymać, być może dlatego, że „terroryści” nie mieli się do czego przyznać). Z roku 1647 doszedł do nas ukaz Aleksieja Michajłowicza, skierowany do szackiego wojewody Grigorija Chitrowo, rozkazujący „spalić na placu, obłożywszy słomą” niewiastę Agafię i chłopa Tierieszkę Iwlewa, którzy za pomocą zaklęć oraz „martwego człowieka i zamawiania” zamęczyli na śmierć księcia Odojewskiego i kilku chłopów. Na początku 1653 roku do wszystkich krańców państwa dotarły z Moskwy ukazy dotyczące wzmocnienia walki z czarownicami i wróżbitami. Przestępstwem stało się „posiadanie heretyckich, oraz służących do wróżenia ksiąg, listów, zaklęć i ziół”, a karą dla tych, którzy po ogłoszeniu ukazów „od takich złych i bezbożnych czynów nie odstąpią”, było całkowite zniszczenie domu winnego oraz spalenie jego samego. W 1666 hetman zaporoski Brzuchowiecki rozkazał spalić sześć wiedźm, które nasłały na niego i jego małżonkę suchoty. Podczas dławienia powstania Stiepana Razina w 1671 roku, spalono przywódczynię jednego z powstańczych oddziałów – mniszkę Alonę, uznaną za czarownicę (zarówno za niekobiece zajęcie, jak i za niezłomność podczas tortur – kaci doszli do wniosku, że dzięki swoim czarodziejskim sztuczkom nie czuje ona bólu) i buntownika Kormuszkę Siemienowa, przy którym znaleziono zapiski z zaklęciami. Żenka Fiedosja, oskarżona o rzucanie uroków, trafiła na stos w 1674 roku w północnym miasteczku Totma. W 1676 roku w siole Sokolskije, kolejnym ukazem cara, rozkazano spalić Panko i Anosku Łomonosow, uprawiających czary przy pomocy ziół. Ostatni raz rosyjska wiedźma weszła na stos w 1682 roku. Była to Marfuszka Jakowlewa, którą przyłapano na rzucaniu uroku na samego cara Fiodora III Romanowa. Już w 1731 roku wszedł w życie imperatorski ukaz o paleniu zarówno samych czarowników, jak również tych, którzy zwracają się do nich o pomoc, lecz brakuje danych o zastosowaniu go w praktyce.

Trzeba mieć na uwadze, ze wymienione kobiety (w przeciwieństwie do większości ofiar na Zachodzie) w większości, rzeczywiście były profesjonalnymi czarownicami. Dzięki zapiskom Jerome’a Horsey’a, dowiadujemy się, ze dla kobiet, które zginęły w Nowogrodzie czary były rzemiosłem, którym zajmowały się one pod opieką nowogródzkiego arcybiskupa Leonida (trafiły na stos po skazaniu ich opiekuna za zdradę). Ogólnie rzecz biorąc, z wielu źródeł wynika, że czary na Rusi były szeroko rozprzestrzenionym, chociaż ryzykownym źródłem zarobku. Oprócz dostatecznie regularnego państwowego terroru, zagrażały im także nieoficjalne ludowe rozprawy (często z udziałem miejscowego duchowieństwa), do których dochodziło nawet na początku XX wieku. Zbieracze rosyjskiego folkloru bracia Sokołow w wydanym w 1915 roku artykule „Wieś białozierska i jej życie” opisali jeden taki przypadek: „tieriechowscy chłopi powiedzieli nam, że w sąsiednim Ustiażeńskim powiecie, spalono czarownicę za to, że wielu <>. Bezpośrednim powodem rozprawy z nią było popsucie przez czarownicę młodej kobiety. Mąż <> namówił do tego chłopów. Ci zabili okna i drzwi, obłożyli dom czarownicy słomą i podpalili…”

Znacznie później niż na Zachód i do Bizancjum, dotarło na Ruś autodafe. Pierwsze spalenie heretyków na Rusi miało miejsce w roku 1504, ostatnie zaś w 1743. Całkiem niedługi okres, w porównaniu z Zachodem. Według rosyjskich źródeł dochodziło do tego bardzo rzadko. Co prawda, o niektórych przypadkach kaźni heretyków można dowiedzieć się ze źródeł zagranicznych, najwidoczniej cerkiew prawosławna, informując o swoich sukcesach na tym polu wykazała się zrozumiałą skromnością. O tej sferze cerkiewnego terroru dokładnie można przeczytać poniżej.

Jeśli na Zachodzie centrum herezji był oświecony Paryż, to w Rosji wiele herezji narodziło się w bogatym w demokratyczne tradycje oraz ściśle związanym z zagranicą Nowogrodzie. Tam też miały miejsce pierwsze uderzenia cerkiewnego terroru. W 1374 roku w Nowogrodzie pojawiło się trzech kaznodziejów: diakon Nikita, strigolnik (diak, który nie przeszedł jeszcze wszystkich święceń, noszący specyficzną fryzurę) Karp i trzeci, którego imię nie dotrwało do naszych czasów. Okazało się, że przybyli oni do „wolnego miasta” z Pskowa, uciekając przed prześladowaniami tamtejszego duchowieństwa. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę ich nauczanie, bowiem według owych heretyków, grzeszny, niegodny duchowny nie mógł odpuszczać cudzych grzechów i odprawiać świętych sakramentów. Nie zgadzali się oni również z istnieniem Cerkwi, krytykowali niemoralność kapłanów oraz występowali przeciwko istnieniu klasztorów. W życiu zalecali wstrzemięźliwość i studiowanie ksiąg. Po roku wszyscy byli zamęczeni na śmierć i strąceni w Wołchow. „Strigolników” (jak nazwano nową herezję) nierzadko zabijano także i później.

Przy czym trzeba przyznać, że Cerkiew, przejawiła w tej kwestii pewną tolerancję: w 1427 metropolita Focjusz, chociaż zabronił prawosławnym jeść i pic wraz z heretykami, nie pozwolił także na karanie ich śmiercią ”tylko nie karą śmierci a zamknięciem karać”. Przypuszcza się, że moskiewska metropolia była łagodna w stosunku do strigolników tylko w celu osłabienia zbyt niezależnej diecezji nowogrodzkiej.

Żródłem pierwszego rodzimego autodafe nie byli strigolnicy, a tak zwana „herezja judaizantów”. Według podań, stworzona przez Żydów osiadłych w Nowogrodzie, wchłonęła w siebie wiele innych herezji, istniejących już wcześniej na rosyjskim gruncie. Judaizanci odrzucali stan zakonny, dogmat o Świętej Trójcy, boskości Chrystusa, oraz nieśmiertelność duszy. W krótkim czasie herezja zyskała wielu zwolenników, także w środowisku kościelnym. Sprzyjał jej nawet sam wielki książę Iwan III (1462-1505), któremu podobało się przede wszystkim odrzucanie stanu zakonnego – książę marzył o sekularyzacji klasztornych ziem. Nie wiadomo czym by się to wszystko zakończyło, gdyby 12 grudnia 1484 roku funkcji metropolity nowogródzkiego nie objął niejaki Giennadij Gonzow, działacz, którego nie bez kozery można nazwać ojcem rosyjskiej inkwizycji. Wiedząc o rozprzestrzenieniu się w diecezji heretyckich nastrojów, zdecydował się na przeprowadzenie tajnego śledztwa. „Judaizanci” starannie ukrywali swoje poglądy, dopiero w 1487 dzięki podsłuchaniu pijackiego bełkotu Giennadijowi udało się trafić na ślad heretyków. Trzech zdemaskowanych wysłano do Moskwy, gdzie miał posiedzenie Sobór, który skazał pojmanych na chłostę i pokajanie się przed Giennadijem. Giennadij nakazał zatrzymywać kolejnych podejrzanych w tej sprawie i stosować wobec nich taką samą karę. Heretycy przenieśli się do Moskwy. Tam zwolennikami nowej nauki byli protopopi soboru Uspieńskiego i Archangielskiego, archimandryta monasteru Simonowskiego – Zosima, zaufany człowiek Iwana III diak Fiodor Kuricyn i wielu innych. We wrześniu 1490 roku Zosimę mianowano moskiewskim metropolitą. Nakazał on Giennadijowi przysłać streszczenie swoich poglądów na zasady wiary, co oznaczało wówczas oskarżenie o herezję. Giennadij odmówił i zamiast tego sam oskarżył Zosimę o niewystarczające prześladowania judaizantów: „Jeśli wielki książę tego nie sprawdzi, i nie ukarze śmiercią tych ludzi, jak nam wtedy zmyć grzech z całej ziemi. Oto jak cudzoziemcy twardo bronią swojej wiary. Cesarski poseł opowiadał mi o hiszpańskim królu, jak ten swoją ziemię oczyścił”. Tak więc wzorem dla duchownego Gonzowa stał się Wielki Inkwizytor Torquemada (jego „oczyszczanie” kosztowało utratę życia 8800 heretyków tylko w 1481 roku). Metropolita i wielki książę ignorowali te wezwania. Wtedy Gonzow wysłał list z apelem do wszystkich biskupów, w którym przyzywał do przeprowadzenia soboru „żeby heretyków karać śmiercią, palić i wieszać (…) torturować ich mocno, żeby dowiedzieć się, kogo oni urzekli, żeby wyplenić ich całkowicie i odrośli żadnej nie zostawić”. Jemu samemu natomiast udało się zdobyć zeznania przeciwko Fiodorowi Kuricynowi. W Moskwie odpowiedzieli mu, że nie wierzą w prawdziwość zeznań wydobytych za pomocą tortur. W swoim liście Giennadij gorzko się na to skarżył: „Mówią, że męczyłem Samsonka, ale ja go nie męczyłem, lecz bojarski syn wielkiego księcia, moi strażnicy tylko pilnowali, żeby ktoś nie wziął łapówki.”

Sobór zwołano 17 października, lecz Giennadija na niego nie zaproszono. W czasie jego trwania oskarżono szereg duchownych o to, że uważali ikony za dzieło rąk człowieka, a krew i ciało Chrystusa za zwykły chleb i wino. Za głoszenie tych heretyckich poglądów wyklęto ich i uwięziono. Siedmiu oskarżonych wysłano do Nowogrodu, gdzie Giennadij przywitał ich zgodnie z wszelkimi prawami Inkwizycji: posadził twarzą do ogona na juczne konie, nałożył na nich hełmy z kory brzozowej, a na ich piersiach powiesił tabliczki z wyrytym napisem: „To jest wojsko szatana” W takim stanie przywieziono ich do miasta. Potem brzozowe hełmy spalono wprost na głowach związanych heretyków (tym sposobem Giennadij wykazał pewną oryginalność). Dwóch z tych, którzy zostali poddani karze, wkrótce straciło zmysły i niedługo potem umarło.

Pałeczka walki z herezją przeszła w ręce wołockiego ihumena Józefa Sanina. W 1493 roku Józef opowiedział się przeciwko cały czas wspierającego herezję Zosimy i zmusił go do zejścia z ambony. Herezja przez pewien czas cieszyła się poparciem wielkiego księcia.

W końcu, w grudniu 1504 roku odbył się kolejny Sobór, ostatecznie potępiający „judaizantów”. Zdemaskowani wyrazili skruchę, lecz Józef Wołocki twierdził, ze jest to zachowanie wymuszone, w związku z czym domagał się srogiej egzekucji. Iwana III zaciekawiło, na ile tego typu postępowanie z „zbłąkanymi” jest zgodne z chrześcijańską moralnością. Nie zbity tym z tropu Józef, podobnie jak w przeszłości bizantyjscy misjonarze, zacytował fragment jednego z listów świętego Pawła: „Jeśli ci, którzy odrzucili prawo Mojżesza, przy dwóch albo trzech świadkach, bez miłosierdzia są nakazywani śmiercią, to o ile cięższej karze podlega ten, kto depcze Syna Bożego?” Iwan odpowiedzi na to nie znalazł, więc 28 grudnia w Moskwie spalono w klatce trzech heretyków, i jeszcze „wielu innych” w Nowogrodzie. Resztę uwieziono albo wysyłano do monasterów, przeciwko czemu Józef Wołocki wystąpił z żarliwym protestem: „Tym władco wieśniakom sprzyjasz, a na ikony śmierć nasyłasz” Sam Józef uważał, że heretyków trzeba albo zabijać albo, w najgorszym wypadku, ekskomunikować i więzić w ciemnicy. Po śmierci Iwana III, Józefa wsparła władza świecka, wielki książę Wasyl III (1505-1533) zalecił heretykom „ucinać język albo niszczyć ich ogniem.”

Cerkiewny terror zmalał nieznacznie za panowania Iwana Groźnego, który podobnie jak Iwan III, marzył o sekularyzacji cerkiewnych majątków, dlatego też negatywnie odnosił się do represji i walki z Reformacją. W 1554 roku wyszła na jaw herezja M.S Baszkina, który badając samodzielnie Nowy Testament odkrył w nim następujące tezy: miłość bliźniego, równość wszystkich ludzi, oraz niedopuszczalność niewolnictwa. Baszkin uwolnił swoich chłopów i wezwał do zrobienia tego samego innych. W sferze religii odrzucał on cerkiewne obrzędy, kult ikon, wyznanie grzechów („jeśli przestanie popełniać grzechy, mimo że duchownemu się nie wyspowiada, nie będzie mu wzięte to za grzech”), żywoty świętych uważał za wymysły itp. Decydujący wpływ na nauczanie Baszkina miały ruchy reformatorskie w Europie. Na Soborze został on skazany na dożywotnie więzienie. Sprzyjającego mu ihumena troickiego Artiemija i kilka innych osób zesłano (co ciekawe, to hierarchowie żądali kary śmierci, lecz za heretykami ujął się car.) Artiemij uciekł ze zsyłki i emigrował na Litwę. W tym samym czasie władze zatrzymały mnicha Fiedosija Kosego oraz kilku jego zwolenników. Kosoj odrzucał nieśmiertelność duszy, kult ikon oraz instytucję niewolnictwa. Po zesłaniu również uciekł na Litwę. Pewien rosyjski heretyk nazwany na Litwie „drugim Lutrem”, opowiadał, że chcieli go w Moskwie spalić, ale car uchylił wyrok śmierci. Jednak polityka miłosierdzia nie trwała długo. Kiedy w 1563 roku rosyjskie wojska zdobyły miasto Połock, złapanego tam zwolennika Kosego Fomę utopiono. Obostrzenie kar było związane z rozpoczęciem przez Rosję wojny z protestancką Litwą, w związku z czym rodzimych protestantów zaczęto traktować jak popleczników przeciwnika (Moskiewski metropolita celem wojny ogłosił świętą walkę prawosławnego wojska z „przewstrętnymi luteranami” – w rzeczywistości „dżihad” miał na celu uzyskanie dostępu do Morza Bałtyckiego). Wzięcie Połocka było prawdziwą orgią religijnego terroru. Wszystkich mieszkańców-luteran wysłano do Rosji, Żydów utopiono co do jednego, katolickich mnichów ścięto. Z drugiej strony, kiedy duchowieństwo prawosławne żądało zakazania luteranom-przesiedleńcom odprawiania protestanckich nabożeństw, car odmówił. Co więcej, ukarał on metropolitę, który siłą zmusił pewnego Niemca do przyjęcia prawosławia. Według źródeł niemieckich, metropolita, za przemoc w stosunku do luteranina zaplacił 60000 rubli ( Iwan IV liczył na włączenie Litwy do państwa Moskiewskiego i nie chciał rozdrażniać swoich nowych poddanych do czasu zakończenia działań wojennych)

Groźnego zastąpił nadzwyczaj pobożny Fiodor Iwanowicz. O jednej z urządzonych przez niego egzekucji informuje angielski wysłannik Flecher: „mąż i żona, byli przetrzymywani w więzieniu 28 lat, do czasu, aż zamienili się w zupełnych potworów, biorąc pod uwagę ich włosy, paznokcie, kolor skóry i inne cechy wyglądu zewnętrznego, a na koniec spalono ich w Moskwie, w maleńkim domku, który umyślnie w tym celu podpalono”. Ich wina pozostała tajemnicą, prawdopodobnie zostali ukarani za odmienność poglądów, chociaż duchowni i zakonnicy przekonywali lud, że byli to źli i przeklęci heretycy. Być może protestant Flecher pomylił się, biorąc straconych za swoich współwyznawców, jak było naprawdę, nie można dociec, ponieważ rosyjskie źródła sprawę pominęły milczeniem. Włoch Petr Pietrej, który przebywał na Rusi na początku wieku siedemnastego, podaje że świętokradców wbijano na pal, a potem palono ich trupy.

W Ułożeniu soborowym przyjętym w roku 1649 i aktualnym przez kolejne dwa wieki naruszycieli prawa bożego i kościelnego nakazano karać ogniem.

Terror cerkwi rosyjskiej w czasach nowożytnych

W latach 1653-58 patriarcha Nikon przeprowadził reformę cerkiewną, która podzieliła duchownych na staroobrzędowców i tzw. „nikonian”. Obie strony ogłosiły się nawzajem heretykami. Głowa staroobrzędowców – Awwakum i jego trzej zwolennicy zostali uwięzieni w ziemiance w mieście Pustoziersk, gdzie protopop zajmował się namiętnie działalnością literacką. Dotykał on w niej także kwestii stosowania terroru wobec heretyków:”Naszych w Moskwie palili, piekli: Isaja spalili, potem Awraamija, (między 1670-1674) i mnóstwo innych obrońców wiary pogubili, tak że Bóg się tylko doliczy. Dziw, dlaczego nie chcą pojąć: ogniem, knutem, szubienicą chcą do wiary przymusić! Którzy to ich apostołowie tego nauczyli? – nie wiem. Mój Chrystus nie nakazał tak apostołów nauczać, żeby ogniem, knutem, szubienicą do wiary przywodzić.”. To o represjach skierowanych przeciwko swoim stronnikom. Natomiast o swoich przeciwnikach mówił ( z listu do cara Fiodora Aleksiejewicza): „ Jeśli dałbyś mi władco możliwość zasiekałbym ich wszystkich jak Ilia prorok, w jedną godzinę (….) pierwszego Nikona, psa, rozsiekł na czworo, a potem wszystkich nikonian”. Interesujące, że napiętnowanie polityki terroru w stosunku do swoich zwolenników i uznanie jej za całkowicie normalną w odniesieniu do przeciwników jest cechą charakterystyczną każdej politycznej propagandy.

Egzekucje staroobrzędowców przybrały masowy charakter. „W Kazaniu nikonianie spalili 30 osób, na Syberii tyle samo, we Włodzimierzu – sześć, w Borowsku – czternaście”- beznamiętnie utrwalał otrzymane informacje o mordowaniu współwyznawców Awwakum. Od 1668 do 1676 bronił się, sprzeciwiający się reformie, Sołowiecki monastyr. Po jego zdobyciu, wszyscy zakonnicy, jak się wyraził cerkiewny historyk „zostali odpowiednio ukarani” – cześć zarąbano, część powieszono: za szyję, za nogi, dwóch przywódców za żebro.

14 kwietnia 1682 roku w leśnej ziemiance w Pustoziersku spalono protopopa Awwakuma i jego trzech współtowarzyszy. Latem tego samego roku wybuchło w Moskwie powstanie staroobrzędowców wsparte przez strzelców. Przywódcy powstańców Nikicie Pustoświatowi (przezwisko oczywiście nadali mu prawosławni oponenci) udało się doprowadzić do przeprowadzenia z nikonianami dyskusji na temat wiary. Pomimo obecności patriarchy i carewny Zofii, dyskusja była burzliwa, a wyzwiska przerodziły się w walkę na pieści. Ostatecznie staroobrzędowcy opuścili Granitową salę z triumfalnymi krzykami. Na drugi dzień powstanie zostało stłumione, Nikitę Pustoswiata schwytano i stracono na Łobnym miestie11 lipca 1682 roku. W 1685 roku wydano specjalny ukaz, przewidujący śmierć poprzez spalenie za staroobrzędową agitację, za powrót do starej wiary po wyrażeniu skruchy oraz mniej surowe środki (knut, zesłanie, kara pieniężna) za tajne odprawianie kultu i ukrywanie raskolników. Główny cel – przeszkodzić rozprzestrzenianiu się herezji. W 1720 roku były staroobrzędowiec pojawił się w Petersburgu i wręczył Piotrowi doniesienie, w którym wyrażał głęboką skruchę z powodu wyrzeczenia się swoich wcześniejszych poglądów. Odważnego fanatyka ścięto, a potem spalono jego martwe ciało.

Raskolnicy stopniowo przenosili się za granicę albo na obrzeża państwa. Duża wspólnota staroobrzędowców utworzyła się w pobliżu rzeki Irgiz w saratowskim kraju. W 1727 roku kazański arcybiskup pisał, że bez grupy wojska w irgiskie osady „wjeżdżać niebezpiecznie”. W 1762 nie zważając na sprzeciw oficjalnej cerkwi, Katarzyna II ogłosiła amnestię dla zbiegłych starowierców. Prawo przeciwko starowiercom było stopniowo łagodzone. W 1780 pojawiły się nawet monastery i cerkwie staroobrzędowców (na Irgizie). Aleksander I pozwolił popom starowierców nosić miano duchownych, zatwierdził także tajne instrukcje z 1822 roku „o popach i domach modlitwy staroobrzędowców”, które nakazywały zostawić w spokoju prawosławnych popów, którzy stali się wyznawcami starej wiary, oraz nie wtrącać się w sprawy cerkwi raskolników.

Ostatni wybuch walki ze staroobrzędowcami miał miejsce za panowania Mikołaja I, zaciekłego zwolennika unifikacji wszystkich sfer życia. Po wstąpieniu na tron przedstawił on politykę rządu: działać tak, żeby obecni staroobrzędowcy dokończyli swój żywot, zaś nowi nie pojawiali się. W 1826 roku zdjęto krzyże z cerkwi staroobrzędowców oraz zakazano budować i remontować nowe budynki. W 1827 roku popom staroobrzędowców zakazano przeprowadzać się do innych powiatów. W 1832 roku nakazano zwracać władzom biskupim popów, którzy przeszli na starą wiarę (większa część raskolników nadal uważała, że łaska spoczywa tylko na duchownych wyświęconych przez cerkiew). Następnie zniszczono monastery starowierców nad Irgizą (jako wypełnienie żądań duchowieństwa, niejednokrotnie ignorowanych w czasie rządów poprzednich carów.) Następcy Mikołaja definitywnie skończyli prześladowania staroobrzędowców: w 1858 roku zezwolono im na odprawianie nabożeństw w domach modlitwy i kaplicach – a w 1883 na swobodne praktykowanie kultu.

Jeśli chodzi o terror cerkiewny związanego z raskołem, jego ostatnie przejawy odnoszą się do końca XVII, początku XVIII wieku. Jeszcze w 1687 roku założono akademię słowiańsko-grecko-łacińską, pierwszą rosyjską szkołę wyższa. W drodze łączenia obowiązków zajmowała się ona także walką z ludźmi o innych poglądach. Akademia kierowała cerkiewną cenzurą, nadzorowała szkolną i domową edukację, rozporządzała prawem sądzenia zdemaskowanych heretyków. Nazwiemy tu tylko dwie ofiary tej dosyć oryginalnej szkoły wyższej.

W 1689 roku na placu Czerwonym spalono protestanckiego pastora Quiriniusa Kuhlmana. W 1691 roku na karę dożywotniego więzienia został skazany wybitny rosyjski poeta, historyk i działacz oświatowy Sylwester Miedwiediew, oskarżony o tak zwaną „chlebopokłonną herezję” (rozbieżność w sprawach czysto obrzędowych). Po miesiącu Miedwiediewa stracono, głównie z powodów politycznych, ale jednym z zarzutów było poddanie się czarowi „kijowskich ksiąg” zbliżających prawosławie do katolicyzmu.

24 października 1714 roku, sobór w Moskwie skazał luterańskie koło profesora Twieritinowa, odrzucające istnienie cudów, czczenie ikon i mocy (przy czym ogłoszony wcześniej przez senat wyrok w tej sprawie, o wypuszczeniu podejrzanych zignorowano, na podstawie tego, że heretycy „rzucili urok na sąd obywatelski”). 29 listopada jeden z członków koła Foma Iwanow (który będąc w więzieniu porąbał ikonę przedstawiającą świętego), również został spalony na placu Czerwonym (na wolnym ogniu). Dalej sprawa przeniosła się do Petersburga. 22 stycznia 1716 roku Piotr I podpisał kolejny ukaz: ”Ukaz adresowany do Senatu w sprawie Dymitra Twieritinowa, po zbadaniu, trzeba oczywiście zdecydować, i tych którzy przyznają swoje winy, trzeba odesłać arcykapłanom na służbę do nich i żeby oni pilnowali ich dokładnie, ażeby nie mieli oni wahań w swojej wierze. A ci, którzy nie przyznają się do winy, tych karać śmiercią. Pod tym podpisuje się Jego Cesarska Wysokość: Piotr”. Istnieje dostatecznie dużo świadectw, o chłodnym stosunku imperatora do cerkwi prawosławnej, dlatego taki „bogobojny” nakaz jest objaśniany, z jednej strony naciskiem klerykałów, z drugiej zaś obroną państwowej ideologii przed wszelakimi wolnomyślicielami. Ponieważ Senat cały czas przeciągał sprawę, Piotr wydał jeszcze jeden ukaz, dzięki któremu podejrzani zostali w końcu wysłani pod nadzór arcykapłanów. W związku z tą sprawą biskup Stefan Jaworski napisał dwa traktaty: „Pouczenie prawosławnych” i „Kamień wiary”, godne znalezienia się obok „Młota na wiedźmy” i innych nauk inkwizytorów. Metropolita dowodził, że jedyną kara dla heretyka powinna być śmierć: „jest to korzystne dla samych heretyków”. Przyzywał wszystkich prawosławnych donosić na „nieposłusznych cerkwi” pod groźbą ekskomuniki i klątwy (powszechnie donosicielstwo jest także nieodłączną cechą polityki terroru).

Co ciekawe, Kamień wiary” stał się książką zakazaną, zarzucono jej szerzenie katolickich nauk.

Z biegiem lat prawo w stosunku do heretyków łagodniało. W regulaminie wojskowym z 1716 roku można znaleźć taki zapis: „jeżeli między wojskowymi znajdzie się bałwochwalca, czarnoksiężnik, rzucający czary na broń, zabobonny i bluźnierczy czarodziej, wedle stanu sprawy powinien się znaleźć w ciężkim wiezieniu, w kajdanach, razami szpicruty nakazany, albo zostać całkowicie spalony. Objaśnienie. Ukaranie spaleniem jest normalna karą dla czarnoksiężników, jeśli swoimi czarami zło komuś uczynili, albo jeśli rzeczywiście u diabła mają zobowiązanie” Profesor Łatkin odkrył, że dany artykuł regulaminu został zapożyczony od zachodnich wojskowych kodeksów karnych. W 1721 roku skazano „robotnika” Iwan Oriesznikowa, za „bluźnienie carowi i bogu”. Jednak w 1751 roku, kiedy żołnierz W. Mikulin, ogłosił „Nie wierzę w boga”, ukarano go zaledwie wysłaniem do monasteru (może dlatego, że zdroworozsądkowo nie wspomniał o carze). W 1738 Boruch Lejbow zdołał nawrócić na judaizm kapitana-porucznika floty Aleksandra Woźnicyna. Woźnicyn dokonał nawet obrzezania, i został przyłapany na odstępstwie od wiary przez swoją żonę. Doniosła ona na niego i zgodnie z potwierdzaną na najwyższych szczeblach władzy rezolucją senatu Lejbow i Woznicyn zostali spaleni. Pobożna wdowa, oprócz spadku po mężu, otrzymała setkę „dusz” ziemię „w nagrodę za sprawiedliwy donos”. Ostatni stos w historii cerkwi rosyjskiej zapłonął w 1743 roku. W tym miejscu trzeba wspomnieć o jeszcze innej sferze terroru cerkiewnego (oprócz walki z wiedźmami i heretykami) – o chrystianizacji podbitych narodów. Rozprzestrzenienie prawosławia wśród narodów Powołża zaczęło się zaraz po przyłączeniu tego rejonu do Rosji, ale jego szczególne nasilenie przypada na pierwszą połowę XVIII wieku. Ukazem z 11 września 1740 roku, zostały określone metody nakierowane na jak najszybsze zakończenie procesu chrystianizacji (trzeba wziąć pod uwagę to, że chrześcijanie na Powołżu nie stanowili nawet jednej setnej ludności tego terytorium). Komisja do spraw nawróconych, reorganizowała się w urząd, do którego dyspozycji, oprócz duchownych i kaznodziejów, znajdowały się ciągle powiększające się siły wojskowe. Arcykapłanem został zaciekły fanatyk Dymitr Sieczenow. Nawróceni otrzymywali pieniądze, odzież, nie musieli płacić pogłównego oraz służyć w wojsku. Ci, którzy odmawiali chrztu, wręcz przeciwnie, byli zmuszeni płacić za nawróconych, byli narażeni na bicie i przemoc, którą wprowadzono w życie dzięki osobistej inicjatywie arcykapłana. Taka polityka doprowadziła do tego, ze w latach 1741-42 na chrześcijaństwo udało się nawrócić ponad 17 tysięcy osób. Na ile jednak trwałe było tego rodzaju „nawracanie” pokazuje następujący przykład. W 1743 roku Sieczenow, przejeżdżając przez mordwińską wieś, będąc wyjątkowo pobożnym człowiekiem, zdecydował się zniszczyć pogański cmentarz. Z trudem uniknąwszy śmierci z rąk oburzonej miejscowej ludności, wezwał oddział wojska, który kilkoma wystrzałami (bynajmniej nie w powietrze), rozproszył „buntowników”. Na śledztwie wyszło na jaw, że na czele buntu stal nowo ochrzczony Mordwin Nesmiejanko-Kriwoj. Okazało się, że nie tylko wyrzekł się on prawosławnej wiary, ale również zniszczył ikonę. Odszczepieńca spalono żywcem. Sieczenow otrzymał oficjalny zakaz nawracania pogan siłą. Co ciekawe, niszczenie ikon nie jest bezpiecznym zajęciem nawet w naszych czasach. W 1998 roku awangardowy artysta Tier-Aganian rąbał ikony na otwarciu wystawy „Ari-maneż”, za co był pociągnięty do odpowiedzialności karnej zgodnie z artykułem 282 kodeksu karnego. („Działania skierowane na pobudzanie religijnej nienawiści” – ???). Ratując się przed zamknięciem w więzieniu „na okres od dwóch do czterech lat” artysta poprosił o azyl polityczny w nieposiadających takich przepisów prawnych Czechach.

Jeśli chodzi o mniej surowe metody wzmacniania uczuć religijnych, należy wspomnieć ukaz o wygnaniu niechrzczonych Żydów, z drugiego grudnia 1742 roku. Istniał także system kar pieniężnych za rozmowy w cerkwi i niebranie udziału w procesjach. Caryca Elżbieta rozkazała na rozmawiających w cerkwi nakładać łańcuchy: „na tych wyższej rangi miedziane pozłacane, na ludzi niższej białe cynowane a dla reszty zwykłe żelazne”. W 1748 roku biskup Wieliko-Ustiużskij i Toteimskij nakazał: „Będą tacy co przez lenistwo i niedbalstwo w świętą cerkiew nie będą chodzić, takich nakłaniać i napominać trzeba koniecznie. A jeśli ktoś po drugim napomnieniu i zachęceniu nieugięty i uparty okaże się, takiego ukarać i żeby taki leniem się nie wymawiał, sadzać go w dyby i trzymać latem na placu przy dzwonie.”

Wtedy to cerkiew próbowała wpłynąć na terror świecki – zgodnie z tradycją pochodzącymi od czasów księcia Włodzimierza, nie w kierunku jego złagodnienia. W 1754 roku senat przedstawił uchwałę o uwolnieniu od tortur przestępców, którzy nie skończyli jeszcze 17 lat. Synod Prawosławny wystąpił z protestem – według nauk świętych ojców, za pełnoletnią uważa się osobę, która skończyła 12 lat, tak więc od tego wieku można już torturować. S. Woźniesienski w artykule „Elżbieta Pietrowna”, napisanym dla słownika encyklopedycznego Brockhausa i Efrona (1913 rok), następująco ocenił „miłosierny” protest duchownych: „zapomnieli oni, że postanowienia, do których się odnoszą mówią o ludności krajów południowych, o wiele wcześniej od obywateli krajów północnych osiągających pełnoletność”. Mimo protestów caryca zatwierdziła nowy przepis bez zmian.

Według prawa obowiązującego przed rewolucją, zdemaskowany heretyk podlegał już tylko:”pozbawieniu wszelkich praw majątkowych i skazaniu na zesłanie”. Prawosławni odmawiający przystępowania do spowiedzi (a według obyczaju wprowadzonego jeszcze przez Piotra I spowiednicy informowali policję o usłyszanych na spowiedzi grzechach dotyczących przestępstw politycznych) i innych obrzędów podlegali „karom cerkiewnym według uznania i rozporządzenia władz biskupich, pamiętając, żeby urzędnicy nie byli na długo odłączani od służby, a chłopi od swoich domów i robót”. Kodeks Kar Głównych i Poprawczych opracowany w 1845 roku z niewielkimi zmianami wprowadzonymi w roku 1885) zawierał artykuł 81 – poświęcony przestępstwom przeciwko wierze (dla porównania Kodeks Napoleona – 5 artykułów). Przykład z tego nabożnego prawodawstwa, według którego żyli jeszcze nasi pradziadkowie i prababki: za rozprzestrzenianie utworów potępiających wiarę prawosławna, winien (winna) był skazywany na dwadzieścia uderzeń kańczugiem i zsyłką w najbardziej oddalone miejsca Syberii.

W 1866 roku została wydana książka Iwana Sieczenowa „Odruchy mózgu”, w której uczony materialistycznie objaśnia procesy psychiczne. Metropolita petersburski zażądał, żeby zesłać autora w celu „ukorzenia i poprawy” w monaster Sołowiecki. Sprawa ograniczyła się do tego, że książka nie została dopuszczona do sprzedaży. Na początku lat dziewięćdziesiątych liczba skazanych za przestępstwa religijne wahała się od 1 do 2 procentów. W latach 1894-1903 za tego rodzaju przestępstwa skazano 4671 osób, a w 1904-1913 ponad 8000. Rząd tymczasowy po raz pierwszy ogłosił wolność sumienia, a porewolucyjny terror miał zupełnie odmienny charakter.

Tak więc historia rodzimej cerkwi pokazuje, że jej polityka w stosunku do heretyków była znacznie łagodniejsza niż na Zachodzie. Nie zyskała u nas szerokiej popularności egzekucja poprzez spalenie żywcem. Druga sprawa – jakie były tego przyczyny? Może humanizm nauk prawosławnych w porównaniu do katolickich? Rzeczywiście, oderwanie naszej ojczyzny od chrześcijaństwa zachodniego miało ogromną rolę. W końcu tam masowe palenia rozpoczęły się po wydaniu papieskich bull o utworzeniu inkwizycji, której działanie nie rozprzestrzeniało się na Rosję prawosławną. Wśród zaciekłych prześladowców heretyków niewątpliwie byli zwolennicy kościoła katolickiego. Giennadij Gonzow odwoływał się do doświadczenia Torquemady, Stefan Jaworski nauczał w kolegium jezuickim. Jednak w tyle nie pozostawali również prawosławni ortodoksi. Pierwsze spalenie heretyków miało miejsce z inicjatywy i po naleganiach soboru (zgromadzenia wszystkich prawosławnych hierarchów wyższej rangi), szczególny fanatyzm przejawiał Józef Wołocki, kanonizowany przez RKP. W XVI wieku , kolejny sobór nalegał na egzekucje zwolenników Baszkina i Kosego. Spalenie Fomy Iwanowa za Piotra I także wydarzyło się pod naciskiem soboru. Można się domyślać, że gdyby dano naszemu kościołowi wolną rękę, urządziłby inkwizycję nie gorszą od papieskiej. Na szczęście nie dopuszczono do tego. Powodem nie była różnica dogmatyczna lecz organizacyjna– w przeciwieństwie do kościoła katolickiego, kościół prawosławny był całkowicie podporządkowany władzom państwa. Państwo natomiast było w stosunku do heretyków (jeśli tylko nie porywali się na jego ustrój) dostatecznie obojętne, a nawet ( jeśli byli oni gotowi oddać władzy świeckiej kościelne majątki) w sekrecie udzielało im pomocy. Można w tym miejscu przywołać jako przykład Iwana III i Iwana Groźnego (nieskłonnego do miłosierdzia), a także senat Piotra I. Jednak przesadą byłoby stwierdzenie, że władza świecka była protektorką heretyków. Jakiekolwiek nie wynikłyby różnice między władzą świecką a duchowną, prawosławie pozostawało ideologią państwową, której państwo broniło przed napadami. Stąd też dwoistość jego polityki w stosunku do obywateli o odmiennych poglądach. Iwan III, długo sympatyzujący z „judaizantami”, w ostatecznym rozrachunku dal zezwolenie na ich egzekucję. Iwan IV w 1553 roku ujął się za zwolennikami Kosego, zaś po dziesięciu latach pozwolił na spalenie jednego z nich. Piotr I, który odnosił się do Cerkwi z wrogością, nalegał na ukaranie koła Twieritinowa. Los raskołu, kiedy obie strony żądały od cara terroru w stosunku do swoich przeciwników, przesądziło wprowadzenie imperatorskim ukazem polityki Nikona, i uznanie staroobrzędowców za winnych nieposłuszeństwa. Później nawet Nikon nie zdołał uniknąć zsyłki, kiedy spróbował przeciwstawić się carowi. Cara Aleksandra Michajłowicza niepokoiła nie prawdziwość jednego bądź drugiego kierunku, lecz bezwarunkowość podporządkowania się poddanych jego woli.

Palenie heretyków na Rusi trwało od 1504 do 1743 roku. Było to nieczęste, lecz dostatecznie regularne zjawisko. Heretyków karano również innymi sposobami, na przykład utopieniem. Przyczyną niewielkiego natężenia prześladowań religijnych było, po pierwsze, zerwanie z chrześcijaństwem zachodnioeuropejskim, po drugie, podporządkowanie cerkwi prawosławnej władzy świeckiej.

źródło: midgard-info.ru

Tłumaczenie: Ewa Gutowska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply