Rusini – Zawsze Wierni Rzeczypospolitej Polskiej

Postjałtańska historiografia ugruntowała wiele pojęć i nadużyć, które stosowane były na użytek tzw. nowej wersji historii, motywowanej politycznie i ideologicznie. Jedną z tez, które przeżyły epokę komunizmu, jest tożsamość pojęcia Rusinów i Ukraińców, a wraz z nią przeciwstawianie ich Polakom wedle kryteriów konfesyjnych, ekonomicznych, oświatowych i wreszcie narodowościowych. Utrzymywanie tych twierdzeń w mocy wymagało jednak zamilczenia wymowy źródeł historycznych, które powstały na długo przed ustanowieniem porządku jałtańskiego nie tylko w polityce, ale też w historiografii.

Rusini byli grupą etniczną zamieszkującą ziemie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej (w 1961 termin „Rzeczpospolita Obojga Narodów” wprowadził Paweł Jasienica), zarówno w czasach niepodległości, jak i pod zaborami. Ich pokojowe współżycie z innymi narodami (we współczesnym znaczeniu terminu „naród”), w tym z ludnością, którą dziś określilibyśmy mianem „polskiej”, było faktem. Nie występowały żadne napięcia na tle narodowościowym czy też etnicznym. Dzisiejsze rozróżnienie na „Rusinów” i „Polaków” musi i powinno być tylko umowne, biorąc pod uwagę fakt, iż świadomość narodową posiadały wówczas jedynie warstwy wyższe stanowego społeczeństwa Rzeczypospolitej. Sami Rusini nie odczuwali swojej odrębności w kategoriach narodowych, zaś do szlachty ruskiego pochodzenia przylgnęło popularne, acz często opacznie (w duchu „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”) rozumiane dzisiaj określenie genthe Rutheni, natione Poloni.Najbardziej adekwatnym tłumaczeniem byłoby „Polak pochodzenia ruskiego”. O tym, jakie są relacje pojęciowe między „Polakiem” a „Rusinem” pisze Antoni Przeździecki, którego dzieło „Podole, Wołyń i Ukraina” zostało docenione przez akademików z Uniwersytetu Harvarda posiadających tę nieocenioną kronikę w swoich bibliotecznych zbiorach:

„Stosownie do każdej miejscowości, są Polacy-Litwini, Polacy-Mazury, Polacy-Wielkopolanie, Polacy-Poleszuki, Polacy-Rusini; tak jak Francuzi-Bretończycy, Francuzi-Prowansale, Francuzi-Owerniacy i t. d. To rzecz jasna i łatwa do zrozumienia przy dobrych chęciach i poczciwych zamiarach.”

Pochodzenie Rusinów ten sam autor wyjaśnia, po prostu przytaczając relacje kronikarzy z bardziej zamierzchłych czasów:

„Kronika Nestora twierdzi, że mieszkańcy Rusi są Lechitami, i pochodzą z nad brzegów Wisły.”

„Karamzyn, dziejopis urzędowy, utrzymuje, że trzy słowiańsko-lechickie pokolenia z nad Wisły przyszły nad Dniepr, i osiadły w kraju nazwanym po dziś dzień gubernją Kijowską, i brzegach rzeki Sozy w gubernji Mohylewskiej.”

„Długosz dowodzi, że Rusini pochodzą od Polaków (Ruthenorum ex Polonis descendentium). Stryjkowskiemu zdaje się, że wie rok, w którym Kijowianie z nad Wisły mieli przenieść się nad Dniepr. (Kron. Rozdz. XI, str. 3.)”

Nie obyło się także bez odwołań do hetmana kozaków:

„Chmielnickiprzypominał Rusinom ich pochodzenie lechickie w epoce wojen najkrwawszych.”

Zygmunt Gloger, jeden z ojców polskiej geografii, pisze o Polanach nad Dnieprem następująco („Geografia historyczna ziem dawnej Polski”):

„Podług najdawniejszego z kronikarzy ruskich, Nestora, ziemia kijowska nad Dnieprem zamieszkana była przez plemię słowiańskie Polan. Zapewne tak nazwani byli oni od tego, że zamieszkiwali pola, czyli byli rolnikami, równie jak Polanie lechiccy nad Wartą.”

Nestor, ruski kronikarz, o pierwotnej jedności lechicko-ruskiej pisze następująco:

“I więc rozszedł się język słowiański [nie ruski!], wskutek czego i pismo przezwano słowiańskim [nie ruskim!]”

“Nazywali się Polanami, ponieważ osiedli na polach. A język słowiański [nie ruski!] był im jeden.”

“(Polanie) od Waregów przezwali się Rusią, a pierwej byli Słowianami. A chociaż i Polanami się zwali, mowa (ich) była słowiańska. Polanami się zwali, ponieważ siedzieli na polach, a język słowiański był im jeden (wspólny).”

Wynika z tego, że termin „Ruś” nie był związany z etnicznością, a jedynie przyporządkowany był do Waregów, dynastii niesłowiańskiej, która panowała na tych terenach. Spuentować można w tym miejscu twierdzeniem Przeździeckiego, który dodatkowo powołuje się na znanego każdemu Lelewela:

Imię zdobywców Rusów było tylko imieniem politycznem, które nie mogło zlać ludy w jedność; pozostawiło każdemu z nich jego miano własne. Lelewel dowiódł niezbicie tę prawdę.”

Polanom nad Dnieprem nie było łatwo, gdyż panowała tam skandynawska, obca Słowianom, dynastia Rurykowiczów:

„Dynastja obca waragsko-skandynawska prowadziła wojnę z pobratymczą Sławianom Rusi— dynastją Piasta; w końcu owa dynastja warago-ruska opuściwszy kraj ten przeniosła się na wschód, zwyciężyła Tatarów, ujarzmiając Moskwę, na ziemiach Finnów i Mongołów, utwierdziła swoje panowanie i założyła cesarstwo Moskiewskie. A Stawianie Rusi kryjąc się od despotyzmu skandynawskich kniaziów Rurykowiczów i grabieży tatarskich, w tymże czasie pod opiekę wielkich xiążąt litewskich, założyli wraz z Litwą jedno państwo.”

Dalej:

„Rusini z nad Dniepru i Prypeci szukali opieki Gedymina, xięcia litewskiego. Gedymin ruszył zbrojno na Kijów, wypędził Mongołów, którzy nad Rusinami naddnieprzańskiemi panowali, w bitwie nad Prypecią zwyciężył xiążąt ze krwi Ruryków, którzy walczyli w szeregach tatarskich, i Ruś od obcej dynastji i z pod jarzma mongolskiego wyzwolił.”

Pod władzą króla polskiego znaleźli się Rusini po uniach polsko-litewskich:

Za Jagiełły, jak również następców jego dobrowolnie przyłączyli się Rusini do braci swoich Lechów, od których dotąd rozdzieleni byli dynastjami panującemi. [Piastów i Rurykowiczów- MNS]”

Dodatkowo już za Zygmunta Augusta połączono pod jedną koroną polską wszystkie te ziemie i ich mieszkańców jako „równych do równych, wolnych do wolnych”:

Zygmunt August w r. 1564 na sejmie walnym w Warszawie, zaniechawszy wszelkiej dziedzicznej sukcesji na w. xięstwo Litewskie, dobrowolnie Rzeczypospolitej, sławnej koronie polskiej odstępuje, i wyrzeka się na wieczne czasy — tak, iż już te państwa nie są dwa ciała, a jedna rzeczpospolita z tych narodów spojona [Rzeczpospolita Obojga Nrodów?- MNS]

Złączenie „na wieczne czasy” tych ziem pod Koroną Polską było nie w smak Moskwie, która samozwańczo uznawała się za „Trzeci Rzym”, a dodatkowo poprzez postulowaną, aczkolwiek nieuznawaną na dworach europejskich nazwą Cesarstwa Rosyjskiego, domagała się zwierzchnictwa nad ziemiami ruskimi, które znajdowały się w granicach Polski:

W czasie upadku państwa Mongolskiego, Moskwa, zawdzięczająca Rurykom chrześcjanizm, pismo cyrylskie i język słowiański, zamyślała zagarnąć Rusinów pod swe panowanie. Na tronie moskiewskim siedział jeszcze potomek Ruryka. Chęć podbojów była dziedziczną we krwi Rurykowiczów.”

Ponadto:

„Xiążęta Moskwy mniemali, że ubezpieczą swe pretensje, przybierając nazwę carów Wszech-Rusi. Pierwszy, który przybrał ten tytuł, nie posiadał żadnej z tych prowincji, które nazywały się Rusiami.
Długo Europa nie chciała uznać ni nazwiska (Wszech-Rosji) ni tytułu (carów).W XVII. stuleciu jeszcze poseł Piotra I. na dworze w Wersalu podpisywał się na aktach urzędowych, pisanych po francuzku, ambasadorem Moskwy, nie zaś Rosji.”

Jak wszyscy dobrze wiemy, Polska przegrała z Moskwą rywalizację o zwierzchnictwo nad ziemiami ruskimi. Kto był tutaj stroną agresywną i po czyjej stronie była racja, niech każdy oceni we własnym zakresie. Prawdą jest jednak, że Polska przegrała nie tylko orężem, ale też w sferze leksykalnej. Moskwa stała się Rosją-Wszechrusią i wskutek zaborów ograniczyła terytorium Polski do ziem na Zachód od Bugu, a i losy „guberni chełmskiej” mówią wiele o tym, że i na Zachód od tej rzeki Moskwa uznawała swoje „prawa” za słuszne. Pozostałe terytorium polskie pod moskiewskim zaborem zostało trefnie przezwane „Królestwem Polskim”, którego głową był… car. W ten oto sposób Rusini znaleźli się w granicach Carstwa Rosyjskiego, na Ziemiach Zabranych, a część nich stała się poddanymi Cesarza Austrii. Czy słuszne były prawa Moskwy do ziem ruskich, można samemu wywnioskować:

Gałęź narodowości rusińskiej różną jest od gałęzi narodowości lackiej. Ale to bynajmniej nie przeszkadza, iż Rusini i Lachy, to jest wedle tradycji ludowej potomkowie Rusa i potomkowie Lecha składali zawsze jeden naród polski.Obie zaś te gałęzie pochodzą od Słowian, z których przed kilkunastu wiekami, wyrastały jak z jednego szczepu. Tradycja o Lechu i Rusie nie przyjęta przez historyków, przechowała się jednak w ludzie i nie jest tylko bezmyślną bajką.

Że Ruś jest nazwą prowincjonalną, o tem tyle razy już pisano, iż powtarzać by nie warto. Że kraj nazywający się Rusią jest częścią Polski, o tem świadczy cały ród tychże Rusinów.”

Jednakowoż nawet pod zaborami Rusini nie wyrzekali się korzeni:

Nad brzegiem Dniepru i nad brzegiem Dniestru wzdłuż tych rzek, jeśli zapytać chłopów: “jaki to kraj po tamtej stronie?” — „To Moskowszczyzna” – odpowiedzą, ukazując na Pułtawską i Czernigowską gubernię, czyli na Małą Ruś. — „To Besarabia” — rzekną — wskazując na kraj za Dniestrem leżący. Równie też mieszkańcy Besarabji i Malej-Rusi przejeżdżając Dniestr i Dniepr, mówią iż: „wjeżdżają do Polszczy”. — Naród nie rozumuje, ale wie co jest prawdą lepiej niż ci, co rozumują i wykręcają historyczne fakta. Oto jest dowód choć nie naukowy, ale nie mniej silny i bijący w oczy.”

Przeździecki przywołuje też znamienną anegdotę:

„Na Podolu pewien moskiewsko-niemiecki obywatel, wszczął sprzeczkę z jednym pojednawczym pośrednikiem, o podobieństwie tych języków. Dowodząc iż język chłopów podolskich mało się różni od moskiewskiego, utrzymywał Moskal, iż Podole jest Rosją.
„Zaczekaj pan — rzekł pośrednik — tę kwestję stanowczo rozwiążą nam sami włościanie. Wyjdź pan do nich i tłumacz im prawa rolnicze swoim językiem.”


Obywatel przemówił do nich po moskiewsku, siląc się objaśnić prawa, których nie rozumieli.


„Ponimajetie? — zapytał chłopów skończywszy. A chłopi byli sami Rusini.


„Jakże my możemo ponymaty, koły pan howoryt do nas po mośkouśky” — odpowiedzieli.


„Kak? Ni adnawo słowa nie ponimajetie?”


„Ani jednoho słowa ne rozumijemo” — odpowiedzieli włościanie.


„Posłuchajcież teraz mnie, moje dzieci! — zawołał pośrednik — ja wam wytłumaczę.” I zaczął im wykładać znaczenie prawideł rolniczych po polsku.


„Rozumiecie ?” — zapytał gdy skończył.


„A jakże ne rozumijemo! — zawołali chłopi. Teper rozumijemo, bo pan howoryt po polski to wse jedno szczo po naszomu.

Pointa jest taka:


„— „A co? czyja to ziemia? — rzekł pośrednik — czy wasza, czy nasza? — i odszedł.
Dziwnemi przeto wydają się te wszystkie zachcianki Russomanów i ta obrona rusińskiej narodowości, przeciwko której nikt nie powstaje. Niech raczą zajrzeć do praw polskich; zobaczą, że wiele z nich pisane były w języku ruskim. ”

Przy tym wszystkim nie mogą dziwić opinie, że Rosja, poczynając od nazwy, a kończąc na jej apetytach terytorialnych, okazała się uzurpatorką:

„ “Ce n’est pas l’épée des Russes qui a vainecu la Pologne, c’est leur langue qui en a opéré la dissolution” (Nie oręż rosyjski zwyciężył Polskę — język [chodzi tu o semantykę, a nie lingwistykę – MNS] przyprawił ją, o zgubę) powiedział znakomity francuski uczony Michelet.„Les trois démembrements de la Pologne étaient trois grands mensonges de la Russie.La Russie c’est le mensonge personnifie” (Potrójny rozbiór Polski, potrójnem był wielkiem kłamstwem Rosji” — „Rosja, to kłamstwo wcielone”) wyrzekł inny pisarz francuzki.” „

Rozbiory Polski nie były więc żadną sprawiedliwością dziejową, wyzwoleniem „russkich ziem” przez cara Wszechrusi, a zwykłym podbojem usprawiedliwianym przez kłamstwo. Znamienne jest, że dzisiaj to samo kłamstwo panuje także w historiografii polskojęzycznej dotyczącej 17 IX 1939, a przecież zagarniecie polskiego terytorium odbyło się pod podobnym pretekstem.

Zwalczanie jedności ziem polskich musiało być dla zaborców podstawowym i pierwszym zadaniem, jakie należało podjąć, by utrwalić swoje zdobycze terytorialne. Próbowano rozerwać Polskę nie tylko po szwach wyznaczonych przez nowe granice polityczne między zaborcami, ale także wewnątrz nich po szwach „narodowościowych” (a gdyby wówczas nie istniały, to należało je stworzyć, do czego przystąpiono), konfesyjnych, ekonomicznych, stanowych, klasowych i t. d. Tendencja ta nasilała się ze strony zaborców szczególnie po patriotycznych zrywach zbrojnych, podczas których proklamowano jedność ziem polskich, dając temu wyraz m.in. heraldyką (Trójjedyna Polska pod znakiem Orła, Pogoni i Archanioła). Do pewnego czasu zaborcom nie udawało się wykopać rowu między szlachtą a ludem, między ludem a polskością. Oddajmy głos ruskiemu poecie, Platonowi Kosteckiemu, autorowi wiersza „Nasza mołytwa”:

“W imia Otca, Ducha, Syna – To nasza mołytwa: – Jako Trójca, tak jedyna -Polszcza, Ruś i Łytwa! – Odnaw Boha Korolewa – Mołytsia za namy: – Z Czenstochowy, Poczajewa, – I znad Ostroj Bramy!”

Z koleiMychajło Drahomanow cytuje pieśń ludową kończącą się słowami:

“Oj, wony idut’, sylno rydajut’ – Da Chmelnickoho prokłynajut’: – ‘”Bodaj toho Chmelnyćkoho – perwa kula ne mynula, – a druhaja ustrelila, – u serdeńko ucelila.”

Jak widać, współczesny „bohater narodowy” Ukrainy nie cieszył się u Rusinów zbytnim poważaniem…

Kompletną konsternację i zamieszanie w głowach wychowanych na historiografii postjałtańskiej musi wywoływać chociażby stwierdzenie Krzysztofa Bulzackiego, autora książki „Polacy i Ukraińcy – trudny rozwód”:

„We Lwowie Rusini mówili przeważnie po polsku, a na wsi Polacy mówili prawie wyłącznie po rusku. Kościoły budowano przeważnie w miastach, a po wsiach budowano prawie wyłącznie cerkwie, niemal aż do pierwszej wojny światowej.”

W tej sytuacji wydawałoby się, że wykopanie jakichkolwiek rowów było niemożliwe. A jednak wciąż i wciąż próbowano rozbić i tak już rozbitą na trzy części Polskę, nie tylko granicami państw-zaborców, ale też rozbić polskość w samym jej zarodku. Po szwach religijnych próbowała rozedrzeć ją Rosja. Przykład wspominanej wcześniej Chełmszczyzny jest bardzo wyrazisty:

„Liczna ludność unicka posługująca się w swoich rodzinach mową polską żyła ongiś na Chelmszczyźnie. To ta ludność stanowiła (obok pewnej liczby unitów mowy ruskej) główną masę ,,opornych”, którzy nie poddali się zarządzeniu rządowemu rosyjskiemu z roku 1875 o wcieleniu ich do prawosławia i trwali potajemne przy katolicyzmie, wydając przy tym z siebie cały zastęp męczenników. To oni również, w roku 1905, po rosyjskim akcie tolerancji, który zezwolił prawosławnym na przechodzenie na katolicyzm w obrządku łacińskim, ale nie zezwolił na wznowienie cerkwi unickiej, stanowili główną masę tych, co owym czasie przeszli z prawosławia na katolicyzm. Pewna zresztą liczba wsi o ludności mówiącej po polsku, nie chcąc zrywać ze wschodnim obrządkiem, pozostała po roku 1905 przy prawosławiu.”– opisywał fakty Jędrzej Giertych.

Wyodrębnienie z Polaków nowych narodów na podstawie kryterium religijnego szło opornie. Jędrzej Giertych na przykładzie stosunków panujących w ziemi lwowskiej wyjaśnia przyczyny tegoż:

„Każdy człowiek ze starszego pokolenia. znający stosunki lwowskie i w ogóle “wschodniogalicyjskie”, wie że wielu było i i we Lwowie i poza Lwowem greko-katolików, którzy mówili w swoich rodzinach po polsku i uważali się za Polaków. Byli to zwłaszcza członkowie inteligencji. Także i całkiem nie mało grecko-katolickich księży uważało się za Polaków i rozmawiało ze swoimi żonami i dziećmi po polsku. Wedle austriackiego spisu ludności z roku 1900 w miejcie Lwowie było 29 327 greko-katolików, ale tylko 15 159 Rusinów. Wynika z tego w sposób oczywisty, że żyło w mieście 14 168 , greko-katolików Polaków.”

Utożsamianie grekokatolicyzmu z Rusinami jest więc wielkim nieporozumieniem, utrwalanym niestety do dziś dnia. Widać w tym rękę Austriaków:

„Było dążeniem rządu austriackiego uczynić cerkiew grecko-katolicką ukraińskim kościołem narodowym. A więc wszelkie wpływy polskości z tej cerkwi usunąć. Bardzo zręczna austriacka propaganda namawiała Polaków greko-katolików do tego, by z cerkwi unickiej występowali i przechodzili na obrządek łaciński. Wiele tysięcy tych ludzi uległo tej propagandzie i rzeczywiście do Kościoła łacińskiego się przeniosło. Miał to miejsce w szczególności po roku 1908 gdy Ukrainiec Siczyński, syn grecko-katolickiego księdza zamordował namiestnika Galicji, hrabiego Andrzeja Potockiego. Owe występowania z cerkwi unickiej, mające cechę protestu przeciwko panującym w niej stosunkom, uważane były za manifestacje polskiego patriotyzmu.”

A co następuje dalej:

„Propaganda austriacka była tak zręczna, że osiągnęła w znacznym stopniu swój cel: Polacy greko-katolicy zrobili to, czego pragnął rząd austriacki i czego pragnął separatystyczny antypolski obóz ukraiński – a zdawało się im że robią to czego wymaga od nich nakaz patriotyzmu polskiego. W rezultacie zjawisko Polaka greko-katolika stało się zjawiskiem niezmiernie rzadkim.”– pisał Giertych.

Jak zatem doprowadzono do wyrwania Rusinów z Macierzy – Polski? Oto wyjaśnienie:

„ Stopniowo ukrainofile odeszli od nazwy „Rusini”, przede wszystkim nazywając siebie „Rusinami-Ukraińcami”, czy też po prostu Ukraińcami. W czasach austriackich termin „Ukraińcy” nie był oficjalnie używany na określenie narodowości i służył jedynie oznaczeniu politycznej orientacji wśród galickich Rusinów. Tylko w trakcie pierwszej wojny światowej, gdy galicko-russka („moskalofilska”) orientacja w Galicji była rozgromiona, austriackie władze uznały termin „Ukraińcy” za oznaczenie narodowości. ”– pisze Leonid Sokolov, który pragnie jednak widzieć wbrew faktom Rusinów jako Rosjan (oczywiście opcja moskalofilska była obecna wśród Rusinów, ale czy Rusini byli w przeważającej mierze skierowani ku Rosji, o tym dalej).

Dowódca Obrony Lwowa w 1918, płk Czesłąw Mączyński rozwiewa wątpliwości, potwierdzając wcześniejsze fakty przywołane przez Giertycha:

„[…]popierał Wiedeń ruch ów, szczególnie silnie w momentach, gdy Polacy stawali się dla Austrji groźni, gdy wysuwali nowe żądania wolnościowe, lub narodowościowe. W ten sposób z wyznania religijnego, modlącego się jeszcze za naszej pamięci w cerkwiach swoich bardzo często w języku polskim (śpiew kościelny, różańce, kazania) stworzono w drugiej połowie XIX w. osobny naród. Wprawdzie nie miał on języka literackiego, nie wiedział jak siebie nazwać, ani do jakiej wspólności państwowej i narodowej się przyznać, mimo to zaczął się uważać za naród. Nazywany na miejscu przez siebie i nas Rusinami uważał się początkowo — w głowach prowodyrów swoich — za rosyjski—russki — w swym odłamie zwanym Świętojurcami. Ponieważ odłam ten ze względu na bliskie koneksje swoje z Moskalami stawał się coraz to niebezpieczniejszy, zaczęto przy wybitnym współudziale pewnych stronnictw polskich wytwarzać i budzić i popierać tych, którzy akcentowali odrębność narodu tego, a nie uważali siebie, jak pierwsi, za szczep Wielkorosyjski.

Ten drugi odłam nazywał się przez długie czasy ruskim (przez jedno s), Rusinami. Nagle pod koniec XIX w. znalazł dla siebie jako narodu nową właściwą nazwę — jakiej nie znała historja tych ziem — nazwę etymologicznie z polskiego wziętą — Ukraińców i Ukrainy. Stworzone dla nich osobne szkoły, do których wtłaczano przymusem całą młodzież grecko-katolicką (wyznaniowo)dały im wkrótce kadry inteligencji rozagitowanej, która niebawem opanowała znaczną część spokojnego ludu ruskiego nieprzebierającą w środkach agitacją, szaloną nienawiścią do wszystkiego, co polskie.”

Nawet jeśli przyjmiemy, że opcja ukraińska wygrała na terenie Galicji, to Rusini zostali przy wierności Rzeczypospolitej. Mychajło Baczyńskij, poseł na Sejm RP, wygłasza w Sejmie RP następujące słowa:

gdy będę używać terminu „ukraiński”, „Ukrainiec” to jedynie dla określenia tej części narodu ruskiego, zamieszkującej Wschodnią Matopolskę, która przyjęła tę nazwę dla swego nacjonalnego określenia. Gdy będę mówił podczas mego przemówienia o Ukraińcach — to należy przez to rozumieć wszystkich członków trzech galicyjsko – ukraińskich partyj oraz członków UOW.”

O tym, kto był prowodyrem zajęcia Lwowa przez ZURL mówi wprost:

„Przede wszystkiem protestuję w tem miejscu i to jak najkategoryczniej przeciwko twierdzeniu, zawartemu w poprzedniej interpelacji, pp. posłów ukraińskich, jakoby połacie krajów zamieszkałych przez ludność ruską silą oręża do Państwa polskiego przyłączone zostały. Z takiego bowiem twierdzenia wynikałoby, że połacie te zostały przyłączone po Państwa Polskiego wbrew woli narodu ruskiego. Tymczasem naród ruski w r. 1918 o swoje zdanie w tym kierunku przez nikogo wcale pytany nie był. Faktem historycznym jest, że walki z r. 1918 ludowi ruskiemu narzucone zostały gwałtem. Walkami temi kierowała zatem nie wola ludu ruskiego, lecz wola jednostek, wola niektórych polityków galicyjsko – ukraińskich, pozostających na usługach Austrji.

O tym, kto z opcji politycznej pod nazwą ukrainizm stworzył w Glicji osobny naród mówi zaś:

„Przedtem jednakowoż Karol I (ostatni cesarz austrjacki z dynastji Habsbursko – Lotaryńskiej), w porozumieniu z tymi Ukraińcami politykami i pod ich wpływem, wydał reskrpyt, nakazujący wszystkim bez wyjątku gr. katolikom zamieszkałym na terytorjum monarchji austrjackiej używać dla określenia swojej narodowości jedynie terminu “Ukraińcy”. W ten więc sposób dekret cesarski, jednem pociągnięciem pióra przekreślił z urzędu oraz przekręcił dotychczasową historyczną nacjonalną nazwę ludu ruskiego. Krzywda ta, wyrządzona wówczas narodowi ruskiemu przez Austrję, została dopiero teraz przez obecny rząd polski naprawiona.– czy dziwić wiec może fakt, ża za II Rzeczypospolitej Polskiej gałąź narodowości ruskiej i liczbeność Rusinów wzrosła w porównaniu do czasów austriackich?

Za pointę może służyć ten fragment:

„Lud ruski przemęczony długotrwałą wojną światową, zgnębiony prześladowaniami austro-ukraińskiemi, oraz doszczętnie zniszczony pod względem materjalnym, gdyby to od niego było zależało — nie byłby się nigdy zgodził na walkę z Polską, jedynie w tym celu, ażeby stwarzać nowe ukraińskie państwo całkowicie od austrjackich Niemców zależne, któreby nie miało najmniejszych widoków rozwoju tak pod względem kulturalnym jak też i gospodarczym. Takiej koncepcji lud ruski nie byłby nigdy zaakceptował. chociażby tylko dlatego, że koncepcja ta wylęgła się w głowach tych samych polityków galicyjsko-ukraińskich, którzy wobec ludu ruskiego odegrali w r. 1914 rolę austrjackich żandarmów którzy mieli już wtedy na swojem sumieniu zmasakrowanych, wywieszanych, rozstrzelanych i nieludzko w Thalerhofieskatowanych. Naród ruski w r. 1918 nie zapomniał wcale o tem, że wszyscy bez wyjątku przedstawiciele narodu polskiego w ówczesnym parlamencie austrjackim, że wszyscy członkowie koła polskiego — opiekowali się w czasie wojny światowej tym ludem i że na każdym kroku go bronili przed prześladowaniami ze strony Austrji i jej pupilów.

Warto też dodać:

„Lud ruski w r. 1918 pamiętał dobrze o tem, że decyzja kto ma być z Thalerhofu zwolniony, kto ma zaś pozostawać tam nadal, do końca wojny internowany — spoczywała wyłącznie w ręku wiedeńskiego ukraińskiego Klubu Parlamentarnego. Lud ruski w r. 1918 nie zapomniał o tem, że do osławionego wiedeńskiego procesu, wytoczonego przed wojennym apelem zgłosili się dobrowolnie na świadków prawie że wszyscy bez wyjątku członkowie ukraińskiego Klubu Parlamentarnego i że swojemi zeznaniami spowodowali oni wówczas wyrok śmierci, wydany na 40 najlepszych patrjotów ruskich fałszywie o zdradę stanu oskarżonych. Lud ruski nie zapominał też o tem, w r. 1918, że o ile wyrok ten nie został wówczas wykonanym, to okoliczność tę miał on jedynie polskiemu episkopatowi i polskim politykom do zawdzięczenia, bowiem oni wstawiennictwem swojem spowodowali interwencję w tej sprawie Ojca Św. oraz Alfonsa XIII, króla Hiszpanji u cesarza Franciszka Józefa I-go. Chłop ruski i o tem pamiętał dobrze w r. 1918, że Polacy oficerowie audytorzy, służący w armji austrjackiej — Fida i Ostaszewski — bronili go w Thalerhofie i to z narażeniem własnego bezpieczeństwa — przed prześladowaniem ze strony Ukraińca, austrjackiego lejtnanta, Czyrowskiego, który chłopa ruskiego katował i wieszał na słupku (stosował t.zw. anbinden). O tem wszystkiem pamiętał naród ukraiński w r. 1918, o tem wszystkiem trudno nawet i dzisiaj zapomnieć. Dlatego też i twierdzenie pp. przedstawicieli ukraińskich partyj, jakoby ziemie nasze wbrew woli ukraińskiego narodu zostały przyłączone do Polski, mija się w sposób rażący z historyczną prawdą.

Kto tak naprawdę gnębił Rusinów, a kto ich przed prześladowaniami bronił, widać tu jaskrawo.

Rzeczpospolita Polska zdołała się odrodzić ledwie na 21 lat, jednak zdołała ona podjąć próby przywrócenia dawnej łączności ze swoimi historycznymi częściami składowymi. Pewnych zjawisk nie dało się jednak odwrócić, czego apogeum było ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na Polakach i „nie dość ukraińskich” Ukraińcach, którzy za wyznacznik ukraińskości nie uważali stopnia nienawiści do „Polaków – okupantów”. Nie może też dziwić fakt, że bestialskich mordów dokonywano w wielu przypadkach z błogosławieństwem duchownych „ukraińskiej cerkwi narodowej”, jaką stał się w wyniku czynników trzecich kościół grekokatolicki.

Ostateczny cios Rusinom – Zawsze Wiernym Rzeczypospolitej Polskiej, zadali sowieci 17 IX 1939 roku, zamykając rusińskie stowarzyszenia i organizacje, a samych Rusinów przypisując wbrew ich woli w poczet „Ukraińców”. Ustanowiony po II wojnie porządek jałtański, który zalegalizował agresję sowiecką na Polskę, unicestwił też pamięć o Rusinach, naszych braciach na dobre i na złe.

Post scriptum:

“kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sił aby unieść rusznicę albo nóż, idź przeciw lachom pijawkom, a Bóg odpuści Ci bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej…. Pamiętajcie bracia i siostry, że niedopuszczalnym grzechem jest dać choćby wody zranionemu lachowi…zabijajcie ich we śnie…nie miejcie litości wobec nich..”

Odezwa zamieszczona w „Złoczivskim Słowie” przed unickiego kapłana.

Marcin N. Skalski

8 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. hetmanski
    hetmanski :

    Może moje skromne uwagi i ta publikacja wyjąśnią panu Lipińskiemu bezsens stosowania nazwy Rusini w odniesieniu do tego zlepka zwanego współczesnymi ukraińcami .W odniesieniu do roli kościoła w krzewieniu nienawiści do Polaków na u-kraińskich ziemiach jest zastanawiające że instytucja powołana do niesienia i krzewienia ducha pokoju działała w tak zbrodniczy sposób ( Nie może też dziwić fakt) właśnie ten fakt wywołuje u mnie sprzeciw i zdziwienie.>>, że bestialskich mordów dokonywano w wielu przypadkach z błogosławieństwem duchownych „ukraińskiej cerkwi narodowej”, jaką stał się w wyniku czynników trzecich kościół grekokatolicki. <<

  2. wladyslaw
    wladyslaw :

    Dziwno to troche jest. Interesuje sie od dawna dziejami na tych terenach (nie fachowo, lecz na poziome amatorskim). W wielu ksioazkiach autorow karpato-ruskich sa duzo zalu na represji ze strony administracji polskiej, ktora (jak oni pisza) chciala zawsze spolonizowacz Rusinow. W ksiazce M. Kojalowicza na s. 342 jest nawet polskojezyczny projekt o tym, jak z Rusinow zzrobic Polakow. http://zapadrus.su/bibli/istfbid/96–q-q.html
    Metoda, tam opisana, jest az za duzo cyniczna. Nie chca ja komentowacz, bowiem nie chce nikomu zrobic obelge.
    W ogole pracy zwolennikow karpato-ruskiego ruchu mowia o absolutnie innych warunkach istnienia Rusinow, niz w tym artykule p. Skalskiego.
    Pamietam, w memoirach I. Linniczenko czytalem o jego spotkaniu z mejscowymi Rusinami, ktorzy mowili tylko po-polsku i skarzyli sie ze sa Rusinami, czyli jednym narodem z rosjianami, jednak juz zapametali jezyk i mowia przewaznie po-polsku.

    W memoiarach tych czasow o takich spotkaniach czytalem duzo. O reprecjach preciw planow rusinow orientowac sie na Moswie duzo powie “Almanach Talergofski” i inny zrodla.
    Myszle, ze prawda musze byc gdzies po centrum.

    • marcin1988
      marcin1988 :

      “Prawda zawsze leży pośrodku” to na pewno nie jest credo autora, gdyż ten uważa, że prawda leży zawsze tam gdzie leży, a nie pośrodku 🙂 Perspektywę Pana Kojałowicza na pewno modyfikuje fakt, że był to moskalofil, zwolennik jedności “russkiego narodu”, stąd za Polakami miał prawo nie przepadać, chociaż nie neguję znaczenia tego, o czym Pan wzmiankuje.

      Po drugie: perspektywę Rusinów w Polsce przedstawił Mychaił Baczyńskyj, poseł na Sejm RP w 1931, też Rusin, i przedstawił wizję Rusinów jako narodu, który Polakom wiele zawdzięcza, a w Talerhofie Polacy mieli się za Rusinami wręcz wstawiać. Tekst wystąpienia sejmowego jest długi, ale warty przeczytania:

      http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/o-klamstwie-ukrainskim-i-sytuacji-na-rusi-mowi-sam-rusin

      A że polski był językiem swego czasu naturalnym nawet dla prawosławia na Rusi, to widać na dołączonym do tekstu obrazku i żadna w tym wina celowych zabiegów polonizacyjnych 🙂 wszystko przebiegało naturalnie i nikt nikogo nie zmuszał do pisania po polsku 🙂

  3. wladyslaw
    wladyslaw :

    “Przeździecki przywołuje też znamienną anegdotę: „Na Podolu pewien moskiewsko-niemiecki obywatel…” i td.
    W zadnym razie nie chce zaprzeczyc profesjionalizmu p. Przezdzeckiego, jednak to sie nie zdaje prawdziwym, bowiem 99% Rosjian zrozumieli by te odpowedzi chlopow rusinskich przez duze podobenstwo jezykow.

    Z kolei Mychajło Drahomanow czesto oglaszal idee zblizenia z Rosjia (ЧУДАЦЬКІ ДУМКИ ПРО
    УКРАЇНСЬКУ НАЦІОНАЛЬНУ СПРАВУ, 1892)

    • marcin1988
      marcin1988 :

      Proszę pamiętać, że to były czasy, kiedy jednak dość krótko trwały rozbiory, więc rusyfikacja Rusinów nie była tak zaawansowana. Dlatego ta scena jest możliwa.

      Drahomanow to był rosyjski inteligent zafascynowany folklorem małoruskim, stąd jego nastawienie, tak sądzę. Na ukrstor.com jest nawet ciekawy tekst m.in. na ten temat.

  4. wladyslaw
    wladyslaw :

    Mialem na mysli nie, ze te fraze, ktory w tekste sa od Przedomskiego (same odpowiedz chlopow rusinkich gosciu moskiewskiemu) jest zrozumiala dla TERAZNEJSZYCH Rosjian przez podobenstwo wspolczesnego jez. rosyjskiego z tym, co jest napisanie przez Przezdeckiego o niezrozumieniu Rusinami

    Sadzac z tego, ze duzo Rusinow byli jak moskwofilami tak i polonofilami, nie mozna tak latwo powiedzec, ze oni ZAWSZe orientowali ise na RP. Kwestia ta jest trudnejsza, czym przedstawiono jest w tym art.