Wojna jest instrumentem polityki narodowej mającej zwycięstwo na celu. Rozumny rząd używa wojny tylko wtedy, gdy ma warunki odpowiednie. Prowadzenie działań wojennych, w czasie których za jednego zabitego nieprzyjaciela płacimy życiem stu własnych ludzi, jest nie wojną, lecz samobójstwem.

Spróbujmy spojrzeć na niemieckie obozy śmierci, tortur, cierpienia i nieszczęścia wyłącznie jako na szereg cyfr, rysowanych zakrwawioną, brudną kredą na wielkiej tablicy, na której się dodaje i odejmuje dane potrzebne Hitlerowi do wygrania wojny. I tutaj chciałbym zawołać jak najgłośniej: Hitler przegrał tę wojnę, bo nie umiał się pozbyć psychologii zbuntowanego niewolnika. Czym był Hitler? – wykolejeńcem, pętakiem po wiedeńskich domach noclegowych, pariasem społeczeństwa. Hitler w młodości jest wciąż upokarzany, pochodzi z bękartów, nie zdaje egzaminów do szkół, ludzie śmieją się z jego aspiracji malarskich, które kocha, głoduje, jest szturchany, poniewierany. Czym był hitleryzm w swoich początkach? Był to ruch ludzi głodnych i bezrobotnych; ruch ludzi upokarzanych społecznie i narodowo; bo hitleryzm powstał po klęsce Niemiec i w czasie okupacji ziemi niemieckiej przez wojska obce. I oto ten zbuntowany niewolnik wyżywa się w feeriach czerwonych chorągwi z czarnym krzyżem, oblewanych światłem reflektorów, w milionach ludzi podnoszących jednocześnie ręce, w parteitagach, a wreszcie zwycięża Europę, zaczyna walczyć ze światem.

Kiedyś w 1866 roku Prusy zwyciężyły Austrię i pyszne wojsko pruskie przygotowywało się do wejścia do Wiednia. I oto ów prawdziwie wielki mąż stanu, Bismarck, powiedział: „Do Wiednia wkraczać nie będziemy, bo to upokorzy Austriaków, którzy mogą być nam potrzebni, mogą być naszymi sojusznikami”. Generalicja, wojsko, król ryczeli z oburzenia. Bismarck postawił na swoim. Był w tym wspaniały umiar władcy, który umie panować.

Po klęsce Francji w 1940 roku cała Europa jest zależna od Niemiec, które od czasu do czasu zdobywają się na jakieś gesty, frazesy, deklamacje na temat wspólnoty interesów Europy walczącej z siłami pozaeuropejskimi. Cóż z tego, kiedy gesty te są dźwiękiem pustym, symbolem nie tego, co jest, lecz tego, czego nie ma. Zbuntowany niewolnik nie umie zaprzestać swej zemsty, nie umie powstrzymać swej nienawiści, chęci ucisku, gwałtów, zniszczenia. Jego próby poskromienia swej natury są śmiesznie bezradne: Hitler odsyła trumnę Orlątka z Austrii do Paryża, ale jednocześnie zatrzymuje jeńców francuskich w Niemczech, rozstrzeliwuje okrutnie i głupio zakładników, pompuje w naród francuski nienawiść do okupanta, jak tylko może, wyciska Francję gospodarczo jak cytrynę. Gdybyśmy wchodzili w szczegóły polityki niemieckiej w czasie tej wojny, to stwierdzilibyśmy, że nie tylko pobite Francja, Belgia, Holandia, Norwegia były uciskane i masakrowane przez Niemców, ale Hitler był także złym sojusznikiem dla Włoch, dla Węgier, dla Rumunii i wszystkie te państwa marzyły, aby sojuszu tego się pozbyć. Hasło „Niemcy na czele Europy” ani przez chwilę nie było poważane, skoro cała Europa za największe niebezpieczeństwo uważała przedłużanie panowania Hitlera. Jeśli politykę narodu polskiego podczas tej wojny można uznać za politykę Donkiszota, lub nawet smarkacza, na którego działa każda prowokacja, to polityka Hitlera była polityką wściekłego psa – rzucał się i kąsał wszystkich naokoło i zarażał świat swoją wścieklizną.

Niemcy podczas tej wojny sprawiają wrażenie, że w ogóle zapomnieli o wyrazie „polityka”. Ich polityką było tylko użycie siły. Niemcy z natury nie są rasistami. O nie! Prawdziwymi rasistami na świecie są Anglicy. Zupełnie inaczej potępiany jest w ludowej świadomości moralnej stosunek płciowy z Murzynem w Anglii a w Niemczech. Wściekła propaganda rasizmu rasy niemieckiej, germanizmu, przez Hitlera, była dlatego właśnie taka wściekła, że naród ten był daleki od tych pojęć. W Anglii do rasizmu nikt nikogo nie zachęca, przeciwnie, wszyscy go potępiają, wyklinają, lecz tkwi on we krwi tego narodu; ten, kto będzie się ze mną pod tym względem spierał, niech pojedzie do angielskich kolonii i niech zobaczy. W Niemczech, zbuntowany niewolnik, Adolf Hitler, chciał ten rasizm dopiero narzucić swemu narodowi. I dlatego postawił nie na politykę, lecz na siłę, aby jakimś rekordowym wyczynem siły wszczepić swemu narodowi poczucie jego wyższości. I dlatego zamiast stworzyć dokoła Niemiec konfederację państw niepodległych, równoprawnych z Niemcami, Hitler postawił na V1, V2, na projekty bomby atomowej. Gdyby zwyciężył, wszyscy bylibyśmy niewolnikami.

Co tam mamy mówić o stosunku Niemiec do Polski podczas okupacji. Polska najzajadlej z Niemcami walczyła, zresztą: nemo iudex in causa sua. Zamiast powoływać się na stosunek Niemiec do narodu, który chciał z nimi walczyć, powołajmy się raczej na stosunek Niemiec do narodu, a raczej do kierownictwa politycznego ukraińskiego, które chciało z nimi współpracować. Pewni politycy ukraińscy czekali na przyjście Niemiec jak na Mesjasza. Niemcy nie dali im nic, literalnie nic, prócz mętnych pogadanek przez radio, wreszcie wsadzili ich do obozów koncentracyjnych.

W Rosji Hitler miał możliwości olbrzymie. Wielka armia Własowa, która, stworzona na terytorium rosyjskim, walczyła po stronie Niemiec, jest tego małym dowodem. Gdyby Hitler po wkroczeniu do Rosji nie tylko oświadczył, że walczy wyłącznie z bolszewizmem, a nie z narodem rosyjskim, ale złożył po temu jakieś dowody, to bieg tej wojny byłby zupełnie inny. Ale Niemcy po wkroczeniu do Rosji rozstrzeliwali, rozstrzeliwali i jeszcze raz rozstrzeliwali. Nie potrafili nawet zapowiedzieć rozwiązania kołchozów. Nieśli pożar i krew, ogień i miecz. Poza tym nic. Kto mieczem wojuje – powiada św. Paweł – od miecza ginie.

Ale hitlerowska polityka siły nie tylko była przyczyną jego klęski w Europie, lecz – jak upiorna zjawa w Hiroszimie – ciążyć nadal będzie nad losami nieszczęsnego naszego kontynentu. Austro-Węgry zostały rozbite po tamtej wojnie na szereg małych państw. I oto nazajutrz prawie po tym rozbiciu zjawia się zrozumienie potrzeby sklejenia z powrotem „federacji naddunajskiej”, a nawet jej rozszerzenia ze względów wpierw gospodarczych, a potem jeszcze bardziej ze względów politycznych. Nic z tego nie wychodzi i terytoria poaustriackie ujarzmione są wpierw przez Niemcy, potem przez Rosję, zanim zdążyły się zsolidaryzować. Dlaczego? Bo wojna rozbiła narody środkowej Europy na dwa bloki dwóch stron z czasów wojny, i to uniemożliwiło jakiekolwiek porozumienie. Z jednej strony były: Austria, Węgry, Bułgaria, ze strony drugiej: Czechosłowacja, Jugosławia, Rumunia. Psychika czasów wojny była silniejsza od aktualnych potrzeb gospodarczych i politycznych.

Rozbicie Europy jest dziś nierównie większe. Hitler nie politykował, jego panowanie było panowaniem zemsty, która z kolei narodziła chęć odwetu.

A tragedią Polski jest, że odzyskanie niepodległości naszej możliwe jest tylko w razie uprzedniego osiągnięcia jedności wielkich i średnich państw europejskich.

Wojna jest instrumentem polityki narodowej mającej zwycięstwo na celu. Rozumny rząd używa wojny tylko wtedy, gdy ma warunki odpowiednie. Prowadzenie działań wojennych, w czasie których za jednego zabitego nieprzyjaciela płacimy życiem stu własnych ludzi, jest nie wojną, lecz samobójstwem. Toteż Anglicy zakazali swym obywatelom na wysepkach na kanale La Manche prowadzenia działań zaczepnych przeciw Niemcom.

W swej broszurze List Filozoficznyz września 1945 roku pisałem ironicznie:

Anglicy dawali nam broń i pieniądze, ułatwiali przesyłanie broni i pieniędzy do kraju dla walki z Niemcami. Ale nie tylko Polska była okupowana przez Niemców. Nieprzyjaciel zajął także wysepki na Kanale. Ale na te wysepki, jak to wynika z obecnie ogłaszanych sprawozdań, nie wysłano stąd ani jednego naboju, ani jednego wezwania do oporu czynnego. Biedne wysepki angielskie! Czemuż to o nie mniej dbano niż o Polskę, czemuż zapominano o nich przy podziale broni?

Dowiedziałem się później, że burmistrz jednego z miasteczek na tych wysepkach, który podpisał list gończy, wyznaczający nagrodę za pojmanie człowieka umieszczającego antyniemieckie napisy na płotach (był to jedyny odruch walki z okupantem na tych wysepkach), został później przez króla uszlachcony.

U nas taki burmistrz dostałby kulą w łeb od Armii Krajowej, zaopatrywanej w broń przez Anglię.

Pan Litauer pisze naiwnie w swej broszurze, o której już powyżej wspominałem:

Przez blisko trzy lata ze źródeł brytyjskich płynęły pieniądze, sprzęt wojenny i broń, środki lecznicze, aparaty łączności etc. W tym okresie władzom brytyjskim nie szło bynajmniej o jakąś na szerszą skalę zakrojoną akcję powstańczą, lecz jedynie o zmobilizowanie i przygotowanie jednostek i o nękanie Niemców indywidualnymi aktami terroru, których celem było trzymanie ich w napięciu.

Mądra polityka angielska sprawiła, że narody europejskie biły się za interesy angielskie. Wśród tych narodów najofiarniej, najmniej szczędząc siebie, samobójczo, bił się naród polski. Polityka człowieka, który nie umiał przestać być zbuntowanym niewolnikiem, polityka wściekłego psa sprawiła, że narody europejskie biły się z Niemcami z nienawiścią i egzaltacją.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki „Lata nadziei”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply