Lalka

Bolesław Prus gdzieś w 1886 roku przeczytał w gazecie wiadomość o procesie o kradzież lalki; miał wówczas pisać powieść o sławie, ale temat procesu o lalkę zwyciężył temat sławy i choć w powieści, którą pisał przez dwa lata od 1887 do 1889 roku, zostały z niego zaledwie dwa rozdziały, to jednak przez wdzięczność dla tematu-pobudki pierwotnej, ochrzcił całą powieść imieniem lalki.

Arcydzieła Prusa: Omyłkę, Placówkęi Lalkęmożna znów przyrównać do opowiadań starego dziadka w niepozornym saloniku i o niepozornych rzeczach. Dziadek mówi z początku dość płaskie dowcipuszki o ludziach i rzeczach zwyczajnych, dziadek źle wymawia, szepleni i nawet jak gdyby się jąka. Ot! ręką machnąć i odejść. Ale jakoś nikt nie odchodzi, każdy myśli sobie: „poczekam”, dziadek mówi dalej, wciąż szepleni, lecz jakby jakieś skry elektryczne w opowiadania jego się wplątują i elektrycznością trzeszczą, słuchaczy porywa zaciekawienie wciąż większe, już są zasłuchani, już dziadek mówi dramatycznym szeptem, już z rzeczy i ludzi prostych powstaje wielkie dzieło architektury, wielka budowla, a potem gdy dobiegamy do końca tego opowiadania, budowla ta jakby za szarpnięciem mocarnej ręki Samsona wali się, rozbija się w gruzy, stajemy w uboczu wielkiego nieszczęścia o formie i tonach prawdziwej, klasycznej greckiej tragedii.

Lalkajest historią wielkiej miłości. Instynkt zachowania gatunku wysublimowany, wyolbrzymiony, wynaturzony rzuca człowiekiem, okazuje z początku wielką moc twórczą, potem wypełnia go cierpieniem, wreszcie wszystko się kończy w płomieniach piekielnych. Wokulski dla lalki zdobywa pieniądze, majątek, lalka zadaje mu cierpienia, dla lalki się zabija.

Bolesław Prus gdzieś w 1886 roku przeczytał w gazecie wiadomość o procesie o kradzież lalki[1]; miał wówczas pisać powieść o sławie, ale temat procesu o lalkę zwyciężył temat sławy i choć w powieści, którą pisał przez dwa lata od 1887 do 1889 roku, zostały z niego zaledwie dwa rozdziały, to jednak przez wdzięczność dla tematu-pobudki pierwotnej, ochrzcił całą powieść imieniem lalki.

Wszystkie powieści na świecie są powieściami historycznymi, za wyjątkiem historycznych powieści. Każda dobra powieść obyczajowa jest dokumentem obyczajów tych czasów, w których jest pisana, ich kliszą historyczną bardziej wrażliwą, o wiele dokładniej odtwarzającą epokę aniżeli zapis rejentalny czy protokół sądowy, świetną powieścią historyczną Żeromskiego są Dzieje grzechu; obrazują nam plastycznie i jaskrawo psychiczne dzieje rewolucji 1905 roku, natomiast do powieści historycznych zaliczyć niepodobna powieści Żeromskiego o 1863 roku lub jego Popiołów. Flaubert napisał jedną powieść mającą znaczenie historycznego dokumentu, to jest Madame Bovary; jego Salammbô, powieść z dziejów Kartaginy, jest tego znaczenia oczywiście pozbawiona. Słowackiego dęby i buki, Balladyny i Aliny nie są oczywiście żadną poezją historyczną i są dokumentem pożytecznym dla badania dziejów romantyzmu polskiego, a bynajmniej nie dziejów dawnych Słowian.

Lalkajest doskonałą powieścią historyczną, obrazującą epokę, obyczaje i ludzi epoki; wmurowano nawet tablicę w Warszawie: „tu mieszkał Wokulski”, a warto by wydać dzieło z rysunkami: Warszawa„Lalki”, tak jak bolszewicy wydali piękny: Petersburg Dostojewskiego. W wielu miejscach Lalkajest niedokładna, fantastyczna, zawiera sytuacje wręcz niemożliwe w rzeczywistości. Praczki i szewcy, subiekci sklepowi i fryzjerzy z Lalkirozmawiają językiem i myślą kategoriami nie ówczesnych rzemieślników, lecz starszych i młodszych owego czasu reporterów, a czasami tylko metrampaży[2]„Kuriera Warszawskiego”, „Nowin” i innych pism, w których Prus pracował i których atmosferą nasiąkł. Rzecki oczywiście nie był z urodzenia chłopcem sklepowym w sklepie korzennego kupca, lecz może synem oficjalisty dworskiego, jak sam Bolesław Prus, lub dzieckiem warszawskiego nauczyciela domowego, lub organisty. Ale te wszystkie nieścisłości, wynikające czasami z właściwych tej epoce tendencji, nie są historycznym fałszem, lecz skrótami historycznymi, w których skondensowana, skomprymowana jest rzeczywistość. Ta książka pachnie swoją epoką! Oto idzie Rzecki w „ciemno-zielonej algierce, lub tabaczkowym surducie, popielatych spodniach z czarnym lampasem i w wypłowiałym cylindrze”. „Tu i ówdzie na ulicy kręcił się kurz, wzniecony miotłami stróżów, dorożki pędziły bez pamięci… przewinął się chłopski wózek, napełniony blaszanymi konwiami, a powożony przez zuchowatą babę w granatowym kaftanie i czerwonej chustce na głowie… Z jednej strony Król Zygmunt, stojący na olbrzymiej świecy pochylał się ku Bernardynom, widocznie pragnąc coś zakomunikować przechodniom. Z drugiego końca nieruchomy Kopernik, z nieruchomym globusem w ręku odwrócił się tyłem do słońca, które na dzień wychodziło spoza domu Karasia, wznosiło się nad pałac Towarzystwa Przyjaciół Nauk i kryło się za dom Zamoyskich…”

Lalkabędzie miała niebywałe na emigracji powodzenie. O! bynajmniej nie ze względu na swoje społeczne i polityczne tendencje, których nawet jej wydawcy nie rozumieją, których nie rozumie i o których nie myśli dziewięćdziesiąt dziewięć procent jej czytelników. Lalkabędzie miała namiętnych czytelników, książkę tę będą czytać z rozkoszą, z radością, jak narkotyk, jak opium właśnie dlatego, że przeniesie nas do innych czasów, w których nie było co prawda dzisiejszych reform społecznych i udoskonaleń, ale które wydają się nam dzisiaj czasami niebywałego szczęścia. Nie było wtedy 25 milionów uwięzionych w jednym głoszącym szczęśliwość społeczną państwie i nie było zbirów w mundurach, ruin i głodu w państwie sąsiednim. Lalkajest przecież powieścią o ludziach, którzy marzyli jak o nadziemskim szczęściu dla ludzkości o maszynach latających. Poświęcali swe życie, pieniądze, marzenia temu wynalazkowi. Z chwilą gdy przez cud, przez jakieś nadzwyczajne transformacje przyrody – twierdzili – pojawią się maszyny latające, nie będą już mogły istnieć wojska, fortece, zanikną wojny na świecie. Tak twierdzą: Wokulski, Geist, Ochocki – wzniośli bohaterowie Lalki, a ludzie dzisiejsi chwytają tę powieść i całują jej stronice po prostu dlatego, że opowiada ona o czasach tak nieprawdopodobnie szczęśliwych, w których maszyn latających nie było i stąd nie mogło zapadać się w kurzawie gruzów życie kobiet i dzieci, skarby sztuki i kultury, miasta całe. Ileż to razy w historii ludzie marzyli, walczyli, ofiarowywali życie, męczyli się po więzieniach po to tylko, aby się pozbyć tego, co ich ojcowie wymarzyli i w końcu zdobyli. Raz jeszcze powtórzę, że dziś nasz żołnierz emigracyjny z rozkoszą będzie czytał Lalkęwprost dlatego, że od strasznej dzisiejszości będzie uciekał wstecz do tej epoki, której nie znał, ale o której rodzice mu opowiadali, do epoki w której paliły się lampy naftowe i świece, i która pachniała… Czemu mi się wydaje, że ta epoka miała jakiś subtelny, delikatny odcień dziegciu w swoim zapachu? Aha, już wiem. Koła od bryczek pachniały wtedy dziegciem, gdy się ręce od lejc odjęło i powąchało, to one miały także zapach trochę dziegciu, a nie benzyny, jak dzisiaj, gdy się prowadzi samochód. Epoka ta zresztą miała wiele perfum, zacierających się dziś powoli w naszej wyobraźni.

Popełnię pewną niedyskrecję, bo mi doskonale uwypukli to, co chcę powiedzieć. Oto oświadczyła mi jedna piłsudczanka, że to ona spowodowała wydanie Lalki. Ta sama pani oburzała się na mój Klucz do Piłsudskiego; powiedziała, że to książka brutalna. Otóż książka moja zrodziła się z czci i uwielbienia do Piłsudskiego, a brutalną w niej jest tylko prawda o jego przeciwnikach, wrogach, ludziach których zwalczał i o których brutalną prawdę również wypowiadał. A jakże naturalne jest, że wielu zwolenników Piłsudskiego aż tak dobrze orientuje się w jego epoce, iż gotowi są sądzić, że Prus to także piłsudczyk. Może słyszeli coś o sporach Prusa z Dmowskim i dlatego tak sądzą. Otóż Prus był odwrotnym biegunem wszystkiego, co może być z nazwiskiem Piłsudskiego związane. Prus był to cichy, spokojny, układny marzyciel, literat, o wyglądzie emeryta, ale Prus w tłumaczeniu na język polityczny był to ideowy ugodowiec, dzisiaj powiedzielibyśmy: petainista, od nazwiska Filipa Pétaina. W Lalceromantykiem, który wszystko niszczy, co stworzył, a w bilansie po sobie pozostawia minus społeczny: Polaka szantażystę i nicponia Maruszewicza, i Żyda tandeciarza i lichwiarza Szlangbauma – jest Wokulski. Ale romantyzm Wokulskiego polegał na miłości do kobiety, z tym romantyzmem Prus polemizuje, przeciwstawia się mu, ale traktuje go poważnie. Natomiast cieniem Wokulskiego, jak gdyby romantyzmu stopniem drugim, romantyzmem tak naiwnym, że już z nim polemizować nie warto, a tylko się do niego uśmiechać można, jest stary poczciwy Rzecki. Jest romantykiem politycznym, wciąż marzy o Napoleonie IV, o tym biednym dziecku, które poległo w bezsensowniej walce z Murzynami. Zważmy na warunki cenzuralne, w których Lalkapowstała i skonstatujmy, że marzenia Rzeckiego są marzeniami politycznymi, marzeniami o politycznej niepodległości. I właśnie przez ironię, przez satyrę, Prus wskazał, że ten poczciwy, eksploatowany przez wszystkich maniak i fantasta stary Rzecki jest cieniem, ironicznym cieniem namiętności Wokulskiego. Rzecz inna, że satyra i ironia tracą pod piórem Prusa wszelką ostrość, zgryźliwość i jad, stają się łagodne i smutno perswazyjne, jak na literackiego syna Dickensa przystało, ale przecież właśnie z ironią i sarkazmem Prus powiada Wokulskiemu: „patrz! – ten stary poczciwiec to twój cień”, albo: „patrz! obaj jesteście z jednego ciasta”. Prus był jednak ugodowcem do szpiku kości, był ugody literackim i artystycznym obrońcą. Ten cichy, spokojny człowiek nawet spoliczkował romantyzm polski. Czymże jest jego wspinała Omyłka, która też doczekała się wydania na romantycznej emigracji polskiej w Londynie. Oto człowiek mądry, uczciwy, głęboki, prawdziwy patriota, jest przeciwnikiem powstania. I oto z rozkazu durniów i prowokatorów powstańcy go wieszają, a potem przyznają, że zaszła „omyłka”. Prus był zresztą w powstaniu jako szesnastoletni chłopak, był ranny, wycofał się z niego i nie lubił tych wspomnień. Brat jego starszy, Leon, wybitniejszy konspirator i działacz, na tle niepowodzenia powstania dostał pomieszania zmysłów. Prus opiekował się nim aż do jego śmierci, która nastąpiła w 1904 roku[3], ale nie mógł go odwiedzać, bo choremu twarz brata przypominała powstanie i dostawał ataków furii. Piłsudski, kochał rok 1863, Prus go nie lubił. Dla Prusa to utrata bezpowrotna ogromnej części naszych ziem wschodnich, to tragedia i… omyłka. Na patriotyzmie i uczciwości Prusa nie spoczywa żadna skaza, a jednak Prus był uczestnikiem delegacji, która w 1897 roku carowi Mikołajowi II w imieniu Warszawy zaniosła na złotej tacy chleb i sól i sto tysięcy rubli wiernopoddańczego daru. Życie polityczne – moja panienko – nie jest tak proste.

Z tym wszystkim dobrze jest, że emigracja wydała Lalkę. Szkoda tylko, że nie wydała jej ładniej, ozdobniej, kulturalniej, że w to wydanie nie włożyła trochę tej tęsknoty do Warszawy, którą wszyscy odczuwamy. Emigracja jest przecież, wobec pożarem i nieszczęściem objętej Warszawy, wyspą szczęśliwych i sytych pingwinów. Zamiast zatrudniać swych członków wszelakiego rodzaju błazeństwami, powinna była emigracja to arcydzieło naszej literatury wydać z pietyzmem, ozdobić jej karty przeróżnymi winietami z widoków Warszawy, z warszawskich wnętrz, zapożyczyć w tym celu rysunki Andriollego, Kostrzewskiego. Zwłaszcza Kostrzewskiego! Jeśli Sienkiewicza ilustrować można i należy Juliuszem Kossakiem i Brandtem, po części Chełmońskim, Michałowskim, a nawet Matejką, to Prusa – Kostrzewskim. To jego brat w sztuce, to często jego odpowiednik w rysunku. Kto tam wie, co się z naszą kulturą po tej wojnie stanie. Może to już ostatnie usługi, które jej oddać możemy. Prus to jedna z najmniej na Bożym świecie znanych, a jedna z największych postaci w literaturze. To rodzony syn Dickensa, to pisarz tej samej klasy co Galsworthy, może większej. Właśnie Prusa trzeba wydawać po angielsku, w dobrym oczywiście tłumaczeniu. Widziałem na wystawie, z obrzydliwą winietą na obwolucie, The Faithful RiverWierną rzekęŻeromskiego. Piękna książka, aczkolwiek dzieło pisarza o ileż mniejszej od Bolesława Prusa klasy, ale książka, którą odczuć, zrozumieć może tylko Polak i nikt inny, tylko Polak. Wydanie jej po angielsku nie można nazwać pomysłem złym. Był to pomysł idiotyczny.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Albo-albo, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Informację o procesie Prus przeczytał w artykule Lalka w sali sądowejw „Gazecie Polskiej” z 9 lutego 1887.

[2]Metrampaż – pracownik drukarni, który łamie złożone szpalty w kolumny gazet albo stronice książki.

[3]Leon Głowacki zmarł w 1907.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply