Oczami polskiego Żyda

„Już pod wieczór Jego Książęca Mość (nie powiadam: we własnej dostojnej Osobie, gdyż wino węgierskie pozbawiło go całkiem świadomość, na której osobowość się opiera) – przybył do mojej karczmy na końcu przedmieścia K., należącego do rezydencji N.[ieśwież]. Wniesiono go do domu i rzucono na brudne nierozesłane łóżko mej teściowej w pełnym przebraniu, tak jak był, w butach z ostrogami. […] Dobudzono go się nazajutrz rano. Obejrzał się i nie wiedział, czy ma własnym oczom wierzyć, iż znajduje się w nędznej szynkowni nierozebrany w brudnym łożu, na którym mrowiły się pluskwy.”

Jak wyglądało życie żydowskich dzierżawców dóbr szlacheckich w XVIII wieku? Czy czarna sława, jaką się owi „pachciarze” cieszyli[1], była uzasadniona? Czy opisy chrześcijan pokrywają się z opiniami samych Żydów? „Autobiografia” Salomona Majmona rzuca ciekawe światło na te i wiele innych zagadnień.


Salomon Majmon. Portret z “Autobiografii”

 

Majmon urodził się w 1754 roku. Dzieciństwo i młodość spędził w pobliżu Mira i Nieświeża (dzisiejsza Białoruś); początkowo w dobrach, które od Radziwiłła dzierżawił jego dziadek. Salomon od podszewki znał więc te zjawiska, na które narzekali chrześcijanie. Ale nie poświęcił im zbytniej uwagi w swoich wspomnieniach. Owszem, dowiadujemy się z nich i o niektórych nielegalnych praktykach dzierżawców (np. jego dziadek, wbrew prawu, kupował złowione bobry), i o stosowaniu bicza do zwiększenia zysków (o czym niżej), i o rozmyślnym udzielaniu kredytu, by zniewolić sobie niemogącego spłacić go na czas dłużnika (sam Salomon omal nie padł ofiarą tej praktyki, gdyż gdyby nie inne okoliczności, zmuszony byłby się ożenić z córką Hersza Dukora, któremu ojciec Salomona nie potrafił w terminie spłacić długu). Ale są to tylko mało znaczące wzmianki, pojawiające się przy okazji opisów głównych wydarzeń. Można sądzić, że autora wspomnień zupełnie one nie raziły. Pisząc o nich, nie wpadał w ton moralizatorski. Generalnie bowiem uważał, iż:

„Polscy żydzi, którym z dawna dozwolono posługiwać się wszelkimi sposobami zarobkowania na życie i nie zacieśniono ich, jako w innych państwach, w przykrej szacherce i lichwie – z rzadka narażeni są na zarzut oszustwa. Pozostają oni wiernymi krajowi, w którym mieszkają, i wyżywiają się w sposób uczciwy.”[2]

Jest to zresztą znamienne, gdyż jak mało kto, Salomon Majmon był wyjątkowo bezstronny, i szczery aż do bólu. Dlatego właśnie jego, wydana po raz pierwszy w 1792 roku „Autobiografia”, ma tak dużą wartość. Nie oszczędzał w niej nikogo, kto jego zdaniem zasłużył na krytykę. Dostało się w niej i wielkim panom, i samym Żydom, którym wielokrotnie wytykał różne wady. Nie ukrywał nawet swoich przewinień, przyznając się i do kradzieży, której dopuścił się gdy miał kilka lat, i do innych, niezbyt chwalebnych uczynków, jak choćby bójek z teściową. O tych ostatnich między innymi pisał:

„ośmielała się ona niekiedy podnosić na mnie rękę, na co przecie nieraz odpowiedziałem jej podwójnym procentem. Nie było niemal ani jednego obiadu, abyśmy nie rzucali sobie wzajem w głowy łyżek, talerzy, półmisków itp.”[3]


Polska Żydówka w fartuchu, w 1780 r. (autor: Jean-Pierre Norblin de La Gourdaine, czyli Jan Piotr Norblin).

 

Majmon pisał o nędzy i brudzie, ciemnocie i lenistwie. Także wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy dotyczyły go bezpośrednio, lub też członków jego rodziny. Na przykład odnotowując wizytę księcia Karola Stanisława Radziwiłła (zwanego „Panie Kochanku”) w swojej karczmie, odmalował jej ogólnie nędzny stan oraz brud i zapluskwienie:

„Już pod wieczór Jego Książęca Mość (nie powiadam: we własnej dostojnej Osobie, gdyż wino węgierskie pozbawiło go całkiem świadomość, na której osobowość się opiera) – przybył do mojej karczmy na końcu przedmieścia K.., należącego do rezydencji N.[ieśwież]. Wniesiono go do domu i rzucono na brudne nierozesłane łóżko mej teściowej w pełnym przebraniu, tak jak był, w butach z ostrogami. […] Dobudzono go się nazajutrz rano. Obejrzał się i nie wiedział, czy ma własnym oczom wierzyć, iż znajduje się w nędznej szynkowni nierozebrany w brudnym łożu, na którym mrowiły się pluskwy. […] W nędznej karczmie, której ściany sczerniały, jak węgiel, od dymu i sadzy, której belki podparte były niekształtnymi krągłymi klocami z drzewa, której okna zaopatrzone były resztkami rozbitych marnych szyb i wąskimi patykami świerkowymi, oblepionymi papierem – w tym domu siedzieli książęta na brudnych ławach, przy jeszcze brudniejszym stole, i nakazywali podawać sobie najwyszukańsze potrawy i najwspanialsze wina w złotych misach i pucharach.”[4]


Książę Karol Stanisław Radziwiłł (portret pędzla Konstantego Aleksandrowicza z 1786 r.)

A nie było to bynajmniej najbardziej odrażające miejsce znane autorowi. W porównaniu do innej karczmy żydowskiej, gdzie przez jakiś czas Salomon parał się guwernerką, jego własna mogła się wydawać oazą cywilizacji:

„Miejsce mojej pierwszej guwernerki było o godzinę oddalone od miejsca mojego zamieszkania; znalazłem je u pewnego nędzarza-pachciarza I. w jeszcze nędzniejszej wiosczynie P.; pensja moja wynosiła pięć talarów polskich.

Nędza, ciemnota i dzikość sposobu bytowania w tym miejscu – nie daje się opisać. Pan pachciarz był człowiekiem w wieku około lat 50-ciu, którego całe oblicze obrosło włosem i kończyło się brudną, gęstą, czarną, jak smoła, brodą, a mowa była rodzajem mruczenia, zrozumiałym tylko dla chłopów, śród których się dzień cały obracał. Nie mówił on po hebrajsku, nie znał nawet ani jednego wyrazu żydowskiego, mógł mówić tylko po rusku (był to zwykły język miejscowych chłopów). Proszę wyobrazić sobie żonę i dzieci tego samego stempla. Dalej jego mieszkanie: kurną izbę, sczerniałą, jak węgiel, od zewnątrz i wewnątrz, bez komina, z małym tylko otworem w dachu do wypuszczania dymu, zamykanym przecie natychmiast po roznieceniu ogniska, aby ciepło nie uciekło.

Okna były zatkane papierem, przyklejonym do wąskich pasków świerkowego drzewa, zatkniętych na krzyż. Jedyna izba służyła jednocześnie za pokój mieszkalny, jadalny, sypialny, uczelnię i szynkownię. Wyobraźcie sobie, że ta izba była mocno opalona i przenikały do niej dym, pędzony wiatrem do wnętrza, i wilgoć (co zimą przy topnieniu śniegu działo się ciągle), a zrozumiecie, że po prostu można tu było się zadusić. Wisiała tutaj brudna bielizna i rozmaite brudne kawałki garderoby na rozciągniętych wzdłuż całej komnaty drągach, aby gnieżdżące się w odzieży robactwo dym wytępił. Wisiały tu, susząc się, kiełbasy, z których tłuszcz kapał bezustannie kroplami ludziom na głowy. Stały tu cebry z kwaśną brukwią i czerwoną rzepą (głównym jadłem Litwinów); gdzieś w kącie była woda do codziennego użytku, a tuż obok kubeł pomyj. Miesiono tu mąkę, gotowano i pieczono mięsiwo, dojono krowy itp.

W tym wspaniałym mieszkaniu siedzieli chłopi na gołej ziemi (wyżej niepodobna było siedzieć, jeżeli nie chciało się udusić w dymie), pili wódkę i hałasowali; w jednym kącie gromadzili się domownicy; a za piecem siedziałem ja wraz z mymi brudnymi na pół nagimi uczniami i tłumaczyłem im coś ze starej podartej Biblii z hebrajskiego na rusko-żydowski żargon.”[5]


Karczma żydowska.

Czyż po takich opisach dziwić może, iż określenie „żydowska karczma” była wówczas w Polsce synonimem brudu i nędzy, a wizytujący nasz kraj cudzoziemcy, pisząc o Żydach podkreślali właśnie te ich cechy?[6]

Bardzo ciekawe są poglądy Majmona na różne kwestie. Na przykład uważał, że w Polsce:

„Stan mieszczański jest najnędzniejszy z wszystkich. Mieszczanin wprawdzie nie jest przywiązany do gleby, posiada niejakie wolności, ma nawet własne sądownictwo. Ale ponieważ nie posiada żadnego majątku dochodowego, ani też nie uprawia stale żadnego zawodu, pozostaje tedy zawsze w stanie nędzy i poniewierki.”[7]

Wbrew więc obecnie panującym stereotypom, to nie chłopi, ale mieszczanie mieliby się w dawnej Rzeczypospolitej najgorzej. Gorzej nawet niż sami Żydzi, których Majmon wyodrębnił w oddzielny stan.

A co z antysemityzmem? Dwa stereotypy walczą dziś ze sobą. Z jednej strony jest to stereotyp pozytywny (Rzeczpospolita krajem tolerancji religijnej; rajem Żydów). Z drugiej negatywny (polski antysemityzm „wyssany z mlekiem matki”). Wydaje się, że oba się wykluczają. Tymczasem Majmon potrafił stworzyć z nich ciekawą syntezę pisząc:

„Nie ma zapewne na świecie żadnego kraju, prócz Polski, w którym wolność religijna i nienawiść religijna spotykałyby się w tak równomiernym stopniu. Żydzi używają tu zupełnej wolności wyznawania swojej religii. Korzystają też ze wszystkich wolności obywatelskich, posiadają nawet własne sądownictwo. Wszelako, z drugiej strony, nienawiść religijna zachodzi tak daleko, że sama nazwa żyd jest w poniewierce, a wpływ owej zaszczepionej w czasach barbarzyństwa niechęci jeszcze nie przestał działać za moich czasów, t. j. około trzydziestu lat temu[czyli na początku lat 60. XVIII w.]. Ta przecie pozorna sprzeczność daje się zrozumieć, gdy się ma na uwadze, iż przyznana żydom wolność religijna i obywatelska wypływa nie z poszanowania dla powszechnych praw ludzkich, jak, z drugiej strony, nienawiść religijna i prześladowania nie są w żadnej mierze wynikami jakiej mądrej polityki, która to, co moralności i dobrobytowi państwa szkodzi, usunąć pragnie – lecz to i tamto jest jednakowo rezultatem panującej w tym kraju nieświadomości politycznej i lenistwa.”[8]

Z lenistwa polskich panów miało wynikać to, że nadano wolność Żydom:

„ponieważ żydzi, pomimo wszystkich swoich wad, są niemal jedynymi w tym kraju dającymi się zużytkować ludźmi – to naród polski[pod tym pojęciem, jak Majmon tłumaczył w innym miejscu, należy rozumieć tylko szlachtę polską] zniewolony był dla zadowolenia własnych potrzeb przyznać im wszelkie możliwe wolności;”[9]


Przykład szlachcica polskiego z końca XVIII w. Stolnik inflancki Maksymilian Wierusz-Kowalski. Portret z 1794 r. (Muzeum Narodowe w Krakowie).

A skąd nienawiść do Żydów?

„z drugiej strony własna niewola i lenistwo żydów musiały wywołać z konieczności nienawiść religijną i prześladowanie.”[10]

Niestety, Majmon dostrzegając w samych Żydach przyczynę nienawiści do nich i prześladowań, które ich spotykały, nie rozwinął tematu. Nie wyjaśnił na czym polegać miała owa „własna niewola” i jak owo „lenistwo żydów” prowadziło do objawów wrogości chrześcijan do nich. To wielka szkoda. Między wierszami jego „Autobiografii” można jednak odnaleźć pewne wskazówki. Opisał bowiem podobne zjawiska i praktyki, które tak bolały chrześcijan, czy to w wiekach XVII – XVIII [11], czy później [12]. Do nich to należało postępowanie żydowskich dzierżawców, którzy dorabiali się na szlacheckich poddanych. Przy czym, jak zaznaczyłem na początku, Majmon nie wpada przy tej okazji w ton moralizatorski. Nie jest to akt oskarżenia Żydów. Wprost przeciwnie. Daje się wyczuć akceptację dla metod podnoszących zysk, a dezaprobatę dla tych „leniwych i ciemnych” pachciarzy, którzy nie troszczyli się o to.

Autor wspomnień zaczyna wstępem o Żydach i dzierżawach w ogólności:

[Żydzi] prowadzą handel, są fachowcami i rzemieślnikami, piekarzami, gorzelanymi, szynkarzami piwa, wódki, miodu i t. p. Są oni także jedynymi pachciarzami[dzierżawcami] w miastach i wioskach, z wyjątkiem dóbr klasztornych, gdzie Ich Przewielebności uważałyby za grzech dać utrzymanie żydowi i wolą dzierżawy oddawać chłopom; a jakkolwiek za to pokutować muszą, gdy ich dzierżawy dochodzą do stanu ruiny, bowiem chłopi nie posiadają odnośnych zdolności – wolą oni znosić ten los z chrześcijańską cierpliwością.

W końcu minionego[XVII] stulecia dzierżawy w Polsce na skutek nieuctwa większości panów polskich, ucisku poddanych i zupełnego braku ekonomii, tak podupadły, iż dzierżawa, która dziś przynosi około tysiąca polskich złotych, oddawana była żydowi za dziesięć złotych, a jednak ten ostatni skutkiem jeszcze większej ciemnoty i lenistwa nie mógł z niej wyżyć.


Polski Żyd z końca XVII wieku (rys. Caspar Luyken)

Pewna okoliczność nadała przecie rzeczom inny obrót. Dwaj bracia z Galicji, gdzie żydzi są o wiele przebieglejsi, niż na Litwie, wzięli w pacht pod mianem dzierżawców generalnych wszystkie dobra księcia Radziwiłła i nie tylko przywiedli je niezwykłą zapobiegliwością i oszczędnością do lepszego stanu, ale i sami wzbogacili się w krótkim czasie.

Podnieśli oni opłaty od arendy, nie zwracając uwagi na krzyk swoich[żydowskich] współbraci, i pieniądze należne od poddzierżawców pozwolili sobie ściągać z całą surowością. Zależne od nich dzierżawy mieli sami na oku, a gdziekolwiek znaleźli pachciarza, który, miast rozwijać swoją dzierżawę przez pracę i gospodarność na pożytek własny i swego dziedzica, dzień cały spędzał próżniaczo, lub spiwszy się wódką wylegał się na piecu – nakazywali zwlec go stamtąd i biczem obudzić z letargu; ten sposób postępowania wyrobił panom dzierżawcom generalnym u ich plemienia opinię tyranów.

Ale wywarł on wcale dobry wpływ. Arendarz, który przedtem nie był w stanie w właściwym terminie oddać dziesięciu złotych i za dług dostawał się w łańcuchy – teraz doznał takiej pobudki do działalności, iż nie tylko potrafił wyżywić rodzinę, ale miast dziesięciu złotych poboru wypłacał obecnie cztery do pięciuset, ba! nawet po tysiąc złotych.”[13]

Potwierdza się więc opinia chrześcijańskich pisarzy o tym, że żydowscy dzierżawcy wymuszali posłuch podległych im ludzi za pomocą bicza. Co aż tak szokować nie powinno, zważywszy, że w ówczesnym świecie posłuszeństwo rzadko kiedy nie opierało się na sile. Weźmy choćby metody nauczania jednego z żydowskich belfrów, które Majmon opisał następująco:

„Mój starszy brat Józef i ja — byliśmy wysłani do szkół w miasteczku Mir. Brat mój około lat dwunastu, umieszczony został na pensyi u słynnego naówczas nauczyciela, imieniem Josel. Ów był straszydłem w oczach całej młodzieży, był biczem bożym; obchodził się on ze swymi pupilami niesłychanie okrutnie, za najlżejsze przewinienie bił ich do krwi, nieraz rozdzierał im uszy i wybijał oczy; a kiedy rodzice nieszczęśliwych malców przychodzili doń czynić mu wyrzuty – miotał w nich, nie licząc się z nikim, kamieniami, albo czymkolwiek, co było pod ręką, i przepędzał przerażonych od swojej izby kijem aż do ich mieszkania. Wszyscy jego wychowańcy bądź zostali idiotami na całe życie, bądź stali się wielkimi uczonymi.”[14]


Dzieci żydowskie. Polska, lata 80. XVIII w. Wersja kolorowana (z 1817 r., z dzieła “Costumes polonais”) rysunków autorstwa Jean-Pierre Norblin de La Gourdaine, czyli Jana Piotra Norblina.

Najciekawsze jednak wiadomości o życiu żydowskich dzierżawców zawarte są nie we wstępie do książki, lecz w pierwszym jej rozdziale, gdzie opisał „gospodarkę dziadka”. Ale o tym w następnej części tego artykułu: “Dola i niedola żydowskiego dzierżawcy”.

dr Radosław Sikora

Tematy pokrewne:

„O przyczynach nienawiści ludu ruskiego do Żydów w XVII – XVIII w.”

„Polski chłop o Żydach”

„Polski inteligent o Żydach”

„Brudny jak polski Żyd – czyli niemiecki Żyd o polskich”

„Czy Polska powinna domagać się odszkodowań od Izraela?”

„Kolaboracja Żydów ze Szwedami w Krakowie”

„Żydzi w okresie szwedzkiego „potopu” – zdrajcy, szpiedzy i wierni poddani”

„Terytorium Polski pod względem wojskowym – żydzi”
___________________________________________

Przypisy:

2Salomon Majmon, Autobiografia. Tłum. Leo Belmont. Warszawa 1913. s. 106 – 107.

3Tamże, s. 60.

4Tamże, s. 67 – 69.

5Tamże, s. 120 – 121.

7Majmon, Autobiografia, s. 1.

8Tamże, s. 3 – 4.

9Tamże, s. 4.

10Tamże.

12Radosław Sikora, Polski chłop o Żydach.

13Majmon, Autobiografia, s. 1 – 3.

14Tamże, s. 27.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply