Wybierając sobie żonę, nie należało kierować się jej urodą („Na gładką żonę patrząc syt nie będziesz”). Ważniejsza była jej pozycja materialna („Rzemieślnikowi przed czasem nie płać, koni na borg [kredyt] nie przedawaj, żony bez posagu do domu nie bierz”). Z drugiej strony, nie było to najważniejsze, gdyż „Nic po wienie, gdy niecnota w żenie”. Najważniejsze były cechy charakteru wybranki („Żona ma być trzeźwa, ochędożna i cnotliwa”).

Powiada się, że przysłowia są mądrością narodu. W Rzeczypospolitej mądrości te zaczęto uwieczniać już cztery stulecia temu. Prekursorem był radziwiłłowski sługa, Salomon Rysiński, który zaczął je spisywać w roku 1593. Wydano je i to bardzo pospiesznie, dopiero w początkach 1619 roku, choć na pierwodruku znalazła się data 1618. Od tej pory zbiór Rysińskiego, poprawiany, uzupełniany, ale i autocenzurowany, doczekał się wielokrotnych wznowień. Pisząc ten artykuł korzystałem z edycji z 1634 roku (jest to wznowienie wydania z 1620 roku), której pełen tytuł brzmi:

„Przypowieści polskie, przez Salomona Rysinskiego zebrane. A teraz nowo wydane, y na wielu mieyscach poprawione. W Krakowie Roku Pańskiego 1634.”

Ile w nas pozostało Sarmatów?

Czytając zbiór około 2 tys. przysłów spisanych przez Rysińskiego, zdumiewa, iż tak wiele z nich wciąż jest w powszechnym obiegu. Poniżej wybrane tego przykłady:

„Ani be, ani me.” (w naszych czasach twórczo rozwinięte przez Lecha Wałęsę do postaci: „Ani be, ani me, ani kukuryku.”)

„Co kraj, to obyczaj.”

„Głodnemu chleb na myśli.”

„Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.”

„Gość w dom, Bóg w dom.”

„Jaki pan, taki kram.”

„Jaka praca, taka płaca.”

„Kto pyta, nie błądzi.”

„Kto pierwszy, ten lepszy.”

„Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.”

„Kazał pan, musiał sam.”

„Idą z sobą na udry.”

„Ma kiełbie we łbie.”

„Na święty nigdy.”

„Na złodzieju czapka gore.”

„Nie wykręcisz się sianem.”

„Od Annasza do Kajfasza.”

„Pij piwo jakiegoś nawarzył.”

„Powinęła mu się noga.”

„Rada by dusza do raju, ale grzechy nie puszczają.”

„Stanął mu kością w gardle.”

„Strachy na Lachy.”

„Stary ale jary.”

„Trafiła kosa na kamień.”

„Trzy po trzy.”

„Ukazuje gruszki na wierzbie.”

„Wywołał wilka z lasa.”

„Wodzi go za nos.”

„Wiedzą sąsiedzi jako kto siedzi.”

„Wczorajszego dnia szuka.”

„Stul pysk.”

Powyższe przysłowia i powiedzenia, nie zmieniły się ani na jotę. Są też takie, które uległy minimalnej tylko modyfikacji:

„Baba z wozu, kołom lżej.”

„Bez prace nie będą kołacze.”

„By muchy na miód.”

„Cicha woda brzegi podrewa.”

„Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal.”

„Co tobie nie miło, tego drugiemu nie czyń.”

„Czeka jak kania dżdża.”

„Darowanemu koniowi nie patrzą w zęby.”

„Dom nie zając, nie uciecze.”

„Fora z dwora.”

„I wilk syty, i owce całe.”

„Im dalej w las, tym więcej drew.”

„Jako sobie pościelesz, tak się wyśpisz.”

„Jedna jaskółka nie przynosi wiosny.”

„Jako cię widzą, tako cię piszę.”

„Już to szczwany wilk.”

„Kiedy kogo Bóg chce skarać, tedy mu rozum odejmie.”

„Koniowi nogę kują, a żaba też swojej nadstawia.”

„Kruk krukowi nigdy oka nie wykole.”

„Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.”

„Kto pod kim dołki kopa, sam w nie wpada.”

„Kręci się by ono iste w przerębli”

„Krowa, która siła ryczy, mało mleka dawa”

„Ma się jako pączek w maśle.”

„Miej język za zęboma.”

„Miłujmy się jako bracia, a patrzmy swego jako żydzi.”

„Niewiele oleju w głowie.”

„Nie wszystko to złoto, co się świeci.”

„Nie mów hup aż przeskoczysz.”

„Nie za jeden dzień Kraków zbudowano.”

„Niedaleko drzewa jabłko pada.”

„Nosi wilk, ale poniosą i wilka.”

„Nie mieć się z motyką na słońce.”

„Nie utonie co ma wisieć.”

„Nie trzeba głupich siać, sami się rodzą.”

„Nie da sobie w nos dmuchać.”

„Nie tak szpetny diabeł, jako go maluje.”

„Nie wyparzonej gęby.”

„Oko pańskie tuczy konia.”

„O wilku mowa a wilk przed drzwiami.”

„Po szkodzie Polak mądry.”

„Prawda kole w oczy.”

„Pomoże by umarłemu kadzidło.”

„Po nici kłębka dochodzą.”

„Pierwsze kocięta za płot.”

„Rad by w łyżce wody utopił.”

„Strzeżonego i Bóg strzeże.”

„Siła złego, dwaj na jednego.”

„Sen mara, Pan Bóg wiara.”

„Trafił ze dżdża pod rynnę.”

„Trafił by kulą w płot.”

„U kija dwa końca.”

„Węża ma w kalecie.”

„Wszędzie dobrze, ale doma najlepiej.”

„Z przybytku głowa nie boli.”

„Z wielkiej chmury mały dezdż.”

„Zły to ptak, co swe gniazdo plugawi.”

„Żaden w swej sprawie sędzią być nie może.”

„Zamydlono mu oczy.”

„Zna się na rzeczach, by świnia na pieprzu.”

Rysiński zapisał również bardzo wiele przysłów, które dziś doskonale rozumiemy, choć ich obecna forma czasami znacząco odbiega od zanotowanej przed czterema wiekami (w nawiasach podaję najczęściej używaną dziś wersję):

„Abo moja gęba cholewa?” („Nie rób z gęby cholewy.”)

„Aboś tu po ogień przyszedł.” („Wpadł jak po ogień”)

„Bąki strzela” („Zbija bąki”, czyli traci czas. Nie od rzeczy będzie tu wyjaśnienie, iż zwrot ten pochodzi od nazwy ptaka – bąka. Ponieważ jego mięso uznawano za mało wartościowe, polowanie na bąki wydawało się stratą czasu.)

„Bezpiecznie myszy biegają, gdy kota w domu nie mają.” („Gdzie kota nie ma, tam myszy harcują.”)

„Bliższa koszula niż kabat.” („Koszula bliższa ciału.” Tu warto dodać, że kabat był rodzajem zwierzchniego ubrania.)

„By pies na sienie, sam go nie je, a krowie nie da.” („Pies ogrodnika.”)

„Co się prędko wznieci, to niedługo świeci.” („Słomiany zapał.”)

„Czego się zrazu skorupa napije, to się z niej nigdy nie wymyje. („Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.”)

„Co z oczu, to z myśli.” („Oczy zwierciadłem duszy.”)

„Do czasu zbanek wodę nosi.” („Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie.”)

„Dobrze mówią przy dworze, nie kupują kota w worze” („Nie kupuj kota w worku.”)

„Dano kurowi grzędę, a on jeszcze wieże chce.” („Daj kurze grzędę a ona: wyżej siędę.”)

„Jakoby też o żelaznym wilku bajał.” („Bajki o żelaznym wilku.”)

„Jakoby też groch na ścianę miotał.” („Rzucać grochem o ścianę.”)

„Jakoby mu nóż w serce wrażył.” („Wbijać nóż w serce.”)

„Kto się na ukropie sparzy, ten na zimną wodę dmucha.” („Dmuchać na zimne.”)

„Kocieł garncowi przygania, a oba smolą.” („Przyganiał kocioł garnkowi a sam smoli.”)

„Koń na czterech nogach, a usterka się.” („Koń ma cztery nogi, a też się potknie.”)

„Kto bywa na koniu, ten bywa i pod koniem.” („Raz na wozie, raz pod wozem.”)

„Kto chce być gładkim, trzeba przycierpieć.” („Chcesz być piękna, to cierp.”)

„Mędrsze dzisiaj jajca niźli kokoszy.” („Jajko mądrzejsze od kury.”)

„Na pochyłe drzewo i kozy łażą.” („Na pochyłe drzewo każda koza skacze.”)

„Nie przylecą do lenia pieczone gołąbki.” (Pieczone gołąbki same nie lecą do gąbki.”)

„Nie zatai się szydło w worze.” („Wyszło szydło z worka.”)

„Nie ma się gęba wyżej nosa nosić.” („Nosić głowę wyżej nosa.”)

„Na końcu języka droga.” („Koniec języka za przewodnika.”)

„Przydało mu się by ślepej kokoszy ziarno.” („Trafiło się ślepej kurze ziarno.”)

„Plapla co mu ślina do gęby przyniesie.” („Plecie, co mu ślina na język przyniesie.”)

„Ręka rękę umywa, noga nogę wspiera.” („Ręka, rękę myje.”)

„Trudno muru głową przebić.” („Głową muru nie przebijesz.”)

„Wsadzono go w kozi rożek.” („Zapędzono w kozi róg.”)

„Wrzucił kość między nie.” („Kość niezgody.”)

„Wolno dupce w swojej chałupce.” („Wolnoć Tomku w swoim domku.”)

„Wodę do morza wozić.” („Wozić drewno do lasu.”)

„Złote góry obiecują, a nie ma i ołowianych.” („Obiecywać złote góry.”)

„Zgadzają się jak pies z kotką. („Żyją jak pies z kotem.”)

Polityka i politycy

W zbiorze przysłów Rysińskiego jest szereg takich, które co prawda wyszły już z użycia, ale są nadzwyczaj aktualne:

„Kto siła obiecuje, ten mało daje.”

„Kto na czyim wózku jedzie, tego piosnkę śpiewa.”

„Biedna starości, wszyscy cię żądamy, a kiedy przyjdziesz, to narzekamy” (aż się prosi, by je sparafrazować: „Biedna emeryturo, wszyscy cię żądamy, a kiedy przyjdziesz, to narzekamy”).

„Ej, toć łże, aż ściany schną.”

„Małe złodzieje wieszają, a wielkim się kłaniają.”

„Wielcy złodzieje małe wieszają.”

„Nierządem Polska stoi.”

Kobiety

Dawni Polacy nie mieli chyba najlepszej opinii o kobietach. Owe mądrości narodu wyjątkowo często wytykały białogłowom szereg prawdziwych, czy też urojonych wad, zalecając mężczyznom, by nie wierzyli niewiastom:

„Ani na wsi, ani w mieście nie trzeba wierzyć niewieście.”

„Które rzecze białogłowa, pisz na bystrej wodzie słowa.”

„Kiedy pies śpi, żyd przysięga, pijany się modli, a białagłowa płacze, rzadko wierzyć trzeba.”

„Póty Murwa [kurwa] miłuje, póki w mieszku [pieniądz] czuje.”

„Pierwey sto godzin wyciecze, nim się niewiasta oblecze.”

„Umysł niewieści nie ma stałości.”

„U białych głów długie włosy, a rozum krótki.”

„Z konie nie graj, niewieście nie ulegaj, pieniądze sam chowaj, chceszli być bez szkody.”

O zalotach i małżeństwie

Mimo szeregu uszczypliwości, których nie szczędzono białogłowom, nie wyobrażano sobie, by można było żyć bez nich. Małżeństwo było uświęconym przez Boga związkiem. Powiadano „żona a śmierć przeznaczone od Boga”. Ale zanim do wzięto ślub, zalecano i przestrzegano:

„Co się radzi zalecają, nieradzi się ożeniają.”

„Każdy powinien przed ożenieniem trzy lata szaleć.”

„Panny w zmowie, piwa w kadzi, pod czas skosztować nie wadzi.”

„Kto rad obłapia mężatki, bez oblicznej [rany na obliczu] rany rzadki.”

„Trzy rzeczy żadnego nie przyniosą pożytku: cudze pieniądze liczyć, cudzego psa karmić i cudzą żonę obłapiać.”

Wybierając sobie żonę, nie należało kierować się jej urodą („Na gładką żonę patrząc syt nie będziesz”). Ważniejsza była jej pozycja materialna („Rzemieślnikowi przed czasem nie płać, koni na borg [kredyt] nie przedawaj, żony bez posagu do domu nie bierz”). Z drugiej strony, nie było to najważniejsze, gdyż „Nic po wienie, gdy niecnota w żenie”. Najważniejsze były cechy charakteru wybranki („Żona ma być trzeźwa, ochędożna i cnotliwa”).

Ale i mężczyzna, zanim zdecydował się wziąć ślub, powinien być odpowiednio sytuowany („Śmiały co się ze dwiema bije, ale śmielszy, co się żeni, a nie ma nic”). Gdy kawaler posiadał już odpowiedni majątek, nic nie stało na przeszkodzie, by stanąć na ślubnym kobiercu. I to najlepiej w młodym wieku („Rannego wstania, wczesnego zasiania, a młodego ożenienienia nikt nie żałował”). Przy znacznej różnicy lat między małżonkami mogły pojawić się problemy („Kiedy się stary z młodą ożeni, tedy właśnie jakoby w stary wóz szalone konie założył”).

Najwyżej ceniono pierwsze małżeństwo („Pierwsza żona od Boga, druga od ludzi, trzecia od diabła”). Dostrzegano, że zmienia ono człowieka („Każdy się zmieni, kto się ożeni”). I o ile zalecano, by żony dobrze traktować („Konie nie bij, sługi nie lżyj, żony nie drażnij, chcesz li mieć z nich statek”), o tyle nie należało zapominać, iż nawet zamężna niewiasta pozostaje słabą istotą i że nawet po ślubie mogą znaleźć się amatorzy jej wdzięków („Przed gościem żony nie chwal, czeladzi swej nie zalecaj, z koniem się nie popisuj”, „Żony bez siebie do przyjaciół nie puszczaj”).

Picie

Jedną z rozrywek Polaków było picie alkoholu. Nie mogło to pozostać bez wpływu na przysłowia:

„Dał się Bóg napić, a diabeł nie da się wyspać.”

„Gdzie księża a furmani piją, tam najlepsze piwo.”

„Kto siła pije, rad się pobije.”

„Pijanego a dziedzica Pan Bóg strzeże.”

„Trzyma się jak pijany płotu.”

Wojna

Najciekawsze dla mnie są jednak przysłowia związane z wojną, uzbrojeniem, czyli szeroko pojętą wojskowością. Wynika z nich, że społeczeństwo polskie XVI i początków XVII wieku, pamiętając o tym co niesie ze sobą przegrana wojna („Za króla Olbrachta wyniszczona szlachta”), było nastawiona do życia raczej pacyfistycznie („Dla pokoju tę broń noszę, o który cię Boże proszę”, „Daj Boże dobrą broń mieć, a nigdy jej nie używać”). Głęboki pacyfizm pobrzmiewa również w stwierdzeniu „Nie wie co to pokój, kto nie skosztował wojny”. Może to być również ostrzeżenie przed żądnym sławy, a lekkomyślnym rycerstwem, które „Nie dba o wygranie, tylko o mężne potkanie [walkę]”. Mimo pacyfizmu, społeczeństwo staropolskie zdawało sobie jednak sprawę, że tylko własna siła może zapewnić pokój („Kto miecz trzyma, pokój miewa”), lub też w razie wojny, zwycięstwo („Kto chce kogo bić, musi sam przy tym być”). Uważało, że należy dążyć do decydującego zwycięstwa; nie wolno litować się nad wrogiem, nawet gdy ten chwilowo wydaje się być niegroźny („Kto nieprzyjacielowi folguje, ten sobie śmierć gotuje”).

Uważano, że ostrożność to cnota („Na wojnie na przód się nie wymykaj, a pozad nie zostawaj”). Nawet najlepsi mogli przez przypadek polec i to w sytuacji, gdy czuli się bardzo pewnie („Sławny pływacz w lada rzece utonie, a sławnego rycerza w lada karczmie zabiją”).

Piechota, zwana w XVI wieku drabami, nie cieszyła się dobrą reputacją („Broda jak u proroka, a cnota jak u draba”).

Trudno powiedzieć, kogo miano na myśli, gdy z pogardą mówiono „Srać, nie wojować”. Powiedzenie to jest na tyle uniwersalne, że można go było użyć w bardzo wielu sytuacjach. Wiemy natomiast, że los żołnierzy potrafił budzić współczucie („Potykaj się [walcz] w imię Boże, na toś brał żołd nieboże”).

Porady dla wybierających się na wojnę były rozmaite. Kawalerzystom przypominano: „Bez lejca na wóz, bez wiosła na wodę, bez ostróg na konia nie wsiadaj”. Zaś wszystkim: „Lepszy żołnierz zbrojny aniżeli strojny”.

Przypominano też o zasadach bezpieczeństwa. W czasach Rysińskiego istniało powiedzenie „Kiedy Bóg dopuści, samo olstro spuści”. Oznacza to mniej więcej tyle, co dzisiejsze „broń raz do roku sama strzela”.

Ostrzegano przed surowością sądów wojskowych („Pierwszego przestępku w wojsku bez miłosierdzia karzą”). Za to, o dziwo, samej wojny nie postrzegano jako przesadnie niebezpieczną. Dostrzegano ograniczoną skuteczność ręcznej broni palnej mówiąc: „Chłop nosi proch a Pan Bóg kulki”. Powiedzenie to zachowało się do dzisiaj w nieco zmienionej formie: „Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi”.

Ogień artyleryjski uważano za praktycznie nieskuteczny („Tego tylko z działa zabiją, kogo piorun ma zabić”).

Oczywiście nie mogło zabraknąć i bardziej filozoficznych stwierdzeń, typu „Szturm ludzi nie rodzi”. Jeśli wierzyć Mikołajowi Dyakowskiemu, sparafrazował je Jan III Sobieski pod Wiedniem, gdy dowiedział się o śmierci towarzysza husarskiego Jana Woyny („Woyna nie rodzi ludzi, tylko Pani Woynina”).

W XVI i XVII w. znano już powiedzenia: „Wydał go na mięsne jatki” oraz „Krew nie woda, wojenne lekarstwo”. Istniało również przysłowie, które dobrze świadczy o solidarności wojskowej. Jeśli któryś rycerz (czyli kawalerzysta / szlachcic) cieszył się popularnością i autorytetem, to „Rycerstwo za niem gryzłoby kamień”. Bywały sytuacje, że chciano ukarać szlachcica na gardle, czyli skazywano go na śmierć. Wówczas właśnie wstawiennictwo u hetmana towarzyszy broni skazanego, złagodzić mogło surowy wyrok sądu wojennego. Kara mogła być zamieniona na wykazanie się w szczególnie niebezpiecznej sytuacji na polu bitwy. To przysłowie mogło być zresztą stosowane i w nieco innym kontekście. „Rycerstwo za niem gryzłoby kamień” oznaczać mogło również to, co dzisiejsze „skoczyć za nim w ogień”.

Wojsko składało się z różnych rodzajów broni. Była piechota, artyleria, kawaleria. Ta ostatnia też nie była jednolita. Jak łatwo zgadnąć, w owym czasie najwyżej ceniono husarię, co znajduje odzwierciedlenie w jednym z przysłów:

„Z husarskiego siodła ręką abo nogą, a z kozackiego szyją przypłacają.”

A co jeszcze ceniono? Możemy być nieco zaskoczeni, ale jak mówiły dawne przysłowia:

„Kord broń, szabla strój, szpada śmierć.”

„Kord do boju, szabla do stroju.”

Skąd taka niechęć do szabli uważanej za broń paradną? Wydaje się, że pochodzi ona z głębokiego XVI wieku, kiedy to szablę uważano za broń nieodpowiednią dla ciężkiego kawalerzysty. Jeszcze zaciągając jazdę koronną na wojnę w 1561 roku, wyraźnie zabroniona rycerstwu używania szabel. W roku 1576 Stanisław Sarnicki pisał:

„Kord jest właściwą bronią jezdnego, a właśnie jest broń słowiańskiego języka narodu. Ma tem nad szablą przewagę, że jest wycięcia lepszego i sztychem może kord uderzyć […] Szablą zasię jest broń krótka, raźna i w cieśni się z nią zwijać snadniej, dlatego, że jest zakrzywiona.”

Nawet przybyły z Siedmiogrodu do Rzeczypospolitej Stefan Batory, tworząc w 1577 r. swą jazdę nadworną, która stała się wzorem dla całej polskiej husarii, nie wymieniał szabli wśród obowiązkowej broni. Ale to już wkrótce miało się zmienić. W ostatnich dwóch dekadach XVI wieku, szabla węgierska zawojowała serca Polaków. Z tego to okresu można datować kolejne powiedzenie odnotowane przez Rysińskiego:

„Koń turek, chłop mazurek, czapka magierka, szabla węgierka”

Czyli najlepsze były: koń turecki, chłop mazowiecki, węgierskie czapka (magierka) i szabla.

Radosław Sikora

Tematy pokrewne:

Sarmackie fryzury pierwszych dekad XVII w.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. harkonnen
    harkonnen :

    „Ani be, ani me.” (w naszych czasach twórczo rozwinięte przez Lecha Wałęsę do postaci: „Ani be, ani me, ani kukuryku.”)

    Pamiętam, że jeszcze za czasów gomółkowskich powiedzenia: „Ani be, ani me, ani kukuryku.” używał mój śp. Dziadziuś urodzony w roku 1895. A działo się to w Górach Świętokrzyskich.