Bitwa pod Treiden 1 lutego 1628 roku

Jednym z mnogich, acz niewielkich, a przez to niemal zapomnianych starć w Inflantach, jest bitwa pod Treiden 1628 roku.

Malutka armia Wielkiego Księstwa Litewskiego pokonała w niej nieco liczniejszą armię szwedzką dowodzoną przez Gustawa Horna. Ten dysponował około 900 żołnierzami, z czego 400 kawalerzystami i 500 piechurami[1]. Szwedzi, w przeciwieństwie do Litwinów, dysponowali kilkoma działami.

Bitwa, choć niewielka, była bardzo krwawa. Miała w niej polec zdecydowana większość piechoty Horna i mniej niż 30 kawalerzystów litewskich. Tak wielkie straty szwedzkie wynikały z obyczaju wojennego rycerstwa polsko-litewskiego, które to po rozbiciu przeciwnika prowadziło pościg, dobijając uciekających. Tym razem, z uwagi na głęboki śnieg i wąskie drogi, pościg był utrudniony, ale i tak straty szwedzkie przytłaczają swą wielkością. W wielu bitwach, które angażowały znacznie liczniejsze armie i trwały dłużej, lecz w których nie doszło do pościgu za rozbitym i próbującym ratować się ucieczką nieprzyjacielem, straty były wielokrotnie mniejsze. Dlatego też starcia takie jak to, pod Treiden, powinny skupić na sobie większe zainteresowanie historyków.

Bitwa pod Treiden nie miała większego wpływu na losy toczonej od 1625 roku wojny w Inflantach. Nie cieszyła się też dotąd szczególnym zainteresowaniem. Jedynie Arvi Korhonen zamieścił jej krótki opis w monografii poświęconej lekkiej kawalerii fińskiej[2]. Wykorzystał przy tym (choć w sposób dalece niepełny) cytowane niżej źródło, spisane przez żołnierza litewskiego, biorącego udział w tym starciu. Udostępniając je liczę na wzrost zainteresowania i historyków, i pasjonatów historii tym wojennym epizodem.

„Nowiny z Inflant, które się działy pod Treydanem ult[ima] Jan[uara]

Pontus, chcąc zabronić żywności naszym, aby za Gawią nie chodzili, wyprawił z Rygi d[nia] 19. Jan[uara] Gustawa Horna, dawszy mu przebranej piechoty 8000 i rajtarów 7000 aby pod Treydanem leżąc inkurseji [wypadów] za Gawią bronił, wyszedłszy z północy z Rygi, nocował w sześciu milach [1 mila polska = 7146 m]. Interim [tymczasem] szpiegowie tegoż dnia dali znać jmci panu wojewodzie smoleńskiemu [Aleksandrowi Korwinowi Gosiewskiemu], jednak dla pewniejszej wiadomości posłał imć pan wojewoda na szlak Tatarzyna ku wieczorowi, posłał znowu pana Snarskiego, chcąc wiedzieć [jak] daleko nocują. Jednak zgodnie wszyscy dali wiadomość, że pod Abramową Moyzą nocują, sześć mil od Rygi a od nas siedem [mil]. Kazano wszystkiemu wojsku [w] pogotowiu być. W tym o północy jmć pan wojewoda z pułkownikami, rotmistrzami i porucznikami uczynił radę i rozkazano wszystkim chorągwiom po pół pocztu słać tak usarskim, jako rajtarskim i kozackim, przydawszy piechoty niemieckiej 200. Pana Korfa wyprawił z tym ludem d[nia] 30 Jan[uara] skoro dzień wyszedł, pan Korf od obozu w pięciu mil pokarmiwszy szedł jeszcze z pokarmem mil kilka. Nazajutrz ultima Jan[uara] przyszedł pan Korf bez wieści pod Treydan, tamże z kilkadziesiąt co pasiono i insi co po żywność wyjechali z Tredanu pogromili [ich] nasi i aż do wieczora stali w sprawie [szyku], Szwedowie pod murem w sprawie [szyku] też stojąc, harcem się z naszymi ścierali. Ku wieczorowi ruszył się pan Korf nazad pół mile na nocleg. Gustaw Horn, mając języka, a wiedząc, że naszych mniejsza potęga, przede dniem ruszył się ku naszym. Tamże napadł na straż Bohdanowiczową [Abraima Bohdanowicza] kozacką, Klębek rotmistrza samego Bohdanowicza zabił i kilku kozaków i w też tropy zaraz ze wszystkim wojskiem swoim nastąpił, mając z sobą parę działek uszykowawszy kornety po stronach, rażono chcąc naszych ogarnąć, a w tym nasi, jako który mógł najprędzej przyjść do koni, że ich trochę wsparli [odparli], a tymczasem do sprawy [szyku] nasi poczęli przychodzić, skończyli natenczas. Chorągiew pana [Michała] Woyny pana Giriskiego, bo pod jedną chorągwią wsparli [odparli] ich byli Szwedowie, a w tym skoczyła chorągiew Jmci pana wojewody trockiego [Janusza Skumina Tyszkiewicza] posiłkując i tych wsparli [odparli]. Tamże natenczas zabito pana Wodarackiego porucznika wprzód go z działa w rękę postrzelono, a potem go w kark z pistoletu i konia pod nim zabito. Pana Gąsiewskiego, chorążego tejże chorągwi i pana Sabalina i pana Łasieckiego zabito, a trzech towarzyszów postrzelono. Pana Wodarackiego, brata porucznikowego, który był przy nim, zabito. A w tym nasi, przyszedłszy porządkiem do sprawy [szyku], poczęli następować, potkawszy się ze Szwedami mężnie, lubo naszych z mniejszą potęgą było, ale za łaską bożą wsparliśmy [odparliśmy] mężnie nieprzyjaciela, że wszystka piechota ich szwedzka na placu legła, a żywcem ich przywiedziono 80, oficerów samych ośmiu, a kapitanów 4, pułkownika jednego, a jazdy dwa kornety zbito, a z ostatkiem wzięto. Gustaw Horn, odbiegłszy dział, sam do Traydenu uszedł, a nasi na nich aż do zamku wjechali, ale dla wielkich śniegów i ciasnej drogi, nie mogli ich tak bardzo razić, bo jak którego zabito, trudno było minąć. Jako dzień, tyle trzy razy do sprawy przychodzili, ale za każdym razem wsparci, musieli uciekać, bo nic nie mieli piechoty. W tej utarczce i naszych z różnych chorągwi zginęło z kilkadziesiąt, ale nie więcej nad 30. Rannego towarzystwa od strzelby niemało jest, między którymi pan Stański, przez goleń postrzelony, pan Wołk dwa razy [postrzelony], spod Woyninej [chorągwi] Sobolewskiego spod pana Sigińskiego [chorągwi] Balewicza zabito, zgoła spod każdej chorągwi, co tam byli, wytknęli dziesięcinę. Trwała ta bitwa z poranku, aż ku wieczorowi dobrze. Po tej utarczce posłał pan Korf pana Drobysza i kilku towarzyszów do Gustawa Horna, pozwalając mu, jako dobry chrześcijanin, aby trupy szwedzkie kazał brać. Dziękował za to nam Gustaw Horn, jednak na to utyskiwał bardzo, że się nie po chrześcijańsku z nimi obeszli mówiąc, albowiem nie chrześcijańska to [rzecz], tak bardzo gonić. Przytacza walmoyską i kieską potrzebę, żeśmy też was nie gonili, chociaż byśmy mogli, jedno to – mówi – poganie tak gonią do upadku.

Pan Pawłowicz przy tym będąc wysłany pod Rygę ze trzema chorągwiami kozackimi wprzód potkali się z kornetami, który też na podjazd szedł ku naszym. Rozgromił [ich], inszych wziął żywcem czterdzieści trzech od których wziąwszy wiadomość, że kilkaset wozów wyszło dla siana w Kurlandyą, zarazem tejże godziny tym szlakiem, w tropy za nimi [ruszył] i trafił na ubezpieczonych siano biorąc i wysiekł, pozabijał ich wszystkich, a sam się obrócił ku [wyraz nieczytelny] Moyzy i tak, za taką Boga wszechmogącego i jednego swego nie stracił a w nieprzyjacielu wielką i znaczną szkodę uczynił. I daj Panie Boże, aby Pan najwyższy i do końca raczył tak szczęścić, jako na ten nowy rok, bo już samych więźniów bez kilkunastu pięćset [mamy].”[3]

dr Radosław Sikora

Tematy pokrewne:

Kłuszyn 4 VII 1610

Kropimojza 28 XI 1621

Polski nacinacz w walce ze szwedzkim lwem północy

Kryzys polskiego mocarstwa

Bitwa pod Warką 7 IV 1656

„Bitwa pod Kłeckiem (Gnieznem) 1656. Czyli o tym, jak polscy historycy ją przegrali i co husaria ma z tym wspólnego”: część pierwsza, część druga, część trzecia.

Pogrom Szwedów pod Kościanem 9 V 1656

Większe niż Kircholm to zwycięstwo? Lubrze 1656

Chybice 18 VI 1704 – ostatnie przebłyski chwały husarii

Przypisy:


[1] Arvi Korhonen, Hakkapeliittain historia. Söderström 1939. Tom 2 (1626–1629), s. 214.

[2] Tamże, s. 213–214. Fragmenty tej pracy podesłał mi Bengt Nilsson, za co pragnę mu w tym miejscu serdecznie podziękować. Porównania z wersją fińskiego historyka dokonaliśmy z Michałem Paradowskim na forum: http://forum.historia.org.pl/topic/10026-treiden-zima-1628-roku/

[3] Biblioteka Czartoryskich, Teki Naruszewicza, vol. 119, k. 89 i kolejne (dokument 23).

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply