Przebraże – ostatni bastion

W obliczu opisanych niepowodzeń, lokalny sztab UPA postanowił w sierpniu 1943 r. zniszczyć Przebraże za wszelką cenę. Zmobilizowano wszystkich dostępnych okolicznych mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat, którym zorganizowano nawet przeszkolenie „wojskowe”. Ściągnięto posiłki z innych rejonów Wołynia i Małopolski Wschodniej. Do walnej bitwy stanęło więc ok. 6 tys. upowców uzbrojonych w broń palną oraz mniej więcej drugie tyle ukraińskiego chłopstwa, zbrojnego głównie w kosy, noże, siekiery i widły.

Była ciepła, letnia noc z 4 na 5 lipca 1943r. Mieszkańcy Przebraża spali, czuwały jedynie warty i pojedyncze patrole.

– Heniek, wstawaj! Napad! – Henryk Cybulski został gwałtownie wyrwany ze snu przez swego brata, Władysława. To, co ukazało się jego oczom po wyjściu z budynku, wyglądało jak piekło na ziemi. Wokół Przebraża rozciągała się gigantyczna łuna bijąca od płonących okolicznych wsi. W tym samym momencie Cybulski usłyszał wybuch pierwszego pocisku moździerzowego, który rozerwał się kilkadziesiąt metrów od niego. Tak rozpoczęła się pierwsza bitwa o Przebraże.

Początek rzezi

Bezprecedensowe ludobójstwo dokonywane na Polakach przez OUN i jej zbrojne ramię – UPA osiągnęło swoje apogeum w lecie 1943r. Cały Wołyń i Małopolska Wschodnia ogarnęła fala zbrodni, której rozmiary są niepojęte dla dzisiejszego odbiorcy. Nacjonaliści z OUN/UPA postawili sobie za cel fizyczną eliminację każdego, kto nie etnicznie należał do „ukraińskiego narodu”. Celem tej eksterminacji padali więc głównie Polacy oraz nieliczni ocalali z holokaustu Żydzi. Mordowano każdego, kto był „Lachem”, bez względu na płeć i wiek. Taki sam los spotykał również Ukraińców, którzy w z narażeniem życia starali się uchronić swoich polskich sąsiadów przed zagładą. Charakter ludobójstwa dokonanego przez UPA nie ma żadnego porównywalnego odpowiednika w historii nowożytnej Europy. Bestialstwo ukraińskich rezunów przerażało nawet hitlerowców okupujących te tereny, którzy incydentalnie pomagali Polakom poprzez dostarczanie niewielkich ilości broni i amunicji bądź też zezwalając na jej posiadanie w celu samoobrony przed napadami band UPA. Oto fragment opowieści jednego z nielicznych ocalałych z rzezi mieszkańców kolonii Dermanka, Baltazara Trybulskiego:

„Tej ponurej nocy jako miejsce czuwania obrałem wraz z bratem dach lochu, zabudowanie bezpośrednio przyległe do zagrody (…) Nagle około północy do mieszkania wtargnęła banda upowców. Wywleczono na podwórze związaną drutem kolczastym przez usta moją żonę i dwoje dzieci. Najpierw pozabijano o ściany domu chłopczyków, później przystąpiono do mordowania nożami moją żonę. Myślałem, że mi serce zamarło na widok odbywających się męczarni (…). Mimo to, patrząc z lochu, powstrzymywaliśmy siebie z bratem, przesłoniwszy nawzajem rękoma usta, by nie wybuchnąć jękiem, by nie załamać się całkowicie”.

Polacy rozpoczęli więc pospiesznie tworzyć samorzutnie lokalne grupy samoobrony, liczące zazwyczaj kilkudziesięciu ludzi, słabo uzbrojonych, bez wojskowego przeszkolenia. Była to jedyna szansa ratunku w przypadku napadu upowców, gdyż napastnicy, zazwyczaj znacznie liczniejsi, odstępowali często od ataku spotkawszy się ze zdeterminowaną obroną. Ich mordercze rajdy zbierały za to straszliwe żniwo tam, gdzie mieszkańcy nie mieli możliwości obrony bądź też nie spodziewali się napadu.

Najsilniejszy i najskuteczniejszy ośrodek polskiej samoborony utworzono właśnie w miejscowości Przebraże (do 17.09.1939r. powiat łucki, woj. Wołyńskie). Dowódcą całego przedsięwzięcia wybrano w maju 1943r. podoficera rezerwy WP, żołnierza AK Henryka Cybulskiego ps. Harry. Mając doświadczenie wojskowe, zreorganizował całkowicie podległy mu oddział, tworząc 4 kompanie po ok. 120 ludzi każda oraz pluton kawalerii liczący ok. 40 ludzi jako odwód. Z upływem czasu oddział rozrastał się, a na początku 1944r. wszystkie siły podporządkowane Cybulskiemu liczyły już ponad 1000 zbrojnych. Nawiązał też kontakty z okolicznymi oddziałami patryzantki sowieckiej celem wypracowania modelu wspólnej walki przeciwko ukraińskim nacjonalistom. Cywlinym komendantem samoobrony Przebraża został były żołnierz Legionów, Ludwik Malinowski. To dzięki tym dwóm wspaniałym ludziom uratowano życie co najmniej kilkunastu tysiącom Polaków. W szczytowym okresie, tj. w lecie 1943r. w schronienie znalazło tam, wg różnych szacunków, od 12 do 20 tys. Ludzi. Przebraże zaczęło również z czasem przeobrażać się w wielką bazę militarno – logistyczną. Zewsząd przybywali ocalali z rzezi mieszkańcy Wołynia, sam Cybulski organizował też konwoje, które ewakuowały ludność ze wsi i kolonii zagrożonych napadami. Każdy potrzebujący znalazł w Przebrażu schronienie, w poszczególnych gospodarstwa mieszkało naraz po kilka rodzin, budowano szałasy, ziemianki i baraki.

Pierwsza bitwa

Cybulski i Malinowski doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że rozbudowa bazy nie ujdzie uwadze dowództwa UPA i atak jest w zasadzie nieuchronny. Ukraińcy spodziewali się ponadto bogatych łupów w postaci dobytku mieszkańców, a także broni, amunicji i żywności. Dowódca samoobrony nakazał więc zbudować wokół wsi system umocnień, prostych bunkrów, okopów i zasieków.

Atak nastąpił w nocy z 4 na 5 lipca. Upowcy napadli najpierw na okoliczne polskie osady, gdzie wymordowali wszystkich mieszkańców, a zabudowania podpalili. To miało załamać wolę walki Polaków, jednak obrońcy dobrze wiedzieli, iż jedyną szansą przetrwania jest walka do końca. Każde inne rozwiązanie oznaczało straszliwą śmierć.

Szturm na Przebraże przeprowadzili Ukraińcy w sposób chaotyczny i niezorganizowany. Prawdopodobnie było to tylko rozpoznania walką, które miało za cel ocenę zdolności bojowej Polaków. Główne siły upowców nie zostały rzucone do bitwy, najpewniej z uwagi na desperacką i silną obronę przebrażan. Gdy Cybulski osobiście poprowadził kontratak w sile plutonu, upowcy zaprzestali walki i 5 lipca wieczorem wycofali się. Polskie patrole odnalazły po bitwie ponad 500 zabitych mieszkańców okolicznych osad i wiosek. Było jasne, że na tym terenie tylko twierdza Przebraże daje szanse przetrwania. Ukraińców zaskoczył też silny ogień broni maszynowej, którą Polacy posiadali za zgodą (zapewne przekupionych) niemieckich władz policyjnych. Dodatkowo, niejednokrotnie kupowano broń od pojedynczych żołnierzy Wehrmachtu oraz od przedstawicieli armii węgierskiej. To samo dotyczyło amunicji. W bazie funkcjonował warsztat rusznikarski, a najsilniejszym środkiem ogniowym przebrażan stały się dwa działa kal. 45 mm wymontowane z wraków czołgów znajdujących się w okolicy od czasu ataku III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941r. Po bitwie, znając już najsłabsze strony obrony, Henryk Cybulski nakazał wzmocnienie zapór inżynieryjnych wokół bazy oraz zwiększenie częstotliwości i zasięg patroli rozpoznawczych.

Bitwa o chleb

Przy tak dużej liczbie mieszkańców Przebraża zaopatrzenie w prowiant urosło do rangi problemu numer jeden. Okoliczne pola uprawne leżały odłogiem, gdyż rolnicy bali się zbierać plony w obawie przed zamordowaniem bądź porwaniem przez upowców. Zwierzęta gospodarskie w znacznej większości zostały zagrabione w czasie napadów, co spowodowało, że w oczy obrońców Przebraża zaczęło zaglądać widmo głodu. Postanowiono więc zebrać plony z pól w asyście uzbrojonej, silnej eskorty. Było to zadanie skrajnie niebezpieczne, więc skoszone zboże od razu ładowano na wozy i suszono dopiero po powrocie do bazy. W czasie jednej z takich wypraw, 31 lipca 1943r. pracujący na polu Polacy natknęli się na patrol UPA. W wyniku potyczki dwóch Ukraińców zginęło, lecz wkrótce nadciągnęły ich znaczne siły, szykujące się (jak się później okazało) do kolejnego szturmu na Przebraże. Oddział upowski liczył ok. 3,5 tys. ludzi (!). Henryk Cybulski rzucił do boju wszystkie posiadane siły (3 kompanie), front bitwy rozciągał się na długości kilku kilometrów. Walki przeniosły się w pewnym momencie w bezpośrednie sąsiedztwo polskiej bazy, jednak Polakom pomógł przypadek. Jeden z pocisków wystrzelonych z 45-mm działka zniszczył upowskie tabory z amunicją, co spowodowało załamanie ukraińskiego natarcia i odwrót. Po tej bitwie, przez cały sierpień, Polacy kontynuowali zdobywanie żywności w opisany sposób bez większych przeszkód. Trzeba dodać w tym miejscu, iż „oczyszczano” tą metodą wszystkie pola, bez względu na to czy należały do polskich czy też ukraińskich właścicieli. Zdobycie prowiantu dla ludności było w tym przypadku bezwzględną koniecznością. W omawianym okresie miały miejsce również mniejsze potyczki, np. 30 lipca podczas prac polowych natrafiono na przemieszczający się w tym rejonie tabor UPA. Po krótkiej walce zdobyto kilka furmanek pełnych chleba i wędlin.

Bitwa o wszystko

W obliczu opisanych niepowodzeń, lokalny sztab UPA postanowił w sierpniu 1943 r. zniszczyć Przebraże za wszelką cenę. Zmobilizowano wszystkich dostępnych okolicznych mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat, którym zorganizowano nawet przeszkolenie „wojskowe”. Ściągnięto posiłki z innych rejonów Wołynia i Małopolski Wschodniej. Do walnej bitwy stanęło więc ok. 6 tys. upowców uzbrojonych w broń palną oraz mniej więcej drugie tyle ukraińskiego chłopstwa, zbrojnego głównie w kosy, noże, siekiery i widły.

Jednak dowódcy Przebraża nie czekali na ten atak bezczynnie. Oprócz stałej załogi w sile 4 kompanii utworzono odwód strategiczny w sile 200 ludzi, a także ściągnięto dodatkowe siły samoobrony z miejscowości Rafałówka i Komarówka (w sumie ok. 200 ludzi). Do systemu obrony włączył się oddział partyzancki AK pod dowództwem ppor. Jana Rerutki ps. Drzazga (107 żołnierzy). Co ciekawe, Polakom pomocy udzielił w ostatniej chwili także oddział sowieckiej partyzantki płk Nikołaja Prokopiuka w sile 210 żołnierzy, w tym 50 konnych. Te wzmocnienia były możliwe dzięki znakomitemu rozpoznaniu przebrażan, którzy na bieżąco śledzili ruchy oddziałów UPA i ich mobilizację, co pozwoliło na dokonanie stosownych wzmocnień.

Plan UPA zakładał rozpoczęcie ataku o świcie dnia 30 sierpnia 1943 r. ostrzałem artyleryjskim, który miał wywołać panikę w polskim obozie. Następnie wydzielone siły upowców miały rozpocząć szturm z kierunku zachodnim. Decydujący atak od strony wschodniej miał zaskoczyć wyczerpanych obrońców wczesnym popołudniem. Szturm na Przebraże rozpoczął się o godz. 4.45. Atakowano, zgodnie z planem, głównie od zachodu. Detonacje pocisków moździerzowych nie wywołały jednak paniki w polskim obozie. Każdy szturm Polacy odpierali, zadając Ukraińcom duże straty. Znakomita rozbudowa inżynieryjna bazy nie dawała napastnikom większych szans na udany atak. UPA dysponowała jednak siłami sześć razy liczebniejszymi od Polaków, Ukraińcy wprowadzali więc do walki coraz to nowe sotnie. Obrona polska słabła z każdą godziną, była jednak nadal dostatecznie silna, by powstrzymywać kolejne fale atakujących. Zawziętość Ukraińców można tłumaczyć też tym, że przed walką dowódcy roztaczali przed nimi wizje wielkich bogactw, jakie Lachy zgromadzili w swej twierdzy. Parli więc do przodu, słabo uzbrojeni, ponosząc duże straty. Doborowe oddziały UPA czekały bowiem nadal na rozkaz ataku od wschodu. Widząc grozę sytuacji zastępca dowódcy Przebraża, Albert Wasilewski, podsunął swemu przełożonemu sprytny plan. Zaproponował mianowicie, by ktoś przedarł się do stacjonującego kilka kilometrów dalej sowieckiego oddziału partyzanckiego płk Prokopiuka i poprosił o wsparcie. Misji podjął się Witaliusz Olszewski. Prokopiuk zgodził się udzielić pomocy. Ustalono, że z Przebraża wysłany zostanie 150 osobowy pododddział (w tym 30 konnych), który połączy się z oddziałem sowieckich partyzantów, aby wspólnie uderzyć na niezabezpieczone tyły upowców. Szczęśliwie, Polakom udało się niepostrzeżenie wydostać z bazy i niezatrzymywani przez nikogo dołączyli do partyzantów.

Ukraińcy nie zdążyli tego dnia przypuścić planowanego, ostatecznego szturmu. Zaatakowani znienacka przez Polaków i partyzantów wpadli w panikę. Jednocześnie do kontrataku ruszyły siły obrońców z Przebraża. Dowództwo ukraińskie próbowało wydostać się z kleszczy uciekając na północ, lecz tam zostali zdziesiątkowani przez kawalerię Prokopiuka. Bitwa zmieniła się w pogrom, upowcy porzucali broń i uciekali w popłochu. Niektóre sotnie wybito niemal do nogi. Polacy zdobyli znaczne ilości broni i amunicji, w tym aż 17 ckm-ów.

Po bitwie

To zwycięstwo (choć okupione dużymi stratami własnymi) zachęciło polskie dowództwo do działań zaczepnych. Akcje kontynuowano przez resztę lata i całą jesień 1943. Przykładem może być śmiały atak na szkołę podchorążych UPA w Omelnie. Przy wsparciu partyzantów płk Prokopiuka zniszczono ukraińską placówkę, likwidując dużą część „ciała pedagogicznego”. W listopadzie żołnierze Cybulskiego uderzyli na bazę aprowizacyjną UPA w Żurawiczu, zdobywają ponad 1000 sztuk bydła, w większości zrabowanego wcześniej pomordowanym Polakom.

Ukraińcy nigdy nie zdobyli Przebraża. Krwawe walki ustały dopiero po wkroczeniu Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1944r. Wtedy to samoobrona została rozwiązana. Niedługo potem cała ocalała ludność polska została przesiedlona na tereny tzw. Ziem Odzyskanych. Władze sowieckiej Ukrainy zmieniły nazwę miejscowości na Ґайове (Hajowe). Henryk Cybulski wraz z pozostałymi dowódcami swojego oddziału musiał ukrywać się w obawie przed aresztowaniem przez NKWD. Do dziś nie jest pewne, jak potoczyły się jego dalsze losy. Wiemy na pewno, że przeżył wojnę i zmarł w 1971r. w wieku 61 lat. Swoje wspomnienia z czasów wojny opisał w książce pt. „Czerwone Noce”.

Jakub Czarniak

11 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. ogotay
    ogotay :

    Mój dziadek, Stanisław Olszewski, był szefem sztabu obrony Przebraża.
    Zmarł tragicznie (zastrzelony) w 1948 roku w Skarbiszowicach w woj. Opolskim.
    Jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Tułowicach.

    • karol_pajewski
      karol_pajewski :

      Witam. Czy pański dziadek jest spokrewniony w jakiś sposób z Józefą Wierzbińską z domu Olszewską ? Była przed wojną żoną mojego pradziadka Jana Wierzbińskiego. Zamieszkali w Kiwercach. 12 dzieci. Po wojnie Babcia i rodzeństwo przesiedleni do Tułowic.

  2. karol_pajewski
    karol_pajewski :

    Moja Babcia Małgorzata Wierzbińska urodzona w 1926 roku w Kiwercach , właśnie tam w czasie ataków przebywała. Jej starszy brat Cyryl Wierzbiński bronił Przebraży. Czy ktoś posiada jakieś informacje o rodzinie Wierzbińskich albo Olszewskich ? mama mojej babci nazywała się z domu Józefa Olszewska

  3. zefir
    zefir :

    W pierwszych latach 70-ych XX wieku,w 1973,lub74r siedziałem sobie w lipcowe popołudnie na ławeczce przed blokiem osiedlowym,gdy niespodziewanie podeszła do mnie nieznana mi staruszka,przysiadła i zapytała czy nie zechciałbym poczytać tej książki.Mówiła trochę niepewnie,rozglądając się wokół.Szczerze mówiąc bardziej z uprzejmości niż z ciekawości zgodziłem się na przyjęcie trochę zmiętolonej książki do przeczytania.Póżniej okazało się,że była to babcia koleżanki mojej córki.Nie pamiętam ani tytułu,ani autora tej książki.Wryła się jednak w moją pamięć jej treść opisująca m.inn.samoobronę Przebraża.Książkę czytałem z wypiekami na twarzy,gdyż była to zupełna nowośc dla mojej świadomości.Książkę udostępniłem do poczytania kilku moim znajomym,wszyscy reagowali analogicznie.Gdy tą książkę zwracałem po ok 2 miesiącach szacownej babci,gdy jej opowiadałem o swoich i znajomych wrażeniach,to widziałem w jej oczach poczucie swoistej satysfakcji.