Polska została powalona, teraz Rosja przystąpiła do opanowania linii Bałtyku. Niepodległa Litwa, Łotwa, Estonia istniały ponieważ istniała niepodległa Polska. Niepodległość państw bałtyckich była funkcją niepodległości Polski. Po likwidacji niepodległości Polski musiała na nie przyjść kolej.

W czasie gdy rząd polski zajmuje się błahostkami, zachodzą w Europie wydarzenia, których znaczenia dla sprawy polskiej nie są w stanie ocenić ani Kot, zajmujący się swą grą personalną, ani Sikorski, interesujący się przede wszystkim autoreklamą, ani Stroński, bezkrytycznie, z wiarą i ufnością oczekujący prędkiego zwycięstwa Francji nad Niemcami.

Rosja realizowała swój program likwidacji sił politycznych w Europie Środkowej. Już powyżej porównywałem politykę Rosji z 1939 do takiej polityki Rosji sprzed 1914 roku, która, przed wstąpieniem do wojny z Niemcami, starałaby się rozbić i zlikwidować Austro-Węgry. Ale wtedy przed 1914 roku Niemcy cesarskie zawzięcie broniły Austro-Węgier, dziś Niemcy hitlerowskie same podjęły inicjatywę w druzgotaniu państw w Europie Środkowej, a Rosja tylko im dopomagała i zakańczała ich dzieło. Polska została powalona, teraz Rosja przystąpiła do opanowania linii Bałtyku. Niepodległa Litwa, Łotwa, Estonia istniały ponieważ istniała niepodległa Polska. Niepodległość państw bałtyckich była funkcją niepodległości Polski. Po likwidacji niepodległości Polski musiała na nie przyjść kolej. Rosja żąda od państw bałtyckich baz wojskowych i lotniczych. Państewka te pytają się Niemiec, czy mogą liczyć na pomoc niemiecką. Niemcy odmawiają. Państwa bałtyckie muszą się zgodzić na żądania rosyjskie. Litwa otrzymuje wówczas Wilno w prezencie, zupełnie w ten sam sposób i w tym samym celu, w jakim sześć lat później Bieruto-Polska otrzymała od Rosji linię Odry. Ale Finlandia, państwo o żywych państwowych tradycjach, nie zgadza się na żądania rosyjskie. Powiada: „Będziemy strzelać”. „Zobaczymy”. „Zobaczymy, to zobaczymy”.

Dnia 30 listopada siły rosyjskie atakują Finlandię. Zaczyna się bohaterski opór Finów. Göring później powie, że wojna fińska była genialnym kamuflażem, że Rosja, przygotowując pułapkę, chciała światu pokazać, jak jest słaba. Coś prawdy w tym jest. Jeszcze Dostojewski w Dzienniku pisarzawzywał Rosję, aby przykucnęła koło ścieżki, którą idą dzieje świata, aby udawała, że jest słaba. Genialny zmysł prowokacji tkwi w tym narodzie euroazjatyckim. Ale sądzę, że niepowodzenia rosyjskie w Finlandii, poza mistyką, Dostojewskim i filozofią, dadzą się także wytłumaczyć geostrategicznymi warunkami, w których się ta wojna toczyła.

Finlandia mobilizuje opinię świata w swojej obronie i jednocześnie historia wojny fińskiej wskazuje, jak właściwie podrzędnym czynnikiem jest opinia świata i jak nie można bazować polityki na propagandzie, na najlepszych chociażby propagandy tej rezultatach. Finlandia ma świetną sytuację w propagandzie. Jest to naród mały, zamożny, demokratyczny; naród, który płaci długi i zdobywa pierwsze miejsca w olimpiadach sportowych, czyli ma wszystkie dane, aby się podobać Amerykanom. Jest to naród protestancki. Może napiszę jeszcze kiedyś książkę na temat niedoceniania znaczenia wieku XVII w polityce globalnej. Nam się wciąż zdaje, że „les origines […] de l’Europe contemporaine”[początki Europy współczesnej] to wiek XVIII z rewolucją francuską i Napoleonem. Zapominamy, że Anglia przeżyła swoją rewolucję w XVII wieku i że największa walka ideowa w Europie miała miejsce w wieku XVII pomiędzy kontrreformacją katolicką a światem protestanckim. Polityka francuska w czasie tych walk miała inne oblicze na zewnątrz, inne na wewnątrz. Richelieu we Francji gnębił hugenotów, przeszkadzał na zewnątrz stronie katolickiej w osiągnięciu całkowitego zwycięstwa. Od tych czasów Anglia ma antypatię do sił ultrakatolickich: Habsburgów, Hiszpanii, Polski. W Ameryce sympatie do tradycji protestanckiej są, jak się zdaje, również bardzo żywe. Nie darmo za czasów wilsonizmu Genewa miała być stolicą duchową świata.

Rosja wysuwa Kuusinena na szefa prosowieckiej Finlandii. Kuusinen jest absolutnie takim samym Finem, jak Bierut jest Polakiem, ani o uncję mniej czy więcej. Ale oto ryk oburzenia i wściekłości całej prasy światowej spotyka tego Kuusinena, cały świat w tych usiłowaniach narzucenia fińskiemu narodowi sowieckiego agenta widzi zamach na demokrację i wolność ludów. Liga Narodów dnia 14 grudnia 1939 roku potępia usiłowania narzucenia Finlandii Kuusinena, potępia napaść Rosji na Finlandię, potępia złamanie przez Rosję traktatów fińsko-rosyjskich i wreszcie z trzaskiem wylewa Rosję ze społeczności wchodzących do Ligi Narodów. W ten sposób Liga Narodów dokonała swego szlachetnego harakiri. Po wojnie nie ma już mowy ani o Lidze Narodów, ani o Genewie, powstaje UNO [ONZ], serdecznie oklaskami witające przybycie p. Wyszyńskiego, specjalisty od procesów, w których podsądni sami siebie oskarżają, piętnują i na samych siebie składają doniesienia.

Jednym słowem Finlandia osiągnęła rekord powodzenia propagandowego, odniosła najcałkowitszy tryumf moralny i… musiała się poddać oraz 12 marca 1940 roku, a więc w niecałe trzy miesiące po tej najuroczystszej pomocy moralnej, którą była uchwała Ligi Narodów, a więc rzekomo świata całego – podpisać pokój, na warunkach przez Sowiety podyktowanych.

Ciekawe były reakcje prasy francuskiej na wojnę fińską. Publicyści, którzy potem wyjechali za de Gaullem, a więc znakomita mniejszość prasy francuskiej, opierali się ogólnemu profińskiemu entuzjazmowi i wskazywali, że bez pozyskania Rosji trudno będzie wygrać wojnę z Niemcami. A jednak byliśmy bliscy ekspedycji pomocy wojskowej do Finlandii, gdyż koła wojskowe uważały, że pod tym pozorem można będzie po drodze okupować Szwecję i wstrzymać dostawy żelaza i innych minerałów ze Szwecji do Niemiec. Powszechnie sarkano na oschłość serca Gustawa V, który bezwzględnie bronił neutralności Szwecji w tej wojnie, wbrew wszystkim najszlachetniejszym uczuciom. Gdyby Szwecja dała się wciągnąć w wojnę w 1939 roku, los jej byłby taki sam jak Polski, w pierwszej fazie wojny podzielona byłaby zapewne pomiędzy Niemcy a Rosję, potem zdobyta w całości przez Niemcy, wreszcie „oswobodzona” przez Rosję. Szwedzi zapewne postawią kiedyś pomniki Gustawowi V z napisem: „Temu, kto ocalił niepodległość Szwecji”.

Na marzec 1940 roku wypada także podróż osobistego wysłannika Roosevelta, p. Sumnera Wellesa po stolicach państw europejskich. Pan Welles przyjechał do Rzymu, gdzie rozmawiał z hr. Ciano i z Mussolinim; potem do Berlina, na rozmowy z Ribbentropem, Hitlerem, Hessem i Göringiem; potem przez Szwajcarię do Paryża, gdzie widział mnóstwo osób, a między innymi p. Leona Bluma w jego mieszkaniu na czwartym piętrze w starej części Paryża, przy ulicy bez sklepów i hałasów, w domu mieszczącym na dole małą restauracyjkę dla smakoszów o nazwie „Le Bossu” – „Garbusek”, w mieszkaniu z cudownym widokiem na Sekwanę, stare drzewa nad Sekwaną i stare mury paryskie. Pan Welles utrzymuje, że otrzymał później aż trzy tysiące listów z wymyślaniami, że odwiedził tego „nikczemnego Żyda”, ale muszę przyznać, że co najmniej owa cyfra trzech tysięcy wydaje mi się być wybitnie… zaokrąglona. Z Paryża wyjechał p. Welles do Londynu, gdzie widział znów mnóstwo osób z Królem Jegomościa i ówczesnym premierem Chamberlainem na czele. Potem pojechał jeszcze raz do Włoch, znów na rozmowy z Ciano i Mussolinim. Zauważmy, jak dużą rolę odgrywały Włochy w polityce europejskiej, przed… wiosennymi zwycięskimi ofensywami Hitlera.

Jeśli mamy wierzyć p. Wellesowi, hr. Ciano nastrojony był antyniemiecko i nikt we Włoszech nie chciał wojny po stronie Niemiec, poza Mussolinim, który szedł na wojnę w przekonaniu zwycięstwa Hitlera. Ciano zakomunikował p. Wellesowi, a później Göring mu potwierdził warunki, na których wówczas Niemcy gotowe były zawrzeć pokój. Obejmowały one punkty następujące: 1) Austria pozostaje na zawsze połączona z Niemcami; 2) Słowacja będzie państwem niepodległym; 3) Czechy i Morawy autonomiczne, pod protektoratem Niemiec; 4) Polska całkowicieniepodległa (wyraz „całkowicie” nie był użyty przy określaniu niepodległości Słowacji) i z wolnym dostępem do morza, ale okrojona na zachodzie z ziem „niemieckich”, bliżej nieokreślonych, widać pozostawiono to dla targu, oraz z prowincji wschodnich, które odeszłyby do Rosji; 5) Zwrot Niemcom kolonii zamorskich, utraconych przez nie w 1919 roku.

Ciano wspominał zresztą w czasie drugiej bytności Wellesa w Rzymie o możliwości zmiany stosunku Hitlera do Sowietów, co wskazywałoby, że oddanie polskich ziem wschodnich Rosji było warunkiem raczej prowizorycznym.

W czasie pobytu p. Sumnera Wellesa w Paryżu wyświetlano w kinach paryskich, na skutek zabiegów naszej propagandy, spotkanie jego z generałem Sikorskim. Mam jeszcze w oczach kanapę w stylu Ludwika XVI, na której siedzi p. Sumner Welles; generał Władysław Sikorski wchodzi z teką; p. Sumner Welles wstaje; obaj mężowie stanu podają sobie ręce, potem siadają; generał Władysław Sikorski otwiera tekę, widać przystępuje do pobierania wspólnych z p. Wellesem postanowień. W naszym ministerstwie „informacji i dokumentacji” na gwałt wykańczano dla p. Sumnera Wellesa materiały, memoriały, fotografie i obrazki, a generał Modelski, człowiek o twarzy filuta, jeśli mamy użyć tak staroświeckiego określenia, zwalczający wówczas i dyskredytujący z ramienia Kota robotę p. Strońskiego, również przygotowywał dla p. Wellesa jakieś materiały „z ramienia wojska” – jak mówił.

Otóż p. Sumner Welles w swej książce: Czasy postanowień[1]wspomina z okazji swej europejskiej podróży setki nazwisk osób nawet drugorzędnych, o ile brały udział w rozmowach poważnych, natomiast o polskich ministrach w Paryżu nie wspomina ani słówkiem, nawet nazwisko Sikorski nie jest w tej książce wymienione – nie ma go też w indeksie nazwisk zawierającym przeszło tysiąc pozycji, chociaż nazwisko Beck jest tam wspomniane trzy razy, a nazwisko Piłsudski dwa razy. Piszę to nie dlatego, by dokuczyć nieboszczykowi, dla którego istotnie byłby to cios ponad ciosy, lecz ze względów o wiele poważniejszych. Piłsudski i Beck to przeszłość, a jednak Sumner Welles o nich pisze, a o odwiedzającym go Sikorskim zapomina wspomnieć. Dlaczego? Bo państwo się liczy, gdy ma terytorium i armię; gdybyśmy podczas tej wojny zachowali jakąś niezależność, jakąś neutralność, jakiś skrawek terytorium – bylibyśmy coś warci; rząd na emigracji ze wszystkimi swymi memoriałami jest już quantité négligeable[2], co najwyżej kinematograf może go sfilmować za podwójną opłatą. Melancholijnym smutkiem napełnia mnie myśl o tych kipach papieru starannie p. Sumnerowi Wellesowi dostarczonych. Wątpię, aby je przeglądał, nawet w czasie najnudniejszych godzin swej powrotnej podróży okrętem po Atlantyku; sądzę raczej, że je pozostawił „na przechowanie” u portiera w Paryżu.

Mały ten epizod, powyżej opisany, bardzo jest pouczający, jak również to, że Ciano, najwidoczniej w porozumieniu z Niemcami, mówił z Sumnerem Wellesem o przyszłości Polski; Göring mówił o przyszłości Polski, a natomiast p. Welles w swej książce nie wspomina, aby ten temat był poruszany w rozmowie z Anglikami lub Francuzami. Znowuż morał oczywisty: Polska dla Niemiec, dla Rosji będzie zawsze i stale jakimś problemem, natomiast w Ameryce, Anglii, a nawet we Francji Polska budzić może najwyżej zainteresowania przejściowe, doraźne. Realna polityka polska to działanie w stosunku do Moskwy lub do Berlina, ale nie w stosunku do San Francisco czy jakiegoś miasta na księżycu.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Lata Nadziei. 17 września 1939 – 5 lipca 1945, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Sumner Welles, The Time for Decision, New York–London 1944.

[2]Pol. liczba tak mała, że można ją pominąć; rzecz, osoba, z którą można się nie liczyć.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply