Obrona Grodna 1939

Obrońcy zajęli stanowiska i rozpoczęli ostrzał z cekaemu. W tym czasie do czołgu podpełzł NN plutonowy. Pchor. Hlebowicz trafił z karabinu w szczelinę obserwacyjną czołgu i jak się okazało, zabił kierowcę strzałem w policzek. Wówczas poderwali się żołnierze, a czołg wystrzelił z działa, co wykorzystał plutonowy i rzucił butelkę z benzyną. Z czołgu wyskoczył radziecki pancerniak, lecz szybko padł po strzale plutonowego. Na czołg skoczył dh Jaworski zranił ciężko trzeciego czołgistę.

I. Cisza przed burzą…

W Grodnie na początku wojny stacjonowały oddziały 29 DP – 76 i 81 pp oraz 29 pal. Pierwszorzutowe oddziały weszły w skład Armii Odwodowej NW ”Prusy”. Batalion pancerny został skierowany do SGO ”Narew”. Drugorzutowe oddziały pod nazwą ”Grupa Grodzieńska” i dowództwem, płk. dypl. B. Hulewicza wysłano pod Lwów. Kolejne oddziały mobilizowane powiększały zgrupowanie bojowe pod nazwą GO ”Grodno”. Jednak po wyjściu oddziałów Hulewicza, po 10 września GO ”Grodno” rozwiązano. Utworzono na jej miejsce OW ”Grodno”.

Obroną Grodna miał zająć się płk. w st. spocz. Bronisław Adamowicz. Załogę natomiast stanowiły: batalion szkolny, batalion asystencyjny, batalion wartowniczy nr 31[na linii Lipsk-Sopoćkinie] oraz resztki oddziałów ewakuujących się. Było też kilka tysięcy nieumundurowanych i nieuzbrojonych rezerwistów z 29 DP.

Po rozwiązaniu GO ‘Grodno’, mjr Benedykt Serafin, komendant RKU utworzył grupę dwóch mieszanych batalionów piechoty o sile 800 ludzi łącznie, uzbrojonych głównie w karabiny Lebell wz. 1886 kal. 8 mm, karabinki Mauser wz. 98a, karabinki wz. 29 oraz 12 ciężkich karabinów maszynowych[Maximy, Lewisy, Hotchkissy najprawdopodobniej], ponadto wszelakiej maści pistolety i rewolwery[Smith-Wesson, Lebell, ViS, Enfield] pochodzące z rekwizycji, w grupie obronnej znajdował się też oddział saperów, który zajął most na Niemnie. Do 31 baonu wartowniczego włączono ochotniczy oddział harcerski. Na wyposażenie obronne grupy składały się także wszelkiego rodzaju rewolwery, pistolety, sztucery i karabinki z rekwizycji, z magazynów Policji i żandarmerii, a także z czasów I WŚ. Powstał również oddział zwiadowczy harcerzy pod dowództwem pchor. B. Hlebowicza. Jednak, po agresji radzieckiej [17-18 września], okazało się, że drobne grupki nacjonalistycznych Białorusinów i Żydów, rozpoczynają ostrzał oddziałów polskich. Broń będąca w ich posiadaniu, została albo splądrowana z magazynów wojskowych, albo rozdana ochotnikom. W tej sytuacji, wiceprezydent R. Sawicki, wydał zarządzenie o natychmiastowym zwrocie broni palnej.

Broń jednak oczywiście nie została w żadnym wypadku zwrócona i do końca walk o Grodno, polska obrona ciągle musiała się liczyć z tym, że może zostać ostrzelana przez dywersantów.

18. września mjr Serafin wygłosił przemowę do batalionów, w której poinformował o rzeczywistej sytuacji w kraju, zezwolił na złożenie broni i nakazał tym, którzy zdecydowali się zostać i bronić miasta, przejść na prawe skrzydło zgrupowania batalionu. Pchor. Hlebowicz powtórzył to swojemu oddziałowi harcerskiemu, po czym przeszedł na prawą stronę. Z całego oddziału harcerzy, nikt nie złożył broni. Oddział harcerski, znacznie powiększony poprzez ciągle zgłaszających się ochotników, przeszedł pod dowództwo por. rez. Boguckiego, oraz wymaszerował wraz z grupą oficerów w kierunku Sopoćkiń, przez wieś Łojki. Oddział wrócił 19 września, gdy otrzymał rozkaz likwidacji bojówek białoruskich, żydowskich oraz prawdopodobnie agentów NKWD.

II. Walki

20 września oddziały zgrupowane na placu koszarowym zostały ostrzelane silnym ogniem z broni maszynowej z mostu kołowego od strony Przedmieścia Zaniemieńskiego[czyli z zachodu]. Obrońcy byli przekonani, że nacierają Niemcy[wszak 15 września zajęli Białystok, a na przedpolach miasta obrońcy przepędzali ogniem pojedynczym z karabinów niemieckie patrole motocyklowe]. Następnie uderzył dywizjon pancerny w sile 7-8 maszyn. Uderzał 15. Korpus Czołgów-w pierwszym ataku ruszyło 50 czołgów BT z 27 bcz. Dzięki żelbetowej balustradzie mostowej, pojazdy musiały się rozdzielić po ulicach Grodna. Niektóre pojazdy, dowodzone przez mjr Kwitko przedostały się do centrum na Plac Wolności.

Obrona nie posiadała praktycznie żadnej broni ciężkiej, ani jednego działka ppanc, moździerza czy w ogóle czegoś cięższego[wyjątkiem była jedna 40 mm armata Boforsa niedaleko Przedmościa Zaniemieńskiego, na skwerze koło Teatru Miejskiego przy ul. Narutowicza]. Jednak utworzono 4-5-osobowe oddziały ochotników, które miały za zadania niszczyć czołgi. Ich uzbrojeniem były głównie broń krótka oraz butelki z benzyną i granaty. Butelki pochodziły z rozlewni spirytusowej, zarekwirowane przez Hulewicza oraz napełniane były mieszanką benzyny i nafty w podziemiach koszarowych, dostarczane przez łączników i łączniczki na linię.

Działo Boforsa skutecznie blokowało dojazd do centrum-pierwszy czołg został uszkodzony i unieruchomiony, a następnie spalony za pomocą butelek z benzyną. Drugie działo[obydwa należały do 94. bal], miało zając inne stanowisko, jednak zostało staranowane przez czołg na ul. Dominikańskej. Czołg odniósł również uszkodzenia, ponieważ zaraz potem władował się w sklepową witrynę i zawalił się na niego kawał muru. Załoga czołgu opuściła go, została od razu wzięta do niewoli przez przeciwlotników. Trzeci, o którym mowa poniżej, został spalony na rogu ulic Hoovera i Napoleona, trzech czołgistów wzięto do niewoli[przez policjantów], jeden zginął[ów Lew Aleksandrowicz].

Kolejny czołg został spalony przy. ul. Skidelskiej, zginął w nim następny grodzianin-Żyd, Natan Margolis, na placu Batorego, kolejny zdrajca-Izydor Lipszyc.

Czołg na Wybrzeżu Pierackiego, zatrzymał się z powodu awarii silnika. Próba zniszczenia go granatami nic nie dała, więc od akcji ruszyło dwóch oficerów z 94 bal, ginie przy tym jeden z nich ppor. J. Musiał. Kolejny atak jest przeprowadzony przez trzech żołnierzy z 5. PL[opis przedstawiono poniżej].

Sierż. Alojzy Tauduł wspominał: ”Rzucaliśmy granatami i strzelali z karabinów, by ściągnąc ogień na siebie. Lotnicy[ze służb naziemnych 5. PL], wykorzystawszy moment, biegiem rzucili się do czołgu. Sierżant z butelką wskoczył na wieżę, która wciąż nerwowo się obracała. Na wezwanie: ‘Wychodź towarzyszu, nie bój się, inaczej podpalę’, nikt nie odpowiedział. Wieża znów się obróciła i strzeliła. Sierżant otworzył butelkę, polał benzyną szczeliny na dachu wieżyczki, zeskoczył, zapalił zapałkę i rzucił ją na czołg. Buchnął płomień, wieżyczka przestała się obracać, ale wybuch pocisków, na które oczekiwaliśmy, nie nastąpił.[…] Później widziałem trupy 3 sowieckich czołgistów, leżących obok czołgu zniszczonego przez lotnika. Do dziś nie mogę zrozumieć, czemu nie były nadpalone. Prawdopodobnie udusili się z braku tlenu.”

Pewien ex-policjant opowiadał: ”Wybiegliśmy na róg ul Napoleona i Hoovera, gdzie płonął drugi czołg. Tam zobaczyliśmy taką oto scenę: na ziemi leżał jeden zabity bolszewik, drugi był ranny. Jakiś cywil zamachnął się karabinem i chciał dobić rannego kolbą, ale post. Moskaluk przeszkodził mu w tym, czym wywołał niezadowolenie zebranego tam tłumu. W tym czasie ranny krzyczał: ‘Nie zabijajcie mnie, przyszedłem Was wyzwolić’, co jeszcze bardziej rozeźliło tłum. Przy zabitym Moskaluk odnalazł prawo jazdy, w którym przeczytał: ‘Technik drugiej rangi Aleksandrowicz (imienia nie pamiętam), miejsce urodzenia m. Grodno’. Wyjaśniło się, że pochodził on ze znanej policji rodziny żydowskiej, był ścigany za działalność komunistyczną i uciekł do Rosji, a teraz, dobrze znając miasto, wrócił, by nas wyzwolić.”

Pierwszy atak na czołg wykonał strz. Werakso. Maszyna jednak umknęła. Pierwszy czołg spalono na ul. Mostowej, tuż koło koszar. Kolejny-na ul. Lipowej z Boforsa. Na Lipowej uszkodzono także jeden samochód pancerny. Kolejny został zniszczony na ul. Hoovera, najpierw zaatakowany dwoma granatami przez Jana Siemińskiego, potem butelką z benzyną przez NN porucznika z balkonu, poprawiono karafką z benzyną. Następny został zniszczony w pobliżu Urzędu Pocztowego. Patrol, dowodzony przez pchor. B. Hlebowicza wraz z kpr.Anatolem Iwaszczyńskim rozpoczął pościg za czołgiem, którego ślady znaleziono na ul. Skarbowej i Hoovera. Czołg został dopatrzony 400 m za koszarami 7 baonu panc. Do patrolu dołączył także oddział dowodzony przez por. Boguckiego. Obrońcy zajęli stanowiska i rozpoczęli ostrzał z cekaemu. W tym czasie do czołgu podpełzł NN plutonowy. Pchor. Hlebowicz trafił z karabinu w szczelinę obserwacyjną czołgu i jak się okazało, zabił kierowcę strzałem w policzek. Wówczas poderwali się żołnierze, a czołg wystrzelił z działa, co wykorzystał plutonowy i rzucił butelkę z benzyną. Z czołgu wyskoczył radziecki pancerniak, lecz szybko padł po strzale plutonowego. Na czołg skoczył dh Jaworski zranił ciężko trzeciego czołgistę.

Do wieczora 20 września udało się oczyścić w całości Grodno z atakującej je broni pancernej, 6 pojazdów zostało zniszczonych, bądź unieruchomionych, następnego dnia zniszczono jeszcze jeden w pobliżu koszar 81 pp Cały dzień, atak wspierało z powietrza kilka-kilkanaście samolotów. Wieczorem przy współdziałaniu 119 ps i 13 DS, 27. bcz oczyszczała południowe dzielnice Grodna, a artyleria rozpoczęła w tym czasie ostrzał zaniemieńskiej części miasta. W nocy z 20 na 21 IX drużyny harcerskie zajęły stanowiska w okopach. W tym samym czasie, grupa młodszego lejtnanta Szajchuddinowa, korzystając z pomocy zdrajców, przeprawiła się na prawy brzeg[koło dworu Poniemun], dwa km od miasta, akcja ta jednak została wstrzymana ogniem polskich ckm w okolicach cmentarza. Polacy odpowiedzieli tym samym i polski pluton przeprawił się na przedmieście Polusz i odrzucił obsadę rozmieszczonej tam placówki. Pluton powrócił na stanowiska ok. północy bez strat własnych. 21 września nastąpiły kolejne ataki dywersantów, strzelających z rejonów zadrzewionych, w pobliżu cmentarzy. Tego samego dnia do miasta dotarły 101 pu [dow. mjr dypl. St. Żukowski] i 102 pu [dow. mjr J. Florkowski] gen. W. Przeździeckiego[który objął dowództwo obrony Grodna po płk. Siedleckim] z GO ‘Wołkowysk’ oraz grupa[dwa bataliony] płk. Izydora Blumskiego z OZ 19 DP, która przybyła transportem kolejowym i broniła miasta na odcinku między szosą Grodno-Skidel, a Grodno-Orany. Szwadron por. Głuskiego przeprowadził podobną akcję, jak pluton, gdy ułani pieszo przeszli przez most drogowy i zaskoczyli w domu przy wylocie stanowisko sowieckie, które obrzucili granatami, wzięli dwóch Rosjan do niewoli. Strat własnych nie było.

Dowódca szwadronu, ppor J. Wilchorski, tak opisywał miasto: ”Grodno jakby wymarło-drzwi pozamykane na zasuwy, okna zasłonięte okiennicami. Na ulicach tylko raz spotkaliśmy policyjny patrol. To tu, to tam stały korpusy spalonych sowieckich czołgów. Zapadł mi w pamięć zburzony pociskami artyleryjskimi kinematograf, z wywalonym na ulicę projektorem i porozrzucanymi na drodze nadpalonymi taśmami filmu; na rozwalonym murze absurdalnie wyglądały resztki kolorowych plakatów z amerykańskimi gwiazdami filmowymi.”

Obrońcy koszar 7 baonu panc, stanowiący lewą krawędź pozycji obronnych, przepuścili tyraliery wojsk sowieckich, posuwające się w kierunku ul. Jerozolimskiej. Otworzyli gwałtowny ogień dopiero wtedy, gdy nieprzyjaciel zaległ na skraju tej arterii. Po pewnym czasie, Sowieci wycofali się.

Bliżej rzeki, w rejonie koszar 29 pal, czerwonoarmiści, korzystając z pofałdowania terenu, przedostała się pod murowane ogrodzenie, wyminęła je i zajęła bloki koszarowe. Stąd rozwinęła atak w kierunku ul. Jerozolimskiej i cmentarza prawosławnego. Do ataku wszedł oddział por. Korzona, wyprowadzony od strony wiaduktu. Wycofał się on z cmentarza, jednak został w koszarach.

102 pu uderzył siłą kilku plutonów poprzez ogrody i podwórza wzdłuż ul Skidelskiej, po czym uderzyły tutaj na rozmieszczone punkty oporu, biorąc kilkunastu jeńców[bez jakichkolwiek ofiar po obu stronach].

W nocy z 21 na 22 IX, oddziały te wycofały się zdziesiątkowane w kierunku Kanału Augustowskiego. Miasta broniły oddziały ochotnicze z 31 baonu. Przy ul. Podolnej obrońcy nie otrzymali żadnej pomocy. Po wycofaniu Boforsa na most na Niemnie zaczęły się dosłownie wlewać oddziały pancerne npla. W tym czasie pod miasto podciągnął 101. pp 4. DS, który także przeprawił się na prawy brzeg rzeki, na północ od 119 ps. O 6.00 oba pułki wzmocnione 4 działami uderzyły, do godziny 12 wyszły na linię kolejową, a o 14 osiągnęły centrum miasta. Jednakże oddziały sowieckie zostały błyskawicznie wyparte przez polskie kontrataki i musiały się wycofać na przedmieścia.

”Niedobitki polskiej armii, przede wszystkim oddziały składające się z oficerów i faszystowskich bojówkarzy, bezsilne w otwartej walce wobec druzgocącego natarcia Armii Czerwonej, okopały się w Grodnie, tchórzliwie kryjąc się za plecami jego spokojnych mieszkańców.

-Strzelajcie towarzysze tak, by każdy pocisk trafiał do celu i tylko do celu – mówił starszy politruk, tow. Szwejkin do żołnierzy stawiających działa na pozycji ogniowej-Ani jeden pocisk nie powinien trafić w domy mieszkańców. W ślad za rozkazem dowódcy baterii, kpt. Kuriawcewa rozległ się wystrzał.

-Pluton, ognia!

Kawałki rozbitej cegły i metalu poleciały w dół. Następne pociski rozrywały się wewnątrz baszty twierdzy, rozbijały okopy nad twierdzą. Ani jeden pocisk nie minął celu. Była to prawdziwie snajperska robota. W tym samym czasie bataliony strzeleckie wdarły się do południowo-wschodniej części miasta i zaczęły się umacniać na zdobytych pozycjach.”-pisał dziennik ”Sowietskaja Biełarussija”.

W nocy z 21 na 22 IX czołgi radzieckie otoczyły Grodno, ostrzeliwując je z przedmieść. Jeden czołg ciężki[najprawdopodobniej T-28] zajął stanowisko ogniowe na skrzyżowaniu przedmostowym, skąd ryglował dojście do tej pozycji.

Na ul. Podolnej obrońcy byli w kleszczach, od mostu kolejowego obrońcy odczuli ostrzał dywersantów. Ani ostrzał obrońców ani ostrzał z koszar 81 pp[dow. ppor. Kuźmicki] nie zdołał zmusić czołgu do wycofania się.

Tej samej nocy do miasta przybyły znaczne oddziały piechoty[dokładniej, 3. DK], które przez całą noc próbowały się przemknąć, były jednak skutecznie powstrzymywane przez obronę. O świcie 22 IX Sowietom udało się wreszcie wedrzeć do miasta, od wschodu, czyli od strony dworca, zaczęła nadchodzić piechota. Około południa przyszedł rozkaz od gen. Przeździeckiego, mówiący, by wszyscy obrońcy wycofali się w kierunku Kanału Augustowskiego.

Straty są różnie podawane, wg. Władimira Bieszanowa, w jego książce ”Czerwony Blitzkrieg”, na str. 91, wg STAWKI brzmią one:

-zabici: 57

-ranni: 159

-zniszczonych: 19 czołgów i 4 samochody pancerne

straty polskie [wg STAWKI]

-zabici: 644

-wzięci do niewoli: 1514

-zdobyto: 514 kb, 50 rewolwerów, 146 km, 1 działo plot, 1 moździerz

Wg strony polskiej, straty sowieckie wyniosły ok. 800 poległych i rannych.

Rajmund Szubański w ‘tygrysie’ ”17 września”, podaje, że Armia Czerwona poniosła znaczne straty, wśród poległych było czterech oficerów, m.in. wymieniony już wcześniej mjr Fiodor Kwitko oraz starszy politruk Grigorij Gornowych. On również podaje przybliżone liczby strat polskich: 350 zabitych i 1500 jeńców, jednak podaje je pod wątpliwość, biorąc pod uwagę na to, czym dysponowali obrońcy.

K. Liszewski również podaje liczbę zniszczonych ok. 20 radzieckich czołgów.

Biorąc pod uwagę relację obrońcy Grodna, Jana Siemińskiego, który stwierdził, że na obydwa bataliony było ledwie 12 km, to w sumie ilość zdobytego przez Rosjan sprzętu, może rzeczywiście zadziwić.

Najgorsze było to, co przyszło po bitwie: Sowieci zaczęli wyładowywać swoją wściekłość na mieszkańcach Grodna.

Na tzw. Psiej Górce rozstrzelano bez sądu ok. 20 kilkunastoletnich uczniów, za to, że w chwili aresztowania przebywali w Domu Strzelca. Pewien młodszy lejtnant ze 101. pp, o nazwisku Dubowik, podczas odprowadzania ”jeńców”, przeprowadził ”przesłuchanie” po drodze i rozstrzelał 29 osób.

Takich przypadków było wiele. Bieszanow szacuje, że w ciągu 2 dni zostało rozstrzelanych ok. 300 osób, głównie ludzi nie mających nic wspólnego nawet z pośrednią obroną miasta.

Pomijając to, że, jak już wspomniałem, Sowietów bardzo aktywnie wspierali nacjonaliści białoruscy, Żydzi oraz agenci NKWD, którzy, poza przeprowadzaniem sowieckich oddziałów za linie polskie, ostrzałem dywersyjnym, aktywnie uczestniczyli w likwidacji ”reakcji”, i w ten sposób wiele rodzin deportowano w głąb Rosji za np. udział jednego z członków rodziny w obronie. Często niepotrzebny był udział w obronie, często samo podejrzenie wystarczyło, jeden donos, pomaganie rannym, czy chorym. Było w tym wiele osobistych porachunków.

Tak jedno zdarzenie wspomina pewna nauczycielka, jeszcze z walk o Grodno: ”(…) czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie dokładnie sprawy, co się wokół dzieje. Z czołgu wyskakuje czarny tankista, a w dłoni brauning – grozi nam. Z sąsiedniego domu z podniesioną do góry pięścią wybiega młody Żyd, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją. Widzę tylko oczy dziecka pełne strachu, pełne męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramiona wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem w jego głowach, chwytam nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców – uciekamy.

Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych(wiem, to polskie kule sieką po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – Chcę do mamy… – prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma lat 13, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę benzyny na czołg, ale nie zapalił… Nie umiał… Wyskoczyli, bili, chcieli zastrzelić, a potem skrępowali na łbie czołgu.”

Andrzej Matowski

Bibliografia:

”Czerwony Blitzkrieg”, W. Bieszanow, str. 86-91.

”17 Września”, R. Szubański, str. 110-117.

”Walczące Grodno”, J. Siemiński, str. 31-45.

”Kalendarium wydarzeń II WŚ”, J. Piekałkiewicz, str. 118-119.

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. adamos1939
    adamos1939 :

    Czytam ten artykuł po raz drugi i dopiero zauważyłem niejasności wokół fotografii. Osobiście uważam, że jest to zdjęcie ze Lwowa a nie z Grodna. Wiemy, że Grodnianie bronili się posiadając mało dobrego/nowoczesnego sprzętu – właściwie prawie zabytkami. Na zdjęciu natomiast widzę całą gromadę ckm wz.30 a ponadto co najmniej dwie armaty przeciwlotnicze 40 mm Bofors (obydwie wz.38 nie wz.36). Na tej widocznej w samym środku zdjęcia widać nawet charakterystyczny polski zamek. Raczej zatem to jakieś koszary lwowskie, gdzie zdawano broń po kapitulacji niż grodzieńskie. Pamiętajmy również, że część obrońców (żołnierzy) przebiła się z miasta w kierunku Litwy i na pewno broń zabrała. Do końca zostali głównie miejscowi ochotnicy ze starą bronią.