Wyskoczyłem za nimi, przez sekundę tylko zastanawiając się, którego pierwszego wziąć na cel. Już miałem nacisnąć spust, kiedy przypomniałem sobie słowa matki – Bój się Boga, nie zabijaj ubowców i innych! Pamiętaj, że to też Polacy! To mnie zahamowało.

– Agent, którego UB udało się pozyskać w mojej rodzinie, często przyjeżdżał do rodziców – wspomina Wiktor Wlazło. – Stale się pytał ojca i matki, gdzie przebywam, bo chciałby się ze mną skontaktować. Tłumaczył im, że też należy do podziemnej organizacji, która chciałby skoordynować swoją działalność z moją. Ojciec odpowiadał, że nie wie, gdzie jestem. On zaś regularnie przyjeżdżał do ojca i pytał – no, jak tam wujku, Wiktor nie odzywał się? Może napisał? Ojciec mu ufał. W głowie mu się nie mieściło, ze może być on szpiclem. Jak kiedyś zajrzałem nocą do domu, to ojciec powiedział mi, że ów kuzyn pytał się o mnie. Ja nic nie podejrzewając pojechałem nawet do niego i przespałem jedną noc. Powiedział, że chce mnie skontaktować z oddziałem „Olchy”, który jeszcze kręcił się w okolicy Szydłowa. Dodał jednak, że teraz tego zrobić nie może, ale uczyni to jutro na zabawie w sąsiedniej miejscowości. Przyprowadzi później kogoś od „Olchy” i będę sobie mógł z nim pogadać.

Trzech ubowców

– Udałem się na tą zabawę, ale rzecz jasna z pistoletem pod marynarką. Nie wszedłem jednak na salę do remizy, ale stanąłem w sieni i zacząłem rozglądać się za moim kuzynem. Zamiast niego zobaczyłem kolegę ze szkoły, o którym wiedziałem, że pracuje w Urzędzie Bezpieczeństwa. On także na mnie spojrzał i wydawało mi się, że mnie rozpoznał. Wycofałem się chyłkiem z sieni i postanowiłem podejść pod okno remizy, by przez nie zobaczyć, czy na sali jest mój kuzyn. Wychodząc zobaczyłem, że przy furtce w płocie otaczającym remizę stoi mężczyzna, w którym na kilometr można było rozpoznać ubowca. Gdy zajrzałem ukradkiem przez okno zobaczyłem ubowca, którego rozpoznałem, jak rozmawia z drugim. Od razu zrozumiałem, że muszę się szybko wycofać. Trzech ubowców w jednym miejscu nie mogło być przypadkiem. Wyjść przez furtkę nie chciałem, bo wtedy musiałbym zastrzelić stojącego przy niej ubowca. Było wiadomo, że będzie usiłował mnie zatrzymać. Ja zaś chciałem wycofać się niepostrzeżenie, chyłkiem, bez robienia hałasu. Przypomniałem sobie, że z drugiej strony remizy jest jeszcze jedna furtka. Zacząłem powoli iść w jej stronę licząc, że będzie otwarta.

Słyszałem ich rozmowę

– Nagle tuż za mną znalazł się ubowiec, który wyszedł z sali i zaczął się za mną rozglądać. Już miałem go kropnąć, ale on nie sięgnął po broń tylko grzecznie zapytał, gdzie tu jest studnia, bo chce się wody napić. Pokazałem mu studnię i ten istotnie spuścił do niej wiadro i zaczął wyciągać. Ja ściskając w ręku pistolet, ruszyłem w stronę furtki. Na szczęście była otwarta. Gdyby była zamknięta, musiałbym na nią wskoczyć i wtedy ubowiec bez trudu mógłby mnie zastrzelić. Otworzyłem furtkę i dałem nura w mrok, nikt mnie nie gonił. Postanowiłem zaczaić się na nich przy drodze do Radomia, którą musieli wracać. Nagle słyszę, że tych trzech jednak ruszyło za mną. Odskoczyłem za róg chałupy. Oni zauważyli mój manewr. Jeden odważniejszy rwał się do przodu, ale dwaj pozostali go zatrzymali, mówiąc, że mogę rzucić granat. Doskonale słyszałem ich rozmowę. Wycofali się w stronę remizy. Ja ruszyłem w stronę drogi, którą ubowcy powinni wracać do Radomia.

To też są Polacy

– Zaczaiłem się na nich pod mostkiem na rzece myśląc, że jak będą wracać, to wyskoczę na nich z tyłu i co najmniej jednego zastrzelę. Po jakimś czasie istotnie przeszli nade mną. Maszerowali środkiem drogi i stanowili łatwy cel. Wyskoczyłem za nimi i przez sekundę tylko zastanawiając się, którego pierwszego wziąć na cel. Już miałem nacisnąć spust, kiedy przypomniałem sobie słowa matki – Bój się Boga, nie zabijaj ubowców i innych! Pamiętaj, że to też Polacy! To mnie zahamowało. Gdyby nie to, to dwóch bym na pewno położył, trzeci mógłby uciec. Wróciłem na tą zabawę, bo pod remizą zostawiłem rower, a nim jeszcze szybciej można się było przemieścić. Zajrzałem na salę i odnalazłem wreszcie mojego kuzyna. Oświadczył mi, że łącznik z oddziału „Olchy” nie przyjechał na zabawę. Powiedział, żebym udał się na sąsiednią wieś i zamelinował się koło kościoła. Obiecał, ze jutro przyjedzie do mnie z łącznikiem. Przyjechał istotnie, ale nie z łącznikiem, tylko z UB.

Ręce do góry

– Ja zamelinowałem się w stodole koło kościoła. Do końca nocy nie spałem. Wiedziałem, że jeżeli UB robi obławy, to nad ranem, albo wieczorem. Nad ranem UB się nie zjawiło, więc uznałem, że spokojnie mogę się przespać, bo do wieczora jest sporo czasu. Okazało się, że się przeliczyłem. Spałem sobie smacznie, kiedy zostałem obudzony okrzykiem – ręce do góry! Miałem przeładowany pistolet, ale nie mogłem nawet po niego sięgnąć. Nad sobą zobaczyłem dwie lufy pepeszy. Gdybym tylko wykonał jakiś ruch, przecięliby mnie seriami na pół. Powoli więc podniosłem się z siana, na którym spałem i uniosłem ręce do góry. Nie miałem żadnych szans na ucieczkę. Wychodząc ze stodoły zacząłem się rozglądać, jak tu dać dyla, ale od razu zrozumiałem, że wpadłem na całego. Całe obejście było obstawione przez ubowców, a z rowu przy drodze mierzył we mnie erkaem. Jak spojrzałem w stronę sąsiada, to zobaczyłem drugą lufę erkaemu ze stanowiska przy oborze. Kierujący akcją uznał zapewne, że taki bandyta jak ja nie da się zaskoczyć i trzeba będzie z nim podjąć walkę.

Mamy go

– Skuli mi ręce, położyli na drodze i zaczęli kopać. Wiedzieli, jak bić, żeby sprawić ból, a jednocześnie nie zabić. Gdy leżałem na szosie we krwi usłyszałem, jak dowódca ubowców przez radiostację w samochodzie meldował przełożonym w Radomiu – no, mamy tego bandytę. – Wystrzelił też w górę rakietę, dając sygnał, że akcja zakończona. Jak mnie ładowali na otwartą ciężarówkę, to zobaczyłem, że cała wieś była obstawiona. UB ściągnęło wojsko, psy. Jak po latach czytałem moje akta z UB, udostępnione mi przez IPN, to dowiedziałem się, że w zatrzymaniu mnie brało udział stu osiemdziesięciu ludzi! Dopadnięcie mnie było dla UB sprawą priorytetową. Jak mnie wieźli na ciężarówce skutego i leżącego na podłodze, to każdy z ubowców, który ze mną jechał uważał, ze musi mnie kopnąć. Zanim dojechałem do siedziby UB w Radomiu, byłem ledwie żywy. Kiedy wyciągnęli mnie z auta, obejrzałem się za siebie na ulicę i pomyślałem, że to pewnie ostatni raz widzę Radom. Nie przewidywałem już, że wyjdę z UB żywy. Jak mnie wlekli po schodach na górę, to żałowałem tylko, że dałem się zaskoczyć. Chociaż jednego bym stuknął i byłby łeb za łeb. Gdy zaprowadzili mnie do pokoju i postawili na środku, to całe UB się zeszło, żeby mnie zobaczyć.

Przyznasz się do wszystkiego

– Byłem sławnym bandytą, którego ubowcy poczytywali sobie za wielkie osiągnięcie i sukces operacyjny. Po przywitaniu poddano mnie śledztwu. Zdjęto mi kajdanki i kazano się rozebrać do naga. Obmacali mnie dokładnie, jakby, pod skórą mógł coś ukryć. Zajrzeli mi też do odbytu i wreszcie pozwolili się ubrać. Wtedy zaczęli mnie przesłuchiwać. Pytali o resztę bandy, gdzie ukryliśmy broń itp. Twardo odpowiedziałem, że w żadnej bandzie nie byłem, pistolet znalazłem przypadkowo i do niczego się nie przyznaję. Wtedy oficer, który mnie przesłuchiwał zapytał – Wierzysz w Boga? – Wierzę – odpowiedziałem. – A w Matkę Boską? – kontynuował. – Wierzę! – odpowiedziałem twardo. – On zaś szyderczo oświadczył – to ja zrobiłem jej to dziecko, no, tego Jezusa, a ty teraz będziesz płacił alimenty. – Hardy jesteś, nie szkodzi, szybko zmiękniesz i przyznasz się do wszystkiego. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ten, co tu trafił nie przyznał się do tego, o co był oskarżony.

Cdn.

Marek A. Koprowski

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • jarema_w
      jarema_w :

      I pamiętamy prawdę że ich oprawcy wyjechali z Polski w 1968roku każdy znał Krwawą Wandę co sobie miło żyła w Anglii i jej podobnych ,a teraz za pomocą usmana wracają i żądają 60mld/dol i wyrzucać polaków z ich mieszkań w Warszawie . Propaganda sobą a historii prawdę powie / I nie dziwię się że w Operacji Most – nawet ruscy się ich pozbywali przez co zawaliła się komuna na nasze szczęście

  1. jaroslaus
    jaroslaus :

    do ściągnięcia, książka IPN pt. APARAT BEZPIECZEŃSTWA W POLSCE Kadra kierownicza t., str 61-63: “W styczniu 1945 r. komendant Okręgu AK Białystok w swoim raporcie do Londynu pisał: „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie”. Rok później kierownictwo WiN informowało: „Na każdym kroku daje się odczuć ich [Żydów – K.S.] serdeczny stosunek do Sowietów i odwrotnie oraz popieranie ich tak przez Sowietów i PPR, jak i przez władze administracyjne i Bezpieczeństwa”; „Najważniejsze i materialnie najwięcej popłatne placówki państwowe są obsadzone Żydami. W administracji państwowej, w szkolnictwie średnim i wyższym, w sądownictwie i w wojsku tkwią Żydzi na nadrzędnych stanowiskach”; „Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski – Żydzi komuniści, oddając się w zupełności jako znawcy stosunków i terenu na usługi NKWD, byli […] czynnikiem, który najwięcej przyczynił się do masowych aresztowań, rozstrzeliwań, deportacji, zwłaszcza członków polskiego ruchu niepodległościowego”. O obecności Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w MBP pisał także Nikołaj Seliwanowski, doradca NKWD przy MBP, w swoim raporcie do Berii z 20 października 1945 r. „W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego pracuje 18,7% Żydów, 50% stanowisk kierowniczych zajmują Żydzi. W I Departamencie tego Ministerstwa pracuje 27% Żydów. Zajmują oni wszystkie stanowiska kierownicze. W Wydziale Personalnym – 23% Żydów, na stanowiskach kierowniczych – 7 osób. W Wydziale” ds. Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna) – 33,3[%] Żydów, wszyscy zajmują odpowiedzialne stanowiska. W Wydziale Sanitarnym MBP – 49,1[%] Żydów, w Wydziale Finansowym – 29,9[%] Żydów”230. Do dziś funkcjonuje pogląd sformułowany na łamach „Naszego Losu”: „po roku 1944 rozpoczęły się w Polsce krwawe rządy żydokomuny, wdrażane przy pomocy sowieckich czołgów i bagnetów”; Żydzi byli „pomocnikami rewolucji”, ukrywającymi się pod „dobrymi, słowiańskimi nazwiskami” ; w UB „kluczowe stanowiska zawsze okupowali […] Żydzi” Jak pisał Abel Kainer: „Symbolem roli Żydów w pierwszym dziesięcioleciu PRL jest […] żydowski bezpieczniak. […] W newralgicznym punkcie systemu, w policji politycznej, potrzebni byli najbardziej zaufani ludzie, najchętniej przedwojenni komuniści, wśród których było wielu Żydów. Ponieważ starych było mało, dobrym był każdy lojalny. A więc ktoś możliwie osamotniony, bez zaplecza rodzinnego i sąsiedzkiego”238. Do wymienionych przez Kainera przedwojennych komunistów pochodzenia żydowskiego należała znaczna część elity późniejszej bezpieki: Leon Andrzejewski, Zygmunt Braude, Mieczysław Broniatowski, Julia Brystiger, Józef Czaplicki, Anatol Fejgin, Marek Fink, Leon Gangel, Marian Jurkowski, Edward Kalecki, Julian Konar, Józef Kratko, Mieczysław Mietkowski, Zygmunt Okręt, Henryk Piasecki, Ludwik Przysuski, Roman Romkowski, Józef Różański, Leon Rubinsztein, Józef Światło, Michał Taboryski. Warto zauważyć, że droga niektórych z nich do przyszłych karier w bezpiece wiodła, podobnie jak wspomnianego wcześniej Romualda Gadomskiego, poprzez armię gen. Władysława Andersa. Julian Konar – późniejszy wicedyrektor Departamentu I MBP, dezerter z odtwarzanego w ZSRR Wojska Polskiego, swój stosunek do służby w Wojsku Polskim określił lakonicznie: „Z armią Andersa udałem się do Buzułuku, następnie Saratowa, skąd jako podchorążowie zostaliśmy odesłani do kompanii i w tym czasie zażądaliśmy wraz z innymi towarzyszami zwolnienia i przekazania do Armii Czerwonej” Większość Żydów i osób pochodzenia żydowskiego piastujących kierownicze stanowiska w bezpiece wojnę spędziła w ZSRR, skąd wrócili do kraju razem LWP lub jako repatrianci w latach 1945–1946.Nie analizując przyczyn, dla których tak wielu Żydów i osób pochodzenia żydowskiego znalazło się w UB – nie sposób jednak negować wyników danych statystycznych. W okresie największego terroru i bezprawia w Polsce, w latach 1944–1954, na 450 osób pełniących najwyższe funkcje w MBP (od naczelnika wydziału wzwyż) aż 167 było pochodzenia żydowskiego (por. tabelka 1). Biorąc pod uwagę, że po wojnie Żydzi i osoby pochodzenia żydowskiego stanowili niespełna 1 proc. ludności kraju, to ich 37-procentowy udział w kierownictwie MBP stanowi trudną do ukrycia nadreprezentację osób jednej narodowości. Niższy, lecz nadal znaczny, był odsetek pełniących najwyższe funkcje kierownicze w jednostkach terenowych. Ze 161 szefów i zastępców szefów WUBP/WUdsBP, aż 22 (13,7 proc.) było pochodzenia żydowskiego. LINK DO POBRANIA KSIĄŻKI http://ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0015/105432/Aparat_kadra_kier_tom-I.pdf