Program Polski jako państwa niezależnego, Polski nieniemieckiej, ale także nie sowieckiej.

W dniu 17 lutego ukazał się w „Dzienniku Polskim” artykuł zakończony tragi-humorystyczną, zważywszy na obecną sytuację, konkluzją[1]:

Polityka dotychczasowa rządu polskiego wobec Rosji dała rezultaty pozytywne, wszystkim dobrze znane, a żadnych szkód nie wyrządziła. Kontynuowanie tej polityki zatem w atmosferze spokoju i opanowania, a nie w atmosferze histerii i megalomanii, jest podyktowane polską racją stanu.

Otóż polityka ta „kontynuowana” być nie może, chociażby ze względu na los Polaków w Rosji sowieckiej. Ale w tych zdaniach tak sprzecznych z rzeczywistością podziwiamy upór i tupet, z jakim się wprowadza społeczeństwo w błąd co do sytuacji faktycznej.

Artykuł cytowany wychodzi z założenia, że kwestią najważniejszą dziś dla nas jest utrzymanie „wielkiej koalicji” i że pakt z 30 lipca 1941 roku jest czymś w rodzaju klamry dla tej „wielkiej koalicji”. Autor jest w błędzie. Po pierwsze „wielka koalicja” powstała nie dokoła paktu polsko-sowieckiego, lecz na skutek agresji Hitlera w czerwcu 1941 roku. Konieczność wspólnego zwycięstwa nad Hitlerem oto jest więź, która wielką koalicję trzyma i trzymać będzie. Zwycięstwa sowieckie są uzależnione od anglo-amerykańskich dostaw amunicyjnych, a nie od naszego stanowiska wobec Sowietów. Wreszcie, dlaczego to właśnie spod polskiego pióra wychodzą twierdzenia, że Polska powinna ponosić ofiary dla utrzymania „wielkiej koalicji”. Ponosimy ofiary dla wojny i ponosić je chcemy. Kraj nasz jest prześladowany przez Niemców bardziej niż inne kraje przez Niemców okupowane, co wskazuje, że opór u nas jest większy niż gdzie indziej. Nie powinno się mówić o wielkich koalicjach, gdy się wie, że chodzi tu o kwestie całości terytorialnej Polski. To takie proste: weszliśmy do wojny, aby terytorium naszego bronić, nie po to dążymy do zwycięstwa, aby połowę naszego terytorium tracić, albo po to, aby Polsce nadawać charakter republiki sowieckiej.

W „Dzienniku Polskim” czytamy ciągle sugestie, że Goebbels straszy Europę bolszewizmem, a więc my, aby Goebbelsowi przeszkadzać, powinniśmy zachwalać ustrój sowiecki, względnie nic złego o nim nie mówić. Można oczywiście po tej linii iść jeszcze dalej i powiedzieć, że aby zrobić Goebbelsowi należytego psikusa, powinniśmy oświadczyć, że chcemy w przyszłości stanowić jedną ze związkowych republik sowieckich.

Nie byłaby to jednak droga właściwa. W Europie jest dużo krajów i ludzi, którzy nienawidzą Niemców, ale nie chcą też ustroju sowieckiego. Jeśli się dziś głosi hasło: „albo Niemcy, albo Sowiety”, to nie tylko się nie utrudnia, lecz właśnie ułatwia grę Goebbelsowi i propagandzie niemieckiej. Niemcy są znienawidzone nie tylko przez swoich przeciwników, lecz także przez dużą część swoich sojuszników w tej wojnie. Węgry i Rumunia zostały zmuszone do wzięcia udziału w tej wojnie po stronie Niemiec. Porzucą te Niemcy przy pierwszej nadającej się okazji, którą warto by im ułatwić. Jedyne, co może ich przy Niemcach utrzymać, to zapowiedź, że będą po wojnie włączone do sfery interesów sowieckich.

A przecież właśnie w naszym polskim interesie leży, aby Węgry i Rumunia porzuciły Niemców jak najprędzej, aby jak najprędzej otwarły drogę zwycięskim wojskom alianckim dla oswobodzenia Polski. Zresztą już dzisiaj są Węgrzy, którzy rozumieją, gdzie leży przyszłość ich ojczyzny.

Premier Stalin odpowiadając naszemu premierowi na jego ostatnią depeszę gratulacyjną oświadczył, że „niedaleka jest chwila, kiedy Związek Sowiecki i Polska na zawsze wypędzą ze swych ziem znienawidzonych hitlerowców i ich satelitów”. Formuła ta wymaga z naszej strony pewnych uzupełnień. W obecnym swoim brzmieniu jest dla nas za wąska i niezadawalająca. Chcemy wypędzić z Polski nie tylko hitlerowców, ale w ogóle wszystkich Niemców; gdyby na przykład system hitlerowski w Berlinie runął, ale Niemcy pozostali w Poznaniu i Warszawie, nie zmieniałoby to nic w naszej sytuacji. Po drugie, nie chodzi nam o wypędzenie Niemców tylko z Rosji i Polski, ale także z Francji, Belgii, Holandii, Jugosławii, Grecji, oraz wpływów politycznych niemieckich z Włoch, Węgier i Rumunii.

Precyzując swój program Polski jako państwa niezależnego, Polski nieniemieckiej, ale także nie sowieckiej, wchodzimy w konflikt z częścią opinii angielskiej. Wiemy o tym. Sądzimy, że i tak ten konflikt jest nieuchronny, że próby jego złagodzenia w rodzaju ogłaszania inseratów o książkach generała Sikorskiego w organie komunistów angielskich „Daily Workerze” stanowią przykłady dyplomacji dziecinno-naiwnej. Nigdy nie należy naśladować strusi w ich metodach politycznych. Ale komuniści angielscy i koła z nimi sympatyzujące to jeszcze nie cała Anglia, która wie, że Polska Anglii zawsze wierności dochowa, że Polacy są narodem wiernym i wdzięcznym. Narażenie się małej części opinii angielskiej rewanżuje się całkowicie uzyskaniem sympatii wśród naszych sąsiadów. O interesy antyniemieckich Węgrów i antyniemieckich Rumunów Polska powinna dbać jak o swoje własne. Trzeba pamiętać, że najsilniejszym czynnikiem politycznym jest czynnik geograficzny.

Co do jednego z naszych sprzymierzeńców spotkało nas wyraźne rozczarowanie, mianowicie co do sprzymierzeńca czeskiego. Czesi nie mogą dać nam żadnej pomocy wojskowej, ale mogli i powinni byli dać nam pomoc dyplomatyczną właśnie w drażliwej sprawie stosunków z Sowietami. Uczynili coś wręcz odwrotnego. Oto są dwa sympatyczne kraje, z którymi porozumienie nasze nie może być nigdy całkowite. Finlandia, ponieważ Finowie są wyłącznie antyrosyjscy, ponieważ Niemców się nie boją, i Czesi, ponieważ są wyłącznie antyniemieccy, ponieważ Rosji się nie boją. Natomiast Rumunia, Polska i Węgry są krajami, które muszą bronić swej niepodległości zarówno przed Niemcami, jak i przed Rosją. Do niczego nie prowadzi ukrywanie tej prawdy.

Spotkałem się ze zdaniem w kołach polskich, że po wojnie Polska powinna wstąpić do zespołu narodów brytyjskich. Popularność Anglii jest tak duża w narodzie polskim, że z naszej strony nie byłoby na pewno przeszkód ku temu. Zupełnie jednak nie wiem, jak by na to zareagowała opinia brytyjska, która dotychczas była przeciwna rozszerzaniu swego zespołu na kontynent Europy. Natomiast wojna obecna wskazała na konieczność sojuszów państw w obronie niepodległości. Na dwa lata przed wojną pisałem na manszecie „Słowa”: „Minął okres parcelacji państw, nadchodzi okres komasacji państw”. Układ polsko-czeski nie wytrzymał próby życia. Federacja, która się od tego zaczyna, że jedno z państw sfederowanych z miejsca odmawia chociażby dyplomatycznej pomocy swemu sojusznikowi w obronie jego granic, nie może nic dobrego wróżyć na przyszłość.

Tworząc natomiast federację z Polski, Węgier i Rumunii solidaryzujemy trzy państwa ulegające jednakowym niebezpieczeństwom zewnętrznym i to właśnie powinno być decydujące.

Lubię jedno zdanie Romana Dmowskiego: „Oni więcej nienawidzili Rosji, niż kochali Polskę”. Nad polityką naszego obecnego rządu wisi to samo, co nad artykułami p. Strońskiego. Ludzie ci więcej dbają o klęskę Niemiec, niż o wolność Polski. Mamy oczywiście słuszne powody do zemsty nad Niemcami. Ale sama zemsta nie może nas zadowolić. Chodzi nam o odbudowanie Polski, o niepodległość. Dlatego też dbać powinniśmy o plany konstrukcyjne cokolwiek realniejsze niż to zbliżenie z Czechami, które tak zawiodło od samego początku. Miejmy nadzieję, że nowy rząd zarzuci płytką metodę konstruowania programu politycznego Polski tak, aby dogodzić aktualności, dogodzić modzie, dogodzić chwilowym zachciankom opinii. Są to metody odpowiednie dla aranżerów filmowych lub konferansjerów, nie dla mężów stanu. Programem naszym jest:

1) Polska związana jak najściślej z Anglią.

2) Polska całkowicie niepodległa, niewchodząca w orbitę interesów ani Niemiec, ani Rosji.

3) Polska posiadająca dostateczną siłę fizyczną dla uniknięcia w przyszłości klęski z 17 września, a więc sfederowana z Węgrami i Rumunią, co by nam dało potęgę od morza do morza, o sześćdziesięciomilionowej ludności. W interesie więc naszym leżałoby utrzymanie wspólnej z Węgrami granicy i przeciwstawienie się wszelkiemu uszczupleniu terytoriów bądź Węgier, bądź Rumunii.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Albo-albo, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Kuszenie niemieckie a pakt polsko-sowiecki, „Dziennik Polski” (Londyn), nr 800 z 17 lutego 1943.

16 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • owczarek
      owczarek :

      z jakiej gry ta mapka ? . Tez chciałbym wiedzieć. Na pierwszy rzut oka myślałem że to HoI III, ale po powiększeniu wykluczyłem ta możliwość. to Making History II, zaczynam grać 😀 Nieprawda to wszystko z winy P,,Owczarka”

  1. suwaliszek
    suwaliszek :

    Przed wojną zamiast zabiegać o sojusz z Francją i Anglią trzeba nam było przystąpić do paktu antykominternowskiego z Niemcami. Dałoby nam to czas jak sądzę do 22.06.1941 na solidne uzbrojenie WP. Wcześniej padła by Francja. Ale po początkowych sukcesach Niemiec ( i naszych ) w ZSRS w 1941 front by się ustabilizował gdzieś przed Uralem ( górami i rzeką – granica Europy z Azją ) a wtedy można by potajemnie pertraktować zmianę sojuszu z UK i USA. Nade wszystko wg takiej opcji nie stracili byśmy Kresów.

    • tagore
      tagore :

      Niemcy realizowali konsekwentnie plan Ost i nie zamierzali nawet dla doraźnych korzyści
      z niego rezygnować. Sprawdzili to za nas nacjonaliści Ukraińscy zarówno Bandera jak i Melnik.
      Za życzliwym plakatem na naiwnych czekała ze strony Niemców betonowa ściana.
      Wszystkie te dywagacje o dostępnej Niemieckiej opcji to ściema widać teraz komuś potrzebna,
      w końcu niemieckie fundacje po coś wydają w Polsce pieniądze.

      tagore

      • suwaliszek
        suwaliszek :

        Do IV 1939 Niemcy usilnie zabiegali o nas do paktu antykominternowskiego. Nasz milion żołnierzy był u nich w poszanowaniu. Wystarczyła nasza zgoda na anszlus Gdańska – i tak nie był nasz a mieliśmy Gdynię. W zamian obiecywali dostęp do M. Czarnego. Bynajmniej nie robili tego z miłości do nas – przeciwnie liczyli, że po pokonaniu ZSRS łatwo uporają się z niewygodnym sojusznikiem. Sęk w tym, że pokonać sowietów w jednej kampani to jedno a pokonać zupełnie na olbrzymim obszarze to drugie. W 1941 Niemcy startując z polskiej granicy pod Mińskiem szybko zajęli by Moskwę ale pierwsze mrozy zatrzymały by ich daleko przed Uralem a tam już ewakuowane zakłady zbrojeniowe już podejmowały produkcję. Na wiosnę 1942 jeszcze by coś zwojowali ale pomoc USA wzmocniła by sowietów na tyle, że zatrzymali by Niemców i w końcu kontratakowali. Można by wtedy dogadać się z aliantami i zmienić front. Wiem to było by wielkie ryzyko – ale i tak mniejsze niż zaufanie Francji i Anglii a od 1941 ZSRS.

        • tagore
          tagore :

          Rozgrywali by nas w kombinacji szczując Ukraińców do rywalizacji o względy.
          Śmiertelnie mało zabawna konfiguracja. Gdy pokonali by Anglię na zachodzie
          nasz los byłby raczej przypieczętowany.

          tagore

          • suwaliszek
            suwaliszek :

            Wermacht nie mógł pokonać Anglii a więc D-Day nastąpiłby tak czy owak ale sądzę, że szybciej niż dopiero w 1944. Problem banderowców jak słusznie zauważył mr-robas nie istniał by. Pozostaje kwestia kiedy zmieniali byśmy sojusze? Wydaje się, że najlepiej po inwazji aliantów w Normandii. Warto nadmienić, że do tego czasu nasze wojsko bardzo by się rozwinęło technicznie przy współpracy z Niemcami. Na wojne z Sowietami w 1941 wyruszyli byśmy z ok 200 szt 7-TP o pancerzu 40mm ( produkcja z IV 1939- III 1940 ) i 300 9TP ( prod. IV 1940 – III 1941 ) a latalibyśmy 300 Jastrzębiami i 300 Sumami i 100 Łosi. Doświadczenie zwycięskiej kampani ” Barbarossy” pomogło by nam rozwinąć nowe jednostki pancerne i nowe strategie walki ” Blizkrigu”. To pomogło by nam powstać przeciwko Niemcom razem z Rumunią i Węgrami. USA nie pomagała by sowietom więc nie mieli by więcej siły niż wyprzeć Niemców ze swych granic.

      • mr_robas
        mr_robas :

        Z nacjonalistami ukraińskimi banderowcami itp – regularna armia polska nie miała by najmniejszego problemu, Ukraińcy byli kiepsko wyszkoleni i prawie bez uzbrojenia. W takim wypadku nie wspomagali by ich bezpośrednio i jawnie Niemcy, nie było by Wołynia i innych czystek ludności Polskiej, a jeśli to w proporcji max 5% tego co nastąpiło. A po takiej akcji nasza armia wycięła by ich w pień. A w całkowitym rozrachunku nie było by strat typu Katyń, likwidacji inteligencji i profesorów przez Niemców czy olbrzymich strat w Powstaniu Warszawskim nie wspominając o Oświęcimiu i innych obozach zagłady czy wywózkach na roboty do Niemiec. Nie było by strat w ludności cywilnej eksterminowanej przez Stalina na terenach zajętych przez Sowietów w 1939. Zobacz sobie na straty wojenne jakie poniosły kraje, które współpracowały z Niemcami w ludności cywilnej i stratach armii stanowiły ok 5-7% ludności swojego kraju ! A my ! Nie wspominając o stratach materialnych swoich krajów. Nam nie pozostało prawie NIC.
        Kraju nie można wykrwawiać, a tym bardziej jego warstwy najbardziej wykształconej a sojusz z Niemcami gwarantował to Nam.

        • tagore
          tagore :

          Likwidacja Polski jako kraju była dogmatem i nie był to pomysł Hitlera ,ogólne ramy
          tego planu stworzono za czasów Bismarcka. Wiarygodność traktatów z Niemcami
          wypada oceniać przez pryzmat ich stosunku do Polaków w ogóle. W najlepszym wypadku mielibyśmy propozycję dobrowolnego przesiedlenia na tereny Rosji.

          tagore

          • suwaliszek
            suwaliszek :

            Tagore: tak ale dopiero po pokonaniu sowietow. A to miało sporo potrwać tak jak spory jest ten kraj. Dawałoby to czas Amerykanom na D_Day a nam na stworzenie poważnie silnego wojska zdolnego walczyć z Wermachtem.

          • mr_robas
            mr_robas :

            Wiarygodność traktatów z Niemcami była wielokrotnie wyższa niż z Sowietami czy naszymi aliantami. ( Dlaczego stosunek Niemców do Polaków uważasz za tak ważną rzecz, skoro na tej granicy przez prawie 300 lat był spokój w historii Polski, a całe zło i ciągłe niepokoje były od wschodu.)
            Tylko dzięki temu, że Hitler doszedł do władzy podział Polski nastąpił później, przecież cała generalicja Pruska niepogodzona z traktatem Wersalskim współpracowała militarnie i politycznie ściśle z Sowietami, w celu zgładzenia Polski i powrotu do granic rozbiorowych. Tylko i wyłącznie traktat z Niemcami mógł odsunąć zagładę naszej Ojczyzny i przesunąć zapędy Hitlera w stronę zachodnią a następnie wspólną wyprawę na Rosję. Nie możecie zrozumieć, że w tym układzie w żaden sposób nie ponieśli byśmy tak ogromnych strat ludzkich i materialnych, a to jest tkanka narodu i do tego musimy się odnosić najbardziej.