U siebie czyli Stanisławów

Stanisławów – od 1966 roku zwany już Ivano-Frankiwskiem. Miasto mało turystyczne, choć przy polskiej parafii jest dom na 50 osób. Miasto, które wydało wielu światłych i wspaniałych Polaków. Miasto, które wciąż jest w pamięci, w sercach i wspomnieniach wielu ludzi. Miasto, w którym się zakochałam…

Do Stanisławowa przyjechałam po raz pierwszy w sierpniu 2009 roku ze zleceniem odszukania konkretnych grobów na cmentarzu. Okazało się, że jest to piękne miasto, pełne poczucia polskości, starego klimatu, choć cmentarza już nie ma. Został zniszczony w 1980 r. przy pomocy buldożerów. Miejsce po starym cmentarzu zajmuje teraz park miejski, w którym zostawiono kilka nagrobków, jakby dla przerażającej ozdoby. Tak więc grobów już nie znalazłam.

Poznałam za to przemiłych ludzi, nawiązałam przyjaźnie. Każdorazowo nocuję przy polskiej parafii na ul. Wowczynieckiej. Wjeżdżając do Stanisławowa, niezależnie od pory dnia czy roku, czy od strony Tyśmienicy, Kałusza, czy Halicza, trafiam bezbłędnie do miejsca przeznaczenia.

Zarówno na parafii, jak i przez pana dr Orła jestem traktowana już jak swoja. W sercu noszę stwierdzenie pana dra Orła, że jestem już Stanisławowianką. Sprawia mi to ogromnie dużo przyjemności i czuję się wyróżniona.
Mam także wspaniałych kolegów, na których wiem że mogę liczyć, jeśli cokolwiek by mi się zdarzyło na Ukrainie. Jeden z nich jest nauczycielem polskiego w polskiej szkole.
Dobrze jest mieć swoje miejsce i czuć się u siebie.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply