„Newsweek”, czyli niemiecka gadzinówka o „polskich obozach” – śląski historyk i publicysta, Wojciech Kempa skomentował publikację tygodnika Tomasza Lisa, który twierdzi, że „polskie obozy koncentracyjne istniały”.

Śląski historyk Wojciech Kempa, redaktor naczelny kwartalnika „Magna Polonia”, w felietonie na stronach internetowych tego czasopisma odnosi się do publikacji zamieszczonej przez „Newsweek”.

Tygodnik zaangażowanego politycznie demoliberalnego dziennikarza, Tomasza Lisa, w jednym z artykułów odniósł się do społecznościowej akcji internetowej #GermanDeathCamps. Powstała ona w reakcji na postępowanie niemieckiej stacji ZDF, która w osobliwy i dyskretny sposób przepraszała za użycie sformułowania „polskie obozy zagłady” w odniesieniu do niemieckich obozów w Oświęcimiu na Majdanku.

– Choć niewielu Polaków o tym wie, a politycy wolą nie pamiętać, po wojnie w polskich obozach zamęczono nawet 60 tysięcy osób. Zdarzało się, że już kilka dni po wyzwoleniu nazistowskich obozów śmierci, prycze po ocalonych zajmowali nowi więźniowie. Wszystko pod czujnym okiem Polaków –pisze Newsweek o akcji „German Death Camps”. Stwierdza też, że „po wyzwoleniu nazistowskich obozów koncentracyjnych Polacy ponownie je uruchomili”.W podpisie ilustracji czytamy zaś, że „polskie obozy koncentracyjne istniały”.

W tekście zatytułowanym „’Newsweek’, czyli niemiecka gadzinówka o ‘polskich obozach’”Kempa zwraca uwagę, że w artykule na łamach tygodnika ani razu nie pada słowo „niemieckie”. – Natomiast obozy powstałe po 1945 na terenie naszego kraju były jak najbardziej „polskie”, nawet jeśli pozostawały one w gestii NKWD, a Polacy mogli się w nich znaleźć jedynie w charakterze więźniów –zaznacza Kempa.

Śląski historyk zwraca też uwagę, że Newsweek szczególnie wiele miejsca poświęca obozowi w Świętochłowicach – Zgodzie, pisząc o nim:

– Zgoda nie była obozem zarządzanym przez nazistów. Powstała później w 1945 roku na miejscu filii obozu w Auschwitz-Birkenau. Otworzyli ją Polacy. (…) Takich obozów jak Świętochłowice-Zgoda między 1945 a 1950 rokiem działało w Polsce ponad dwieście.

Tygodnik Lisa powołuje się również na wydaną niedawno książkę „Mała zbrodnia” autorstwa Marka Łuszczyny, zawierającej prowokacyjny podtytuł „Polskie obozy koncentracyjne”. Cytuje też jej fragmenty, w których autor pisze, że „warunki w polskich obozach nie odbiegały od tych panujących w obozach prowadzonych przez nazistów”.

Kempa przypomina, że wspominany w tekście komendant „Zgody”, Salomon Morel, „jako Żyd z Lubelszczyzny, a zarazem funkcjonariusz komunistycznej bezpieki, który sędziwego wieku dożył w Izraelu, w sposób szczególny zwykł pastwić się nad byłymi SS-manami, którym wyraźnie dawał do zrozumienia, że to w odwecie za to, co ci czynili z jego rodakami w niemieckich obozach zagłady”. – Ale o tym się z „Newsweeka” nie dowiemy, bo zakłócałoby to wydźwięk całego tekstu…– pisze historyk. Przypomina, że polemizując niegdyś z liderem Ruchu Autonomii Śląska, Jerzym Gorzelikiem, pisał:

– W samym tylko KL Auschwitz więziono 27.380 mieszkańców Prowincji Górnośląskiej (nie licząc Żydów i Cyganów, którzy byli w sposób odrębny „numerowani”). W zdecydowanej większości byli to żyjący tu od pokoleń Ślązacy.Z tych ponad 27 tysięcy osób doczekało końca wojny zaledwie 9.054. Z pozostałych przeszło 18 tysięcy osób zdołano ustalić personalia (imię i nazwisko, względnie samo tylko nazwisko) 7.969 osób. Pozostali znani są tylko z numerów, bo dla hitlerowców człowiek był tylko numerem… W KL Auschwitz wykonano wyroki śmierci na 3.118 mieszkańcach Prowincji Górnośląskiej, z czego zidentyfikowano z imienia i nazwiska jedynie 1.830 osób (1.519 mężczyzn i 286 kobiet). Pozostali znani są jedynie z numerów…

– Przy całej potworności takich ludzi jak Salomon Morel i jego komanda, którym to po wojnie przyszło decydować o życiu ludzi, skierowanych do zarządzanego przez nich obozu w Świętochłowicach – Zgodzie, a także szeregu innych, to trudno te czasy zestawiać z tym, co działo się wcześniej –zaznacza Kempa. Przypomina, że w niemieckich obozach zagłady zginęły miliony ludzi, a „za tą niewyobrażalną zbrodnią stało państwo niemieckie i naród niemiecki”. – Dziś Niemcy robią wiele, aby rozmyć swoją winę, pragnąc się nią podzielić z innymi– dodaje śląski historyk.

Przeczytaj: Jak ślązakowcy zostają Ślązakami

– Przy tym doprawdy trzeba dużo złej woli, by uznać osoby takie jak Salomon Morel za reprezentatywne dla polskiego społeczeństwa. Wręcz możemy zauważyć pewną prawidłowość – jeśli jakiś volksdeutsch ze Śląska brał udział w holokauście, wtedy jest on wskazywany jako przykład Polaka, który antysemityzm wyssał z mlekiem matki. Jeśli ten sam osobnik (z tego właśnie powodu) po wojnie znalazł się na przykład w obozie w Zgodzie – wtedy jest on w tych samych mediach prezentowany jako prześladowany przez Polaków Ślązak, zaś prześladujący go Żydzi nagle przeistaczają się w polskich nacjonalistówpodsumowuje Kempa.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Klęska ślązakowców – klęska „opcji niemieckiej”

Śląski Wrzesień’39: „Górny Śląsk był terenem krwawej jatki” [NASZ WYWIAD]

Śląski historyk dla Kresów.pl: to ślązakowcy są na Śląsku mniejszością

Magnapolonia.org/ Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. kojoto
    kojoto :

    To jest wystarczające przesłanie do rozpoczęcia procedury zakazującej funkcjonowania tej gadzinówki na terenie Polski i UE, oraz wszędzie tam gdzie sięgają polskie wpływy (czyli niedaleko niestety, ale spróbować warto).