Rok 1812 na Litwie

W tym roku mija 200. rocznica nieudanego pochodu Napoleona na Rosję. Dla naszych przodków – Polaków, Białorusinów, Litwinów – była to szansa na odzyskanie utraconej blisko 20 lat wcześniej niepodległości i odrodzenie wspólnego państwa – Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Taką obietnicę, choć z pewnymi zastrzeżeniami, złożył w każdym razie Napoleon.

Wielki syn Polskiej Ziemi – Adam Mickiewicz – w „Panu Tadeuszu” tak opisywał nastroje panujące w Wielkim Księstwie Litewskim w przededniu wojny:

„O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju,

Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!

O wiosno! kto cię widział, jak byłaś kwitnąca

Zbożami i trawami, a ludźmi błyszcząca,

Obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna!

Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna!

Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,

Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu”.

Jak się okazało, nadzieje te nigdy nie miały się spełnić. Ale zacznijmy od początku.

U podłoża wojny 1812 roku tkwił konflikt między imperatorami Francji i Rosji. Napoleon domagał się, aby Rosja przyłączyła się do kontynentalnej blokady Anglii. Aleksander I nie chciał w tym uczestniczyć. Co więcej, podniósł cło na francuskie towary. Dlatego też można sądzić, że pochód Napoleona na Rosję był przede wszystkim kampanią przeciw sojuszowi rosyjsko-angielskiemu. Marszałek Murat, król Neapolu, miał powiedzieć „Na Dźwinie i Dnieprze bijemy nie tylko Rosjan, ale i Anglików”. Rosja była z kolei niezadowolona z faktu, że Francja, wbrew postanowieniom traktatu pokojowego z Tylży, rozmieściła swoje garnizony w Prusach, tuż przy granicy Imperium Rosyjskiego. Niemałe znaczenie miała też osobista niechęć Napoleona do rosyjskiego cara. W kręgu bliskich znajomych Napoleon miał nazywać Aleksandra I „ojcobójcą”. Była to aluzja do udziału Aleksandra w spisku, celem którego było zgładzenie jego ojca – Pawła I.

O tym, że atak Francuzów jest nieunikniony, Rosjanie wiedzieli już w 1811 roku. Zaczęli się więc do niego przygotowywać. Plan carskich generałów pierwotnie zakładał prowadzenie działań ofensywnych, w związku z czym składy amunicji zostały rozmieszczone przy samej granicy. Na brzegu Dźwiny zachodniej rozpoczęto budowę obozu w Drysie, gdzie miała stacjonować armia rosyjska. Tam właśnie miało dojść do walnej bitwy z Francuzami. Do prac przy budowie obozu ściągnięto tysiące chłopów. Później jednak, pod wpływem gen. Barclay’a de Tolly, car zmienił koncepcję. Podjęto decyzję o prowadzeniu działań obronnych, mających zmylić przeciwnika. Jak pokazał czas, właśnie ten plan zgubił Wielką Armię. Stał się też jednak osobistą tragedią jego twórcy.

Dodać należy, że nie wszyscy historycy wierzą w istnienie planu Barclay’a, zakładającego celowe cofanie się wojsk rosyjskich w głąb Rosji. Uważają, że innego wyjścia zwyczajnie nie było. Jeden z pierwszych historyków wojny 1812 roku, generał Michajłowski-Danilewski, w latach 30. XIX w. pisał, że to, co się stało „nie było efektem wcześniej podjętych decyzji, a jedynie konsekwencją pewnych okoliczności”. Funkcjonują też jednak inne opinie. Jeszcze w 1807 roku (…) w rozmowie z niemieckim historykiem Niburom Barclay miał powiedzieć, że w przypadku wejścia Francuzów do Rosji, „wyprowadziłby armię pod Moskwę, a nawet zgotował Napoleonowi nad Wołgą drugą Połtawę”. (…) Jednak w 1812 roku, po utracie Smoleńska wielu osobom w Petersburgu zaczęły puszczać nerwy. Na Barclay’a naciskał zarówno car i oficerowie, jak i opinia publiczna. Barclay zaczął szukać nowych pozycji dla głównego starcia z Francuzami. Wówczas jednak pojawił się Kutuzow, który zastąpił Barclay’a na stanowisku głównodowodzącego (…). Kutuzow bez najmniejszych wyrzutów sumienia obarczył Barclay’a winą za upadek Moskwy: „nie doszłoby do tego, gdybyśmy nie stracili Smoleńska”, pisał w liście do cara. W efekcie, w 1812 roku Barclay de Tolly stał się najmniej popularnym człowiekiem w Rosji, mimo że, moim zdaniem, do właśnie Barclay a nie Kutuzow, wniósł decydujący wkład w zwycięstwo.

Wiosną 1812 roku dowództwo rosyjskie zaczęło przerzucać wojska na zachód. 9. marca z Sankt-Petersburga wystąpiła Gwardia. Komendantem 9. kompanii 3. batalionu Pułku Siemionowskiego był kpt. Paweł Puszczyn (przyjaciel Aleksandra Puszkina). Dziennik prowadzony przez niego podczas całej kampanii wojennej stał się jednym z bardziej interesujących dokumentów tego okresu. Nie brak w nim zapisów, poświęconych ludziom i miejscowościom współczesnej północno-zachodniej Białorusi. Od kwietnia do 15 czerwca Pułk Siemianowski stacjonował w wioskach dzisiejszego rejonu postawskiego. Oderwijmy się na chwilę od wojny i zajrzyjmy do dziennika Puszczyna.

„21 kwietnia 1812 roku. Niedziela. Wielkanoc. W tych dniach w Polsce ciągle jedzą. Stół cały czas jest nakryty. Siadają do stołu o zwykłej porze po to tylko, żeby zjeść trochę zupy”.

(…) 19 maja 1812 r. Udałem się do miasteczka Komaje. (…) Zaszedłem do Żadowskiego. Zaprowadził mnie w katakumby, znajdujące się pod podwórzem domu mieszkalnego. Sklepienia z cegły. W sklepieniach z rzadka rozmieszczone są otwory, które wpuszczają niewiele światła. Zapewniano mnie, że niegdyś katakumby służyły jako więzienie…” (…)

Wróćmy do wydarzeń wiosny 1812 roku. Jak już wspomniałem, dowództwo rosyjskie ściągało wojska na zachodnią granicę. W rejonie Kowno-Grodno stacjonowała 1. armia, dowodzona przez samego Michaiła Andreasa Barclay de Tolly (127 000). Dalej, nieco na południu pozycje zajęła armia księcia Piotra Bagrationa (45-50 000) i 3. armia gen. Aleksandra Tormasowa (46 000). W Mołdawii, naprzeciw stanął korpus Dunaju Pawła Cziganowa (55 000). W Finlandii stacjonował korpus gen. Steingella (19 000). Kierunek ryski obstawiał korpus gen Essena (18 000). Rosja dysponowała jeszcze czterema korpusami rezerwowymi, stacjonującymi w głębi kraju. Liczebność nieregularnych wojsk kozackich sięgała 110 000 lekkiej kawalerii, ale w walkach udział brało jedynie ok. 20-30 000. Armia Napoleona liczyła ok. 450 000 żołnierzy i oficerów, przy czym Francuzi stanowili zaledwie połowę. W pochodzie na Rosję uczestniczyli także Niemcy, Włosi, Holendrzy Hiszpanie, Polacy i inni (byli to przedstawiciele około 20 narodowości). Zaraz po Francuzach najliczniejszą grupę stanowili Polacy (z Księstwa Warszawskiego), nieco ponad 100 000 osób. Całkowicie polskimi był tylko 5. korpus pod dowództwem księcia Poniatowskiego, oraz dywizja Dąbrowskiego, pozostali rozmieszczeni byli w pułkach francuskich.

Dla mieszkańców dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego Rosjanie byli obcymi, którzy odebrali im wolność i pozbawili państwa. Aby nie dopuścić do mobilizacji na tych terytoriach, władze rosyjskie już kilka lat wcześniej zaczęły przeprowadzać pobór rekrutów, wcielając w ten sposób do armii rosyjskiej ok. 130 000 ludzi. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy takie działania przyniosły efekty. Faktem jest, że w 1812 dezercja Polaków, Białorusinów i Litwinów z armii rosyjskiej była zjawiskiem masowym (…).

W 1869 roku gazeta „Permskie Wieści Gubernialne” (Nr 20-21) donosiła: „lato 1812 roku było naznaczone różnego rodzaju zjawiskami nadprzyrodzonymi, szczególne znaczenie miało pojawienie się na zachodzie ogromnej komety”. Prosty lud odebrał to jako widomy znak nadciągającej wojny. I nie pomylił się.

Wieczorem 11 (23) czerwca 1812, nad Niemnem, około trzech wiorst od Kowna, oddział lejbgwardii pułku kozackiego zauważył podejrzane poruszenie na przeciwległym brzegu rzeki. Gdy się ściemniło, na łodziach i tratwach przeprawiła się kompania francuskich saperów. Doszło do starcia z Kozakami, w wyniku którego ci ostatni musieli się wycofać (…). Ok. 6 rano 12 (24) czerwca wojska francuskie weszły do Kowna.

Rosyjski car znajdował się wówczas w Wilnie (…). Podczas balu u Beningsena poinformowano go o wtargnięciu Francuzów. Unikając starcia, Rosjanie pospiesznie zaczęli wycofywać się w kierunku Święcian, a stamtąd mieli udać się do obozu w Drysie. Car opuścił Wilno wraz ze swoja armią. Razem z bratem – wielkim księciem Konstantym – udali się do Święcian, a potem przez Postawy do miejscowości Widze (rejon brzeski).

16 (28) czerwca 1812 r.

Francuzi zajęli Wilno. Miejscowa ludność witała Wielką Armię jak wybawców. Młode kobiety obrzucały żołnierzy kwiatami, a stateczne damy gościły ich chlebem i mlekiem(…). Na terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego przybycie Napoleona było wyczekiwane chyba jeszcze bardziej niż w Warszawie. Oto jak opisywał tamte wydarzenia ich naoczny świadek, M. Baliński.: „Owej nocy (w wigilię wejścia Francuzów) prawie nikt z mieszkańców miasta nie zmrużył oka. Zgasiwszy ogień i zamknąwszy okna, przy blasku gwiazd i księżyca wszyscy śledzili poczynania wojsk rosyjskich. Rankiem, co odważniejsi byli już na Pohulance, pragnąc zobaczyć Napoleona, a wokół niego – swoich rodaków…”. O 12 Napoleon wszedł do Wilna witany przez tłumy jak zbawca, który odbuduje dawne państwo. W tym samym czasie w Warszawie odczytano manifest o powołaniu Królestwa Polskiego i ponownym połączeniu dwóch części dawnej Rzeczypospolitej. Pierwszym pułkiem, który wkroczył do stolicy byłego Wielkiego Księstwa, był 8. pułk polskiej kawalerii, dowodzony przez księcia Dominika Radziwiłła. Niewątpliwie był to jeden z bardziej podniosłych momentów w historii Wilna, a zarazem dobre posunięcie taktyczne ze strony Napoleona, który misję wyzwolenia miasta spod władzy rosyjskiej powierzył potomkowi książąt litewskich (…). Niektórzy oczekiwali, że Napoleon obwoła się królem Polski. W jednym z listów (…) Murat pisał: „w przededniu zajęcia polskich ziem można było zakładać, że Napoleon ogłosi się królem Polski. Sam ośmieliłem się mu to zaproponować”. Jednak, z sobie tylko wiadomych względów, Napoleon tego nie uczynił.

Imperator zatrzymał się w Wilnie na 20 dni, aby ustanowić rząd tymczasowy w Księstwie Litewskim (…). Z rozkazu Napoleona powołano Komisję Rządową Litwy, w skład której weszło siedmiu powszechnie szanowanych mieszkańców księstwa (…). Jej wpływy rozciągały się na gubernie wileńską, mińską, grodzieńską i białostocką. Należy zauważyć, że w okresie działań wojennych prawa i obowiązki Komisji były dość ograniczone. Sprowadzały się głównie do zbioru prowiantu i furażu dla armii, organizowania gwardii municypalnej w Wilnie i żandarmerii litewskiej (…). Oficerami i unteroficerami naznaczani byli przedstawiciele miejscowej szlachty. Reprezentantem władz francuskich na Litwie był komisarz Binion. Komisja zarządzała pobór darowizn dla armii. Nie jest tajemnicą, że księżna Radziwiłł podarowała 30 beczek mąki, 2 beczki kaszy, 10 wołów i 12 baranów. Jednak zebranych środków było zdecydowanie za mało. Postanowiono więc, że w mocy pozostaną obowiązki nałożone na chłopów jeszcze za rządów Rosjan. Z każdego gospodarstwa zbierano po dwa pudy siana i słomy, po 5 kg grochu, 90 kg owsa i jęczmienia. Spotkało się to z niezadowoleniem ze strony chłopów, którzy mieli nadzieję jeśli nie na całkowite zniesienie danin, to przynajmniej na ich obniżenie. Niezadowolenie to pogłębiał fakt, że lato 1812 roku zapowiadało się na deszczowe, a co za tym idzie – nieurodzajne.

5 lipca Napoleon wydał dekret o utworzeniu sił zbrojnych Litwy. Rozpoczęto formowanie dziewięciu pułków (…). Do końca września pułki były skompletowane. Ułański pułk gwardii składał się wyłącznie ze szlachty, w innych oddziałach szlachta zajmowała stanowiska oficerskie. Do formującej się armii przyłączyli się również właściciele Postaw, bracia Tyzenhauz. Starszy z nich, Rudolf, z własnych funduszy sformował w Wilnie konno-artyleryjską kompanię, a młodszy – Konstanty – stanął na czele 19. pułku piechoty. Wybiegając nieco w przyszłość dodam, że po porażce Francuzów Konstanty, dosłużywszy się stopnia pułkownika, osiadł w centralnej Francji a z czasem przeniósł się do Niemiec. Za udział w kampanii przeciwko Rosji groziła mu konfiskata majątku i zsyłka na Sybir. Jednak 12. grudnia 1812 r. Aleksander I ogłosił amnestię dla Polaków z guberni zachodnich, którzy przeszli na stronę Napoleona i ogłosił „wszechmiłosierne przebaczenie, oddające wszystko wiecznemu zapomnieniu i głębokiemu milczeniu”. Konstanty Tyzenhauz wrócił do ojczyzny w 1814 roku i zamieszkał w swoim majątku w Postawach.

2 lipca 1812 r.

Król Neapolu marszałek Francji Joachim Murat dowodzący kawalerią, przypuścił atak na Święciany , gdzie znajdowała się 1. armia Barclay’a de Tolly.

3. lipca 1812 r.

Gen. Montbrun wygnał z miasta Rosjan, którzy przez Postawy wycofywali się do miejscowości Widze. Murat rozmieścił w Święcanach tymczasową kwaterę główną.

4. lipca 1812 r.

Niezadowolony z panującej sytuacji Aleksander I nocą opuścił Widze.

5. lipca 1812 r.

Niedaleko od miejscowości Widze konnica Murata atakowała rosyjska ariergardę (…). Bitwa trwała od 18 do 22. Francuzi wzięli do niewoli 250 Rosjan (…). Tego dnia 1. dywizja gen. Morana zajęła Postawy (…). 24 czerwca 1812 r. gen. Charles Alexander Moran jako pierwszy przedostał się na prawy brzeg Niemna, otwierając tym samym kampanię rosyjską.

(…)

9 lipca 1812 r.

Rankiem około 9. konnica Murata weszła w Widze (rejon brzeski). Wieczorem Murat wysłał raport do Napoleona, w którym informował, że miejscowa delegacja (…) nalega na utworzenie tymczasowego zarządu administracyjnego zgodnie z dekretem imperatora, podpisanym 1 lipca 1812. (…) Następnego dnia dywizja lekkiej kawalerii gen. Sebastiani zajęła Brasław. Mieszkańcy z wrogością odprowadzali wzrokiem wycofujące się w pośpiechu kolumny rosyjskich wojsk (…).

11 lipca 1812 r.

Marszałek Murat donosił Napoleonowi, że Rosjanie wrogo odnoszą się do Polaków za ich przychylność wobec Francuzów, i gotowi są zniszczyć wszystko „ogniem i mieczem”, byle ich ukarać. Sęk w tym, że kiedy Francuzi zajmowali miasta i miasteczka byłego Księstwa Litewskiego, powszechnie dochodziło do uroczystych spotkań, podczas których ogłaszano powstanie nowego ustroju. Ludność miejscowa witała Francuzów jak wyzwolicieli spod rosyjskiego ucisku.

(…)

19. lipca 1812 r.

Wieczorem Murat opuścił Belmont. Opowieść o jego pobycie na brasławszczyźnie nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć o jego miłosnych przygodach. W Belmoncie zakochał się w miejscowej piękności Konstancji Plater. Romans rozwijał się, a fakt, że Murat był w związku małżeńskim z siostrą Napoleona, nie stanowił przeszkody…

PS. Wkrótce miało dojść do bitew pod Mirem, Witebskiem, Smoleńskiem i Borodino…, ale to już inna historia. Kampania wojenna przeciwko Rosji zakończyła się fiaskiem, a mieszkańcy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego na długie lata pogrążyli się w mroku rosyjskiej, a później sowieckiej, okupacji. Kilkakrotnie (1830, 1863) nasi przodkowie podejmowali próby walki o niepodległość. Tysiące patriotów zginęło w walce, zginęło zamęczonych w więzieniach, było powieszonych lub zesłanych na Sybir.

Kto wie, może gdyby Napoleon zwyciężył w tej wojnie, to dziś żylibyśmy w zjednoczonym polsko-białorusko-litewskim państwie?

Autorem tekstu jest anonimowy bloger „Gienek”, piszący na białoruskim portalu westki.info

Tłumaczenie: Marta Giers

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. marcin1988
    marcin1988 :

    Gdyby Napoleon wygrał, to nie byłoby mowy o litewskim czy jakimś innym niż polski narodzie. Taka prawda i piszę to bez żadnej niechęci. Powstanie tych narodów to kwestia późnego XIX wieku, na pewno po 1864, czyli po powstaniu styczniowym.