Państwo w państwie

Rząd nie kontroluje służb specjalnych – twierdzi NIK. Szczegóły raportu utajniono. O sprawie pisze “Nasz Dziennik”.

Donald Tusk najpierw na lata zrezygnował z obsadzenia stanowiska ministra koordynatora służb specjalnych, a potem mówił, że jest przez nie wprowadzany w błąd. Teraz chce przeprowadzić wielką reformę.

W ocenie kontrolerów NIK, obowiązujące prawo ogranicza możliwość sprawowania nad nimi skutecznego nadzoru.

Rzecznik NIK Paweł Biedziak informuje, że z raportu wynika m.in., iż premier, który zgodnie z przepisami jest zobowiązany do nadzoru nad służbami specjalnymi, pozbawiony jest ważnych instrumentów do jego prowadzenia.

Na przykład nie ma pełnej wiedzy na temat obowiązujących procedur wewnętrznych czy kontroli poprawności działań operacyjno-rozpoznawczych w konkretnych sprawach. „W istocie więc ustawodawca zobowiązał premiera do nadzoru nad służbami specjalnymi, dając mu ograniczone możliwości zweryfikowania przekazywanych przez służby informacji co do treści oraz sposobu ich uzyskania. Taki stan prawny powoduje, że w wielu obszarach służby specjalne, pozbawione zewnętrznego cywilnego nadzoru, kontrolują same siebie” – informuje Izba.

– Jak się okazuje, nawet prezes NIK wywodzący się z PO wskazuje na katastrofalną sytuację na polu nadzoru i koordynacji służb specjalnych przez rząd. To jednak sama Platforma odpowiada za taki stan rzeczy – ocenia Piotr Bączek, były członek Komisji Weryfikacyjnej WSI i pracownik Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W jego opinii, raport nie pojawia się przypadkiem i jest ściśle związany z planowaną reformą służb.

Podobne odczucia ma poseł Marek Opioła (PiS) z sejmowej Komisji ds. Służ Specjalnych. – Wyniki kontroli „przypadkowo” publikowane są przed głosowaniami nad rządowymi ustawami o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu. Mamy więc do czynienia z oczywistym zamówieniem politycznym – ocenia poseł.

W matni służb

Co ciekawe, na patologiczną sytuację braku kontroli nad służbami od wielu lat wskazywała zarówno opozycja, jak i eksperci, trudno więc uciec od poczucia, że rząd sam stworzył problem, a teraz musi go zlikwidować. Chodzi głównie o wieloletni brak ministra koordynatora służb specjalnych, a także sytuację, jaka ma miejsce w parlamencie, gdzie od 2008 r. sejmowa kontrola nad służbami stała się fasadą. Doprowadzono do politycznego uzależnienia speckomisji przez sejmową większość i jej satelitów, jak Twój Ruch czy nawet SLD.

Wcześniej niepisaną zasadą było, że funkcję szefa komisji rotacyjnie pełnili posłowie opozycji, a każdy klub parlamentarny posiadał w niej po jednym przedstawicielu. Obecnie obowiązuje rotacyjne przewodnictwo komisji i stanowisko to przypada również posłom koalicji rządowej.

NIK wskazuje raczej na Kolegium ds. Służb Specjalnych. Bo, jak się okazuje, decyzje podejmowane przez przewodniczącego Kolegium, czyli premiera, w formie poleceń kierowanych do szefów służb specjalnych, organów administracji i członków Kolegium „w znacznym stopniu nie były następnie weryfikowane, bo nie pozwalały na to obowiązujące przepisy”.

– Zdaniem Izby, brak systemowego rozwiązania służącego monitorowaniu stopnia realizacji ocen i opinii Kolegium, jak również decyzji przewodniczącego Kolegium, pozbawia te organy możliwości bieżącej analizy wykorzystania zajętych przez Kolegium stanowisk oraz ich przydatności do realizacji zadań przez służby specjalne – tłumaczy Biedziak.

Choć szef rządu odpowiada za nadzór nad służbami, to od kilku lat stanowisko ministra koordynatora nie jest obsadzone. Zdaniem Piotra Bączka, problemy opisane przez NIK tak mocno ujawniły się dopiero podczas rządów Donalda Tuska.

– Nie jest tak, że premier nie mógł skutecznie kontrolować służb. Przecież w ustawach o ABW i AW jest przepis, który go upoważnia do pozyskiwania każdych informacji na temat ich działalności, ale wymagało to pewnego wysiłku – wyjaśnia Bączek. Jak dodaje, chodziło tylko o wykorzystanie możliwości, jakie dawało mu stanowisko ministra koordynatora służb specjalnych.

– Likwidując to stanowisko, Tusk skazał się na to, co służby mu przekazują, pozbawił narzędzi weryfikacji i musiał bezkrytycznie przyjmować ich informacje i działania – podkreśla nasz rozmówca.

Jak dodaje, w pewnym momencie premier zorientował się, że jest wprowadzany w błąd i sprowadzany na manowce. Chodzi m.in. o aferę Amber Gold. To po jej wybuchu rząd zdecydował się na reformę służb specjalnych.

Ale tylko teoretycznie, bo jak dotąd nie dość, że jej nie przeprowadzono, to nawet nie jest znany jej pełny kształt.

Czas na zmiany

Jak dotąd do Sejmu trafiły tylko projekty ustaw o ABW i AW. Zajmuje się nimi podkomisja powołana przez komisje: Spraw Wewnętrznych oraz ds. Służb Specjalnych.

W ocenie Izby, podjęte przez premiera działania legislacyjne z uwzględnieniem konieczności utworzenia niezależnego organu nadzoru nad służbami specjalnymi prowadziłyby do rozwiązania problemów zdiagnozowanych podczas kontroli. Chodzi o projekt ustawy o Komisji Kontroli Służb Specjalnych, która miałaby kontrolować, czy działania cywilnych i wojskowych służb specjalnych są zgodne z prawem. W szczególności w zakresie praw i wolności obywatelskich. Projekt nie trafił dotąd do Sejmu z powodu wątpliwości konstytucyjnych. Na razie wiadomo, że Agencja Wywiadu i Centralne Biuro Antykorupcyjne mają pozostać w bezpośredniej gestii premiera, ale już ABW ma przejść pod nadzór Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Szef MON ma natomiast odpowiadać za służby wojskowe, a więc Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i Służbę Wywiadu Wojskowego.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma stać się służbą bardziej analityczną, specjalizującą się we wczesnym rozpoznawaniu zagrożeń, przeciwdziałaniu terroryzmowi, ochronie informacji niejawnych i w kontrwywiadzie. Ma także zajmować się nadal przestępstwami przeciw interesom ekonomicznym państwa, ale tylko zagrażającymi uszczerbkiem Skarbu Państwa powyżej 16 mln złotych. Z kolei wszystkie sprawy antykorupcyjne mają zostać przekazane do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które ma się stać wiodącą służbą odpowiedzialną za ściganie najpoważniejszych zagrażających państwu przestępstw korupcyjnych.

Czy jednak w tak trudnej sytuacji geopolitycznej, wielkiej rosyjskiej aktywności wywiadowczej na terenie Europy, w tym w Polsce, wojny na wschodzie Ukrainy i rosyjskiej ofensywy gospodarczej mającej na celu przejmowanie strategicznych spółek Polska powinna przeprowadzać zmiany w służbach? – W obecnej sytuacji jest to nieuzasadnione i niebezpieczne. Dzisiaj tego rodzaju przesunięcia w segmencie bezpieczeństwa mogą być katastrofalne – ostrzega Piotr Bączek.

Maciej Walaszczyk

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply