Norwegia stawia na niemieckie okręty podwodne

Norwegia zdecydowała się na strategiczną współpracę z Niemcami i zakup czterech okrętów podwodnych Typu 212NG, produkowanych przez koncern TKMS. Zbliżone jednostki tego samego typu są również oferowane Polsce. Wcześniej planowano m.in. zakup OP wspólnie z Norwegami.

Decyzję w tej sprawie ogłoszono 3 lutego. Niemieckie okręty Typu 212NG (skrót od Norway-Germany, „Norwegia – Niemcy” lub Next Generation, „Następna generacja”) mają zastąpić sześć norweskich okrętów klasy Ula, które również powstały w wyniku wspólnego, niemiecko-norweskiego programu. Oznacza to również nawiązanie przez Norwegów strategicznej współpracy z niemiecką marynarką wojenną. Tamtejszy przemysł stoczniowy będzie miał przez to znaczący wpływ na sektor zbrojeniowy obu krajów.

W ramach umowy Niemcy również zakupią dwa okręty podwodne w tej samej konfiguracji. Ponadto, umowa może zostać rozszerzona tak, by spełnić wymagania ze strony Polski i Holandii, które również planują nabycie nowych okrętów podwodnych i prowadzą w tej kwestii negocjacje z Norwegią. Jednak jak dotąd, Polska, a dokładniej PGZ, podpisały odpowiednie porozumienia z oferentami ze Szwecji (Saab/Kockums)oraz Francji (DCNS). Koncerny te również starały się o kontrakt w Norwegii, ale ich oferty zostały odrzucone – w pierwszej kolejności spotkało to Szwedów. W przypadku Polski wskazywano, że w porównaniu z propozycjami Francuzów i Szwedów, ofercie Niemców dawało się względnie najmniejsze szanse.

Norweska decyzja jest bardzo istotna dla niemieckiego producenta okrętów, TKMS. Tym bardziej po tym, gdy przedsiębiorstwo to straciło blisko rok temu kontrakt na budowę nowych okrętów podwodnych dla Australii. Jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu spekulowano, że jeśli TKMS ponownie przegra, to może znaleźć się pod dużą presją komercyjną, mogącą nawet skończyć się przejęciem przedsiębiorstwa przez Francuzów. Nowy kontrakt wyraźnie oddalił jednak tę perspektywę.

Ponadto, umowa będzie również impulsem dla niemieckiego przemysłu rakietowego. Jak wnioskuje IHS Jane’s, elementem norwesko-niemieckiego porozumienia pocisk manewrujący NSM, produkowany przez norweski Kongsberg, został wybrany dla opracowywanego przez Niemców Wielozadaniowego Okrętu Bojowego (MKS 180), w zamian za wcześniej planowany pocisk RBS-15.

Jak informowaliśmy, TKMS jest jednym z oferentów w ramach programu „Orka”, dot. zakupu przez Polskę trzech nowych okrętów podwodnych. Według jednej z możliwości, Polska mogłaby kupić okręty podwodne wspólnie z Norwegią, dzięki czemu zostałyby obniżone koszty. Nowe okręty mają być jednak wyposażone w rakiety manewrujące. Z kolei w marcu ub. roku informowaliśmy, że według Inspektoratu Uzbrojenia MON Polska prowadzi rozmowy z Norwegią i Holandią nt. wspólnego pozyskania nowych okrętów podwodnych. Norwegowie są gotowi wydzielić Polsce okręt podwodny typu 210 Ula w ramach rozwiązania pomostowego.

Jak informowaliśmy, w styczniu br. podczas Forum Bezpieczeństwa Morskiego niemiecki koncern Thyssenkrupp Marine Systems, który proponuje Polsce jednostki typu 212A, zaprojektowane specjalnie z przeznaczeniem do operowana na Bałtyku zapowiadał, że chce zbudować w naszym kraju wszystkie trzy jednostki. Okręty tego typu posiadają napęd typu AIP, działający na zasadzie ogniw paliwowych. Okręty podwodne produkcji TKMS są używane m.in. przez marynarkę wojenną Niemiec, a także Grecji, Włoch, Portugalii czy Izraela. Niemcy zapewniają, że polskie stocznie zostaną wciągnięte w łańcuch dostaw części do okrętów dla kolejnych jednostek budowanych przez TKMS dla innych klientów. Ponadto, w stoczni HDW w Kilonii polscy pracownicy mogliby szkolić się w budowaniu tych okrętów na jednostkach powstających obecnie dla innego klienta. Ponadto, jak zadeklarował przedstawiciel TKMS Jan Christian Feuerbach, niemiecki rząd jest gotów natychmiast wypożyczyć polskiej Marynarce Wojennej dwa okręty typu 212A i przeszkolić załogę.

Przeczytaj również: „Safety Forum Szczecin”: Niemcy i Francja oferują swoje okręty podwodne

Czytaj także: Szwedzi i Niemcy namawiają Polskę do kupna swoich okrętów podwodnych

Z kolei w listopadzie ub. roku podczas debaty nt. okrętów podwodnych dla Polski zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą”, głos zabrał Morten Tiller, dyrektor generalny i ds. uzbrojenia w norweskim Ministerstwie Obrony. Jego zdaniem, koordynacja programu z Polakami lub Holendrami ws. zakupu 7 okrętów jest możliwai może ona przynieść szereg korzyści, m.in. w postaci oszczędności przy szkoleniu załóg, logistyki czy dostaw części zamiennych. W tamtym czasie Norwegowie rozważali jeszcze zakup okrętów francuskich lub niemieckich, przy czym nie brali pod uwagę budowania ich u siebie, ale wykorzystania w nich produkowanego przez siebie sprzętu, jak np. sonary. Tiller zaznaczył też, że Norwegia ma inne oczekiwania niż Polska. M.in. obecnie nie planują pozyskiwania pocisków manewrujących. Chcą jednak, by ich nowe jednostki w przyszłości, w razie potrzeby, mogły zostać w nie wyposażone.

Z kolei były dowódca okrętu podwodnego, szef szkolenia Marynarki Wojenne, a obecnie analityk, kontradmirał w stanie spoczynku Stanisław Kania radził, by poza inwestycjami przemysłowymi skoncentrować się także na jakości zamawianej broni. Akcentował przy tym konieczność wyposażenia nowych okrętów w pociski manewrujące i najnowsze systemy napędowe działające bez dostępu powietrza. Natomiast komandor rezerwy Krzysztof Marciniak, wykładowca Akademii Marynarki Wojennej zwracał uwagę, że polscy decydenci powinni jednoznacznie przesądzić, czy przyszła broń podwodna ma mieć zastosowanie ofensywne czy raczej obronne.Podkreślał, że nie można uzależniać zakupów okrętów podwodnych od ich wyposażenia w rakiety manewrujące. Przekonywał, że nawet bez nich „możliwości oddziaływania sił podwodnych nawet na cele nabrzeżne są nie do przecenienia”.

– Podoba mi się w tym względzie podejście Norwegów, którzy nie uzależniają nabycia nowych okrętów od rezultatu skomplikowanych, politycznych negocjacji w sprawie dostaw skrzydlatych pocisków z rządami we Francji czy USA, czyli w krajach potencjalnych producentów i dostawców, ale zawczasu chcą przygotować nowe jednostki do przenoszenia rakiet. My powinniśmy zrobić to samo– powiedział komandor Marciniak.

Z kolei ekspert ds. uzbrojenia i szef specjalistycznego magazynu “Raport” Michał Likowski mówił, że jego zdaniem w MON jest grupa zwolenników zakupu okrętów podwodnych od Niemców, związana głównie z Marynarką Wojenną. Zaznaczył, że nie są one jednak wyposażone w rakietowe pociski manewrujące dalekiego zasięgu, co znacząco zmniejsza ich szanse. Inaczej, niż w przypadku Francuzów, którzy razem z okrętami oferują pociski NCM, zbliżone do amerykańskich Tomahawków. Likowski zaznacza jednak, że Paryż gwarantuje nam pełną swobodę w ich użyciu. Z kolei szwedzkie okręty A-26 są dopiero budowane.

Janes.com / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply