Z przerażeniem patrzyli, jak upowcy wyciągnęli z domu jego żonę i dwóch synków. Najpierw o ściany domów porozbijali głowy chłopczyków. Później przystąpiono do zarzynania żony Trybulskiego. By nie krzyczała, przewiązano jej usta drutem kolczastym.

Należąc do 4 kompanii Mirosław Łoziński zaczął wraz z innymi intensywnie przygotowywać się do wojskowego rzemiosła i brał razem z kolegami udział w fortyfikowaniu Przebraża. Dla niego, jak i jego kolegów, „zachętą” do intensyfikacji wysiłków był kolejny mord na mieszkańcach Przebraża.

– Dokonała go banda rezunów pod dowództwem „Sachara” – wspomina Mirosław Łoziński. – Jej członkowie napadli na grupę 21 osób z Przebraża, która pojechała do Czetwertni kupić dla wioski ziemniaki. W drodze powrotnej grupa ta k. kolonii Ostrów została zatrzymana przez oddział UPA. Wszystkich zamknęli w domu, pod którym ustawili wartowników. Reszta upowców miała zaś udać się na jakąś akcję. Po zachodzie słońca grupa ta wróciła i zaczęła mordować zatrzymanych. Wyciągali z chałupy po dwóch do stodoły i mordowali. Pierwszego zabili kołkiem, a drugiego dwa razy rąbnęli przez głowę szablą. Ta jednak była tępa i załamała tylko kości czaszki, jej uderzenia nie były śmiertelne. Oprawcy myśleli jednak, że uderzona nią ofiara nie żyje. Rzucili ją na trupa zabitego kołkiem i poszli po następne ofiary. Ranny Polak otworzył drzwi stodoły z drugiej strony i zaczął biec przez zboże. Dotarł do jakiejś stodoły, gdzie schronił się w sąsieku z sianem i stracił przytomność. Rano znalazła go Ukrainka, która przyszła po siano dla krów. Zawołała męża i przyniosła kawałek prześcieradła, którym opatrzyła mu głowę. Jej mąż usiłował dowiedzieć się, skąd jest ranny, ale ten nie potrafił już mówić. W wyniku uszkodzenia czaszki odjęło mu mowę. Pokazał tylko ręką na kieszeń, gdzie miał dokumenty. Ukrainiec przeczytał i zorientował się, że poszkodowanym Polak jest z Przebraża. Wieczorem wymościł wóz sianem i razem z żoną odwiózł go do Przebraża. Gdyby upowcy ich złapali, zamordowaliby ich bezlitośnie. Całą sprawę znam doskonale, bo tym rannym był Dominik Kowalski.”

Pogrzeb pierwszych ofiar

– Mieszkał później niedaleko mnie w Niemodlinie. Zmarł w 1985 r. i znałem go doskonale. Pozostali mieszkańcy Przebraża, których w Ostrowiu zatrzymali upowcy zostali bestialsko zabici… Na początku maja Ludwik Malinowski wraz z grupą partyzantów udał się na miejsce mordu. Tu odkryto mogiłę ofiar, które ekshumowano i przywieziono do Przebraża. Ułożono je przy kaplicy urządzonej w szkole. Przed pogrzebem przyjechała grupa oficerów niemieckich, którzy wykonali zdjęcia ofiar i spisali protokół. Następnego dnia na cmentarzu w kolonii Chołopiny odbył się pogrzeb 16 ofiar tragedii. W trumnach ustawionych w jednym szeregu spoczęli: Helena Bergiel, Adam Bergiel, Marcin Błażyński, Marian Bojkowski, Jan Bojkowski, Antoni Kobylański, Ostrowski i Sawicki, których imion nie pamiętam, Franciszek Sinicki, Zenon Sinicki, Agata Wierzbińska, Józef Wolak, Franciszek Wójcicki, Lutek Zimny, Izabela Wierzbińska i Zimna, której imię też mi już wyszło z pamięci. Egzekwie żałobne odprawił i kazanie do mieszkańców wygłosił ks. Stanisław Szczypta – patriota i dzielny partyzant. Nakreślił ze łzami w oczach drogę życiową i ostatnie chwile życia zamordowanych. Ks. Szczypta zagrzewał Przebraże do organizowania się, tworzenia samoobrony i zespolenia wokół przywódców. To jednoczenie miało zaś coraz większe znaczenie. Do Przebraża zaczęły docierać wieści, że w najbliższych tygodniach zamierzają nas wszystkich eksterminować „po hołownomu”, podobnie jak Żydów mimo, że pierwotnie zamierzali „wybyty wsich uczanych”. Szybko się okazało, że UPA nie żartuje. Spalone zostały rdzennie polskie miejscowości na północ od Przebraża, takie jak mała wioseczka Gruszwice, w której wymordowano 18 osób, Łysa Góra, Zacisze, Cegielnia, Krakowszczyzna, Chmielówka, Kruchlik, Horodyczyn, Łąka, Wielki Las, Pniów i Ignatówka. Banderowcy rozpuścili też swe zagony od wschodu i południa, od Przebraża, paląc, niszcząc i mordując ludność: Józefina, Marianówki, Bud, Dermanki, Balarki, Wólki Kotowskiej, Aleksandrii, Wertepy, Tworymyszy i Aleksandrówki. W trakcie swojego pochodu UPA puściło z dymem szereg polskich wsi koło Kiwerc, spaliło polskie domy położone w polskich wsiach i chutorach m.in. w Trościańcu, Jaromlu i Starej Czołnicy. Ze wszystkich stron ciągnęli do Przebraża uciekinierzy z mordowanych wsi. Bardzo szybko zgromadziła się w nim ogromna masa ludzi.”

Dziewięć ciosów nożem

– W swoim apogeum liczba uciekinierów osiągnęła wielkość około 25 tysięcy ludzi. Wszystkie domostwa, zabudowania gospodarcze były zapełnione „bieżeńcami”. Po cztery, pięć rodzin gnieździło się w jednym domu. Szybko zaczęto dla uciekinierów budować specjalne osiedla złożone z baraków, ziemianek i szałasów. Gdy zaczęło brakować dla nich pól, wznoszono je w lesie na południe od Przebraża. Zajęte zostały kwartały dziesiąty, jedenasty, czternasty i dwunasty. Od opowiadań uciekinierów włosy jeżyły się nam na głowie. Mieliśmy już co prawda próbkę bestialstwa Ukraińców walczących o „samostijną Ukrainę”, ale wydawało się, że ich zezwierzęcenie nie ma końca. Któregoś dnia do Przebraża przywieziono ledwie żywego 9-letniego chłopczyka o nazwisku Cybulski. Otrzymał dziewięć ciosów nożem, ale przeżył. W czasie mordu w Marianówce schronił się z rodzicami z pobliskich zaroślach i mokradłach. Rezuny trafili na jego rodzinę idąc po śladach. On sam stracił przytomność i całą noc przeleżał z zamordowanymi rodzicami. Poranny deszczyk przyniósł mu przytomność i doczołgał się rowerem aż do mostka na drodze józefińskiej k. Przebraża, gdzie odnaleźli go uciekinierzy.

Nigdy nie zapomnę też oczu kobiety, opowiadającej o okropnościach działań bandy na Józefinach, gdzie w domu niejakiego Wicherka członkowie UPA wymordowali 7 osób. Jednej trzyletniej dziewczynce odcięli oni główkę i osadzili na szczeblu parkanu, po czym szydzili z patrzącego na nich zastygłymi oczami dziecka. Sama kobieta, jak wyznała, zawdzięcza swe życie młodemu członkowi bandy, któremu rzuciła się do nóg i całując je błagała o uratowanie. Poczuła wtedy kopnięcie i usłyszała –„wtikaj”. Straszne sceny działy się też według relacji uciekinierów w Wólce Kotowskiej. Jak zrelacjonowała to wydarzenie Stanisława Bernacka córka Izabeli, rozwścieczeni upowcy uwijali się z płonącymi głowniami od chaty do chaty, puszczając wszystko z dymem. Ona z rodziną uciekła w zboże. Leżąc w nim widziała, jak motłoch otoczył dom Aleksandry Kownackiej, w którym jej rodzina ukrywała się owej tragicznej nocy, jak wtargnął do wnętrza, podpalając chatę. Pozostała w niej jej matka staruszka z dziećmi.”

Dantejskie sceny

„Myślała, że została zamordowana i spalona. Nagle wśród płomieni ukazała się matka, trzymająca na rękach dziewczynkę. Wszystkim dech zamarł w piersiach. Jak się okazało, matka kobiety z wnuczką, gdy tylko Ukraińcy podpalili chałupę, schroniła się we wnęce pod piecem. Gdy ci poszli dalej, szczęśliwie wydostała się z płonącego budynku zanim ten się zawalił. Dantejskie sceny działy się też w Dermance. Opowiadał mi Baltazar Trybulski, że wraz z bratem czuwał w nocy przy zabudowaniach, stojąc na dachu lochu-piwnicy, przylegającego do zagrody. Nie zauważyli jednak grupy upowców, którzy wtargnęli na podwórko, a później do chałupy. Baltazar Trybulski z bratem zamarli na dachu lochu bez ruchu. Z przerażeniem patrzyli, jak upowcy wyciągnęli z domu jego żonę i dwóch synków. Najpierw o ściany domów porozbijali głowy chłopczyków. Później przystąpiono do zarzynania żony Trybulskiego. By nie krzyczała, przewiązano jej usta drutem kolczastym. Tej samej nocy została też zamordowana rodzina drugiego brata Baltazara Władysława Trybulskiego, którego wówczas we wsi nie było. Gdy wszedł do wsi, natknął się na całkiem jeszcze przytomną kobietę o nazwisku Borecka. Miała rozpłataną pierś i brzuch. Odsłonięte wnętrzności pulsowały. Prosiła wody. Kiedy podał kubek i wychyliła kilka łyków powiedziała, że gdy bandyci przyszli mordować, zaczęła błagać o litość dla małego dziecka. Bandyta jakby nie słyszał, chwycił dziecko za nóżki i walnął głową o ścianę. Drugi przygotowując narzędzie tortur rzekł do niej – Nie bijsia, my pomału ryżem! – Po kilku godzinach męczarni kobieta zmarła. Wcześniej w obejściu Władysław Trybulski znalazł dziecko z zakrwawioną główką. Oprawca go nie zabił, dziecko żyło. Zaniósł je do Tekli Konefał, która szczęśliwie dotarła z nim lasami do Przebraża. Dziecko przeżyło wojnę.

Pas fortyfikacji

Obrońcy Przebraża nie chcąc dopuścić, by gromadzący się w nim uciekinierzy nie podzielili losu ofiar, którzy nie zdążyli się w nim schronić, zaczęli szybko umacniać obóz, przekształcać w trudną do zdobycia twierdzę.

-Stworzono długi pas obronny, otaczający Przebraże – wspomina Mirosław Łoziński. – Jego rubież wynosiła 20 km, głębokość obrony 10 km. Cały system obronny składał się z okopów, gniazd karabinów maszynowych, bunkrów drewniano-ziemnych, przed którymi założono zasieki z drutu kolczastego. Tworząc go, dowództwo obrony Przebraża wykorzystało w całej rozciągłości ukształtowanie terenu – mianowicie wysokopienny las szpilkowy, powywracane na wydmach piaszczystych rozłożyste konary sosen itp. W pas obrony został włączony znajdujący się wewnątrz boru „Majdańskiego” 4-kilometrowy pas „Nagiel” z wolnym przedpolem, pozwalający na zwiększenie skuteczności ognia z broni maszynowej. Stworzyło to w tym rejonie także możliwość obserwacji, jak również dawało w połączeniu z istniejącym rodzajem umocnień możliwość przeciwstawienia się natarciom nawet mniejszymi siłami. Było to bardzo ważne, bo umożliwiało w razie potrzeby przesunięcie części sił z tego odcinka na inne bardziej zagrożone. Od lasów zwanych „Holosem” do lasów kwartału czternastego, czyli od strony, gdzie Przebraże było najbardziej odsłonięte, na atak przez równinne łąki, stanicę zabezpieczały placówki samoobrony w Rafałówce i Komarówce. Rafałówka leżała 5 km na południe od Przebraża. Od południowego zachodu graniczyła z wysokimi polami wsi Hauczyce, od południowego wschodu Rafałówka opierała się o lasy hr. Jezierskiego. Wewnątrz wsi znajdował się wąwóz o powierzchni około 0,50 ha. W razie ataku UPA w nim miały schronić się kobiety, dzieci, starcy i inwentarz. Wokół wioski pobudowano bunkry. W każdym z nich można było pomieścić 8 osób z uzbrojeniem. Oprócz tego wykopano rowy strzeleckie łączące jeden bunkier z drugim. Przy każdym domu dodatkowo bunkier stanowiący schowek na żywność i odzież. W każdym bunkrze na okrągło była czujka, składająca się z dwóch ludzi na zmianę. Niezależnie od tego w Rafałówce w nocy wprowadzono służbę kontroli, która przez całą noc sprawdzała posterunki. Magazyn amunicji i główne posiłki znajdowały się w środku obrony.”

Ciężkie przejścia

„Przez całą dobę w Rafałówce dyżurowali jeźdźcy konni, którzy w każdej chwili byli w stanie zapewnić szybką łączność wewnątrz placówki, a także jej porozumiewanie się z sąsiadami. W sumie w obszar obrony Przebraża oprócz samego Przebraża, Rafałówki i Komarówki wchodziły jeszcze placówki: Wydranka, Zagajnik, Chołopiny, Jaźwiny, Mosty i Józefin. Każda z miejscowości stanowiła odrębny odcinek obrony. Cały teren wchodzący w skład obozu warownego Przebraże był także patrolowany od wewnątrz. Dowództwo Samoobrony prowadziło też stałą obserwację ruchu band UPA, wypady ubezpieczeniowo-rozpoznawcze, badania jeńców i ludności ukraińskiej oraz zajmowało się aktywną działalnością wywiadowczą, a także kontrwywiadowczą wśród nacjonalistów ukraińskich. By obrona Przebraża była skuteczna, kierownictwo samoobrony musiało przede wszystkim starać się o zespolenie ludności miejscowej z napływową w jedną zwartą rodzinę, która będzie poddawać się świadomie dyscyplinie. Nie było to łatwe. Większość uciekinierów miała za sobą ciężkie przejście, była załamana, trzeba było nie tylko zapewnić im żywność i dach nad głową, ale opiekę pozwalającą zapomnieć o tragicznych przeżyciach, po których można przecież było zwariować. To że Przebraże tak dobrze funkcjonowało jest zasługą jego kierownictwa, które w tych trudnych chwilach w pełni zdało egzamin. W jego skład wchodzili: komendant ośrodka Ludwik Malinowski „Lew”. Sprawował on ogólną władzę cywilno-wojskową na podległym obszarze, stanowiącym załogę ośrodka. Był on wraz z komendantem wojskowym Henrykiem Cybulskim „Harrym”, w rękach którego spoczywało bezpośrednie kierowanie i dowodzenie załogą zbrojną ośrodka, odpowiedzialny za bezpieczeństwo i porządek w ośrodku, za stan organizacyjny i bojowy jego sił zbrojnych. Henryka Cybulskiego zastępował Albert Wasilewski „Orzech”, a także szef sztabu Stanisław Olszewski.”

Rada partyzancka

„Mieli oni do dyspozycji organa wykonawcze , takie jak szefostwa służb, komendy placówek oraz organ doradczy – Radę Partyzancką. Szefami poszczególnych służb byli: duszpasterstwa – ks. Stanisław Szczypta, medycznej – dr Henryk Kałużyński, informacji i wywiadu o okupancie niemieckim – Adam Niedźwiecki i Apolinary Oliwa, informacji i wywiadu o nacjonalistach ukraińskich – Zygmunt Drzewiecki. Nazwiska te trzeba wspominać, bo idą w zapomnienie. Na bohaterów zaczynają się zaś kreować ludzie, którzy byli biernymi obserwatorami, a teraz przypisują sobie cudze zasługi. Wiele razy rozmawiałem na te tematy z Ludwikiem Malinowskim, który podobnie jak ja zamieszkał po wojnie w Niemodlinie. Znam więc obronę Przebraża nie tylko z pozycji szeregowego żołnierza, ale także relacji dowodzącego ośrodkiem. Problemy, z którymi przyszło mu się stykać były trudne do wyobrażenia. Musiał on prowadzić bardzo subtelną grę z Niemcami, bez akceptacji których ośrodek samoobrony w Przebrażu nie mógłby istnieć. Malinowski bardzo dobrze znał język niemiecki i potrafił się z Niemcami dogadać. Dzięki jego dyplomacji ci nie wprost, ale pośrednio zgodzili się na utworzenie w Przebrażu samoobrony. Stało się to przy okazji starań o broń. Malinowski zwrócił się o nią do Niemców, a konkretnie kreislanduirta w Kiwercach. Pojechał do niego z delegacją. Początkowo prosił go, by ten przysłał do Kiwerc oddział żołnierzy, który broniłby Polaków przed napadami Ukraińców. Ten wyśmiał go twierdząc, że to niemożliwe, bo wszyscy żołnierze na froncie, a on niepewnie czuje się nawet w Kiwercach. Skromny garnizon jest bowiem niewystarczający do obrony miasteczka. Malinowski poprosił go wtedy o pozwolenie na broń dla mieszkańców Przebraża i o wydanie jej z magazynów. Ten zgodził się. Został do tego odpowiednio zachęcony prezentami w postaci indyków i złotych monet. Wartownicy strzegący magazynu też otrzymali łapówki, w rezultacie, choć pozwolenie opiewało na 15 karabinów, wydali jej więcej. Praktycznie do Przebraża przyjechała jej cała fura. Nie była to oczywiście broń nowa, a nawet przestarzała, ale jej legalne posiadanie stwarzało możliwość zdobywania następnej. Wydobywano broń ukrytą w lasach i na strychach, znalezioną w 1939 i 1940 r. Rozpoczęto za dostarczone przez władze podziemne złoto kupować broń od Węgrów i Niemców. Uruchomiony został zakład rusznikarski, reperujący uszkodzoną broń. Do boju zostały przygotowane nawet dwa działka przeciwpancerne z porzuconych sowieckich czołgów…

Cdn.

Marek A. Koprowski

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply